7 kinowych przebojów, które w 2024 roku powalczą o nasze portfele
Obserwuj nas na instagramie:
Co nas czeka w 2024 roku w kinach? Sporo mainstreamowych hitów i wysokobudżetowych potencjalnych przebojów. Na te filmy warto się wybrać.
Filmy, które w tym roku zawojują kina
Jest dopiero początek stycznia, jednak już od wielu miesięcy wiemy, jakich kosztujących dziesiątki bądź setki milionów dolarów zagranicznych przebojów należy spodziewać się w kinach przez nadchodzące dwanaście miesięcy. Lista potencjalnie ciekawych tytułów jest diabelnie długa, jednak wybraliśmy siedem produkcji, które naszym zdaniem mają duże szanse zawojować kina i wyobraźnię widzów.
Diuna: Część druga
reż. Denis Villeneuve
Na kontynuację spektakularnej i ambitnej światotwórczo Diuny czekamy prawie dwa i pół roku, a w zasadzie na jej dokończenie, gdyż – zgodnie z tytułem – Część druga jest nie tyle osobnym filmem, ile brakującą połówką tej ekranizacji żelaznej klasyki literatury fantastycznonaukowej. Denis Villeneuve podszedł do budowania filmowej mitologii i wyglądu świata przedstawionego Diuny z taką pasją i pietyzmem, że w ciągu dwóch i pół godziny pierwszego filmu przełożył ledwie pół powieści Herberta (w teorii to mniej ekscytujące pół). O ile był to dla wielu widzów zasłużenie powód do frustracji, tak wszystko wskazuje, że warto było czekać, gdyż zarówno oficjalne zdjęcia i zwiastuny, jak i poszerzenie obsady o Christophera Walkena, Austina Butlera, Florence Pugh i Léę Seydoux każą nam sądzić, że wielki finał Diuny będzie pierwszorzędnym kinowym spektaklem, który ma wszelkie predyspozycje, by zyskać miano filmowej klasyki.
Civil War
reż. Alex Garland
Twórczość reżyserska Alexa Garlanda (scenarzysty 28 dni później, W stronę słońca, Dredda i Nie opuszczaj mnie) wywołuje często skrajne opinie: o ile mierząca się z tematem sztucznej inteligencji Ex Machina spotkała się ze świetnym przyjęciem, tak Anihilacja i Men podzieliły widzów, podobnie jak serial Devs. Niezależnie od tego, czy Garland przekonuje was swoimi opowieściami, trudno odmówić mu ambicji i odwagi w wykraczaniu poza puste schematy kina gatunkowego. Civil War, najdroższy film w historii lubującego się w ryzykownych autorskich projektach studia A24, to osadzona w bliskiej przyszłości historia nowej amerykańskiej wojny domowej. Ludzie są z góry dzieleni na dobrych i złych Amerykanów, a my podążamy za grupą reporterów i obserwujemy ich oczyma ideologiczną oraz wojskową walkę o władzę i rząd dusz, patrzymy, jak zrodzony w kolebce demokracji faszyzm niszczy światową potęgę od wewnątrz.
The Fall Guy
reż. David Leitch
Jeżeli nazwisko reżysera nic wam nie mówi, David Leitch współtworzył z Chadem Stahelskim Johna Wicka, a potem nakręcił jego żeńską wersję, Atomic Blonde z Charlize Theron, a także Deadpoola 2, Szybkich i wściekłych: Hobbsa i Shawa i Bullet Train. Jeżeli wydaje wam się, że Ryan Gosling był aktorem dramatycznym, który pokazał w końcu w Barbie talent komediowy, powinniście obejrzeć Nice Guys. Równych gości. A potem The Fall Guy, gdyż w zwiastunach tej komedii akcji widać, że Gosling nie będzie brał siebie ani swojego wizerunku „prestiżowego aktora” na poważnie – wciela się bowiem w mało rozgarniętego życiowo, ale uwielbiającego wybuchy, pożary i pościgi kaskadera wysokobudżetowych filmów akcji. Kaskadera, którego los zmusza, by udawał zaginionego w dziwnych okolicznościach gwiazdora w bombastycznej produkcji reżyserowanej przez swoją byłą dziewczynę. Gwarancja akcji i wielu atrakcji.
Królestwo Planety Małp
reż. Wes Ball
Nowa trylogia Planety małp była świetną, zamkniętą całością, która dowodziła, że gdy ma się dobry pomysł, można zremake’ować każdą historię. Czy nowa część serii – będąca raczej luźną kontynuacją osadzoną kilkaset lat po działaniach wyzwoleńczych Cezara pośród stworzonych przez jego brawurę małpich społeczności – ma szansę zachwycić? Czy Wes Ball, znany głównie z trylogii Więzień labiryntu, zdoła sięgnąć jakości filmów Ruperta Wyatta (Geneza planety małp) i Matta Reevesa (Ewolucja planety małp, Wojna o planetę małp)? Założenie jest ciekawe: w Królestwie pojawia się małpi tyran, który zamierza siłą i ideologią zjednoczyć rozproszone małpy oraz zbudować na bazie ludzkich technologii nową potęgę, wyzyskując zarazem resztki ludzkości jako siłę niewolniczą. Ciemiężone niegdyś małpy stają się oprawcami, ale dzielą się też na lepsze i gorsze. Jak w historii ludzkości, do której seria zawsze umiejętnie nawiązywała.
Furiosa: Saga Mad Max
reż. George Miller
Jest to jedna z najbardziej wyczekiwanych i zarazem najbardziej ryzykownych kontynuacji tego roku, a być może całego XXI wieku. Mad Max: Na drodze gniewu był jednym z największych zaskoczeń zeszłej dekady, a niespełna siedemdziesięcioletni George Miller pokazał wszystkim hollywoodzkim specom, jak kręci się dynamiczne i bezkompromisowe kino akcji, które trzyma widza przez dwie godziny na krawędzi fotela. Reżyser wraca po prawie dekadzie do swojego ukochanego post-apokaliptycznego uniwersum, by opowiedzieć genezę Furiosy, postaci, która w wykonaniu Charlize Theron stała się z miejsca ikoną kina głównego nurtu. Czy dobiegający dziś powoli osiemdziesiątki reżyser jest w stanie znów zaskoczyć i stworzyć ponownie kino porywające sekwencjami akcji, ale poruszające też na poziomie emocjonalnym? Czy młoda Furiosa, w którą wciela się na ekranie Anya Taylor-Joy, jest w stanie dorównać roli Theron?
Ballerina
reż. Len Wiseman
Kolejny spin-off na naszej liście, ale o ile w Furiosie główny bohater poprzednich filmów, Max, najwyraźniej w ogóle się nie pojawia, tak w Ballerinie zobaczymy Johna Wicka w wykonaniu Keanu Reevesa. Nie tylko jego, na ekranie przewiną się też inne postaci, między innymi Wiston (Ian McShane) i Charon (zmarły w zeszłym roku Lance Reddick). Akcja filmu rozgrywa się pomiędzy wydarzeniami z trzeciej i czwartej części Johna Wicka, a główną bohaterką jest grana przez Anę de Armas tytułowa balerina, która przejdzie na naszych oczach przemianę w żądną zemsty (za śmierć rodziny) zabójczynię. Uniwersum Johna Wicka zostało poszerzone w 2023 r. o dość ciepło przyjęty przez fanów mini-serial Continental z Melem Gibsonem, lecz wszyscy tak naprawdę czekają na Ballerinę, zwłaszcza po krótkim występie Any de Armas w Nie czas umierać, gdzie udowodniła, że świetnie nadaje się do kopania (męskich) tyłków. Będzie hit?
The Lord of the Rings: The War of the Rohirrim
reż. Kenji Kamiyama
Peter Jackson chciał trylogią Hobbita przywrócić znaczenie uniwersum Władcy Pierścieni, zaś producenci serialu Prime Video Pierścienie Władzy starają się mimo kontrowersji rozszerzać je o nowe wydarzenia, jednakże prawda jest taka, że projekty te nigdy nie były w stanie dorównać oryginalnej trylogii, która na początku XXI wieku zmieniła kino. Animowany The War of the Rohirrim z pewnością nie sięgnie jej popularnością, ale zdaje się mieć wszelkie predyspozycje, by oczarować widzów na całym świecie jakością. Wiadomo na razie tyle, że akcja filmu będzie rozgrywała się 261 lat przed wydarzeniami z Władcy Pierścieni: Dwóch wież, protagonistą będzie Helm Żelaznoręki, legendarny król Rohanu, a antagonistą Wulf I najeżdżający Rohan z nieposkromioną armią dzikich Dunlendingów. Nie ma jeszcze zwiastuna, ale wbrew pozorom animowana forma, pozbawiona ograniczeń kina aktorskiego, może być strzałem w dziesiątkę.
Co nas czeka w 2024 roku w kinach? Sporo mainstreamowych hitów i wysokobudżetowych potencjalnych przebojów. Na te filmy warto się wybrać. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Filmy, które w […]
Obserwuj nas na instagramie: