fot. kadr z filmu

Złote serce Toma Hollanda – recenzja filmu “Uncharted”


23 lutego 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Uncharted to jedna z najpopularniejszych serii gier w historii, która dzięki swojej ekskluzywności platformowej, przyniosła konsoli PlayStation znakomite wyniki sprzedażowe. Tytuł słynie z efektownego filmowego stylu, niesamowitych scen akcji i charakterystycznej gry aktorskiej. Po co w takim razie ekranizować niemal perfekcyjną grę i wystawiać się na gniew zagorzałych fanów Nathana Drake’a?

To może się udać…

Taka myśl pewnie przyświecała działowi kreatywnemu, który planował przeniesienie gry Uncharted na wielki ekran. Przed studiem Sony polegli już chyba wszyscy twórcy kinowi, którzy kiedykolwiek mierzyli się z wyzwaniem, jakim jest zaadaptowanie bardzo dobrego tytułu konsolowego na potrzeby filmowe. Nie pomogli ani znani twórcy, ani znane nazwiska. Męczyliśmy się oglądając Maxa Payne’a, Hitmana, Dooma, Need For Speed, Street Fightera, Resident Evil, czy Warcrafta. Problem w ekranizacji gier, a szczególnie tych, które deweloperom się udały i są kochane na całym świecie, jest taki sam, jak z ekranizacją powieści graficznych. Komiksy i gry są bardzo unikatowymi kanałami komunikacji masowej i posługują się językiem, który trudno przenieść do kina, czy na platformy streamingowe. Marvel Studios 10 lat temu znalazło sposób na przekładanie języka komiksowego na srebrny ekran. Swoją tożsamość znajduje powoli także DC Comics, ale studia filmowe sięgające po elektroniczną rozrywkę od zawsze miały z tym problem. Przepychane na siłę projekty doprowadzały do takich katastrof jak np. Super Mario Bros. czy Rampage. Co odróżnia Uncharted od innych nieudanych kinowych adaptacji? Jednym z elementów zdecydowanie będzie Tom Holland, który po sukcesie ostatniego filmu ze Spider-Manem, uniósł na swoich plecach także dziedzictwo Nathana Drake’a.

Uncharted kadr z filmu
Uncharted, materiały prasowe

Grałem, to się wypowiem

Uncharted mówi do widza językiem bardzo uniwersalnym i przystępnym. Jako fan serii gier, do której wracam regularnie, miałem obawy przed tym, co zastanę na wielkim ekranie. Mimo że za każdym razem trochę boję się o kolejne adaptacje ulubionych konsolowych tytułów, oczywiście czekam na nie z wypiekami na twarzy. Miałem jednak więcej nadziei wiedząc, że akurat w tym przypadku „lead role” należy do aktora, który został stworzony do bycia “Indianą Jonesem” nowej ery.  

Uncharted kadr z filmu
Uncharted, materiały prasowe

Z szacunkiem do oryginału

Ekranizacja słynnej gry studia Naughty Dog jest idealną mieszanką tego co znamy z gier i tego, co twórcy chcieli pokazać zupełnie nowym widzom, którzy z przygodami Drake’a nie mieli nigdy do czynienia. Dawno już przecież nie mieliśmy w kinie serii, która w efektowny i zabawny sposób wróci do gatunku „poszukiwaczy skarbów” i poniekąd odrodzi kino przygodowe, które znamy jeszcze z czasów świetności Harrisona Forda (Jumanji się nie liczy!). Nie ma co ukrywać, że seria gier na konsole PlayStation to produkt idealny, więc twórcy, zamiast walczyć z legendą, ujęli temat nieco bezpieczniej. Uncharted nie próbuje przekonać fanów gry, że ich produkt jest lepszy, a widzów, którzy nie znają serii miękko wprowadzają w uniwersum poszukiwaczy skarbów od studia Naughty Dog.

Oczywiście najmocniejszym elementem produkcji Sony jest Tom Holland, będący idealną kinową wersją Nathana Drake’a, choć jego bohater jest nieco młodszy od postaci znanej z gier. „Hollandowy” Nate to zabawny, sprytny i wygadany bohater kina akcji. Kule się go nie imają, jest mistrzem wspinaczki i akrobatyki. Nikt nie wie, gdzie nauczył się strzelać, ale nikogo to kompletnie nie obchodzi. Ogląda się go w tym zestawieniu po prostu świetnie! Choć grany przez Marka Whalberga Sully nie posiada jego najciekawszych cech (charakterystyczny głos i wąs – rym przypadkowy), to dobrze dopasowuje się do Hollanda. Chemia pomiędzy tytułowymi złodziejami z dwóch różnych generacji jest lekka i humorystyczna. Aktorzy reprezentują zarówno widzów pokolenia GenZ, jak i tych, którzy urodzili się w czasach premiery pierwszej konsoli Nintendo.  

Uncharted kadr z filmu
Uncharted, materiały prasowe

(Idealna) mieszanka wybuchowa

Ruben Fleischer znalazł złoty środek na zrobienie bezpiecznej, a jednocześnie efektownej ekranizacji gry. Przełożył wszystko to, co w serii najciekawsze, oddając hołd elementom, które fanom są naprawdę bliskie, jednocześnie obsadzając w głównych rolach aktorów, których po prostu nie da się nie lubić. Sceny akcji mrugają okiem do hardkorowych graczy, a ich realizacja nie pozwala powiedzieć choćby jednego złego słowa. Jedynym minusem może być dość płytkie przedstawienie czarnych charakterów i ról kobiecych, szczególnie zabójczej Tati Gabrielle. Nate i Sully są nieśmiertelni, otwierają wszystkie drzwi i rozwiązują najbardziej niebezpieczne zagadki. W ich świecie okręty Magellana latają, a my przypadkiem bierzemy udział w tym szaleństwie i przy okazji świetnie się bawimy.  

Ocena: 7/10

Recenzja filmu powstała dzięki współpracy z siecią kin Cinema City, która umożliwiła udział w seansie.

Cinema City recenzja

Uncharted to jedna z najpopularniejszych serii gier w historii, która dzięki swojej ekskluzywności platformowej, przyniosła konsoli PlayStation znakomite wyniki sprzedażowe. Tytuł słynie z efektownego filmowego stylu, niesamowitych scen akcji i charakterystycznej gry aktorskiej. Po co w takim razie ekranizować niemal perfekcyjną grę i wystawiać się na gniew zagorzałych fanów Nathana Drake’a? Zobacz także Nowe seriale, […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →