materiały prasowe

„Wiedźmin” od Netfliksa a sprawa polska. Trzeci sezon nie jest tak zły, a ja i tak narzekam


06 lipca 2023

Obserwuj nas na instagramie:

Czy obejrzałem pierwszą część trzeciego sezonu Wiedźmina z przyjemnością? Czy z tej sagi dało się wycisnąć więcej?

Emocje po premierze 1. części 3. sezonu Wiedźmina zdążyły już nieco opaść. Opinie (szczególnie te w polskim internecie) na temat jakości premierowych odcinków raczej nikogo nie zaskoczą. Skrajnie negatywne nastawienie do serialu utrzymuje się od dawna, a fani prozy Sapkowskiego masowo krytykują przede wszystkim odchodzenie scenarzystów od materiału wyjściowego. Trudno więc tak naprawdę powiedzieć, ile z wypowiadających się na temat nowej odsłony serialu Netfliksa osób w rzeczywistości ją obejrzało. Jednocześnie na „Rotten Tomatoes”, zagranicznym portalu gromadzącym oceny krytyków, zauważymy, że najnowszy Wiedźmin ma zaskakująco dobrą średnią (85% pozytywnych ocen krytyków). Skąd tak solidna ocena? Jaki w zasadzie jest nowy Wiedźmin? I dlaczego moim zdaniem trzeci sezon był w oczach fana sagi (w tym mnie) skazany na porażkę?

Krytyka już na etapie castingu

Pomruk niezadowolenia wśród polskich widzów można było usłyszeć już przy okazji pierwszego sezonu, gdy okazało się, że netfliksowa Yennefer nie będzie miała śnieżnobiałej cery, w drugoplanową postać, Fringillę Vigo wcieli się czarnoskóra aktorka. Czarna będzie również część elfów. Oczekiwania fanów sagi dotyczące ekranizacji były jasne: Netflix miał po prostu przenieść książkę 1:1 na serialowy grunt.

„Wiedźmin” od Netfliksa a sprawa polska. Trzeci sezon nie jest tak zły, a ja i tak narzekam
fot. Netflix

To się oczywiście nie stało. O ile w pierwszym sezonie twórcy trzymali się fabuły książek dość wiernie (toteż zebrał on w Polsce całkiem niezłe opinie), o tyle druga odsłona serialu została przez fanów prozy Sapkowskiego zrównana z ziemią przez liczne zmiany w scenariuszu względem oryginału. I szczerze mówiąc, dołączyłem do osób zawiedzionych tym, co zaserwował nam Netflix. Drugiego sezonu nie pogrążył kolor skóry elfów, Yennefer czy Fringilli Vigo, ani też sam fakt zmian względem materiału wyjściowego. Zrobiły to nietrafione pomysły scenarzystów, za które pokutują także w trzecim sezonie. Bo choć ewidentnie widać, że twórcy lepiej zrozumieli oczekiwania widzów, o tyle wciąż muszą pić piwo, którego nawarzyli. I czuć, że wciąż nie do końca rozumieją wiedźmińskie uniwersum.

Scenarzyści w rozkroku

Drugi sezon przede wszystkim zaburzył bardzo mocno relacje między głównymi bohaterami i zniekształcił ich charakterystyczne cechy. W zasadzie wszystkie sceny z udziałem Ciri w trzecim sezonie ogląda się boleśnie. Ta z założenia zawadiacka, niepokorna dziewczyna, mająca także swoje dworskie przyzwyczajenia, urasta w trzecim sezonie do roli filozofki, która kontempluje swoj moc i rozmyśla co zrobić, by urosnąć do roli zbawicielki narodów świata. Niewiele lepiej wypada Yennefer, której chłodne serce i cyniczne usposobienie miała stopniowo zmiękczać przybrana córka. W serialu czarodziejka mechanicznie faluje gdzieś między matką Polką a pozbawioną uczuć famme fatale. Jak dobrze nie wypadałby więc Henry Cavill w roli Geralta z Rivii, interakcje ze wspomnianymi bohaterkami również nieco karykaturyzują jego postać. Gdy Biały Wilk ląduje więc na zjeździe czarodziejów na wyspie Thanedd, a scenarzyści próbują przenosić dosłownie prostolinijne żarty zaserwowane przez Sapkowskiego w Czasie Pogardy, dochodzi do sporego dysonansu. Największym grzechem scenarzystów netfliksowego Wiedźmina jest to, że nie zdecydowali się ani na pozostawienie postaci takimi, jakimi stworzył je autor książek, ani na zbudowanie ich od nowa i stworzenie spójnego obrazu. Po raz kolejny okazało się, że nie można zjeść ciastka i je mieć.

Trailer trzeciego sezonu Wiedźmina od Netfliksa

Sporo dobrego w trzecim sezonie

Od razu zaznaczę: nie zamierzam się zagłębiać w stworzony przez scenarzystów wątek romansu Jaskra z księciem Radowidem – jego rozwinięcie będzie wymagało bardzo dużej gimnastyki, jeśli twórcy chcą na dłużej powrócić na tory wytyczone przez książki Sapkowskiego. Pomijając ten aspekt, trzeba przyznać, że trzeci sezon w dużej mierze wiernie przedstawia oryginalną historię. Liczba dopisanego materiału została bardzo mocno ograniczona, a fani mogliby się nawet czuć usatysfakcjonowani. Mogliby, gdyby nie fakt, że w trzeciej odsłonie Wiedźmina widać jak na dłoni konsekwencje odejścia od fabuły w drugim sezonie. Scenarzyści pędzą przez materiał źródłowy, pozostawiając po drodze parę naprawdę ciekawych motywów, na które zwyczajnie nie starczyło im czasu. Próba udobruchania fanów sagi okazała się trudniejsza niż prawdopodobnie zdawało się z początku. Niemniej trzeba przyznać, że ekranizacja politycznej intrygi będącej główną osią trzeciego sezonu wypada naprawdę nieźle. I choć motywacje pojedynczych postaci pozostają tak naprawdę nie do końca jasne, wejście w świat rozgrywki na wyspie Thanedd potrafi wciągnąć.

„Wiedźmin” od Netfliksa a sprawa polska. Trzeci sezon nie jest tak zły, a ja i tak narzekam
fot. Netflix

Być może stąd wzięły się pozytywne opinie płynące od zagranicznych recenzentów? Być może rozdarcie twórców serialu między zadowoleniem fanów prozy Sapkowskiego a realizacją własnych pomysłów nie jest widoczne dla kogoś, kto nie jest zaznajomiony z sagą? Zakładam bowiem, że znajomość materiału wyjściowego poza Polską jest diametralnie niższa. A oglądanie relacji między głównymi bohaterami jest pewnie dużo bardziej strawne, gdy nie wie się, jak wyglądała ona w książce. Solidnych punktów, na których można mocniej skupić uwagę, tej produkcji zresztą nie brakuje. Świetne aktorstwo Cavilla i sceny walki z jego udziałem, design potworów rekompensujący miejscami dość pokracznie wyglądające CGI, wspomniana już intryga na Thanedd, czasem też udana sekwencja komediowa… Wszystko to sprawia, że trzeci sezon Wiedźmina, może i nie staje w szranki z Rodem Smoka, ale wierzę, że może zadowolić fanów fantasy oczekujących niezbyt wymagającej rozrywki. Na pewno jednak nie fanów uniwersum Wiedźmina i w efekcie nie mnie.

Lepiej to wciąż za mało

Polakom nie da się dogodzić? W kontekście Wiedźmina prawdopodobnie wystarczyło jedynie wiernie zekranizować sagę. Jednak wychodzę z założenia, że nie po to robi się adaptacje, by nie wnieść do nich nic autorskiego. Twórcy Wiedźmina od Netfliksa w trzecim sezonie próbowali udobruchać czytelników, jednak wygrzebanie się z błędów drugiego sezonu mocno utrudniło to zadanie. W efekcie tej decyzji otrzymaliśmy ciekawsze uniwersum niż w poprzednim sezonie i serial, który po prostu lepiej się ogląda, ale jednocześnie wyraźny brak naturalności w relacji między głównymi bohaterami. Fanom, dla których saga Sapkowskiego stanowi największą dumę narodową, to, że „jest lepiej niż w poprzednim sezonie”, nie wystarczy. Obawiam się też, że jest za późno, by Wiedźmin stale się rozwijając stał się w końcu wybitną produkcją. Dąży jednak do solidności i ku niej poczynił pierwszą częścią trzeciego sezonu duże kroki. Czy jako fan uniwersum jestem zawiedziony tym, co zaserwował nam Netflix przez trzy sezony Wiedźmina? Bardzo. Czy obejrzałem trzeci sezon z przyjemnością? Za wyjątkiem pierwszego odcinka, owszem. Czy z tej sagi dało się wycisnąć więcej? O wiele. Ale czy ma to znaczenie dla kogoś, kto jej nie czytał? Ani trochę. I dlatego trzeci sezon Wiedźmina ma za granicą dużo lepsze oceny niż w Polsce. I jest prawdopodobnie dużo lepszy niż przeczytacie w polskim internecie.

Czy obejrzałem pierwszą część trzeciego sezonu Wiedźmina z przyjemnością? Czy z tej sagi dało się wycisnąć więcej? Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Emocje po premierze 1. części 3. sezonu Wiedźmina […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →