Powrócili i co dalej? Jak The Avalanches rozmontowali swój własny mit


20 lipca 2016

Obserwuj nas na instagramie:

Powrócili, gdy już nikt na nich właściwie czekał. Wraz z premierą drugiej płyty The Avalanches jeden z największych mitów najnowszej muzyki popularnej dobiegł końca.

Początek zeszłej dekady obfitował w wiele niesamowitych zjawisk. Jednym z nich był debiutancki album The Avalanches − Since I Left You. Australijska formacja zachwyciła krytyków i słuchaczy całego globu oraz zyskała miano wirtuozów samplingu, a wszystko to za sprawą jednej płyty. Kiedy fani czekali na kolejną już dość długo, zespół wciąż milczał. Milczał długo, ponieważ dopiero szesnaście lat później pojawił się drugi rozdział w historii pisanej przez The Avalanches.

Since I Left You z miejsca stała się klasykiem do dziś inspirującym legiony producentów próbujących swoich sił w łączeniu i klejeniu sampli. Podobnie jak Beastie Boys na Paul’s Boutique czy DJ Shadow na Endtroducing….., Avalanches za pomocą tysięcy drobnych fragmentów skonstruowali plądrofoniczny kolaż o statusie arcydzieła. A przy tym stworzyli kapitalny, dance-popowy soundtrack lata, który nie ma prawa się zestarzeć. Te czynniki decydują o absolutnie unikalnym charakterze albumu − po prostu drugiego takiego longplaya, jak Since I Left You, nie ma w całym kosmosie.

Milczenie, niepewność i nadzieja

Po sukcesie debiutu fani czekali na album numer dwa. Australijska formacja oczywiście zapewniała, że prace nad kolejną płytą trwają, ale na zapewnieniach się kończyło. Po dekadzie czekali już tylko najwierniejsi fani, choć czasem pojawiały się informacje, że Avalanches pracują a to z Arielem Pinkiem, a to z Dannym Brownem. Kolejny album australijskiego kolektywu został zepchnięty w sferę fantazji, a debiutancki krążek z każdym kolejnym latem stawał się bardziej mityczny. Ewentualny kolejny album mógł tylko sprofanować kultowy wręcz status słynnego debiutu.

Na dodatek liczba członków formacji powoli się zmniejszała. Dziś z ośmioosobowego składu pozostała tylko trójka: Robbie Chater, James Dela Cruz oraz Tony Di Blasi. Do niedawna nie spodziewano się tylko dwóch rzeczy: hiszpańskiej inkwizycji oraz nowego The Avalanches. Kiedy na początku kwietnia obecnego roku formacja z Antypodów ogłosiła wydanie drugiego w swojej dyskografii studyjnego longplaya, można było pomyśleć, że to kolejna obietnica bez pokrycia.

Motyle, Frank Sinatra i dziki kwiat

Gdy w mediach społecznościowych formacji pojawił się wyszyty motyl, Internet zawrzał. Chociaż dzień później okazało się, że chodzi o trasę koncertową, a nie o nowy album, wciąż coś było na rzeczy. Niedługo później ukazał się krótki paradokumentalny filmik zatytułowany Since They Left Us i nie było już żadnych wątpliwości, że za moment stanie się to, w co nikt już nie wierzył.

Okazało się, że pierwszy zwiastun wyczekiwanego od lat dzieła − “Frankie Sinatra” − jedynie podzielił odbiorców. Dla jednych powrót okazał się bardzo udany, ale dla wielu pierwszy singiel okazał się czymś koszmarnym czy wręcz żenującym, wyglądającym śmiesznie przy nietykalnym debiucie.

Kilka dni później Wildflower stało się faktem. Teraz wreszcie wszyscy mogą sprawdzić i ocenić, jak The Avalanches poradzili sobie z ogromną presją spowodowaną nie tylko doskonałym startem, ale i niewyobrażalną dziś przerwą w nagrywaniu materiału. Jedno jest pewne: jeden z mitów najnowszej historii muzyki popularnej właśnie dobiegł końca.

The Avalanches jednak nie zagrają na Kraków Live Festival

Powrócili, gdy już nikt na nich właściwie czekał. Wraz z premierą drugiej płyty The Avalanches jeden z największych mitów najnowszej muzyki popularnej dobiegł końca. Początek zeszłej dekady obfitował w wiele niesamowitych zjawisk. Jednym z nich był debiutancki album The Avalanches − Since I Left You. Australijska formacja zachwyciła krytyków i słuchaczy całego globu oraz zyskała […]

Obserwuj nas na instagramie:


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →