Scena, która celebrowała samą siebie. Shoegaze dla początkujących
Obserwuj nas na instagramie:
Z okazji nadchodzącej wizyty kolejnej shoegaze’owej legendy na katowickim OFF Festivalu w postaci grupy Lush, przypominamy pokrótce historię tego gatunku.
Artur Rojek od zawsze był miłośnikiem brytyjskiej muzyki. Szczególnie zaś upodobał sobie shoegaze, co było widać w kształcie debiutu Myslovitz, ale również w kilku odsłonach line-upu dowodzonego przez niego OFF Festivalu.
W ostatnich latach grały tam najbardziej rozpoznawalne zespoły z tego nurtu: My Bloody Valentine, Slowdive, Ride oraz prekursorzy gatunku w postaci The Jesus And Mary Chain. W tym roku udało mu się sprowadzić do Katowic reaktywowaną grupę Lush, co stało się dla nas pretekstem, aby w paru zdaniach nakreślić dzieje całego gatunku poprzez charakterystykę poszczególnych zespołów.
Bardzo głośni My Bloody Valentine
Już przy pierwszym kontakcie z shoegazem słychać, że jego cechą charakterystyczną jest upodobanie do hałasu. W przypadku My Bloody Valentine hałas stał się na tyle istotnym elementem utworów, że momentami zakrywał melodyjną stronę muzyki, czyli linie wokalne. Pod warstwami płynących gitar przypominały bardziej mamrotanie niż śpiew. Do płyt zespołu nie były dołączane teksty piosenek, zatem fani musieli sami wyłapywać ze słuchu słowa. Sam Shields stwierdził, że pośród krążących w Internecie setek transkrypcji poszczególnych linijek, ani jedna wersja nie zgadza się z tym, co faktycznie zostało zaśpiewane.
MBV to sztandarowy przykład zespołu shoegaze’owego. Ich album Loveless, wydany w 1991 roku, uznaje się za płytę, która pokazuje, o co tak naprawdę chodziło w tym gatunku. MBV mają na swoim koncie jeszcze dwa albumy, debiutanckie Isn’t Anything z 1988 roku oraz m b v, które światło dzienne ujrzało w 2013 roku. Praca nad trzecim krążkiem rozpoczęła się jeszcze w roku 1996, ale po niespełna dwunastu miesiącach grupa zawiesiła swoją działalność na dziesięć lat.
W 2007 roku My Bloody Valentine reaktywowało się i ponownie rozpoczęło koncertowanie. Same koncerty to również ważny element legendy MBV – występy grupy zawsze były bardzo głośne. W późniejszych latach, już po reaktywacji, grywali tak głośno, że słuchacze przed występem dostawali zatyczki do uszu, aby nie ogłuchli. Ta chęć do grania wręcz zabójczo głośno została zresztą rozwinięta: pod koniec koncertów My Bloody Valentine wplatają w ostatni utwór kakofonicznego potwora, trwającego jakieś 20–30 minut.
Piosenkowi Slowdive
Pod względem tendencji do hałasowania, na drugim końcu skali należałoby ustawić Slowdive, grupę powstałą w Reading w 1989 roku. Powszechnie postrzega się ich jako bardziej popową stronę shoegaze’u – spośród wszystkich grup tworzących w obrębie tego gatunku w czasach jego świetności, Slowdive są prawdopodobnie jedynym zespołem, którego teksty można było zrozumieć podczas słuchania poszczególnych piosenek.
Tak jak My Bloody Valentine, Slowdive mają na swoim koncie trzy płyty: Just for a Day z 1991 roku, Souvlaki z 1993 oraz Pygmalion z 1995. Za najlepszą z nich uważa się drugą, ponieważ pokazuje, jak piękne mogą być shoegaze’owe piosenki. Slowdive zawsze było bardziej rozmarzone niż hałaśliwe i prawdopodobnie dlatego do współpracy przy nagrywaniu Souvlaki zaprosiło Briana Eno, jednego z najważniejszych producentów w historii muzyki i jednocześnie twórcę ambientu. Rezultatem tej współpracy okazał się album, którego najlepiej słucha się późno w nocy, a który jednocześnie jest uroczy i smutny, wręcz uroczo smutny.
Po nagraniu Pygmalionu Slowdive zakończyło swoją działalność, a każdy z muzyków zajął się własną działalnością muzyczną. Wydawałoby się, że to koniec opowieści o nich, ale życie dopisało jej dalszy ciąg: w październiku 2013 roku podczas solowego występu Neila Halsteada na scenie pojawiła się również Rachel Goswell. Wykonali wspólnie dwa utwory z repertuaru swojej macierzystej grupy – Alison oraz 40 Days – dając tym samym pretekst do plotek na temat prawdopodobnej reaktywacji Slowdive. Pogłoski te okazały się prawdziwe: w styczniu 2014 roku zespół ogłosił, że na wiosnę i lato planuje serię koncertów festiwalowych, a aktualnie pracują nad kolejną płytą.
Ride – zespół środka
Ride można nazwać zespołem środka, ponieważ łączyli skłonności do hałasu z lekkością wokali charakterystyczną dla Slowdive. Na swoim koncie mają cztery płyty: uważane za ich najlepsze dokonanie Nowhere z 1990 roku, Going Blank Again z 1992, nieco popowe Carnival of Light z 1994 oraz Tarantulę z roku 1996, w momencie wydania której zespół już właściwie nie istniał.
Tuż po swoim oszałamiającym debiucie byli uważani za nadzieję sceny shoegaze, która została nazwana przez brytyjskich dziennikarzy muzycznych Sceną, Która Celebrowała Samą Siebie. Redaktorzy mieli przez to na myśli fakt, że większość zespołów, które poruszały się muzycznie wokół tego gatunku, przeważnie koncertowała wspólnie, a oprócz tego każdy z zespołów starał się również chodzić na koncerty innych grup shoegaze’owych.
Gdy Ride przestało istnieć, muzycy zaczęli udzielać się w różnych innych grupach. Niby nic spektakularnego, ale najciekawszy jest jednak przypadek wokalisty i gitarzysty, Andy’ego Bella, który zaczął grać na basie w britpopowym zespole Oasis. Dlaczego to takie dziwne? Otóż za śmierć gatunku, jakim jest shoegaze, obwiniało się przede wszystkim właśnie britpop, który był ładny, melodyjny i prosty, wręcz łopatologicznie prosty jak pierwsze płyty The Beatles (którzy to zresztą byli najważniejszym punktem odniesienia właśnie dla Oasis).
W 2015 roku światem muzyki wstrząsnęła wiadomość: Ride grają na Primavera Sound! Jak się okazało, Brytyjczycy powrócili nie tylko na jeden koncert, ale na całą trasę, chociaż w przeciwieństwie do MBV i Slowdive, prawdopodobnie nie mają w planach nagrania kolejnego albumu.
Lush – między podziałami
Lush powstało w 1987 roku w Londynie z inicjatywy dwóch śpiewających gitarzystek – Miki Berenyi oraz Emmy Anderson. Z tego powodu Lush bywa czasem nazywane najbardziej dziewczęcym bandem grającym shoegaze, mimo że proporcje damsko-męskie w tym składzie są identyczne jak w MBV.
W przypadku brzmienia Lush najłatwiej jest stwierdzić, że zbudowali pomost między shoegaze’em i wczesnym britpopem w postaci takich grup jak Elastica czy Pulp. Współpracowali zresztą z członkami obydwu zespołów – wokalista Pulp, Jarvis Cocker, udzielał się wokalnie na Lovelife, a Justin Welch z Elastiki gra w reaktywowanym wcieleniu Lush na perkusji.
No właśnie, reaktywacja. Jak widać, żaden ze wspomnianych zespołów nie przetrwał do końca lat dziewięćdziesiątych i Lush nie są pod tym względem wyjątkiem. W 1996 roku, niedługo po wydaniu przez grupę trzeciego albumu, perkusista Chris Acland popełnił samobójstwo, jednak oficjalnie zespół rozpadł się dwa lata później. W 2015 roku pojawiły się pierwsze pogłoski mówiące o tym, że powrót Lush jest możliwy, co niedługo potem potwierdzili sami zainteresowani i zainteresowane, ogłaszając trasę koncertową. W jej ramach już w ten weekend wpadną do Polski. My też tam będziemy i możemy już teraz obiecać, że ich zbliżający się występ w Katowicach jest warty uwagi – są w świetnej formie, więc nie przegapcie tego koncertu!
Przewodnik po OFF Festivalu 2016. Polecamy najciekawsze koncerty
Z okazji nadchodzącej wizyty kolejnej shoegaze’owej legendy na katowickim OFF Festivalu w postaci grupy Lush, przypominamy pokrótce historię tego gatunku. Artur Rojek od zawsze był miłośnikiem brytyjskiej muzyki. Szczególnie zaś upodobał sobie shoegaze, co było widać w kształcie debiutu Myslovitz, ale również w kilku odsłonach line-upu dowodzonego przez niego OFF Festivalu. Zobacz także Co obejrzeć […]
Obserwuj nas na instagramie: