Teraz Rock to bardzo szanowane pismo dla poważnych ludzi, które otwiera się wreszcie na takie nowości jak Hey, Coma i Riverside. Udowadnia to ich plebiscyt na najlepszy zespół roku 2016.
Co może być zabawnego w konkursie na najlepszych artystów w 2016 roku? Prawdopodobnie fakt, że najmłodszy z kandydujących w plebiscycie zespołów został założony 13 lat wcześniej, a najstarszy w 1971 roku.
O gustach się nie dyskutuje i nie mam zamiaru poruszać tego tematu. Wiele z kapel na liście to wielkie zespoły, których sam często słucham i zachwycam się ich kunsztem. Ale litości.
fot. Marcin Kostaszuk
Mamy Anno Domini 2016 i co? Kononowicz doszedł do władzy, że nie ma nic? Żaden młody zespół nie wydał płyty mogącej choć konkurować ze starą gwardią? Widoczne na powyższym zdjęciu głosowanie na debiutantów też jest zresztą interesujące – znalazły się w nim m.in. projekty Wojtka Mazolewskiego, Ani Brachaczek i Piotra Łukaszewskiego – same nowe nazwiska!
OK, sam uważam, że 2016 rok był dla rocka katastrofą – nie tylko polskiego. I na pewno warto doceniać klasyków za ich wkład w to, jak muzyka wygląda dziś. Nie do końca rozumiem jednak, jak można im dawać nagrody za to, że się nie zmieniają.
Można też spróbować zmienić nazwę pisma na Kiedyś Rock. Według załączonego zdjęcia możecie głosować na wasze ulubione stare zespoły w 2016 roku jeszcze do 9 stycznia.
Karnety na Coachellę za 399 dolarów rozeszły się w trzy... godziny. Ciężko więc mówić o jakichkolwiek problemach festiwalu. Czy wieści o tym, że właściciel firmy produkującej festiwal aktywnie wspiera organizacje anty-LGBTQ, mogą spowodować, że z udziału w imprezie zrezygnuje część artystów?
Ogłoszenie line-upu tegorocznej Coachelli na czele z Beyoncé wywołało zrozumiałą ekscytację fanów festiwalu. Teraz jednak media obiega informacja nie o sukcesie, jakim jest sprzedaż karnetów na festiwal w trzy godziny, ale o organizatorze największej amerykańskiej imprezy muzycznej.
Jak poinformował The Washington Post, Philip Anschutz, właściciel firmy AEG, która posiada także kilka drużyn sportowych i organizuje różne wydarzenia, spośród których największym jest Coachella, część zysków przeznacza na wsparcie organizacji takich jak Alliance Defending Freedom, Family Research Council, czy National Christian Foundation. Każda z nich znana jest z prowadzenia działań sprzeciwiających się walce o prawa dla osób LGBTQ. Od 2008 roku Anschutz Foundation przeznaczyła przykładowo 175 tysięcy dolarów na Mission America Foundation – organizację, która określa homoseksualizm jako dewiację. Organizacje walczą też z prawem do aborcji.
Wieści o poglądach organizatora Coachelli pojawiały się już w 2009 roku. Kiedy założył gazetę The Washington Examiner, nakazał wypełnić ją jedynie autorami o konserwatywnych poglądach. Anschutz finansuje także grupy naukowe zaprzeczające zmianom klimatu. Nie bez znaczenia może być fakt, że ma finansowe powiązania z braćmi Koch, miliarderami którzy zbili majątek na rafinacji ropy.
Festiwale muzyczne to oczywiście wielki biznes, zwłaszcza takie jak Coachella, więc ciężko mówić o zaskoczeniu, że właściciel organizującej ją firmy jest konserwatystą, jak wielu innych biznesmenów. Z drugiej strony, pamiętamy, w jaki sposób wielu artystów i organizatorów festiwali zareagowało na homofobiczne słowa Marijusa Adomaitisa, znanego szerzej jako Ten Walls (porównał on m.in. homoseksualizm do pedofilii, co spowodowało odwołanie jego udziału w takich festiwalach jak Pukkelpop, Dockville i Creamfields). Można by więc podejrzewać, że jeśli o sprawie zrobi się głośno, z udziału w Coachelli zrezygnuje kilka zespołów, którzy nie zgadzają się z działalnością Philipa Anschutza. O ile tylko będzie im się to opłacać…
Niby jest zima, ale śniegu ni ma. Jest już tak źle i tak bardzo nie ma na co czekać w te ponure dni, że z chęcią wymyślamy okropne rymy i chowamy się do kin. Do wiosny jeszcze ponad 70 dni. Jedyny ratunek na pluchę, deszcz i pół godziny słońca dziennie to świetne filmy. A obiecujących premier na szczęście nie brakuje, zwłaszcza że zbliża się oscarowy, gorący okres.
La La Land
premiera: 20 stycznia 2017
Dokładnie dwa lata musieliśmy czekać na następcę „Whiplash”, ale wreszcie jest (to znaczy za chwilę)! Podobno cynizm nie pozwala na romantyczne opowieści, ale Chazelle obiecuje, że będzie wspaniale: tańce, śpiewanie na ulicy i historia miłosna roku.
reżyseria: Damien Chazelle, występują: Ryan Gosling, Emma Stone
Manchester by the Sea
premiera: 20 stycznia 2017
Prawdziwi mężczyźni też mają uczucia i czasami je pokazują, ale jeśli liczycie na ckliwy melodramat, to się rozczarujecie. Casey Affleck w najlepszej swojej roli, druzgocące zwroty akcji i żywe emocje. Niby jest styczeń i nigdy nic nie wiadomo, ale „Manchester by the Sea” na 99% będzie filmem roku.
reżyseria: Kenneth Lonergan, występują: Casey Affleck, Michelle Williams
Toni Erdmann
premiera: 27 stycznia 2017
Niemieckie kino nie kojarzy wam się za bardzo z niczym interesującym? Po seansie „Toni Erdmann” zmienicie zdanie. Jeśli nie umrzecie wcześniej ze śmiechu. Niemcy mają Oscara w kieszeni, pierwszy raz od „Życia na podsłuchu” z 2006 roku.
reżyseria: Maren Ade, występują: Sandra Hüller, Peter Simonischek
Jackie
premiera: 3 lutego 2017
Czekaliśmy na powrót Natalie Portman od bardzo dawna. Od czasów Oscara za „Czarnego łabędzia” było jej niewiele, ale to się wreszcie zmienia. Po roli w „Jackie”, opowieści o pierwszej damie, żonie zamordowanego prezydenta Johna F. Kennedy’ego, wszystkie inne aktorki w Hollywood będą się mogły schować do szaf.
reżyseria: Pablo Larraín, występują: Natalie Portman, Greta Gerwig
T2: Trainspotting
premiera: 3 lutego 2017
20 lat po kultowym „Trainspotting” czas na „T2”. Jeśli obawiacie się mierności i eksploatowania zmęczonych bohaterów dla kasy, obejrzyjcie zwiastun. Niepogodzone z życiem chłopaki dalej mają mnóstwo do powiedzenia o współczesnej pogoni za kasą i konsumpcyjnym trybie życia. Danny Bolye nie zawodzi (mamy nadzieję).
reżyseria: Danny Boyle, występują: Ewan McGregor, Jonny Lee Miller
Pokot
premiera: 24 lutego 2017
Że też tyle trzeba było czekać na ekranizację świetnej książki Olgi Tokarczuk, to skandal. Ale chyba było warto, reżyseruje Agnieszka Holland, intryga jest wciągająca, a główna bohaterka nieźle szurnięta. Kryminał ekologiczny, brzmi zachęcająco? Poprosimy o więcej!
Po tym jak skandal z obsadzeniem białej aktorki w roli oryginalnie japońskiej postaci trochę już ucichł, możemy z lekkimi tylko wyrzutami sumienia czekać na emocjonalną, intelektualną i fizyczną rozróbę, jaką urządzi nam na ekranie Scarlett Johansson. Oby to się udało! Jeśli nie, psychofani oryginału będą się mścić.