Piotr Maciejewski: Nie obrażam się, że moja muzyka nie przynosi dochodów [rozmowa]


10 stycznia 2017

Obserwuj nas na instagramie:

Był członkiem zespołu Muchy, jednego z najpopularniejszych w kraju, ale jednocześnie rozwijał i skupiał się na swoich niszowych projektach. Na początku grudnia ukazała się trzecia EP-ka duetu CNC, który Piotr Maciejewski tworzy z Borysem Dejnarowiczem. Z tej okazji rozmawiamy z ukrywającym się pod pseudonimem Drivealone poznańskim muzykiem – o Siekierze, nowych płytach oraz o dissie na modłę Marka Kozelka.

Zacznijmy od duetu CNC, bo właśnie ukazała się trzecia, domykająca trylogię EP-ka projektu, która jest zarazem pożegnaniem się z fanami. Powiedz, czemu podjęliście razem z Borysem Dejnarowiczem decyzję o zakończeniu tworzenia pod szyldem CNC?

Piotr Maciejewski: Prawdę mówiąc, decyzję podjął chyba bardziej Borys niż ja. I miała ona niewątpliwie związek z narastającym natłokiem obowiązków zawodowych i rodzinnych, czyli tzw. dorosłym życiem. W takiej sytuacji automatycznie maleje ilość czasu i chęci na stricte hobbystyczną działalność, jaką jest udzielanie się w ultraniszowym projekcie.

Nasze porozumienie muzyczne i osobiste nie zmieniło się znacząco od czasu, kiedy ponad 7,5 roku temu nagrywaliśmy pierwszą EPkę, dlatego teoretycznie niczego nie można wykluczyć. Ten projekt od początku przecież tylko “pojawiał się i znikał”, nigdy nie istniał “na stałe”, dlatego kto wie, czy jeszcze kiedyś nie zechcemy się jednak ponownie “wyłonić”, jeśli okoliczności okażą się z jakiegoś powodu sprzyjające… 

Weird Years to najbardziej wymagający materiał z całej trylogii. Poza tym mocno mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się tak industrialnego anturażu, jaki zaczyna się na wysokości utworu “Lower Prices Everyday” (jeśli ktoś nie wie, co oznacza skrót CNC, to tu mała podpowiedź). Co było asumptem stworzenia kompozycji właśnie w takiej estetyce?

Pytanie o tyle trudne, że w naszym przypadku zawsze punktem wyjścia są “czyste” kompozycje w postaci szczątkowych, surowych demówek Borysa, z założenia pozbawionych konkretnej stylistyki czy estetyki. Ta warstwa pojawia się dopiero w fazie produkcji – częściowo podczas nagrywania, a nawet jeszcze bardziej przy miksie. Przy każdym wydawnictwie funkcjonował więc u nas taki model podział ról na kompozytora i producenta, a Weird Years doprowadziło tę formułę wręcz do ekstremum. Tym razem stronę produkcyjną wykonywałem już fizycznie całkiem sam, w kilka tygodni po tym, jak Borys wrócił do domu, zostawiwszy mnie z nagranymi wokalami i przedyskutowaną ogólną koncepcją całości.

Czasem jednak koncepcja bywała naprawdę ogólna, a brzmienie poszczególnych numerów wynika bardziej z intuicyjnych decyzji producenckich niż z omówionych założeń. Ta wizja podczas pracy dość mocno ewoluowała – zmagałem się po drodze z różnymi rozwiązaniami, do których nie miałem przekonania i ostateczny efekt zdaje się nieco odbiegać od tego, jak wyobrażaliśmy to sobie wcześniej. Na szczęście obaj jesteśmy z tego efektu bodaj równie zadowoleni.

Finalna EP-ka CNC nie jest w ostatnim czasie Twoim jedynym projektem – całkiem niedawno ukazała się płyta Nowsza Aleksandria, którą wydałeś jako Drivealone. Cały ten projekt został przygotowany w ramach 30-lecia wydania płyty Siekiery i koncertu pełnego znakomitych gości, ale czy zdecydowałbyś się sam, z własnej nieprzymuszonej woli, zaaranżować na nowo Nową Aleksandrię, gdyby tej okrągłej rocznicy nie było?

Myślę, że de facto tak właśnie było z tym koncertem, bo najpierw pojawiła się idea zagrania jakiegoś “specjalnego eventu” na dużym festiwalu, a dopiero później konkretny pomysł, żeby niejako pod pretekstem jubileuszu sięgnąć akurat po ten, a nie inny materiał. Inicjatywa wyszła tym razem od nas, a nie od organizatorów – odwrotnie, niż to wygląda zazwyczaj. A przyjemności było z tego na pewno nawet więcej, niż z innego rodzaju benefitów. 

W 2015 roku wydałeś bardzo osobisty album Lifewrecker, który jest zupełnym rewersem tego, co można usłyszeć na agresywnej i rockowej Nowszej Aleksandrii, choć w tym przypadku stylistykę wyznaczał niejako kontekst coverowanej płyty. Nie każdy potrafi godzić tak dwa odmienne muzyczne światy. Jak Tobie się to udaje?

Z godzeniem odmiennych światów nie miałem nigdy problemu. Powiem więcej – wciąż czuję w tym zakresie niedosyt, bo zbyt wiele pozostaje jeszcze obszarów, których nie zdążyłem osobiście zbadać, a miałbym na to ochotę. Zazwyczaj na przeszkodzie stają jedynie całkiem przyziemne kwestie takie jak czas, pieniądze, determinacja czy forma psychofizyczna. Chciałbym w każdym razie być znacznie bardziej eklektyczny, niż udało mi się być dotychczas. I zapewne postaram się to zademonstrować w swoich przyszłych działaniach.

Chciałbym w każdym razie być znacznie bardziej eklektyczny, niż udało mi się być dotychczas. I zapewne postaram się to zademonstrować w swoich przyszłych działaniach.

Jakie są Twoje najbliższe plany na przyszłość, jeśli chodzi o tworzenie muzyki?

O tym najbliższym i najpoważniejszym nie mogę akurat jeszcze za dużo mówić – chyba najwyżej tyle, że ma związek z filmem fabularnym, którego premiera przewidziana jest na przyszłą jesień. Poza tym na pewno chciałbym wypuścić w 2017 jakiś nowy autorski materiał – najchętniej taki, który dałoby się relatywnie łatwo zaprezentować na żywo, nie angażując znacznych nakładów personalnych i finansowych. Ta sfera aktywności Drivealone pozostaje niewątpliwie najbardziej zaniedbana. Nie ukrywam, że dopóki działalność muzyczna jest moim jedynym źródłem utrzymania, priorytet muszą otrzymywać te projekty i zlecenia, które wiążą się z jakimkolwiek dochodem. A moje solowe nagrania do takich nie należą, na co dość dawno przestałem się już raczej obrażać i to samo polecam wszystkim rodzimym “artystom niezależnym”.

Na koniec chciałbym zapytać o to, jak skończyła się sprawa z pewnym zespołem, który również używa/używał nazwy Drivealone. Nagrałeś na nich nawet dissa à la Mark Kozelek zatytułowanego “Suck My Dong”. Udało Ci się wygrać walkę o Drivealone?

Kilka miesięcy temu otrzymaliśmy od rzeczonego zespołu obietnicę zaprzestania używania tej nazwy. O ile mi wiadomo, na owych zapewnieniach się skończyło. Jednocześnie widać, że aktywność białoruskiego Drivealone jest praktycznie zerowa, a ich profile w internetach wydają się zupełnie martwe. Dlatego trudno w tej chwili mówić o jakimś zagrożeniu, konkurencji czy konflikcie interesów. Przynajmniej miałem dzięki nim okazję zabawić się w Kozelka i nagrać naprawdę bardzo spontaniczny diss-track. Pozostaje chyba tylko uśmiechnąć się pod nosem i zanucić “drivealone, suck my dong”. 

Był członkiem zespołu Muchy, jednego z najpopularniejszych w kraju, ale jednocześnie rozwijał i skupiał się na swoich niszowych projektach. Na początku grudnia ukazała się trzecia EP-ka duetu CNC, który Piotr Maciejewski tworzy z Borysem Dejnarowiczem. Z tej okazji rozmawiamy z ukrywającym się pod pseudonimem Drivealone poznańskim muzykiem – o Siekierze, nowych płytach oraz o dissie […]

Obserwuj nas na instagramie:


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →