Michał Anioł widzi więcej – wywiad
Obserwuj nas na instagramie:
W jego muzyce podoba mi się gra niedopowiedzeniami oraz zawieszenie, między tworzeniem młodzieńczym, a dojrzałym. Michał Anioł zachodzi pod skórę i bardzo naturalnie dociera do słuchaczy swoimi emocjami, niemalże inicjuje ich symbiotyczny przepływ. Po więcej – zapraszam.
Michał Anioł – figura postrenesansu
Jego debiut jest piękny. Bardzo miękki, jak przejściowy okres między wiosną, a najbardziej upalnym latem. Michał Anioł nagrał płytę, która doskonale zmieściłabym się w kompilacji chill hits, a ponadto, bije z niej jeszcze też inny spokój. Prawie medytacyjny.
Dziś ukazuje się wyczekiwany album U, a ja tuż przed jego premierą, miałam okazję porozmawiać z Michałem. O minimalizmie i o tym, jak sam postrzega własną twórczość. I o czym najbardziej lubi pisać.
Michał Anioł – wywiad
Maja Kozłowska: Debiut w czasie pandemii. Mówią, że trudno, bo nie można grać koncertów, uderzyć z właściwą promocją. Ale z drugiej strony – wydaje mi się, że zainteresowani eventami muzycznymi przerzucili się właśnie na pilnowanie premier. Wyhaczaniem świeżych kąsków, byciem na nieustannym czuwaniu. Jak uważasz?
Michał Anioł: Jestem twojego zdania, choć wcześniej miałem sporo obiekcji. Dużo myślałem o wpływie, jaki pandemia może mieć na odbiór mojej muzyki, lecz doszedłem do wniosku, że nie powinienem tak tego roztrząsać. Po prostu poczułem, że nadszedł właśnie ten moment, kiedy moja muzyka musi wypłynąć, że jest do tego gotowa. Należało to zrobić, niezależnie od obecnej sytuacji, która, oczywiście, determinuje pewne nastroje w branży. Nie ma koncertów, ale ludzie więcej czasu spędzają w Internecie, tam też chcą być bliżej artystów. Można to pogodzić i kreować swoją markę wyłącznie w tej internetowej przestrzeni, samymi występami online.
Jak na szerszą skalę planujesz docierać do słuchaczy przez Internet?
Michał Anioł: Mamy parę pomysłów, na dobry początek chcę przedstawić swój materiał w wersji live. Z racji, że nie ma takiej możliwości w klubach, staramy się to transmitować, żeby imitować prawdziwe koncerty. Ludziom brakuje tej formy rozrywki, ciężko to nadrobić i ciężko to odwzorować, bo występy na żywo i te, oglądane przez Internet, generują zupełnie inne emocje. Artysta z reguły robi to samo i stara się tak samo, lecz okoliczności, bodźcowanie, świadomość, że nie odbywa się to na scenie, wpływa na naszą percepcję. Robimy, co możemy.
A powiedz mi jeszcze, jak długo nosiłeś się z tym materiałem, skoro zdecydowałeś się wypuścić go właśnie teraz? Zaczynał Ci już ciążyć?
Michał Anioł: Niektóre numery z tego albumu mają już dwa lata. Musiałem do niego dojrzeć, dojrzeć do samej formy wydania tych rzeczy, bo swojej muzycznej przeszłości w ogóle nie ubierałem w marketing. Wszystko ukazywało się na bieżąco, w momencie, gdy utwór ledwo robił się słuchalny. Wreszcie uznałem, że należy to zebrać w większy zbiór, dobrać i połączyć. Około dwóch lat ma najstarsza piosenka na płycie U i jest to utwór Głupi. Nie wiem, czy można to wyczuć, ale ona zapoczątkowała sam pomysł zbierania materiału na pełnoprawną płytę.
Michał Anioł – Potrzebuję Was
Michał Anioł – nieustająca ekscytacja
Jak powstają tytuły do twoich piosenek? Zaczynasz od koncepcji i tematycznego szkieletu, od którego wyjdzie tytuł, czy dopiero po bardzo konkretnym rozważeniu całego tekstu nad nim myślisz?
Michał Anioł: Nie ma na to zasady, niektóre numery właściwie do teraz mają nazwy robocze. Ostatni singiel, Splash to właśnie taki przykład, kiedy tymczasowy tytuł tak zakorzenił się w mojej głowie, że nie byłem w stanie go zmienić. Miałem problem z paroma piosenkami na tej płycie, które nazwałem już na poziomie edycji muzycznej, gdy jeszcze nie posiadały tekstu – bo plik trzeba jakoś zapisać. Później okazywało się, że tak bardzo zżywam się z nimi, że ciężko je zastąpić, ale, co ciekawsze, okazuje się, że faktycznie pasują do swoich pełnych wersji. Zarówno do tekstu, jak i do muzyki. Poza tym, łapię się warstwy lirycznej, jeśli nie są to słowa, które występują w tekście, to są to elementy, który je opisują i są swego rodzaju spoiwem.
Utwór Bieguny, który nagrałeś razem z Promethem wcześniej nosił tytuł Sen o Warszawie. Dlaczego zdecydowałeś się jednak przechrzcić go w ten sposób? Nawet nie znając kontekstu, słychać to – pulsację, nocne życie i wzywające cię miasto. Czy ten numer to ostrzeżenie przed stolicą?
Michał Anioł: To prawda, ten utwór ma w sobie klimat jeżdżenia nocą po mieście, dlatego pierwsze skojarzenie jakie zrodziło nam się w głowach to był właśnie Sen o Warszawie, jednak lirycznie nie ma on żadnego połączenia ze stolicą. Jest to piosenka o silnej relacji, która na długo pozostaje w głowie. Tytuł został zmieniony na parę dni przed premierą albumu, co ciekawe, nie ja jestem autorem tej nazwy, tylko mój serdeczny znajomy Kacper Siemaszko, który uratował mnie z mojej obsesji dotyczącej tymczasowych tytułów, o której mówiłem wcześniej.
Od 2020 na Spotify pojawiło się pięć twoich singli, niedługo wydajesz debiutancką płytę. Twoje podekscytowanie narasta w miarę upubliczniania materiału, czy może na początku był wielki boom, a teraz już constans?
Michał Anioł: Narasta. To niesamowite, widzieć nawet same komentarze pod utworami, które już swoje przesiedziały, z którymi sam się już dobrze poznałem i mogę teraz dać taką możliwość słuchaczom. Nastąpił taki boom przy wydaniu numeru Blisko – to był pierwszy singiel, wypuszczony bardzo spontanicznie. Przyjął się bardzo dobrze, a to cały czas rośnie w górę i to mnie bardzo cieszy. Jestem również straszliwie podekscytowany tym, co dalej mam w planach, już po wydaniu płyty.
Michał Anioł ft. Prometh – Bieguny
Ja jestem bardzo ciekawa Twojego debiutanckiego oka, to znaczy: pracowałeś nad swoimi utworami od zera, napisałeś słowa, muzykę – jak to wszystko wygląda teraz, po profesjonalnym liftingu? Może, jak zmieniło się U od pierwszych założeń projektu?
Michał Anioł: Jeśli chodzi o stronę muzyczną, to była to tylko praca nad miksem i samym brzmieniem, więc te zmiany nie były drastyczne, raczej kosmetyczne. Sporo pozmieniało się pod kątem wizualnym, graficznym, w wersji video. Z tej strony muszę bardzo podziękować @nghtlou, mojemu współlokatorowi, który czuwał nad oprawą mojej płyty oraz Wojtkowi Pietryce, który jest odpowiedzialny za okładkę, design płyty, covery do numerów na streamingi. Ja sam nie działam graficznie, więc oni to mocno popchnęli do przodu, zadbali o prezencję U.
Michał Anioł – przedziwna zdolność współodczuwania
Zgodzisz się, jeśli powiem, że Twoja twórczość jest minimalistyczna? Posługujesz się ekspresją dosadną, acz oszczędną – taki też jesteś, poza muzyką?
Michał Anioł: Nie zauważam tego na co dzień w swoim życiu. Muzycznie, owszem. Drobne elementy połączone w całość mogą stworzyć piękne rzeczy, a łatwo jest przesadzić muzycznie, tekstowo, jest więc w tym doza minimalizm. Fragmentaryczność sprawia, że prościej się z taką formą utożsamić i ją przyjąć, bardziej wiarygodnie.
Ostatnio wśród alternatywnych artystów rośnie – znowu nie chcę tu użyć słowa trend, czy moda – ale nazwijmy to, tendencja, do pewnego artystycznego obnażania się. Mam tu na myśli wyraźnie zaznaczone “ja”, dużo własnej perspektywy, szerzej – pisanie i śpiewanie o sobie, co wcześniej uważano za domeną rapu. U Ciebie też to się dzieje, ta ekspresja jest bardzo osobista. Jak sądzisz, co wpłynęło na rozwój tego nurtu poza środowiskiem hip-hopowym?
Michał Anioł: Wydaje mi się, że wokaliści zawsze opisywali swoje przeżycia i emocje i że nie było to tylko w muzyce rapowej. Ja na co dzień nie rozmawiam o takich rzeczach, staram się radzić sobie z nimi sam. Muzyka, tworzenie i pisanie tych słów przychodzi mi z kolei naturalnie i jest jak terapia. Wypowiadanie tych słów, zamykanie ich w utworze koi, ma właściwości uzdrawiające. Myślę, że stąd się to bierze u wokalistów, u raperów również.
Michał Anioł – Mów mi
Słuchając U, nazwałam Twoją twórczość nurtem klubowo-refleksyjnym. Jak ty sam opisałbyś swoją muzykę, nie odwołując się właśnie do gatunków, a do pewnych atrybutów, które przypisałbyś swemu brzmieniu?
Michał Anioł: Moje utwory to przede wszystkim zlepek obserwacji relacji międzyludzkich. Są to opisy tych konstruktów, to fascynująca strona naszego życia, jest tego tak dużo, i w tak różną stronę mogą one iść i się rozwinąć, że ich wyłapywanie i opisywanie to moja osobista przyjemność.
„Chciałbym dużo więcej słów ” i „Chcę cię słuchać proszę mów” to wersy z dwóch różnych utworów, ale ten motyw, tak, budowania relacji, właściwie ciągnie się przez całą płytę. Dlaczego słowa są według Ciebie tak ważne?
Michał Anioł: Słowa są naszym głównym nośnikiem emocji, dookoła tego jest oczywiście gestykulacja, mimika twarzy, lecz, tu mówię już o sobie, słowa są tym, co najmocniej odbija się w środku. Są o tyle ważne, że źle dobrane mogą bardzo dużo zmienić w życiu. Dlatego to one tak często nasuwają mi się na język.
Nie mogę nie zagadnąć o kolaboracje – Gverilla, CatchUp, Prometh, to są artyści żywcem wziętym z puli indie/alternatywnego rapu, ale twoje zakusy w stronę elektroniki sprawiają, że sądzę, że to nie ostatnie twoje słowo. Z jakim jeszcze gatunkiem chciałbyś spróbować nawiązać romans?
Michał Anioł: Jest bardzo dużo pomysłów, za niedługo też – mogę to zdradzić – ukaże się singiel, który odbije w muzykę indie rockową. Kiedyś były bardzo mocne podziały, jeśli chodzi o subkultury i słuchanie muzyki w ogóle. Teraz ludzie słuchają wszystkiego, poszukują nowych brzmień. Sam zdaję sobie sprawę, że nadmierne eksploatowanie gatunków może nie wyjść na dobre, lecz u siebie, dostrzegam w tym, co robię wspólny mianownik. Wokal zlepia te wątki, a mój styl muzyczny i tak przebija się na pierwszy plan i powoduje, że te brzmienia płyną w jednym kierunku.
Rysy ft. Michał Anioł – Miejsca
Michał Anioł – myślą wyprzedza teraźniejszość
Jesteś artystą i to nie podlega większej dyskusji, ale zastanawiam się, o co teraz grasz. O słuchaczy i o popularność, bo wydaje mi się, że to jednak nie do końca to samo. Jak uważasz, z tej pozycji debiutanta stojącego w blokach startowych – im więcej szumu się zrobi, wokół ciebie, tym lepiej?
Michał Anioł: Zawsze jest dobrze, jak się robi szum, ale nie zależy mi na tym szczególnie. Chcę tworzyć muzykę z ludźmi, którzy mnie inspirują i czerpać z tego czystą przyjemność, nie musieć myśleć, jak przyjmie się następny numer. Nie zamierzam odchodzić w mega komercyjną stronę. Oczywiście, fajnie by było, gdyby te numery robiły się coraz bardziej popularne, ale nie to stanowi mój priorytet. Chciałbym być szczęśliwy przy tym, co robię i z muzyką, którą aktualnie piszę i tworzę.
I na ostatek – jaki jest Twój ulubiony wers z własnego utworu? Taki, który może cię dużo kosztował albo po prostu, jesteś z niego dumny?
Wydaje mi się, że fragment w Mów mi najbardziej dotyka mnie w środku –
Nie przerywam chociaż mogę
niech to wszystko wiecznie trwa
wiem że to mi nie pomoże
ale chce ciągle Cię znać
Są to całkiem proste wersy, ale też dosadne i mocne we mnie trafiają.
Bo widzisz, ja sobie też wybrałam swój – walczę ze sobą tak przy wszystkich, jest bardzo… elegancki. Nie robi awantury, to subtelne.
Michał Anioł: Ten cytat pochodzi właśnie z numeru Głupi, ciężko mi sobie nawet przypomnieć okres, kiedy go pisałem. On musiał dojrzeć na dysku, podobnie, jak reszta z tych starszych utworów. Kiedy je odtwarzam, mają dla mnie jeszcze więcej sensu, niż wtedy, jakbym te dwa lata temu pisał je dla teraźniejszego siebie.
Michał Anioł – U – odsłuch albumu
W jego muzyce podoba mi się gra niedopowiedzeniami oraz zawieszenie, między tworzeniem młodzieńczym, a dojrzałym. Michał Anioł zachodzi pod skórę i bardzo naturalnie dociera do słuchaczy swoimi emocjami, niemalże inicjuje ich symbiotyczny przepływ. Po więcej – zapraszam. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy […]
Obserwuj nas na instagramie: