fot. Beata Macutkiewicz

Letnie Brzmienia ugościły nas po raz ostatni w tym roku podczas wielkiego finału na poznańskiej Malcie [relacja]


13 września 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Letnie Brzmienia i ich tegoroczny finał podbiły Poznań. Które występy zamknęły nam festiwalowe lato najlepiej?

Letnie Brzmienia milkną przed zimowym letargiem

Niestety, pewne sprawy związane z cyklem festiwalowym są niezmienne. Razem z powoli umykającym nam ciepłem kończą się również festiwale, których punkt kulminacyjny miał miejsce nad poznańską Maltą. To właśnie tam zagrało dla nas dziesięciu artystów mniej lub bardziej zmęczonych naprawdę intensywnym latem. Kto wykrzesał z siebie ostatki sił, by porwać publiczność do ostatniego tańca? A komu jednak zabrakło paliwa w baku? Przeczytajcie sami!

Arek Kłusowski album Lumpeks wywiad
fot. materiały prasowe

Dzień pierwszy, czyli czarująca charyzma

Pierwszy dzień finału otworzył nam autor krążka Lumpeks Arek Kłusowski. Pełen charyzmy i ciepła artysta idealnie przekazał je zebranej pod sceną publiczności, która niestety musiała zmagać się z nie najlepszą pogodą. Zaraz po Arku na scenę wskoczyła Ofelia i rozgrzała publikę do czerwoności. Ta dziewczyna już dawno powinna wykręcać pokaźne liczby pod swoimi teledyskami, a także grać koncerty wypełnione po brzegi publicznością. Żywiołowość, świetny kontakt z publicznością i idealne, naturalne przejścia między utworami rozkochały w sobie niejedną osobę, a sama Ofelia udowodniła po raz kolejny, że do polskiej czołówki pcha się muzycznym taranem. Na scenie ponownie połączyła też siły z Julią Wieniawą. Była to prawdziwa wisienka na torcie koncertu debiutującej w tym roku z albumem Omamy wokalistki, której pracowitości nie ma prawa podważyć nikt. Co prawda wokalnie Julia Wieniawa nigdy nie zostanie zapamiętana jako jedna z najlepszych, ale jeśli chodzi o budowaną podczas jej koncertów oprawę i choreografię, jest to naprawdę poziom światowy, którego na polskiej scenie muzycznej ze świecą szukać.

Ofelia Tymoteusz
fot. Magda Halicka

Pierwszy dzień domknęły nam koncerty Krzysztofa Zalewskiego, a także Darii Zawiałow, które niestety nie wciągnęły mnie tak, jak się tego spodziewałem. Były to bardzo mechaniczne spektakle, wyglądające momentami jak próby jak najszybszego przelecenia setlisty i zejścia ze sceny. Moje słowa dzielę jednak na pół ze względu na to, że Zalewski, a także Zawiałow od kilku ostatnich miesięcy pracowali na najwyższych obrotach. Świadomość ostatniego festiwalowego koncertu tego sezonu mogła więc sprawić, że trochę odpuścili, chociaż w sumie i to nie przekreśla w całości obu występów, które oczywiście pod względem wokalnym stały na najwyższym poziomie. Nie da się jednak ukryć, że czegoś w nich po prostu zabrakło.

Młodość nie zawiodła starszyzny

Biorąc udział w koncertach „wyjadaczy”, czasami możemy nie zdawać sobie sprawy, że chcąc nie chcąc, z biegiem czasu tracą oni pewien pierwiastek młodzieńczej werwy. Dobrze jest więc posłuchać czasami młodych artystów, którzy swoją energią chcieliby obdzielić pół globu. Dokładnie tak zaprezentowała się Bryska. Patrząc na bardzo cukierkowy look wokalistki, spodziewałem się czegoś z pogranicza sanah połączonej z Marie i próby skopiowania scenicznej prezentacji obu tych pań. Okazało się jednak, że Bryska to po prostu Bryska, która sama dobrze wie, po co wchodzi na scenę.

Letnie Brzmienia
fot. materiały prasowe

Na scenę razem ze swoim zespołem wbiegła nam również Zalia. Gdybym mógł, naprawdę poświęciłbym jej całą relację. Z występu wokalistki na Olsztyn Green Festival 2022 wyszedłem całkowicie oczarowany i kupiony jej spontanicznością. I okazało się, że nie był to jednorazowy wybryk Zalii, a ona sama jest najlepszym generatorem uśmiechu, jaki w ostatnich latach pojawił się na polskich scenach muzycznych. Gdybym odpowiadał również za rozdawanie jakichkolwiek nagród, to Zalii, a także jej zespołowi przyznałbym wyróżnienie za najlepszą chemię pomiędzy nimi już na najbliższe dziesięć lat. Uwierzcie mi – takiego połączenia nie widuje się często.

Letnie Brzmienia
fot. Dagmara Szewczuk

Stale kokietujący publiczność Vito Bambino przekazał publiczności trochę ciepła…. które bardzo szybko zostało zamrożone przez enigmatyczną i mroczną Brodkę. O tej ostatniej można powiedzieć tylko jedno – to królowa polskiej alternatywy. Z niecierpliwością czekam na nadchodzący album wokalistki, ponieważ śpiewanie polskich tekstów naprawdę służy jej jak nikomu innemu. Dogasającą iskierkę Letnich Brzmień idealnie wykorzystał Ralph Kaminski, którego bal rozbujał lekko marznącą już publiczność. Szał prawdziwej retromanii okazał się strzałem w dziesiątkę, który, mam wrażenie, przysporzy wokaliście kilku kolejnych fanów na zbliżających się koncertach.

Letnie Brzmienia
fot. Ewelina Eris Wójcik

Letnie Brzmienia to porcja muzyki idealnej

Letnie Brzmienia potrafią grać w muzyczną grę i przesuwać jej pionki z chirurgiczną precyzją. Idealny dobór artystów, szeroki przekrój gatunków i przede wszystkim przepiękne sceneria wydarzenia sprawiły, że pomimo ogarniającego nas smutku z powodu końca lata pożegnaliśmy je w iście królewskim stylu. Widzimy się więc za rok podczas kolejnej kanonady Letnich Brzmień!

Letnie Brzmienia i ich tegoroczny finał podbiły Poznań. Które występy zamknęły nam festiwalowe lato najlepiej? Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach prestiżowej serii NPR „Pies i Suka”, czyli Ralph Kaminski i Mery Spolsky połączeni w remiksie Letnie Brzmienia milkną przed zimowym letargiem […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →