Łajzol “Łajzol Serious”: kontrolowany chaos czy przypadkowa zbitka? [recenzja]
Obserwuj nas na instagramie:
7 kwietnia zadebiutowała na rynku pierwsza solowa płyta Łajzola, wieloletniego reprezentanta JWP/BC. Artysta łączy na niej charakterystyczny staroszkolny flavour z innowacyjnym podejściem do muzyki.
Doświadczony debiutant
W zwrotki Łajzola mieliśmy okazję się wsłuchiwać od lat, nie do końca można go więc nazwać debiutantem. Współtworzy nie tylko aktywny od blisko dwudziestu lat kolektyw JWP, ale także skład Jetlagz do spółki z Kosim. Każdy z członków wspomnianych grup to bardzo charakterne indywiduum, co pokazywały wypuszczane stopniowo solówki. Ero, Kosi, Siwers – wszyscy przedstawiciele zespołu udowadniali, że są artystami eklektycznymi, zdolnymi do pokazania się od najlepszej strony zarówno w towarzystwie, jak i na autorskim materiale. Do tej pory mogliśmy się jednak tylko domyślać, co miałby do przekazania w pełni solowo doświadczony już zawodnik, jakim jest Łajzol. W końcu nieraz udowadniał, że ma niezwykły talent do pisania linii, że ma specyficzne flow, którym potrafi sprawnie żonglować, że jego delivery jest skuteczne i bezkompromisowe… słowem – skillset jak się patrzy. Z tego powodu jego debiut był jednym z najbardziej wyczekiwanych projektów 2022. Oczekiwania były spore. Jak im sprostał?
Łajzol Serious to płyta, którą trudno jednoznacznie zakwalifikować do jakiekolwiek kategorii. Jest przede wszystkim bardzo różnorodna, co mogłoby być jej mocną stroną, gdyby nie była przy tym mało spójna. Słuchając jej łatwo odnieść wrażenie, że u artysty przez lata nagrywania featuringów nazbierało się do powiedzenia tak wiele rzeczy, że nie sposób zamknąć ich wszystkich w 45 minutach trwania albumu, dlatego płyta jako całość to swoisty miszmasz.
Łajzol Uneven?
Po krótkim, jednominutowym wstępie o nazwie Kawał Życia płytę otwiera genialny track Łajzol Serious, który jednocześnie był pierwszym singlem promującym to wydawnictwo. Moim zdaniem to za jego sprawą wielu nastawiło się na najwyższej jakości dzieło, a zapewnienia artysty, jakoby szykował najdojrzalszy i najbardziej przemyślany materiał w jego karierze, były przekonujące. Zwrotki są tu treściwe, refren zapada w pamięć, twórca na bicie obnaża się przed słuchaczem i robi to w sposób ujmujący. Zdecydowanie najmocniejszy numer z całej płyty. Jako że ten kawałek otwiera album, można było mieć nadzieję, że wyznaczy jednocześnie sznyt krążka jako całości. Łajzol jednak odbija na tym projekcie od początkowego kierunku, zarówno w strony dla materiału korzystne, jak i w te, które mu zwyczajnie szkodzą.
W dalszej części materiału Łajzol kontynuuje rozpoczętą opowieść o samym sobie. Daje się poznać jako postać obdarzona wnikliwością i wrażliwością, a zarazem jako twardy gość, który nie pozwoli sobie na nic poniżej poziomu, na który zasługuje. Dowiadujemy się, że gdy tylko może ucieka za miasto, że jego szwagier jest istotną osobą w jego życiorysie, że trzykrotnie zdarzyło mu się wylądować na dołku i, niestety, poznajemy jego preferencje łóżkowe w kawałku Łysol z Brazzers. To właśnie takie momenty, jak wers Tylko mój chuj wie, gdzie jest twój punkt G sprawiają, że Łajzol Serious to płyta bardzo nierówna.
Umówmy się, jako reprezentant JWP warszawiak po prostu nie mógłby wypuścić albumu, który byłby słabizną. Ale płytę niejednorodną pod względem poziomu już tak. Mimo wielu sprytnie i przewrotnie napisanych, ciekawych zwrotek na idealnie dopasowanych oraz nośnych podkładach, mimo konkretnego i nieubłaganego delivery, wbrew licznym featuringom, które album ubarwiają i sporo na niego wnoszą, występują tu momenty niedopracowane. Chwilami nie słucha się tego dobrze, jednak najczęściej te słabsze wstawki są w okamgnieniu równoważone przez tracki bardzo dobre.
Gdzieś pośrodku
Dlatego właśnie wspomniałam na początku, że tę płytę trudno włożyć do jakiejkolwiek szufladki. Nie powiemy, że jest dobra lub zła, nie powiemy, że jest stricte staroszkolna lub tylko i wyłącznie nowoczesna. To drugie jest akurat zaletą – dzięki połączeniu tych dwóch podejść do nagrywania krążek to wciąż świeża pozycja w katalogu polskiego rapu ad 2022. Artysta łączy przeróżne style sprawnie, wyważenie, niezwykle kreatywnie. Lata doświadczenia w tworzeniu muzyki są tu doskonale wyczuwalne – to jest po prostu profesjonalne. Czy możemy wybaczyć artyście tych parę momentów, w których się wyłożył? No pewnie. Bo niełatwo jest stworzyć album, który wciąż broniłby się jako całość mimo tak oczywistych wpadek.
Kosi i Łajzol goścmi w Rap Backstage
Członkowie składu Jetlagz porozmawiali z Marcinem Flintem i Krzysztofem Nowakiem, uznanymi dziennikarzami muzycznymi m.in. o swojej strategii działań i tworzenia, równowadze w pracy zespołowej czy motywacji do pracy i artystycznym opakowywaniu muzyki. Cała rozmowa dostępna jest na kanale IDĘWTANGO oraz na wszystkich platformach streamingowych.
Przeczytaj także: ĆPAJ STAJL Złoty Strzał: tam, gdzie się zdycha, a nie rozkwita [recenzja]
7 kwietnia zadebiutowała na rynku pierwsza solowa płyta Łajzola, wieloletniego reprezentanta JWP/BC. Artysta łączy na niej charakterystyczny staroszkolny flavour z innowacyjnym podejściem do muzyki. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins […]
Obserwuj nas na instagramie: