„Krakowskie potwory”: gdy „Tajemnica Sagali” spotyka „Stranger Things” [recenzja]
Obserwuj nas na instagramie:
Słowiańska mitologia i krakowskie legendy nie znalazły do tej pory dla siebie dobrego miejsca w serialowym świecie. A szkoda, bo serial Krakowskie potwory udowadnia, że to nisza, która prosi się o wypełnienie. Tym razem jednak nie do końca się udało.
Najnowszy tytuł z coraz większej, ale znowuż nie tak dużej biblioteki polskich oryginalnych produkcji Netflixa zabiera widzów do Krakowa. To tam bohaterowie i bohaterki stawiać będą czoła prastarym bóstwom i potworom.
Zanim się to jednak wydarzy, serial zacznie się jak jedna z wielu opowieści o szkole dla ludzi z wyjątkowymi zdolnościami. Są nimi choćby dar słyszenia myśli innych ludzi czy wyczuwanie istot nadprzyrodzonych.
Krakowskie potwory – oficjalny teaser
Młodzi ludzie trafiają pod opiekę profesora Zawadzkiego (Andrzej Chyra). Ten wybiera członków do swojej grupy naukowej spośród krakowskich studentów. Pod jego wodzą oficjalnie zajmują się badaniami naukowymi, nieoficjalnie – zgłębiają swoje zdolności. Mieszkają razem, a miejsce to jest dla nich bezpieczną przystanią. A tak im się przynajmniej wydaje.
W centralnym punkcie akcji serialu znajduje się Alex (Barbara Liberek), studentka pierwszego roku medycyny, outsiderka z tajemniczą przeszłością. Szybko okaże się, że dziewczyna jest kluczem do rozwiązania zagadki, nad którą pracuje grupa profesora. Równie szybko wyjdzie na jaw, że profesor ma przed swoimi studentami tajemnice.
Czyli Kraków jest przeklęty
Serial Krakowskie potwory czerpie z wielu innych, które były przed nim. Tych polskich, ale też zagranicznych. Momentami zdaje się połączeniem Tajemnicy Sagali i Stranger Things. Jeszcze innym razem przywodzi na myśl sceny z serialu The OA. Wszystko skąpane w krakowskiej mgle, wypełnione aurą baśniowości.
Lokalność, obok interesującej obsady (dobra Barbara Liberek w roli głównej), jest jedną z najmocniejszych stron serialu. Akcja została osadzona w wielu znanych miejscach Krakowa. Podzielona jest między Kazimierz, uliczki Starego Miasta, Planty i krakowskie kopce, które mają szczególne znaczenie dla fabuły. Czyli Kraków jest przeklęty. Ja pierdolę, wiedziałem – mówi jeden z bohaterów.
Historia dziejąca się w tych lokalizacjach jest dynamiczna i owszem, wciąga, ale szybko staje się przewidywalna. Po drodze pojawiają się wątki, które mają nas zmylić, ale nadal ogólny zarys fabuły jest łatwy do przewidzenia. Mimo wielu starań, by uczynić serial jak najbardziej wciągającym i oddającym ducha słowiańskich legend (specjalna charakteryzacja, stworzenie na potrzeby produkcji języka prasłowiańskiego, którym posługują się postaci), w kilku momentach produkcja niestety trąci banałem. Nie pomaga w tym muzyka, która, choć ogólnie nie jest zła, czasem umie odezwać się w najmniej odpowiednich momentach, jakby na siłę podkreślając uczucia, które dana scena ma wywołać w widzach.
Krakowskie potwory to jednak nadal serial rozrywkowy, w klimacie supernatural, a takiemu bardzo dużo można wybaczyć.
Krakowskie potwory – oficjalny zwiastun
Słowiańska mitologia i krakowskie legendy nie znalazły do tej pory dla siebie dobrego miejsca w serialowym świecie. A szkoda, bo serial Krakowskie potwory udowadnia, że to nisza, która prosi się o wypełnienie. Tym razem jednak nie do końca się udało. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: […]
Obserwuj nas na instagramie: