Hate-watching. 5 seriali, które oglądamy, bo z nich drwimy
Obserwuj nas na instagramie:
W sieci aż huczy o tym, że serial jest tragiczny, ale i tak chcesz go zobaczyć. A może… właśnie dlatego? Nie martw się, nie tylko ty uprawiasz hate-watching.
Słodki hate-watching
Fenomen Barbenheimera pokazał, że sprawna promocja jest w stanie przyciągnąć przed ekrany kin nawet te osoby, które zazwyczaj zadowalają się domowym streamingiem. Nie ma w tym nic zaskakującego, że chcemy przekonać się, czy to tylko wiele hałasu o nic, czy jednak hit (albo po prostu nie chcemy mieć FOMO). Pewnie wiele z nas sprawdziło Dahmera, nawet jeśli nie oglądało wcześniej true crime, nadrobiło Białego Lotosa po rewelacyjnym drugim sezonie albo wkręciło się w Sukcesję, bo każdy grzał nią w mediach społecznościowych. Zdarzają się jednak przypadki, gdy must-watch zamienia się w hate-watching.
Hate-watching to zjawisko, które polega na entuzjastycznym oglądaniu produkcji, z których drwimy. Bardzo często wokół takich tytułów wytwarza się społeczność na pograniczu antyfanów i fanów, czerpiących przyjemność z ich niepowodzenia. Mowa przede wszystkim o serialach, które można zbinge-watchingować na „odmóżdżenie”. Jeśli odcinki wychodzą co tydzień, zapewniamy sobie regularną rozrywką z satyrycznych memów i dyskusji na TikToku czy ulubionych forach. Te 5 seriali to przykłady hate-watchingu z ostatnich miesięcy.
Idol – średnia ocen 4,3/10*
Mieszanka cringe’u, nudy i ostentacyjnej seksualności to kwintesencja pierwszych odcinków serialu Idol. Niejednokrotnie pisaliśmy o tym, jak negatywne emocje wzbudził ten serial jeszcze przed premierą. Od samego początku mówiło się bowiem, że produkcja The Weeknda i Sama Levinsona fetyszyzuje przemoc i pokazuje „fantazjowanie o gwałcie”. Nawet jeśli to stwierdzenia na wyrost, niełatwo ogląda się muzyka w roli creepa, wykorzystującego bohaterkę graną przez Lily-Rose Depp, na co zwracała uwagę przede wszystkim młodsza publika. Pomimo tego serial stał się niesamowicie znany z pewności dzięki znanym twórcom i obsadzie. Producenci nie mogli narzekać na niską oglądalność, ale zaledwie 18 procent pozytywnych recenzji na „Rotten Tomatoes” i miano najniżej ocenianego serialu HBO w historii mogło rozczarować. Koniec skręcania wnętrzności – nie zobaczymy drugiego sezonu Idola.
Emily w Paryżu – średnia ocen 6,2/10
To aż dziwne, jak daleko zabrnął serial niskich lotów Emily w Paryżu. Hit Netfliksa z Lily Collins bynajmniej nie zachwyca niebanalnym scenariuszem, czy świetną grą aktorską. I prawdopodobnie o to właśnie chodzi. Produkcja jest aż bezczelnie niewymagająca intelektualnie, czyniąc z serialu albo idealny hate-watch, albo idealne guilty pleasure. Pojawiły się też głosy, że Emily… zapoczątkowała nowy trend – telewizję typu ambient, czyli świadomy czysty relaks bez natłoku myśli. Z czego śmieją się (anty)fani serialu? Z abstrakcyjnych „paryskich” stylizacji bohaterów, wystawnego życia dalekiego od realiów mieszkania we Francji, infantylnych decyzji postaci, banalnych wątków romantycznych, czy ignorowania lokalnych kontekstów kulturowych. Drama napędza oglądalność, bo Emily… ma już 3 sezony, a w planach jest kolejny.
Velma – średnia ocen 2,1/10
Mówi się, że niechęć wobec serialu Velma była tak duża, że to właśnie jego przeciwnicy przedłużyli żywot produkcji na drugi sezon. Animowany serial dla dorosłych skupia się na jednej z bohaterek serii Scooby-Doo. Pierwsza falą nienawiści wobec produkcji rozpoczęła się, gdy wyszedł pierwszy zwiastun. To tam pokazano Velmę jako lesbijkę, bohaterowie przeklinają, biorą narkotyki i rozwiązują zagadki prawdziwych zbrodni. Ideał legł w gruzach, a przynajmniej tak uważają hejterzy. Sieć zalała masa homofobicznych komentarzy, które łeb w łeb szły z rasistowskimi – autorka serialu Mindy Kalling postanowiła, że postacie będą reprezentowały różne nacje i kultury. Tak jak w przypadku niektórych odcinków The Last of Us, czy aktorskiej Małej syrenki, buzz stworzony przez konserwatywnych widzów był olbrzymi. Po premierze show rozczarowanie pojawiło się jednak również u nieuprzedzonych osób. Niemal wszyscy zgodnie uznali, że produkcja nie bawi, jest przesadzona i niezręczna. Velma to najniżej oceniana animacja w historii IMDb.
I tak po prostu… – średnia ocen 4,9/10
Luksusowe życie dziennikarki, która żyje z cotygodniowych felietonów, body-shaming, problematyczne wątki rasowe oraz LGBTQ+ – za to oberwało się współcześnie się kultowej produkcji z przełomu lat 90. i dwutysięcznych Seks w wielkim mieście. Może i się zestarzał (choć jak na swoje czasy wciąż był rewolucyjny), ale trzeba było dać mu umrzeć śmiercią naturalną. Jego kontynuacja I tak po prostu… tak bardzo sili się na naprawę błędów, że staje się swoją parodią. Dołóżmy do tego irytujące bohaterki, zarówno nowe, jak i stare. „The Guardian” oceniał to jako „kampowy rodzaj cringe’u”, od którego nie można się jednak uwolnić. Jeden z użytkowników Twittera napisał: „Ten sezon… jestnaprawdę okropny. Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka!”.
Warszawianka – średnia ocen 5,9/10
Okej, ten przykład jest dyskusyjny. Niektórzy recenzenci twierdzą, że to najlepsza rola w karierze Borysa Szyca, a serial to rozłożenie na kawałki archetypu Piotrusia Pana, na które czekało rodzime kino. Mnie jednak bliżej do opinii o tym, że serial nie ma nic wspólnego ze współczesnym Czterdziestolatkiem, czy spóźnionym Californication, a jego pierwsze odcinki wołają o pomstę do nieba. Bohater Warszawianki rzuca banalnymi tezami powtarzanymi z offu, a chociaż jego przeżycia może wpisują się w życiorysy wielu zagubionych warszawiaków, jest w nich coś porażająco płytkiego. Widzowie z pewnością podzielili się na kilka obozów (ba, nawet w naszej redakcji opinie są podzielone), ale jest grupa odbiorców, która najpierw wciągnęła się w pierwszy polski hit platformy SkyShowtime, bo tak bardzo denerwowały ich cienkie dialogi i sceny, udowadniające stereotypy o ludziach z Warszawy. Przyznajemy, ten hate-watching jest jednak trochę wyolbrzymiony, bo w pewnym momencie serial zmienia swoją dynamikę, a poza tym trudno oderwać wzrok od magnetycznego Szyca, świetnych kadrów Piotr Uznański i rozwoju scenariusza Żulczyka.
*oceny z serwisu Filmweb z dnia 30 sierpnia 2023 roku
W sieci aż huczy o tym, że serial jest tragiczny, ale i tak chcesz go zobaczyć. A może… właśnie dlatego? Nie martw się, nie tylko ty uprawiasz hate-watching. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, […]
Obserwuj nas na instagramie: