Hałastra „Sztuka Drugiego Obiegu”: Nadzieja polskiej ulicznej sceny? [recenzja]
Obserwuj nas na instagramie:
Hałastra wrzuciła dziś na streamingi Sztukę Drugiego Obiegu, swoje trzecie wydawnictwo. Sprawdź, co myślimy na jego temat.
Previously on Hałastra mixtapes
Duet Hałastra w składzie Książę Mazowiecki i Kwiatek Haze za sprawą swoich dwóch pierwszych krążków: Pierwsza Sztuka oraz Sztuki Arkana Mixtape został okrzyknięty perłą podziemia. Mimo tego artyści nie dbali o większy rozgłos. Nie pokazują twarzy, nie udzielają się w mediach. W zasadzie to nic o nich nie wiadomo. Taki brak wizerunku jest w pewien sposób wizerunkiem, w tym wypadku wyjątkowo dobrze pasującym do charakterystyki twórczości. Bo jeżeli całokształt można śmiało określić jako insiderską opowieść ze środka półświatka, to zakrywanie twarzy pasuje tutaj tak samo dobrze jak zmodulowany wokal.
Mrok, którym tętniła twórczość duetu, był bardzo naturalny i niewymuszony. Choć był to dopiero debiut, nie przypominali rapowych żółtodziobów, którzy na siłę próbują być groźni. Autentycznie tacy byli. To kupowało, fascynowało, przyciągało. Choć Hałastra na dwóch wydawnictwach dawała do zrozumienia, że wszystko, co ma do powiedzenia, jest brudne i niebezpieczne, to nie sposób było nie zareagować na to przeciwnie do oczekiwań – chcieć więcej, chcieć wsiąknąć w to jeszcze bardziej. W taki sposób było to sprzedawane i to zwyczajnie działało.
Co jeszcze było siłą tych dwóch wyjątkowych albumów? Enigmatyczność. To był naprawdę trudny do zrozumienia lot. Przy pierwszym kontakcie łatwo było zauważyć, że mamy do czynienia z rapem ulicznym, ale to w zasadzie wszystko, co wiedzieliśmy na pewno. Każdy z numerów był zupełnie nową opowieścią. Każda miała swój oniryzm i swój ogrom poetyzmu. Ponadto trudno było kwestionować fakt, że Książę Mazowiecki i Kwiatek Haze nie tylko mają gangsterską przewózkę, ale też zwyczajnie wiedzą, o czym mówią. To wszystko brzmiało nad wyraz prawdziwie i przekonująco.
Przeczytaj także: Z rodziną najlepiej na zdjęciach – Adi Nowak „Ognisko Niedomowe” [recenzja]
Nieoczekiwany obrót spraw
Powiew świeżości na polskiej ulicznej scenie, jaki ostatnio zaserwował nam PRO8LEM na pierwszym Art Brucie. Choć to duże słowa, to nie są wcale na wyrost. Bo to było stylowe, było inne, no i było wyjątkowe. Jedyną rzeczą, która uwierała w karierze Hałastry, było okrutne niedocenienie. Mieli talent, ale tkwili w głębokim podziemiu. Nie wykręcali zawrotnych liczb, nie interesowały się nimi media. Nadzieja przyszła wraz z Kazem Bałagane, który docenił duet i objął go mecenatem. Numery zaczęły się ukazywać na należącym do niego kanale Narkopop. Czy wraz z kolejnym albumem, już pod opieką Kaza, w końcu dostaną rozgłos na jaki zasługują? – pojawiło się pytanie. Tylko to mnie interesowało, nie brałam nawet pod uwagę, że poziom może spaść i że płyta może mnie rozczarować. A niestety tak się stało.
Album Sztuka Drugiego Obiegu rozpoczyna numer Objawienie, podczas którego już zapaliła mi się czerwona lampka, ale nie chciałam zbyt szybko wydawać osądów. Już w tym intrze słychać, że duet zmienił konwencję na bardziej tradycyjną niż do tej pory. A przecież duet przyzwyczaił nas do własnych patentów, takich, których nigdzie wcześniej nie słyszeliśmy. Tymczasem dostaliśmy zupełnie typowy kawałek polskiego ulicznego rapu. Można z łatwością wskazać mrowie podobnych, opowiadających o pieniądzach czy wyższości względem reszty sceny. Spotykane gdzieniegdzie poetyckie wstawki to już także nie jest TEN za daleki odlot. Hałastra zaprezentowała się konwencjonalnie. I niestety nie było to wypadkiem przy pracy. Bo reszta albumu też taka jest.
Co tu poszło nie tak?
No dobrze, ale przecież delikatna zmiana nie musi oznaczać od razu fiaska. W końcu mamy do czynienia z raperami eklektycznymi, takimi, którzy żonglują stylami i wypadają dobrze w wielu wydaniach. Duet wcześniej tworzył enigmatycznie i mgliście, teraz jest prostolinijny i dosłowny. Czy to musi oznaczać coś złego? No nie. Problem tkwi w tym, że dotychczasowa otoczka przykrywała to, co aż nazbyt mocno eksponuje Sztuka Drugiego Obiegu, czyli brak umiejętności rapowych. Bo gdy Hałastra nie leci jak wcześniej, w sposób tylko sobie zrozumiały (wyrwane z kontekstu gangsterskie storytellingi, odklejone linie, ogólny chaos), a stara się być literalna, to się wykłada. Wykłada się nazbyt oczywistymi rymami, wykłada się, stosując oklepane patenty, wykłada się też, gdy próbuje przechwalać się skillsami, których nie ma.
O ile wcześniej o duecie można było powiedzieć, że ma swoje spojrzenie na uliczny rap, o tyle tutaj postawili na ogląd maksymalnie już wyeksploatowany. Nie zrobił nic, by było świeżo. I tu ponownie można ich bronić, że przecież takie konkretne, niczym nieozdobione uliczne stilo to najlepsze uliczne stilo. Tylko że przyzwyczajono nas do czegoś zupełnie innego. Wcześniej ta dobitność spotykała się z tajemniczością, nieoczywistym sposobem pisania i klimatem nie do podrobienia. Teraz jest po prostu miałka, nijaka.
Przeczytaj także: Ciągłe rozwijanie skrzydeł. Recenzja albumu „NIC” Sokoła
Hałastra wrzuciła dziś na streamingi Sztukę Drugiego Obiegu, swoje trzecie wydawnictwo. Sprawdź, co myślimy na jego temat. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Previously on Hałastra mixtapes Duet Hałastra w […]
Obserwuj nas na instagramie: