Duxius: „Nigdy nie pozwolę, by odebrano mi moją muzyczną niezależność” [wywiad]
Obserwuj nas na instagramie:
Duxius zaprezentowała nam swój debiutancki album. W piosenkach pełno jest wątków miłosnych, które przeplatają się z brakiem zrozumienia, a także strachem przed otaczającym nas światem. Skąd on się bierze? O to zapytaliśmy samą założycielkę projektu, Edytę Rogowską.
Album pełen skrajności
Duxius to muzyczny projekt, któremu przewodzi Edyta Rogowska. To kompozytorka, songwriterka, wokalistka, a także malarka, która na stałe mieszka w Berlinie, ale bardzo często odwiedza Polskę. Artystka łączy w swojej twórczości utwory nagrywane w języku polskim, angielskim oraz niemieckim i potrafi zgrabnie lawirować pomiędzy gatunkami. W jej muzyce słychać wpływy popu, indie, elektroniki, a nawet jazzu, a wszystko to osadzone jest w klimacie przełomu lat 80. i 90.
Przeczytaj także: Moje Rytmy #70: Duxius z pełną świadomością pozwala, by porastał ją Dziki Bez
Debiutancki album Duxius – Remanence – ukazał się kilka dni temu, 18 listopada. Z Edytą Rogowską udało mi się natomiast spotkać jeszcze na początku października. Porozmawialiśmy o obecnym stanie branży muzycznej, marzeniach i planach artystki, a także o śmierci i przemijaniu oraz procesie powstawania albumu Remanence.
Duxius – wywiad
„Jestem w stanie robić wielkie rzeczy i właśnie ku takim zmierzam”
Kuba Lipnicki, Rytmy.pl: Z duetu tworzonego razem z Alexem Moorem finalnie przeszłaś do solowego projektu. Czy ta drastyczna zmiana nie była dla ciebie przerażająca?
Duxius: Nie było we mnie żadnego strachu. Poczułam się wolna i z każdym kolejnym dniem coraz bardziej utwierdzałam się w tym, że była to dobra decyzja. Nie była ona jednak łatwa w kontekście czysto fizycznym. Alex po jakimś czasie całkowicie zrezygnował z projektu Duxius i spięcie płyty zostało jedynie na moich barkach – także jeśli chodzi o teledyski czy szczegóły dotyczącej jej promocji. Cały ten proces mnie niesamowicie przytłoczył, bo na tamten moment nie wiedziałam co, gdzie i jak. Podejmowałam wybory, których, nie ukrywam, nie byłam do końca pewna. Czas pokazał mi jednak, że jestem w stanie robić wielkie rzeczy i właśnie ku takim zmierzam.
Czy śpiewanie w wielu językach jest pozostałością po tworzonym do tej pory polsko-zagranicznym duecie, czy może jednak pomysłem, którego zamierzenia będziesz kontynuować w ramach swojej kariery?
Od początku wiedziałam, że nie będę artystką mieszkającą w Berlinie, która okazyjnie pokusi się o zaśpiewanie w kilku językach, głównie kierując się w stronę polskiego rynku. Od zawsze kierowało mną bowiem to, żeby nie zamykać się na jeden rynek, który z biegiem czasu narzuci mi styl bycia. Mówię o tym głośno, bo ciągle mam wrażenie, że polski rynek nie jest jeszcze do końca gotowy na odważne artystki, które pokażą, że wiedzą, czego chcą. Branża muzyczna ma to do siebie, że momentami chce ci narzucić styl, który po prostu w danym momencie najlepiej się sprzedaje. W opozycji do takiego stanu rzeczy stały Kora, Małgorzata Ostrowska czy nawet Beata Kozidrak. To kobiety, które potrafiły tworzonymi przez siebie tekstami roztopić niejedno serce, ale gdy trzeba było, krzyczały ile sił w płucach. Taka właśnie chciałabym być. Chciałabym przebierać się na scenie, tworzyć tam moje własne scenariusze i kreować swój własny wizerunek. Znam dobrze swoją wartość i wiem, że nie jestem tylko wokalistką – jestem artystką.
Na swojej płycie poruszasz trudne tematy. Śpiewasz o depresji, nowotworach i śmierci. Ludzie nie zawsze akceptują muzykę, która przypomina im o tym, jak naprawdę wygląda świat. Nie bałaś się odrzucenia swojej twórczości?
Już od dziecka podobały mi się piosenki, które mówiły o czymś ważnym. Oczywiście, jest wiele zespołów, które piszą piosenki o niczym i są mega popularne, to fakt. Uważam jednak, że wchodzenie w te teksty, próba zrozumienia ich genezy, jest czymś naprawdę magicznym. Trzeba bowiem wiedzieć, o czym śpiewa dany artysta, by w pełni go zrozumieć. Muzyka jest idealnym medium do przekazania pozostałym ludziom twoich własnych emocji. Takie założenie kierowało mną, kiedy między innymi pisałam piosenkę z poprzedniego wydawnictwa noszącą tytuł Teraz twój ruch. Po jej przesłuchaniu nawet moi zagraniczni znajomi przychodzili do mnie, mówiąc mi, że czują to samo, mimo tego, że nie rozumieli tekstu. Chciałabym więc, by ta nostalgia i najczystsze emocje przebijały się przez moją muzykę. Uważam nawet, że to pewnego rodzaju misja, jaką chciałabym spełniać swoją twórczością. Stale wypowiadać się za jej pomocą na ważne dla mnie tematy. Każdy kolejny album będzie bowiem odzwierciedleniem tego, co mnie otacza i co mnie inspiruję. Mam nadzieję, że to założenie nigdy się nie zmieni. Jedną z pierwszych rzeczy, jakie zauważyłam, wchodząc do tej branży, było to, że trzeba mieć w niej łeb na karku, nawet kosztem popularności. Nie chce wypuszczać ciągle podobnej muzyki. Album Remanence stworzyłam, nie mając bladego pojęcia o obecnym rynku muzycznym. Do tej pory nie wiedziałam, co się dobrze „klika” w naszym kraju i co więcej, dopiero rok temu podczas koncertu na Męskim Graniu dowiedziałam się, kim są Vito Bambino, a także Daria Zawiałow. W końcu odczułam też to wielkie zamieszanie wokół Dawida Podsiadły, o którym mówił dosłownie każdy. Do tej pory było mi to obce.
Mimo tego, że wyjechałaś z naszego kraju i nie zobaczyłaś, jak rozkwitają wymienione wyżej gwiazdy, twój album nie jest odklejony od realiów. Wręcz przeciwnie – idealnie wpasowuje się w stan naszej branży.
W takim razie cieszę się, że to się udało, ale nie ukrywam, że nie był to planowany zabieg. Proces spinania albumu był dla mnie metodą prób i błędów. Patrząc na to, co mówisz, udało mi się osiągnąć zamierzony cel.
Jaka jest najdziwniejsza historia związana z pracą nad tym albumem?
Ta historia z pewnością będzie dotyczyła piosenki Wczoraj jest za późno, którą sama napisałam i skomponowałam, ponieważ proces jej powstawania to było jakieś złączenie się naprawdę wielu przypadków. Pierwszym krokiem do jej stworzenia było intro, które powstało na bazie instrumentów smyczkowych. Później z Alexem mieliśmy jedną z naszych sesji twórczych, podczas których udało nam się wymyślić tylko pewną część tej piosenki. Nie mogliśmy jednak spiąć jej w spójną całość i cały czas coś nam przeszkadzało w jej strukturze. Kilka dni później podczas sesji jogi z koleżankami miałam pierwszy w życiu potreningowy flow, który odblokował mi wszystkie zamknięte do tej pory czakry. Przez bardzo długą chwilę zostałam wtedy w tym duchowym świecie, od razu spisując przychodzące mi do głowy słowa. Ciekawostką niech będzie także to, że ta piosenka będzie częścią pewnego rodzaju trylogii, do której dołączy Wczoraj jest za późno, a także piosenka o jutrze, której do tej pory jeszcze nie wymyśliłam.
Moim albumowym faworytem jest utwór Dziki Bez. Opowiadasz w nim bardzo ciężką historię twojego ojca, który zmagał się z poważną chorobą. Czy możesz powiedzieć mi coś więcej o samym tym utworze?
Zawsze chciałam, by moje piosenki miały serce i żyły swoim życiem, niezależnie od tego, w jakim momencie swojej kariery będę. Dziki Bez po części spełnia marzenia mojego taty o tym, żebym została artystką. Mój tata zmagał się z chorobą afektywną dwubiegunową, która jest strasznie wyniszczającą. Były momenty w moim życiu, gdzie spędzałam całe dnie w bibliotece, ucząc się o tym, z czym tak naprawdę zmaga się mój tata. Niejednokrotnie obwiniałam go o to, że moje dzieciństwo było dalekie od perfekcji. Z czasem widzę jednak, że zawdzięczam mu naprawdę wiele i już na zawsze będę o nim pamiętała. Mówiąc więc o Dzikim Bzie, chciałam przekazać tej mojej kochanej osobie, której już z nami nie ma, że po prostu, tak po ludzku, za nią tęsknie. Wszystkie relacje, jakie zawiązujemy w życiu, są przepiękne na swój własny sposób. Towarzyszą im uniwersalne emocje, które rozumie każdy z nas i które potrzebują pewnego rodzaju umiejscowienia we własnym wnętrzu.
W piosence Wczoraj jest za późno śpiewasz: „zimne słowa, one marzną jak lód, uderzają mnie w pierś”. Czy kiedykolwiek spotkałaś się w swoim życiu z hejtem i krytyką?
Z hejtem spotykam się tak naprawdę od zawsze. Wiele ludzi krytykowało to, jaka jestem, jak wyglądam, jak okazuję emocje, jak reaguję na otaczający mnie świat i też to, jaki mam charakter. Oczywiście na ten moment nie jestem jeszcze na tyle popularna, żeby mieć pod swoimi teledyskami i utworami komentarze napisane przez typowych trolli. Jestem jednak niemalże pewna, że jeśli się pojawią, nie będą mnie ranić, bo są po prostu bezosobowe. Najbardziej ranią mnie jednak komentarze moich bliskich, którzy nie zawsze wierzyli w mój sukces, a także moją ciężką pracę. Dopiero w tym roku dotarło do mnie, że jestem pełnoprawną artystką, bo przecież gram, śpiewam, tańczę i maluję. Powinnam więc doceniać samą siebie. Od zawsze byłam bowiem nauczona tego, że słowo „artysta” musi być brane w wielki, umniejszający mu cudzysłów. A ten automatycznie zmienia postrzeganie samego siebie. Uczę się jednak tego, że wchodząc w ten świat, muszę być przygotowana na miłość i nienawiść bijącą od ludzi. Staram się więc cały czas rozwijać i podążać do przodu. Mam przed sobą naprawdę wielkie plany, których nie pokrzyżuje mi nikt.
„Nikt z nas nie wie, kiedy przyjdzie na niego pora”
Jedną z najbardziej czarujących piosenek na albumie jest utwór Frau Vincent. Przemawia przez niego smutek, który pozostawia nas jednak z pewnego rodzaju niezdefiniowaną radością. Kim jest ta tajemnicza Pani Vincent?
Sama piosenka jest pokłosiem mojego prywatnego doświadczenia, kiedy to z Michałem podczas jednego z naszych projektów i związanego z nim pobytu w Berlinie przeprowadzaliśmy wywiad z kilkoma osobami. Ze wspomnianą Panią Vincent, która była chora na nowotwór jajników, a także z aptekarką, która specjalizuje się w medycynie dotyczącej nowotworów, oraz ze znanym niemieckim lekarzem. Po całym tym spotkaniu zdałam sobie sprawę, że najbardziej dotknęła mnie postawa Pani Vincent. W tej kobiecie było tyle ciepła – niczym w promieniach jesiennego słońca, które nie rozleniwia i nie pali skóry, a jedynie pomaga nam zdobyć ogromną ilość niezbędnej witaminy i energii. Podczas tego wywiadu cały czas rysowałam jej twarz i czułam taką ogromną inspirację, która wręcz przeszywała moje ciało. Wszystko to miało na mnie wpływ do takiego stopnia, że postanowiłam napisać o niej piosenkę, zarówno po niemiecku, jak i po polsku. Do utworu chciałam również nagrać teledysk i zaprosić do udziału właśnie Panią Vincent. Okazało się jednak, że Pani Vincent umarła dwa tygodnie przed moją próbą skontaktowania się z nią. Był to moment, w którym moje życiowe słońce na moment zgasło. Dotarło do mnie, że zmarła tak jak mój ojciec, również zmagając się z potworną chorobą, która jest nadal stygmatyzowana w naszym społeczeństwie i traktowana tak, jakby była czymś zakazanym, zwiastującym koniec świata.
Przemawia przez ciebie osobowość histrioniczna – utwór Daredevil jest tego idealnym przykładem. W jakich momentach odczuwasz ją najbardziej?
Przejaw tej osobowości przyparł mnie do muru w momencie rozpadu mojego duetu. Zdałam sobie wtedy sprawę, że muszę stać na scenie, śpiewać i dostawać lub stwarzać sobie sytuacje, nierzadko skrajne, które dostarczają mi jakichkolwiek emocji. Dopiero wtedy czuję, że żyję. Dlatego też nie chcę, by odebrano mi moją muzyczną niezależność. Chcę natomiast, by moja kariera była tworzona na moich zasadach i nie była kształtowana pod wyobrażenia innych. Do tworzonego przeze mnie świata zaproszenie otrzymuje więc każdy. Każda z zaproszonych osób może go odebrać na swój własny sposób i pozostać w nim tak długo, jak tylko jej się podoba. Ja sama postaram się go namalować własnymi barwami, czekając na opinie o jego odbiorze. I mam nadzieję, że znajdą się ludzie, którzy postarają się mnie zrozumieć.
Duxius – Remanence – posłuchaj albumu!
Duxius zaprezentowała nam swój debiutancki album. W piosenkach pełno jest wątków miłosnych, które przeplatają się z brakiem zrozumienia, a także strachem przed otaczającym nas światem. Skąd on się bierze? O to zapytaliśmy samą założycielkę projektu, Edytę Rogowską. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy […]
Obserwuj nas na instagramie: