Okładka albumu "2071" Magiery i Lulka

Zbyt zapomniane dobro. Oto ciekawe rapowe płyty producenckie z Polski


17 października 2021

Obserwuj nas na instagramie:

Płyty producenckie to kawał historii polskiego rapu. Na te, które dla was wybraliśmy, niektórzy z was mogli dotąd nie trafić. Zmieńmy to.

Płyty producenckie – kulisy wyboru

Zawsze, gdy w sieci pojawia się zestawienie jak to, szybko odzywają się głosy w stylu: a czemu nie ma krążka X, przecież jest lepszy niż krążek Y. Żeby postarać się ich uniknąć, powiemy już na wstępie – to nie jest ranking, który ma wyłonić najlepszy materiał z tych mających obecnie zbyt słaby odbiór jak na swoją jakość. Chcemy po prostu zwrócić waszą uwagę na niektóre z ciekawych płyt, bo przy tak rozpędzonym rynku, z wieloma dużymi premierami, za rzadko trafiają do wirtualnych odtwarzaczy słuchaczy. Szczególnie tych młodszych, rzecz jasna. Uznaliśmy również, że rzeczami instrumentalnymi zajmiemy się w osobnym tekście.

Tymczasem zapraszamy was do podróży po wydawnictwach, które na przestrzeni ponad półtorej dekady ubarwiały naszą grę.

Magiera & Lulek – 2071 (2000)

Ci lepiej poinformowani wiedzą już, że ten klasyk ukazał się właśnie na winylu, a za jego mastering odpowiada niezastąpiony DJ Eprom. Nadarzyła się więc doskonała okazja, by znowu rzucić trochę światła na album, który zapisał się w historii jako przegląd kadr prącej do przodu wrocławskiej sceny rapowej. To, co robi szczególne wrażenie po tylu latach od premiery, to z pewnością szerokość zebranego składu, a także podejście do tworzenia muzyki. W tamtych czasach nie było jeszcze u nas za wielu krążków, które ujmowałyby słuchacza tak głębokim brzmieniem, bardziej kreatywnie przetwarzającym bogactwo innych gatunków niż na nich bazującym. O pajęczynie nie ma mowy. To wciąż słyszalna jakość, a sam Magiera nieustannie nie daje plamy.

IGS – Ekspedycje (2000)

Równie miłe słowa trzeba skierować pod adresem IGS-a, dwie dekady temu stachanowca, jeśli chodzi o wypuszczanie płyt producenckich. Owszem, Ekspedycje troszkę się zestarzały, ale też bez przesady. Ta muzyka nadal płynie swoim osobnym rytmem, znamionując nie tylko duże umiejętności autora. Przede wszystkim te podkłady, o czym można się przekonać, spoglądając na rok premiery, patrzą daleko, wyróżniając się wizją. Wydaje się, że najlepiej pamiętany jest kawałek Hawajskie koszule współtworzony przez duet JedenSiedem, lecz poprzestawanie na nim to błąd. Mamy tu przecież choćby Fokusa i HST w bardzo dobrej formie czy wszędobylskiego Jajonasza. O tym ostatnim będzie jeszcze zresztą mowa nieco dalej.

patr00 – Random Note (2005)

Gdy zaczynają się dyskusje o tym, jakich płyt brakuje w cyfrze, Ortega Cartel zawsze pojawiają się już na początku. O Random Note mało kto się upomina. A szkoda, bo to ciekawy zapis czasów, gdy podziemie było mocne słowem i stylem. Najmocniejszym punktem solówki producenta pozostaje ciągle kultowe w niektórych kręgach Lustro, któremu dali napęd Te-Tris, EsDwa i DJ Tort. To jednak nie wszystko. Dobrze zaprezentowali się także członkowie Klimatu czy znowu nagrywający Pierrot. No i sam patr00 w indywidualnych kawałkach prezentuje się jak człowiek ze zmysłem twórczym i własnym pomysłem na narrację. Ważna część złotego okresu undergroundu.

Kazzushi – Wstrentny żul (2008)

Nie wiem, czym obecnie zajmuje się Kazzushi, ale mogę podejrzewać, że jakoś szczególnie nie uwiera go wycofanie się z polskiego środowiska rapowego. Było ono jednak tak obiektywnie przedwczesne, bo facet miał wszystko, by zostać ważnym producentem. Niestety nie trafił dla swojej jazdy na dobre czasy, pozostając niezrozumianym przez ogół. Pozostało nam po nim trochę materiału, na czele ze Wstrentnym żulem, przy którym niejedna osoba otworzy szerzej oczy ze zdziwienia. To nie są bity, tylko zbasowane, naspeedowane fortece otwierające ogień do słuchaczy. Dobrze poradzili sobie z nimi chociażby Łysonżi, VNM czy WdoWa, więc od razu odsyłamy do ich popisów. Nie istnieją inne płyty producenckie, które tak brzmią.

Lukatricks – Czarne złoto (2010)

Lukatricks aka Jajonasz jest jedną z nielicznych osób w historii branży, które równie dobrze radzimy sobie przy mikrofonie, jak i na produkcji. Można się o tym przekonać, nie tylko słuchając starych utworów z przełomu wieku, lecz także krążka, który pojawił się na rynku 11 lat temu. Początkowo miał być to album większej grupy, ale ostatecznie stał się charakterystyczną płytą producencką. Może nawet lepiej, bo dzięki temu usłyszeliśmy szeroki stylistycznie zestaw poważnych graczy powiązanych z południem Polski oraz jedyne w swoim rodzaju zestawienie osobowe. Tak, chodzi o wspólną przecinkę Ostrego, Reno i Smarka. Czarne złoto poradziło sobie rynkowo tak sobie, za to trzymało i trzyma niezły poziom muzyczny.

Metro – Antidotum 2 (2012)

Metro możemy śmiało nazwać enigmatycznym specem od muzyki. Kto chce, ten znajdzie wywiady, lecz jego niechęć do dygitalizacji dorobku sprawiły, iż stał się legendą dla wąskiego grona odbiorców. W odmętach YouTube’a odnajdziemy jednak poważne ślady działalności jednego z królów podziemia. Ot, weźmy choćby Antidotum 2. Funkowe, idealnie zapętlające próbki bomby zostały zdetonowane przez doskonałych fachowców. Jeden numer poświecono zjawiskowym popisom DJ-skim polskiego topu. W innych słyszymy czołówkę raperską, która zawsze pozytywnie się spinała we współpracy z wiadomym. To już klasyk.

Oer – Definicja brzmienia (2017)

Kariera muzyczna Oera jest przykładem tego, że można robić naprawdę dobre oraz szeroko kojarzone rzeczy, a i tak nie doczekać się szczególnego uznania. Premiera Definicji brzmienia nie odbiła się wielkim echem, choć na trackliście znaleźli się Łona, Bisz, Grubson czy Kuba Knap. Skoro nie okazała się hitem, to niech chociaż zacznie funkcjonować jako intrygująca, niekłaniająca się nikomu porcja muzyki. Perkusje szturmują, nie starając się jednak zniweczyć feelingu kompozycji, a mniej znani goście, jak np. McAdams, robią wiele, by przekonać do siebie potencjalnych słuchaczy. Na takie płyty mawiało się niegdyś przegapifszy.

Płyty producenckie to kawał historii polskiego rapu. Na te, które dla was wybraliśmy, niektórzy z was mogli dotąd nie trafić. Zmieńmy to. Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach prestiżowej serii NPR „Pies i Suka”, czyli Ralph Kaminski i Mery Spolsky połączeni w […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →