Bastille – „Dreams Of The Past”: problemy w metawersum [recenzja]
Obserwuj nas na instagramie:
Dwa albumy w sześć miesięcy? Proszę bardzo. Bastille wydali kolejną edycję płyty Give Me Te Future. Chociaż jest to rozszerzona wersja krążka, to liczba nowych utworów spokojnie pozwala na mówienie o nowym wydawnictwie, a jest nim Dreams Of The Past.
Bastillewersum
Give Me The Future okazało się być niemałym hitem w Wielkiej Brytanii czy Szkocji, nieźle poradził sobie również w Stanach Zjednoczonych. Wydany w lutym krążek Bastille szybko doczekał się edycji deluxe, na której znalazł się nowy utwór Real Life, przerywnik w postaci Back To The Innerverse (Interlude) oraz remix Shut Off The Lights. Brytyjczycy kontynuowali jednak podróż w swoje fikcyjne bastillewersum utworami Remind Me oraz Revolution, zaliczając po drodze współpracę z brazylijskim DJ-em i producentem Alokiem. Nie powiedzieli ostatniego słowa, zapowiadając kolejne rozszerzenie Give Me The Future – Dreams Of The Past. Chociaż album został wydany jako jedna ponad godzinna płyta, to na potrzeby recenzji rozdzielimy to wydawnictwo i skupimy się na utworach, które weszły w skład Dreams Of The Past. Zanim jednak ruszycie dalej, dobrym rozwiązaniem będzie sprawdzenie recenzji Give Me The Future, która w lutym ukazała się na łamach naszego portalu. Przeczytać ją możecie, klikając w podświetlony na czerwono link – tutaj. Robię zatem pauzę, przerywam symulację (draży korsarzy niestety nie zaoferuję) i czekam na Wasz powrót.
Trzy to za dużo
Całe wydawnictwo zostało podzielone na trzy części. Give Me The Future pomijamy, zatem zostaje nam Dreams Of The Past, rozszerzające całość oraz mała zajawka lubianego wśród fanów Bastille projektu Other’s People Heartache, na który składają się często nieoczywiste covery i współprace pomiędzy Brytyjczykami a innymi artystami. Do tej pory na czterech częściach Other’s People Heartache usłyszeć mogliśmy między innymi Rationale, Rag’n’Bone Mana, siostry Haim, wokalistkę Skunk Anansie Skin, Jamesa Arthura czy Lizzo.
Cały koncept podziału wydawnictwa na trzy części polega na wyborze swojej własnej ścieżki. Dreams Of The Past oferuje powrót do nostalgicznej przeszłości, co obwieszcza nam przerywnik Back To The Innerverse (Interlude), który poprzedza electropopowe Real Life. W tej kwestii nie ma wielkiej rewolucji. Bastille kontynuują podążanie tropami, które zapoczątkowali na podstawowej wersji krążka. Udowadnia to także równie popowe, radiowe Family Ties, z wybijającym się na pierwszy plan basem Willa Farquarsona. Nie ma tu jak na ten moment miejsca na odpoczynek: Bastille od razu porywają nas na parkiet. Utwory niezbyt jednak zapadają w pamięć, sprawiając wrażenie zapychaczy, które powstały, aby dopełnić czas trwania podstawowego krążka, a ostatecznie zostały odrzucone.
Bastille – Real Life
Dreamfolk od Bastille? Yes, please
Mocny punkt stanowią tu nieco okrojone, bardziej emocjonalne powtórzenia kawałków z Give Me Te Future: Distorted Light Beam – Reprise oraz No More Bad Days. Takie deluxy rozumiem. Podobnie jest z wypuszczonym Revolution. Nie będzie to raczej hit, repeat value nie stoi na zbyt wysokim poziomie, ale mamy tu do czynienia po prostu z całkiem przyjemnym kawałkiem. Widać, że Bastille ciągnęło do elektroniki i jak pisałem w recenzji z lutego, zespół potrzebował świeżości. Co jeszcze tu mamy? Prawie dwuletnie, alt-popowe survivin’, które niestety nijak nie pasuje do całego konceptu. Końcówka zaskakuje fenomenalnym, dreamfolkowym Hope For The Future. A zaskakuje, bo raczej po Bastille nie spodziewamy się takich kompozycji. Ten kawałek wbrew pozorom mocno współgra z całą wirtualną otoczką. Jestem na tak i proszę w przyszłości o więcej.
Bastille – Hope For The Future
Ryzyko się nie opłaciło
Other’s People Heartache ma być z kolei opcją dla tych, którzy poszukują parkietowego eskapizmu. Tutaj również wita nas odpowiedni przerywnik, który jest kolejnym spoiwem poszczególnych części tego złożonego wydawnictwa. Na pierwszy ogień idzie EDM-owe Run Into Trouble z Alokiem, które pomimo całkiem przyjemnego refrenu, gubi swój potencjał w zwrotkach. Remind Me zanurza się totalnie w estetykę Bastille, stanowiąc okazję do pobujania się w rytm altpopu. Wydawnictwo jest jednak dosyć nierówne, co pokazuje Eight Hours nagrane z duetem Tyde, w skład którego wchodzi również klawiszowiec Bastille Kyle Simmons. Kawałek ma ten sam problem, co Run Into Trouble. Momentami traci potencjał, trochę jakby twórcy bali się pójść dalej. Zaskoczeniem może być cover… Bruce’a Springsteena, który panowie nagrali blisko rok temu. Zespół wziął na warsztat Dancing In The Dark, pozbawił go gitar, saksofonu i okroił do syntezatora. Przyjemne i wyciszające doświadczenie.
Bastille – Dancing In The Dark
Idea tworzenia i wydawania tak dużego albumu od początku wydawała mi się ryzykowna. Rodzi to zagrożenie ogromnej nierówności i tak też jest w przypadku Dreams Of The Past. W kontraście do podstawowej wersji krążka wyraźnie widać, że wydawnictwo jest posklejane z różnych elementów i jest ich być może za dużo. Rozumiem chęć wydania kawałków, które szkoda było trzymać w szufladzie, natomiast forma EP-ki spokojnie by się tu sprawdziła. Dodatkowo mamy tu do czynienia z chyba najsłabszą odsłoną Other’s People Heartache. Nie jest to co prawda osobne wydawnictwo, a segment całości, ale poprzednie odsłony są porcją naprawdę dobrej, nieoczywistej muzyki. Tym razem wygląda to trochę na zagrywkę pobudzającą nostalgię lub mającą przyciągnąć starych fanów. Pomysł na takiego kolosa był ciekawy, natomiast jego wykonanie pozostawia wiele do życzenia.
Dwa albumy w sześć miesięcy? Proszę bardzo. Bastille wydali kolejną edycję płyty Give Me Te Future. Chociaż jest to rozszerzona wersja krążka, to liczba nowych utworów spokojnie pozwala na mówienie o nowym wydawnictwie, a jest nim Dreams Of The Past. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: […]
Obserwuj nas na instagramie: