Balthazar ponownie wywołał gorączkę w Polsce – relacja z koncertu w Warszawie

Obserwuj nas na instagramie:

Zespół Balthazar ponownie odwiedził Polskę i zagrał w warszawskim Palladium w ramach swojej wiosennej trasy europejskiej – Fever Tour. Byliśmy tam i opowiemy Wam jak było!

Muzyczna gorączka na scenie warszawskiego Palladium – Balthazar ponownie w Polsce

Gorączka w tytule tej relacji pojawiła się nieprzypadkowo. Po pierwsze – to tytuł ostatniego albumu grupy Balthazar i promującego go genialnego singla, o którym dalej będzie jeszcze mowa. Po drugie – ich koncerty wywołują prawdziwą gorączkę. Na i pod sceną. Pełną emocji i elektryzującej energii.

Ale zacznijmy od początku, bo choć Balthazar mają w Polsce wielu oddanych fanów, na co wskazywał chociażby widok wypełnionego po brzegi warszawskiego Palladium, domyślam się, że niektórzy mogą tych panów jeszcze nie znać, co warto nadrobić!

Balthazar to belgijski zespół, któremu przewodzą Maarten Devoldere oraz Jinte Deprez – obaj znani i szanowani również za solowe poczynania pod pseudonimami Warhaus oraz J. Bernardt.

Tę dwójkę wspierają dodatkowo nie mniej utalentowani Simon Casier, Michiel Balcaen oraz TijsDelbeke na instrumentach wszelkich. Grupa zadebiutowała w 2012 roku albumem Applause, a dziś mają już na swoim koncie cztery płyty, w tym najnowszą Fever z 2019 roku.

Fever Tour kolejny raz zawitało do Polski

To właśnie z tym krążkiem zespół ponownie odwiedził Polskę. Najpierw, rok temu w warszawskim klubie Proxima i kilka dni temu, również w stołecznym Palladium. Miałam tę mniejszą lub większą przyjemność uczestniczyć w obu tych koncertach. Mniejszą, bo pierwszego nie wspominam najlepiej. Nie ze względu na kondycję Belgów, wtedy zaważyły raczej elementy techniczne. Ale nieważne, bo zrekompensowałam sobie to w Palladium.

W koncert wprowadziło nas intro na bazie wspomnianego już Fever, które brzmiało jak wyciągnięte z czołówki jakiegoś westernu, czy przywiezione wprost z Dzikiego Zachodu. Może i tak miało brzmieć, bo dalej było już naprawdę dziko.

Setlista, choć nieco uproszczona i zdecydowanie krótsza niż rok temu, była jednak świetnie wyważona. Starsze przeboje grupy zgrabnie przeplatały się z kawałkami z najnowszego Fever, a ballady płynnie przechodziły w pełne energii killery, serwując bawiącemu się pod sceną tłumowi momenty wytchnienia, a jednocześnie nie pozwalając się nudzić.

Gorączka czwartkowej nocy z Balthazar

Z Fever usłyszeliśmy prawie wszytko, poza Whatchu Doin’ oraz jednego z moich ulubionych Roller Coastera. Ale nie mam na co narzekać, bo to co otrzymałam w zamian w 100% spełniło moje oczekiwania. Poczynając od plemiennych bębnów i biegającego w tłumie ludzi Marteena podczas Changes i genialnego, tytułowego Fever, które trwało chyba z 15 minut, a wciąż mogło się nie kończyć. To jak Marteen pokierował podczas tego kawałka publicznością, która stworzyła piękny chór na dwa głosy zasługuje na jakąś odznakę dyrygenta roku.

Na koniec podstawowego seta panowie spuścili na Palladium bombę w postaci Entertainment, z kolejnym, jeszcze lepszym, przesterowanym solo, tym razem na puzonie. Marteen ponownie w roli główniej skończył koncert na kolanach wydzierając się do mikrofonu. Przygodę z albumem Fever zakończyła poruszająca, akustyczna wersja You’re So Real na gitarę akustyczną i saksofon, którą otrzymaliśmy na bis.

Na każdy ze starszych albumów sprawiedliwie przypadło po dwa utwory i tak usłyszeliśmy genialne The Oldest of Sisters z Rats, z przeszywającym do szpiku kości solo na puzonie oraz moje ukochane Blood Like Wine z debiutanckiego Applause, podczas którego oczywiście nie zabrakło wznoszonych do góry szkieł.

Raise your glass to the nighttime and the ways

To choose a mood and have it replaced

Show rozpoczęło energetyczne Do Not Claim Them Anymore, które od razu ustawiło atmosferę całego koncertu. Nie zabrakło również The Boatman, jakiejś totalnie dzikiej aranżacji I Looked For You, podczas którego Marteen zaliczył chyba każdy możliwy podest na scenie, a jego mikrofon i statyw fruwały nad sceną i raz po raz na niej lądowały i oczywiście jednej z piękniejszych kompozycji Balthazar, czyli Bunker, którym Belgowie pożegnali się z polską publicznością.

Afterparty pod sceną, czyli jak wytańczyć pokoncertowy niedosyt

Jednak nie na długo, bo tuż po koncercie pojawili się w holu Palladium, aby jeszcze raz spotkać się z fanami, podpisać płyty i zrobić pamiątkowe zdjęcia. W tym samym czasie wydarzyła się rzecz najdziwniejsza i najciekawsza. Podczas, gdy ekipa techniczna zwijała kable i składała scenografię dowodzenie przejęli realizatorzy dźwięku, którzy na pół godziny zmienili się w DJów i niczym w najlepszym, dusznym klubie przez dobre półgodziny serwowali taneczne przeboje lat 80. i 90., a spora część publiczności rzuciła się w taneczny wir pod sceną. Gdyby tak mogły się kończyć wszystkie koncerty… Barwo za tę inicjatywę!

Balthazar koncert w Polsce
fot. Anna Bursztynowicz / Live Nation Polska

Balthazar – zespół jak wino, który z każdym koncertem brzmi coraz lepiej

Balthazar ponownie zaserwował nam niesamowite show. Już nie tylko muzyczne, ale i wizualne, choć tak naprawdę gdyby na scenie zabrakło (genialniej!) scenografii i (genialnej!) oprawy świetlnej, a zostali na niej sami muzycy – bawiłabym się tak samo dobrze, bo ich muzyka broni się sama w każdych warunkach. To zespół niesamowicie wielowymiarowy, który wychodzi poza wszelkie ramy gatunkowe. Można próbować ich sklasyfikować jako rock, pop, alternatywę, indie, ale nikt nie będzie miał racji. Jednocześnie wszyscy będą ją mieli.

Belgowie wykorzystują to co w muzyce najlepsze – wolność i swobodę artystyczną. Eksplorują jej różne, często z pozoru dziwne i niepasujące do siebie zakamarki. Można by odnieść wrażenie, że udają się w tę muzyczną podróż trochę po omacku, ale oby każdy zespół błądził tak produktywnie i efektywnie.

Marteen i Jinte ponownie złapali świetny kontakt z polską publicznością i udowodnili się są zespołem z najwyższej jakościowo półki. Oby do szybkiego zobaczenia! Zostawiam Was z najnowszym singlem BalthazarHalfway, którego oczywiście również nie zabrakło podczas koncertu w Polsce. Kto wie, może niebawem czeka nas kolejne spotkanie już z zupełnie nowym albumem…?

Zespół Balthazar ponownie odwiedził Polskę i zagrał w warszawskim Palladium w ramach swojej wiosennej trasy europejskiej – Fever Tour. Byliśmy tam i opowiemy Wam jak było! Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i […]

Obserwuj nas na instagramie:


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →