Proceder. Historia Chady na dużym ekranie – recenzja
Obserwuj nas na instagramie:
W miniony piątek, 15 listopada swoją premierę miał film autorstwa braci Węgrzyn – Proceder. Obraz o zmarłym w 2018 roku Tomaszu Chadzie notuje znakomite wyniki oglądalności, ale czy jest to dobre kino? Sprawdźcie naszą recenzję.
O czym tak właściwie jest Proceder?
Idąc do kina domyślałem się, że mimo zapowiedzi twórców o przedstawieniu prawdziwej historii Tomka Chady, nie będzie to film biograficzny. Moje podejrzenia okazały się jak najbardziej słuszne. Proceder to film, który jest oparty na wątkach z życia warszawskiego rapera. Jest to jak najbardziej zrozumiałe, ponieważ pomimo tego, że film trwa ponad dwie godziny (137 minut), twórcy musieli poucinać niektóre fragmenty historii głównego bohatera, aby obraz był ciekawy i po prostu nie nudził.
O czym tak właściwie jest Proceder? Streszczając fabułę, jest to film opowiadający o jednym z najbardziej rozpoznawalnych raperów w Polsce – Tomaszu Chadzie. Śledzimy jego losy od roku 1999 do momentu śmierci artysty w 2018 roku. Podczas tych lat, Chada zmaga się z najróżniejszymi problemami, od rabunków po kradzieże samochodów, narkotyki, aż w końcu więzienie i słynna ucieczka po wyjściu na przepustkę. Muzyka w tym wszystkim jest na drugim, a nawet trzecim planie. W produkcji jej twórcy skupili się głównie na wątku przestępczym, wielokrotnych odsiadkach i ucieczkach rapera.
Proceder – zobacz zwiastun filmu
Tomasz Chada był postacią niezwykle złożoną, a przede wszystkim człowiekiem bardzo zagubionym. Twórcom udało się to świetnie odwzorować. Do głównej roli wybrano Piotra Witkowskiego i trzeba powiedzieć, że był to strzał w dziesiątkę. 30-letni aktor wypadł bardzo przekonująco. Nieco słabiej wygląda w scenach, w których musi zarapować fragment utworu. Po prostu brzmi to nienaturalne, na siłę. Aktorsko jednak jest bez zarzutu. Podobać się również może postać matki Chady, którą wykreowała powracająca na kinowe ekrany Ewa Ziętek. Natomiast rola Małgorzaty Kożuchowskiej to coś, co na pewno zapadnie w pamięci, niestety z negatywnej strony. Kożuchowska w Procederze gra postać Łysej, osoby mocno związanej ze światkiem przestępczym, która zleca Chadzie kradzież aut i poniekąd wciąga go w narkotyki. Nie mam pojęcia, kto zdecydował o obsadzeniu jej w tej roli, ale jest ona przerysowana do granic możliwości, wręcz karykaturalna i kompletnie niewiarygodna.
Proceder – jak pokazać karierę rapera bez rapu?
Jak pisałem wyżej, w Procederze kariera muzyczna Chady to tylko tło do opowiedzenia historii. W produkcji pominięto chociażby takie wątki, jak stworzenie zespołu Proceder razem z Kaczym czy współpraca z Pihem, który w filmie nie został nawet wspomniany. Nie licząc jego złotej płyty wiszącej w domu filmowego właściciela wytwórni StepRecords. Twórcy skupili się na przestępczej przeszłości hip-hopowca, co trochę mnie dziwi. W materiałach prasowych napisano, że muzyka dla Chady była całym życiem, natomiast z filmu wynika, że bardziej ciągnęło go do kryminalnego półświatka.
W oczy razi także brak interakcji głównego bohatera z innymi raperami. Przez ponad dwugodzinny film, Chada nie przecina się z żadnym przedstawicielem sceny hip-hopowej. Z ksywek wspomniano jedynie Vienia i The Game’a.
Co ciekawe, w filmie pojawiają się raperzy, jednak w kompletnie innych rolach. Na ekranie zobaczymy między innymi Vienia jako dyrektora oddziału szpitalnego, Bajorsona jako współwięźnia Chady, a także Kaliego i Zbuka, którzy wcielili się w role przyjaciół rapera.
Zaskakuje także podejście twórców do koncertów, bo tych Chada w swojej karierze zagrał całkiem sporo. Tu mamy ich zaledwie kilka, w dodatku kiepsko zrealizowanych.
Proceder – więcej pytań, niż odpowiedzi
W filmie znajdziemy także dużo nieścisłości, jeżeli chodzi o chronologię wydarzeń z życia Chady. Niektóre sceny zostały potraktowane kompletnie po macoszemu. Inne natomiast zrealizowane z niemalże szwajcarską precyzją, jak ta, w której raper nagrywa zapowiedź swojego koncertu. Dobór niektórych lokacji również budzi wątpliwości. Miejsca schadzek bohatera i jego znajomych wyglądały surrealistycznie, jakby wyjęto je wprost z nowojorskiego bronksu. Również scena zatrzymania Chady przez policję odbiega od rzeczywistości. Reprezentant opolskiej wytwórni przez prawie rok wodził za nos policję, gdy nie stawił się w więzieniu po wyjściu na przepustkę. W filmie wydaje się, że trwało to zaledwie kilka dni.
Wiele osób oczekiwało też, że chociaż w małym stopniu zostanie wyjaśniona zagadkowa śmierć rapera. Niestety, tak się nie stało. To, co zaserwowali twórcy, zostawia (przynajmniej u mnie) pewien niesmak. Nie będę zdradzał zakończenia filmu, ale nijak się ono ma do tego, jak było w rzeczywistości. Kompletnie nie mam pojęcia, dlaczego zdecydowano się na taki ruch.
Natomiast żeby nie było, że potrafię tylko narzekać. Obraz wyreżyserowany przez Michała Węgrzyna ma też kilka niezłych, a nawet bardzo dobrych momentów. Świetnie ukazano, jak zmieniały się czasy w Polsce końcówki lat 90. do roku 2018. Samochody, styl ubierania się, aranżacja mieszkań. Te małe elementy mają ogromny wpływ na odbiór całości. Również budowanie napięcia i życiowa sinusoida głównego bohatera to coś, co jest mocną stroną produkcji. Węgrzyn wie, jak wprowadzić ciężką atmosferę i jak ją rozładować. Są momenty, w których niektórym widzom zakręci się łza w oku. Nie brakuje też takich, kiedy będzie można się uśmiechnąć. Po raz kolejny należy pochwalić odtwórcę głównej roli. Witkowski stworzył postać zmagającą się ze swoimi demonami, z którą widz, co dziwne, sympatyzuje, chce dla niej jak najlepiej, pomimo popełnianych błędów prowadzących do samodestrukcji i bycia zwykłym przestępcą.
Proceder – słowem podsumowania
Podsumowując, Proceder jest filmem bardzo nierównym i pomimo okrojenia wielu wątków, trochę przydługim. Zdecydowanie nie jest to film zły. Po zwiastunach obawiałem się produkcji przypominającej twory Patryka Vegi. Dostaliśmy za to kino, może nie dojrzałe, ale na pewno skłaniające do refleksji i pochylenia się nad twórczością i historią Tomasza Chady.
Proceder – czy warto wybrać się do kina?
Czy warto obejrzeć ten film? Tak, ale pod jednym warunkiem. Pod żadnym pozorem nie traktujcie go jako filmu z gatunku biograficznych. Czy uważam, że ten film był potrzebny? Zdecydowanie nie. Tomasz Chada zmarł 18 marca 2018 roku, a zdjęcia do filmu ruszyły już w listopadzie. Dodatkowo wraz z filmem, w sklepach ukazały się dwie płyty: jedna z muzyką do filmu oraz album pod tytułem CHADA: JESTEŚ LEGENDĄ.
Moim zdaniem wszystko to potoczyło się trochę za szybko. Warszawski raper na pewno był postacią cenioną w środowisku hip-hopowym, a finał jego historii jest tragiczny oraz przygnębiający i należy mu się szacunek za to, co robił (między innymi akcje charytatywne). Jednakże w moim przekonaniu nie był to zawodnik, który w jakikolwiek sposób zrewolucjonizował hip-hop w naszym kraju, a kreowanie człowieka, który migał się od sprawiedliwości całe swoje życie na legendę sceny i wzór do naśladowania, jest po prostu nie fair.
W miniony piątek, 15 listopada swoją premierę miał film autorstwa braci Węgrzyn – Proceder. Obraz o zmarłym w 2018 roku Tomaszu Chadzie notuje znakomite wyniki oglądalności, ale czy jest to dobre kino? Sprawdźcie naszą recenzję. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście […]
Obserwuj nas na instagramie: