Trend filmów aktorskich to odgrzewany kotlet Disneya
Obserwuj nas na instagramie:
Mała syrenka to jeden z kilkunastu filmów aktorskich Disneya zaplanowanych na najbliższe lata. Trend może i wzbudza nostalgię i daje możliwości wprowadzenia współczesnej narracji, ale eksploatacja sprawdzonych historii jest zwykłym pójściem na łatwiznę.
Filmy aktorskie Disneya
Za niecałe dwa miesiące przekonamy się, czy szum dotyczący Małej syrenki z Halle Bailey był zasłużony. Disney tworzy film aktorski na podstawie animacji z 1989 roku i oryginale, czyli baśni Hansa Christiana Andersena. Nowa wersja zawiera jednak znaczące różnice i jak zapowiadają twórcy oraz odtwórczyni roli Arielki, skupi się mocniej na pragnieniach syrenki i spełnianiu jej marzeń, a nie na wzdychaniu do ukochanego księcia Eryka. Feministyczne spojrzenie oraz inkluzywne podejście do obsady wywołało polaryzujące reakcje, które tylko zwiększyły buzz wokół remake’u.
Dało to pole do większej dyskusji na temat trendu Disneya, który widocznie postawił na adaptacje aktorskie oraz nowe wersje swoich klasycznych produkcji. W kolejce jest aż siedemnaście takich filmów, w tym Piotruś Pan, Królewna Śnieżka, Herkules, Dzwonnik z Notre Dame, Bambi, Aryskotraci czy Vaiana. Choć niektóre z nich charakteryzuje nowe podejście do fabuły, większość, tak jak wiele ich poprzedników w wersji live-action, idzie na łatwiznę. Disneyowi zarzuca się coraz częściej, że zamiast podejmowania ryzyka nowymi, autorskimi animacjami, inwestuje jedynie w nostalgiczną odtwórczość. Przyjrzyjmy się tej żyle złota.
Bezpieczna strategia
Gdy potęga Walta Disneya rosła w XX wieku, ich animacje wyróżniało nowatorskie podejście. Dzieła weszły na stałe do kanonu i choć oczywiście studio wykorzystywało ich sukces, tworząc sequele, seriale animowane, a w dalszych etapach merch i parki rozrywki, zazwyczaj wiedziało, kiedy powiedzieć „dość”. W pewnym momencie musiał skusić ich jednak zastrzyk gotówki. Disney zarabia dziś krocie na produkcjach Marvela czy uniwersum Gwiezdnych Wojen, ale w ostatniej dekadzie obok serii Kraina Lodu to nowe adaptacje biły rekordy w box officach.
Król Lew z 2019 roku przyniósł firmie ponad 1,6 miliarda dolarów. Bank rozbiła również Piękna i Bestia (2017) z Emmą Watson, Aladyn (2019) oraz Alicja w krainie czarów (2010). Choć filmy aktorskie dla wielu osób mogą być dobrą okazją do powspominania klasyków z dzieciństwa lub pokazania swoim dzieciom uwspółcześnionych wersji tych bajek, tak częste wykorzystywanie sprawdzonych historii szkodzi marce oraz oryginalnym materiałom.
Nudne filmy aktorskie
Korporacja postawiła za priorytet bezpośrednie reprodukcje swoich największych historii. Pokazały to filmy aktorskie, takie jak Kopciuszek (2015) Księga dżungli (2016), Piękna i Bestia (2017) czy Aladyn (2019). Zbliżone do oryginałów, a niektóre odwzorowane prawie scena po scenie, jedynie z użyciem współczesnych efektów. Z pewnością niektórzy przyznają, że taka rekonstrukcja jest najbardziej słuszna, bo w końcu oddaje szacunek, nie eksperymentuje, ani nie szokuje. Obiektywnie patrząc, tego typu remake’i są po prostu szalenie nudne. Może i spełniają swoją rolę w przypominaniu o nieśmiertelnych klasykach, ale nie wnoszą absolutnie nic nowego. Może poza urealnieniem księżniczek, zabawnych bohaterów i kultowych antagonistów, ale czy nie odbiera to Disneyowi magii, z której zasłynął?
Łatwo było stwierdzić, że fabryka snów zamienia się w fabrykę bezbarwnych live-action, po obejrzeniu Króla Lwa z 2019 roku, który był niemal dosłowną kopią bajki z lat 90. Wszystko przy użyciu efektów specjalnych, zbliżających zwierzęta do rzeczywistego wyglądu. Z pewnością był to wielki sukces dla firmy, bo adaptacja była najbardziej dochodowym filmem sezonu i zdobyła dwa Oscary oraz trzy Złote Globy. Całość wydaje się jednak wykalkulowanym produktem, który nie wniósł absolutnie nic nowego do narracji wokół pierwowzoru.
Szansa na nowe narracje
Słusznym założeniem Disneya jest za to wnoszenie współczesnych wartości do filmów live-action. Niektórych może razić zwrócenie się w stronę inkluzywności, ale wszystkie filie Disneya od lat podkreślają, jak istotna jest dla nich reprezentacja różnorodności oraz szacunku wobec wielokulturowości. Dużą rolę spełnia w tych celach casting aktorów. To nie tylko czarnoskóra Halle Bailey w Małej syrence, ale również latynoska Rachel Zegler, która zagra główną rolę w Królewnie Śnieżce, a także czarnoskóra Yara Shahidi, wcielająca się w rolę Dzwoneczka, w Piotrusiu Panie i Wendy. Nietrudno wyobrazić sobie, jak te decyzje rozwścieczyły przeciwników tzw. poprawności politycznej. Sceptykom, którzy uważają, że Disney powinien kontynuować „białą obsadę”, polecam jednak zastanowienie się, czy nie jest to dobry moment na włączenie do świata animacji nowych wartości, odpowiednich otwartości XXI wieku. Z pewnością nie zaszkodzi to fikcyjnym postaciom, a może dzieciom, które nie widziały na ekranach wielu bohaterów, przypominających ich wyglądem.
Nie rozchodzi się tylko o kolor skóry. Disney odrabia również lekcję w kwestii stereotypów pokazywanych w oryginalnych bajkach. Jak zapowiedzieli twórcy nadchodzącego remake’u Aryskotratów, aktorska produkcja uniknie rasistowskich żartów, pokazywanych w wersji z 1970 roku. Jeden z kotów, rasy syjamskiej, czyli pochodzącej z Tajlandii, był przedstawiony w animacji karykaturalnie – miał skośne oczy, wystające zęby, a na pianinie grał pałeczkami. Studio nie usuwa rasistowskiej sceny, ale może naprawić swój błąd, zmieniając postać w kolejnym materiale.
Zmiana narracji nie zawsze się udaje. Pokazał to film Mulan z 2020 roku. Z pewnością nie jest to nudna produkcja, bo do oryginału nawiązuje tylko w niektórych elementach, nie jest musicalem, a fabuła trzyma w napięciu i widowiskowo przedstawia świat księżniczki. W filmie aktorskim produkcji amerykańsko-chińśkiej obsadzono również chińskich aktorów. Zbliżając się do premiery, zaczęło robić się jednak kontrowersyjnie. Film Disneya skrytykowano za to, że twórcy kręcili go w prowincji Sinciang, gdzie znajdują się obozy koncentracyjne i przetrzymuje się niemal milion obywateli. Producenci współpracowali również z instytucjami, które wspierają autorytarne wartości Chin. Cóż, Disney stąpał po grząskim gruncie.
Perełki wśród filmów aktorskich
Choć nie jestem zwolenniczką odtwarzania znanych historii, na przestrzeni ostatni lat zdarzały się przykłady filmów, które wprowadzały coś nowego do świata Disneya. Jest to z pewnością aktorska Alicja w Krainie Czarów Tima Burtona z 2010 roku. Wizualnie film zachwyca na każdym roku – czaruje idealnie pokazanymi na dużym ekranie elementami świata marzycielskiej Alicji oraz strojami odstrzelonych bohaterów na czele z Kapelusznikiem, granym przez Johnny’ego Deppa oraz Czerwoną (Helena Bonham Carter) i Białą (Anne Hathaway) Królową. Nie wszystkich ujęły znaczące zmiany w scenariuszu – to luźna ekranizacja powieści Carrolla, która zdecydowanie odbiega od oryginału. Podjęte ryzyko jednak się opłaca. Disneyowi udało się tym samym oddzielić film od dotychczasowych adaptacji Alicji, w tym baśni z lat 50.
Tę samą rolę odgrywa w uniwersum Czarownica (2014) z Angeliną Jolie oraz Cruella (2021) z Emmą Stone. Studio wykorzystało elementy fabuły ze swoich sprawdzonych bajek – Śpiącej Królewny oraz 101 Dalmatyńczyków – jednak na pierwszy plan wyciągnęło historię antagonistek. Nie dość, że mechanizm wpisuje się w upodobania widzów, widocznie lubiących w ostatnich latach antybohaterów, to z kompletnych dzieł jest również w stanie wydobyć coś oryginalnego. Zauważmy jednak, że w przypadku perełek wśród filmów aktorskich, czerpanie z pierwowzoru jest bardzo szczątkowe.
Disneyu, opamiętaj się
Aktorskie adaptacje z założenia nie muszą być płaskie. Warto zastanowić się jednak nad sensem odgrzewania starych kotletów. Disney ma w swojej ofercie wspaniałe, nowe oryginalne historie, takie jak Zwierzogród (2016), Vaiana: Skarb oceanu (2016), Nasze magiczne Encanto (2021) oraz Raya i ostatni smok (2021). I to te produkcje rozkochają w sobie młode pokolenia, które dekady później będą wspominały bajkowy świat z nostalgią. „Myśl. Wierz. Marz. Miej odwagę” – mówił lata temu Walt Disney i tego właśnie życzę twórcom kultowego studia.
Mała syrenka to jeden z kilkunastu filmów aktorskich Disneya zaplanowanych na najbliższe lata. Trend może i wzbudza nostalgię i daje możliwości wprowadzenia współczesnej narracji, ale eksploatacja sprawdzonych historii jest zwykłym pójściem na łatwiznę. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound […]
Obserwuj nas na instagramie: