“Dragon Ball Super: Super Hero”: Legenda wiecznie żywa [recenzja]
Obserwuj nas na instagramie:
Kiedy byłem dzieckiem, kupiłem swoją pierwszą kasetę VHS z filmem pełnometrażowym z uniwersum Dragon Ball i tak poznałem Brolly’ego. Dzisiaj jako dorosły „nerd” idę do kina, żeby w ostrej jak brzytwa jakości zobaczyć nową produkcję z serii, ciągle spod ręki Akiry Toriyamy. Legenda o niepokonanej rasie wojowników z innej planety jest ciągle żywa!
Ten sam autor, inne możliwości
Akira Toriyama to chyba najbardziej znany japoński twórca w Polsce, choć może w niektórych kręgach rywalizować o ten status z Hideo Kojimą. Jego manga pt. Dragon Ball, a potem zekranizowany serial otworzyły polskich widzów “pokolenia Nintendo” na zupełnie nowy rodzaj rozrywki. Starzy wyjadacze byli zaznajomieni z anime jeszcze dzięki Tygrysiej Masce i Daimosowi, ale to właśnie serial Toriyamy pokazał Polsce, jak robi się seriale animowane, które powodują, że wszystkie podwórka o 15:00 pustoszeją. Sam pamiętam wyczekiwanie na dwa odcinki z rzędu, które startowały codziennie w wakacyjne popołudnie. Zawsze oglądane razem z kolegami i z wypiekami na twarzy, nawet jeśli (dla kumatych!) Goku przez całe dwa odcinki zbierał energię, aby huknąć nią w swojego przeciwnika. Anime Toriyamy wyróżniało się kapitalnym scenariuszem opartym na dalekowschodnich wierzeniach (Legenda Hanumana), a także zawrotną akcją. Mimo że kreska była prosta, a animacja czasami niechlujna, Dragon Ball był polskim oknem na japońską kulturę popularną. Dzisiaj Toriyama znów bierze na warsztat swoją najpopularniejszą serię, ale Dragon Ball Super: Super Hero to szczyt możliwości japońskiej animacji, które dosłownie wciskają widzów w fotel.
Starzy znajomi
Nowy film z serii może być delikatnym zaskoczeniem dla fanów anime nieśledzących poczynań Toriyamy, który budował swoje portfolio nie tylko poprzez produkcje kinowe, czy nowe seriale Dragon Ball, ale także poprzez grę. Dragon Ball: FighterZ to obecnie jedna z najpopularniejszych bijatyk na konsole nowej generacji. W Dragon Ball Super: Super Hero zobaczymy zatem nowych bohaterów, jak Beerus czy młody Brolly, ale fabuła zbudowana jest przede wszystkim wokół starych wrogów Goku i spółki. Wiele lat po powstrzymaniu Red Ribbon Army jej nowy CEO Magenta odnajduje syna doktora Gero, geniusza o imieniu Hedo. Dla tych, którzy już zapomnieli, Gero był twórcą androidów 16, 17 i 18, a także Cella, potwora, z którym mierzyła się cała ekipa bohaterów Dragon Ball i jednego z najbardziej znanych złoczyńców serii. Zmanipulowany Hedo niestety znów doprowadza do tragedii, ale tym razem problemem zajmie się najciekawszy duet serii, czyli Gohan, Picollo z małą pomocą zupełnie nowych bohaterów.
Siła nostalgii
Dragon Ball Super: Super Hero to produkcja, która zawiera dokładnie to, czego się po niej spodziewamy. Jest krótkim i efektownym wpięciem do całej serii, której nie da się niestety obejrzeć bez choćby cienia nostalgii dla japońskich postaci. Akira Toriyama sprowadził nawet aktorkę Masako Nozawę, która od zawsze dubbinguje Goku, Gohana i Gotena. Fakt postawienia rozdziału z androidami i “armii Czerwonej Wstęgi” w sercu fabuły jest ewidentnie ukłonem autora do widzów, którzy pamiętają czasy serialu Dragon Ball Z i dorastali wraz z rozwojem popularności anime w Europie. Świetnie, że polskie kina zauważają ten potencjał, a legendarny tytuł, jakim jest Dragon Ball, trafił do Multikina tuż po debiucie Jujutsu Kaisen. Dragon Ball Super: Super Hero to kinowy pełen pakiet, piękna podróż w przeszłość i absolutnie fenomenalna walka finałowa.
Ocena: 8/10
Recenzja filmu powstała dzięki współpracy z siecią kin Multikino, która umożliwiła udział w seansie.
Kiedy byłem dzieckiem, kupiłem swoją pierwszą kasetę VHS z filmem pełnometrażowym z uniwersum Dragon Ball i tak poznałem Brolly’ego. Dzisiaj jako dorosły „nerd” idę do kina, żeby w ostrej jak brzytwa jakości zobaczyć nową produkcję z serii, ciągle spod ręki Akiry Toriyamy. Legenda o niepokonanej rasie wojowników z innej planety jest ciągle żywa! Zobacz także […]
Obserwuj nas na instagramie: