„Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun” to dzieło ze wszech miar Andersonowskie [recenzja]
Obserwuj nas na instagramie:
Wes Anderson w najnowszym filmie mówi o swoim ideale dziennikarstwa – zaangażowanego, skrupulatnego, całkowicie oddanego historii. Takiego, które nie zawsze biegnie za sensacją, ale wierzy, że dobre opowieści można znaleźć wszędzie.
Dziennikarze mają zapewnione idealne warunki do pracy – święty spokój, finansowe wsparcie, także jeśli chodzi o pokrycie kosztów niespodziewanych wydatków przy pracy, cierpliwego szefa i brak bolesnych deadline’ów. Tylko nie mogą płakać – jak głosi napis w gabinecie naczelnego.
Ten naczelny to Arthur Howitzer Jr (wzorowany na Haroldzie Rossie, pierwszym redaktorze „The New Yorkera”) grany przez Billa Muray’a. Szefuje on gazecie wydawanej w Ennui-sur-Blasé we Francji. Wydawnictwo jest dodatkiem do pisma z Kansas i opisuje codzienne życie pozornie sennego europejskiego miasteczka. Gdy Howitzer umiera, razem z nim nachodzi kres Kuriera Francuskiego. Pracownicy podejmują się stworzenia pożegnalnego numeru pisma.
Konkretne arcydzieło i cała reszta
Reporter na rowerze, Konkretne arcydzieło, Poprawki do manifestu i Prywatna jadalnia komisarza to tytuły artykułów, które znajdą się w numerze. To także tytuły poszczególnych części filmu Wesa Andersona, historii oderwanych od siebie, jednak każda z nich jest równie wciągająca.
Zaczyna się od opowieści o miasteczku widzianym z perspektywy niestrudzonego cyklisty granego przez Owena Wilsona. Później poznajemy historię osadzonego w więzieniu malarza Mosesa Rosenthalera (Benicio del Toro), którego dostrzega pewien marszand o nazwisku Cadazio (Adrien Brody) i postanawia rozsławić jego dzieła.
Kolejna część opowiada o studenckich protestach, których liderem jest Zeffirelli (Timothée Chalamet). Czwarta zaś opowieść to artykuł Roebucka Wrighta (Jeffrey Wright) o szefie kuchni, która to opowieść niespodziewanie przeradza się w historię kryminalną.
Szkatułkowa fabuła nowego filmu Andersona zapewnia nam wejście w głąb nie tylko tych historii, ale i pobocznych narracji, które świetnie się ze sobą splatają. Nagromadzenie wątków i bohaterów jest spore, ale nie wprawia to w zakłopotanie czy zagubienie. Wręcz przeciwnie – tylko czekasz, co pojawi się następne.
Gwiazdorskie duety Wesa Andersona
Timothée Chalamet i Frances McDormand, Léa Seydoux i Benicio del Toro, Adrien Brody i Tilda Swinton. Film Andersona przepełniony jest intrygującymi, nieoczywistymi aktorskimi duetami. Szczególnie fascynuje ten pierwszy, w którym McDormand gra dziennikarkę z reporterską rzetelnością i skrupulatnością opisującą bunt młodych ludzi, któremu przewodzi wspomniany Chalamet.
Tej nostalgicznej odzie do prasy drukowanej (w formie, która już nie istnieje) towarzyszy ścieżka dźwiękowa, którą stworzył Alexandre Desplat. Wyraziste, bardzo narracyjne kompozycje przeplatane są dźwiękami stukania w klawiaturę maszyny do pisania czy innymi sygnałami pracy dziennikarskiej. Anderson lubi zresztą w swoich narracjach podkręcać takie szczegóły.
Lubi też pastelowe barwy, dopracowane w każdym szczególe scenografie czy symetrię, o czym już doskonale wiemy z jego wcześniejszych filmów. Tu jednak reżyser doprowadził swój styl do mistrzostwa.
Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun to dzieło ze wszech miar Andersonowskie. Oprócz nostalgii mamy tu sporą dawkę dowcipu, ironii i absurdu. Igranie z widzem jeszcze nigdy nie wychodziło Andersonowi tak dobrze.
Wes Anderson w najnowszym filmie mówi o swoim ideale dziennikarstwa – zaangażowanego, skrupulatnego, całkowicie oddanego historii. Takiego, które nie zawsze biegnie za sensacją, ale wierzy, że dobre opowieści można znaleźć wszędzie. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają […]
Obserwuj nas na instagramie: