10 najlepszych filmów 2016 roku
Obserwuj nas na instagramie:
Zanim zdejmiecie ze ścian tegoroczny kalendarz, przypomnijcie sobie dziesięć najlepszych filmów, które trafiły na ekrany polskich kin w 2016 roku.
ilustracja: Katarzyna Malinowska
Spędziliśmy w tym roku sporo czasu na salach kinowych, choć bywały miesiące, kiedy jeden piątek nie wystarczał, by zobaczyć wszystkie interesujące nas premiery, jak i takie, kiedy przez całe 30 dni nie chciało nam się kupić biletu na cokolwiek. Kiedy jednak zebraliśmy i połączyliśmy listy swoich ulubionych filmów, okazało się, że powstał nam ranking zaskakująco różnorodny, w którym jest miejsce na ciepłą, uczącą tolerancji animację, brutalny western, polskie kino, które w tym roku za sprawą nowego pokolenia twórców wspięło się na wyżyny, grane w multipleksach science fiction o arthouse’owym duchu, a nawet triumfalny powrót najsłynniejszego boksera kina. Ale o tym wszystkim przeczytacie przecież poniżej – oto dziesiątka najlepszych filmów 2016 roku!
10. Bone Tomahawk
Poszukiwacze Johna Forda spotykają Texas Chainsaw Massacre. Wąsaty Kurt Russell tropiący plemię kanibali w westernie gore? Role rozpisane, jesteśmy w nudnym ironicznym świecie Tarantino. A jednak nic z tego. Bo mimo paru zabawnych dialogów, Bone Tomahawk jest filmem na serio i na serio przerażającym. Gęstniejące emocje fizycznie wyczerpują – przeprawiając się do indiańskiego jądra ciemności, z napięcia ocierasz pot z czoła, a przy scenach skalpowania czy rozdzierania ludzkiego ciała wiercisz się w fotelu i wlepiasz wzrok w ciemną podłogę kina. (Krzysztof Masternak)
9. Creed
“The world ain’t no sunshine and rainbows…” – mawiał Sylvester Stallone w szóstej części cyklu filmów o Rockym. Minęło prawie 10 lat i świat specjalnie nie wypiękniał, a twarz Stallone’a jeszcze bardziej straszy (por. matka Stallone’a, Laleczka Chucky etc.). Ale bohater powraca, tym razem trenując syna Apollo Creeda, z którym walczył dwóch pierwszych częściach cyklu, by w trzeciej złączyć się unikalną dla męskiego kina lat 80./90. homoerotyczną relacją. Creed to totalne zaskoczenie, bo zamiast nostalgicznego skoku na kasę mamy tu krwiste, realistyczne i poruszające kino – pełnoprawny, nowoczesny reboot serii, “obiektywnie” najlepszy Rocky od czasu jedynki i jeden z najlepszych filmów o boksie ever. (Krzysztof Masternak)
8. Mustang
Doskonały debiut Turczynki Deniz Gamze Ergüven w imponujący sposób godzi kino “w słusznej sprawie” z subtelną opowieścią w duchu neorealizmu. Mustang jest jak połączenie Kręgu Jafara Panahiego z Przekleństwami niewinności Sofii Coppoli – pastelowa paleta kolorystyczna i nostalgiczna muzyka zdejmują z filmu odium “publicystyki”, ale nie ujmują mu ciężaru.
Odwrotnie niż w Pokoju Lenny’ego Abrahamsona, bezwzględne zniewolenie nie jest tutaj punktem wyjścia, lecz dojścia. Zarekwirowane telefony, kraty w oknach, testy na dziewictwo. Dom na tureckiej prowincji stopniowo zmienia się w “fabrykę żon”. Aluzje do mitów o labiryncie, Minotaurze i Hydrze lernejskiej są tyleż czytelne, co bezpretensjonalne. W końcu na pewnym poziomie Mustang to właśnie baśń. Smutna, ale i inspirująca. Wspaniałe kino. (Piotr Dobry)
7. Spotlight
Trudno jest nie gwiazdorzyć w Hollywood. Jeszcze trudniej jest wiedzieć, że siłą filmu nie powinny być znane ryje i nazwiska. Spotlight zdaje się być zrobiony z potrzebnym dystansem. I kreatywnością, która liczy się z umiejętnościami ludzi zarówno przed, jak i za kamerą. W trakcie seansu udaje się zapomnieć o tym, że patrzymy na Rachel McAdams, Marka Ruffalo i Michaela Keatona. Oglądamy zaangażowanych dziennikarzy, którzy zmieniają historię prasy, poświęcają bardzo wiele i odkrywają tajemnicę, o jakiej nie śniło się nikomu. Bez ckliwych chwytów, ale z miażdżącą empatią. Powstał film jednocześnie tradycyjny w formie, jak i rewolucyjny w biegłości twórców. (Emil Miszkowicz-Adamowicz)
6. Zwierzogród
Największa niespodzianka roku. Pozornie słodka bajeczka o liskach i króliczkach, w której w miarę upływu czasu orwellowskie alegorie poczynają wyrastać ponad antropomorfizm postaci. Zwierzogród okazuje się nad wyraz mądrą metaforą tak współczesnej Ameryki – zafiksowanej na punkcie równości, a zarazem skonfliktowanej rasowo i klasowo, z widmem prezydentury faszyzującego Trumpa – jak i świata w ogóle, nieradzącego sobie z kryzysem migracyjnym, podstawowymi prawami człowieka, problemem ksenofobii.
Twórcy uwznioślają rolę grup nieuprzywilejowanych, propagują pracę u podstaw i sprawiedliwość ekonomiczną, piętnują biurokrację i nadużycia władzy. Przy czym strona formalna nie zostaje w tyle: bogactwo faktur, mnogość gatunków zwierząt, detale w obrębie jednej sceny, koncepcje zindywidualizowania rozwiązań architektonicznych, infrastruktury pod bohaterów różnej wielkości, jak np. gryzonie z dzielnicy Chomiczówka (genialne tłumaczenie Little Rodentii, swoją drogą) – wszystko razem robi kolosalne wrażenie, mimo że poprzeczka zawieszona przed rokiem przez W głowie się nie mieści zdawała się nie do przeskoczenia. Disney did it again. (Piotr Dobry)
5. Lobster
Kieł w skali makro. Po angielsku, z większym budżetem i gwiazdami w obsadzie, ale Lanthimosa znów interesuje demontaż konstruktów społecznych, tym razem w skali nie pojedynczego domostwa, a całego kraju. Lobster jest dystopią w duchu Ucieczki Logana, jest refleksją nad samotnością, jest niekonwencjonalną love story, jest specyficzną baśnią dla dorosłych, jest wreszcie czarną komedią absurdów, w jakich lubuje się Grek. Fantastycznie jest obserwować, jak reżyser wykorzystuje gatunkowe klisze na potrzeby oryginalnej wypowiedzi artystycznej. Film nierzadko śmieszy, konsternuje i budzi niepokój w tym samym momencie. No i wąsaty i utyty Colin Farrell – nie do zapomnienia. (Piotr Dobry)
4. Pokój
Jedno z największych zaskoczeń mijającego roku, czyli Jacob Tremblay, dziesięcioletni aktorski geniusz z innej planety i Brie Larson z bardzo zasłużonym Oscarem. Jeśli zastanawialiście się kiedyś jak wygląda świat z perspektywy obcego, Pokój odpowiada na to pytanie z nawiązką. Mógł powstać prostacki melodramat, a dostaliśmy nowe, unikane wcześniej w filmach emocje. Apatia, agorafobia i chęć powrotu do klaustrofobicznego więzienia, to najciekawsze uczucia wywołane przez film od bardzo dawna. (Emil Miszkowicz-Adamowicz)
3. Wszystkie nieprzespane noce
“W moim życiu ten okres był burzliwy, ale z drugiej strony nie był jakoś nadzwyczajnie unikalny. I chciałem, żeby taki był też w filmie” – przyznał reżyser tego filmu. Myślę, że potrzeba około 5, może góra 10 minut, by stwierdzić, czy spodoba wam się film Michała Marczaka. Na pewno w odbiorze przydaje się skłonność do romantyzowania przeszłości i niechęć do uznania dorosłości jako jakiegoś życiowego celu. Przekonywanie w tym miejscu, że jasne, bohaterowie są irytujący, a treści jest mało, ale za to jaka wizja, zdjęcia, sposób realizacji i naturalny humor, wydaje mi się więc dość karkołomne. Bardzo cieszy mnie jednak, że powstają u nas filmy, które nawet zdobywają nagrody na takim Sundance, choć ich celem nie jest tylko pokazanie smutnej/wesołej/strasznej/przygnębiającej historii, a zabawa samym kinem, bez uderzania od razu w tony ciężkich eksperymentów i wysokoartystycznych ambicji. (Kamil Babacz)
2. Nowy początek
Filmem, który poruszał temat komunikacji z obcą cywilizacją i najmocniej zapadał mi w pamięć, był… Kontakt z Jodie Foster, który nawet przypomniałem sobie po seansie Nowego początku. Obejrzałem go jako dzieciak i wtedy robił na mnie duże wrażenie. Dziś jest dla mnie niezłym kiczem, ale film Villeneuve wydaje mi się mieć więcej wspólnego właśnie z tym telewizyjnym klasykiem, niż SF, które oglądaliśmy w kinach w ostatnich kilku latach. Hipoteza Sapira-Whorfa jest tu podana w sposób łopatologiczny, a całość jest zagrana na ckliwych nutach, ale dzięki wyrafinowanej formie ogląda się to jak za dzieciaka – z otwartą gębą i totalną wiarą w to, co dzieje się na ekranie. (Kamil Babacz)
1. Ostatnia rodzina
Część otoczenia Beksińskich dowodzi, że obraz Matuszyńskiego zakłamuje rzeczywistość, scenariuszowe akcenty rozkłada niewłaściwie, przeszarżowaną rolą Ogrodnika dezawuuje pamięć o Tomaszu, a nawet scenografię ma nieautentyczną. Szanując prawo do wspomnień o bliskich, trudno nie parsknąć słysząc zarzuty w rodzaju “u Zdzisława nie te obrazy wisiały i nie w tych miejscach!”. Bo znany wcześniej tylko z dokumentów Jan P. Matuszyński swoją pierwszą fabułą zaserwował najbardziej wyraziste i brawurowe wejście smoka w polskim kinie od tak dawna, że strach wypowiadać te nazwiska. Czy okaże się to wstępem do wielkiej kariery czy po prostu one-hit wonder czerpiącym wielkość z oparcia w fascynującym materiale źródłowym? Ostatnia rodzina wprawdzie nie została polskim kandydatem do Oscara, ale wieńczy ranking naszego portalu jako najlepszy film roku 2016. (Krzysztof Masternak)
Udział w głosowaniu wzięli (i ich filmy roku): Kamil Babacz (Wszystkie nieprzespane noce), Piotr Dobry (Zwierzogród), Krzysztof Masternak (Ostatnia rodzina), Emil Miszkowicz-Adamowicz (Ostatnia rodzina)
Zanim zdejmiecie ze ścian tegoroczny kalendarz, przypomnijcie sobie dziesięć najlepszych filmów, które trafiły na ekrany polskich kin w 2016 roku. ilustracja: Katarzyna Malinowska Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Spędziliśmy […]
Obserwuj nas na instagramie: