Limp Bizkit „Still Sucks”, ale przynajmniej wydali nowy album!


04 listopada 2021

Obserwuj nas na instagramie:

A jednak! Chociaż kilka miesięcy temu było to nadal mało prawdopodobne to po trwającej dziesięć lat ciszy Limp Bizkit w Halloween powrócili z nowym, studyjnym albumem! Daszkiem do tyłu zakładamy zatem czerwone baseballówki New Era i sprawdzamy, czy Fred Durst z zespołem nadal są tak do kitu, jak sugeruje to tytuł szóstej płyty kapeli z Jacksonville.

Czy tego właśnie się spodziewaliśmy?

Jak dłużej się na coś czeka, to bardziej cieszy. Z tego założenia najprawdopodobniej wyszedł Fred Durst, obligując słuchaczy do dekadę trwającego oczekiwania na nowy album Limp Bizkit. Gdybyśmy jednak następcę płyty Gold Cobra otrzymali wcześniej, mógłby nie wywołać tak dużego entuzjazmu. Oczywiście, nie u słuchaczy młodszego pokolenia. Ci obok tego wydawnictwa przejdą niewzruszeni, pewnikiem nawet go nie dostrzegając. Słuchacze świadomie obcujący z muzyką w latach dziewięćdziesiątych z pewnością jednak w stronę mającej miejsce w Halloween premiery spojrzą z zaciekawieniem. Rzecz jasna, pod warunkiem, że gustują w tym miksie rocka i rapu. W tej kwestii bowiem nie zmieniło się nic. Limp Bizkit to nadal nu-metalowa, hałaśliwa kapela. Mocne gitarowe riffy mieszając się z gęstym scratchem, frontman za zmianę śpiewa i rapuje, i ogólnie jest głośno. Wyczuwalne jest jednak to specyficzne Dad Vibes. Tak właśnie zatytułowanym singlem założony w Jacksonville na Florydzie zespół powrócił przed miesiącem. Nie spodziewaliśmy się wówczas jednak, że nowym albumem Bizkici uraczą nas tak prędko.

Limp Bizkit – Dad Vibes

Limp Bizkit Still Sucks, ale w swoim, sprawdzonym stylu

Po pierwsze, jeszcze w momencie zaprezentowania Dad Vibes, oczekiwaliśmy na Stampede of the Disco Elephants. Taki bowiem pierwotnie tytuł nosić miał szósty longplay Limp Bizkit. Na chwilę równie niespodziewaną premierą dowiedzieliśmy się jednak, że nadchodzącą płytą będzie jednak Still Sucks. Wypuszczenie nowości spod szyldu swojego zespołu Fred Durst poprzedził natomiast całkowitą zmianą swojej stylówy. Już w wakacje frontman pokazał się światu jako typowy i pocieszny, amerykański tatuś, może już nie najmłodszy, ale nadal pełen wigoru i skory do żartów. Faktycznie było to niemałe zaskoczenie. Jak się następnie okazało, wszystko to było przemyślane, a kompletna zmiana wizerunkowa związana była z premierowym singlem Dad Vibes. A teraz wiemy już, że także z nowym albumem Limp Bizkit. Metamorfoza Freda Dursta nie wpłynęła jednak ani również nie związano jej z żadną większą rewolucją w samym brzmieniu kapeli, która dostarczyła nam takie hity jak Break Stuff, Nookie, Rollin’ czy też My Generation. Cały czas jest to zatem tak bardzo popularny w najntisach nu-metal w stylu Limp Bizkit. Ten, o którym sceptycy tego gatunku powiedzą, że Still Sucks.

Limp Bizkit podczas festiwalu Lollapalooza
Limp Bizkit podczas festiwalu Lollapalooza

Nadal do kitu, czyli tak, jak miało być!

A nam się podoba! Ze względu na dwie pierwsze cyfry we własnym numerze pesel zespół Limp Bizkit darzę wyjątkową sympatią zmiksowaną z sentymentem okresu dojrzewania. I uważam, że właśnie do wiernych fanów kapela skierowała swój najnowszy album. Osoby nie zasłuchane swego czasu w Significant Other oraz Chocolate Starfish and the Hot Dog Flavored Water nie znajdą tu bowiem nic szczególnego dla siebie. To ten sam rap rock, do którego skakaliśmy w latach dziewięćdziesiątych. Zagrany jednak przez całkowicie dorosłych facetów. Limp Bizkit nie silą się bowiem, by nadal brzmieć jak hałaśliwe i rozwrzeszczane dzieciaki z lat dziewięćdziesiątych.

Nadal jest głośno, jednak bez starań, żeby było tak w każdej minucie płyty. Najważniejszym jest, że Wes Borland nadal serwuje gitarowe riffy ostre jak jalapeno zmieszane z habanero, a do tego pomysłowe i niebanalne. Nowy album Limp Bizkit to również nadal idealnie zgrana sekcja rytmiczna, którą tworzą basista Sam Rivers i perkusista John Otto. I nadal też DJ Lethal szaleje na gramofonach, uzupełniając scratchami utwory Bizkitów, które nadal nie są z najwyższej półki, ale dobrze współgrają z instrumentami. Limp Bizkit to też, a może przede wszystkim sam Fred Durst. Wokalista, mimo kompletnej wizerunkowej przemiany, w swojej twórczości nic nie zmienił. Nadal więc w swoich tekstach nie bryluje zbytnią błyskotliwością, barwą głosu nadal nie powala, a pomysłowością innych nie zawstydza. Jednak gdy chwyta za mikrofon to z miejsca wiesz, że jest to Fred! I to właśnie chodzi. A Limp Bizkit bez wokalu Dursta wyobrazić, po prostu, się nie da. Pomimo dziesięcioletniej przerwy Limp Bizkit to zatem nadal ci sami Limp Bizkit. Jedynie starsi i dojrzalsi. Nadal jest tak bardzo Still Sucks, czym właśnie zaskarbili sobie sympatię milionów fanów na całym świecie.

Limp Bizkit - Still Sucks - okładka albumu
Limp Bizkit – Still Sucks – okładka albumu

Limp Bizkit – Still Sucks – odsłuch albumu

  1. Out of Style    
  2. Dirty Rotten Bizkit    
  3. Dad Vibes
  4. Turn It Up, Bitch    
  5. Don’t Change (INXS cover)    
  6. You Bring Out the Worst in Me
  7. Love the Hate
  8. Barnacle
  9. Empty Hole    
  10. Pill Popper    
  11. Snacky Poo  
  12. Goodbye

W minione Halloween Fred Durst i spółka wydali swój szósty studyjny album. Jest to pierwsze wydawnictwo Limp Bizkit od dziesięciu lat.

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →