Ten Typ Mes i jego dorosły domek na drzewie
Obserwuj nas na instagramie:
– Dzień dobry, panie Norbercie, dzwonię w sprawie tego Korga, którego chcę u pana kupić – słyszę w słuchawce głos Tego Typa Mesa.
Chwilowa konsternacja wynikająca z tego, że ani ze mnie Norbert, ani żadnego Korga nie gonię, po chwili zaowocowała propozycją spotkania, które już wcześniej zaaranżowała prawa ręka artysty, czyli Stasiak. W ten oto sposób, niedługo po premierze AŁA., skromna delegacja Rytmy.pl wylądowała w kawalerce Mesa na Wyględowie.
Brak póki co rzetelnych badań dotyczących identyfikowania Wyględowa jako integralnej części Warszawy w świadomości mieszkańców, ale – jak przyznaje raper – reakcje pod tytułem: whaaaat? nie należą do rzadkości, gdy zdradza znajomym nazwę osiedla, na którym od dekady urzęduje.
– To zdecydowanie niszowa część Mokotowa – trafnie zauważa. Administracyjnie Wyględów jest ograniczony ulicami: Batorego, Żwirki i Wigury, Woronicza, Wołoską i Chodkiewicza oraz fragmentem linii kolejowej Warszawa-Radom. W tych granicach znajdują się między innymi Centralny Szpital Kliniczny MSWiA, Cmentarz Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich czy jeden z najlepiej zachowanych XIX-wiecznych carskich fortów – Fort Mokotów.
Wie pan, radio mi ukradli
Miejsce spotkania zostało narzucone niejako arbitralnie, ponieważ pomysłem na materiał, który właśnie czytasz, było to, by nawiązywał on do utworu “Pokaż mi dom” z najnowszego albumu Tego Typa Mesa. Od momentu premiery zdążyłem skatować ten numer dziesiątki razy, musząc przepraszać moją lubą za wątpliwej jakości zawodzenie.
Wczesnym piątkowym wieczorem dotarłem wraz z fotografem pod wskazany adres – po wyjściu z tramwaju, czekał nas jeszcze spory spacerek. – To fakt, Wyględów jest źle skomunikowany, ale ten kawałek zawsze można się przejść. Poza tym, jak jestem trzeźwy, to jeżdżę autem – zauważa muzyk z całkiem świeżym jeszcze prawem jazdy.
Dementuje jednak, jakoby stojący pod blokiem Mercedes należał do niego. Swoje cztery kółka zostawia na parkingu społecznym, na którym zresztą zdarzyło mu się już dyżurować. – Było to całkiem przyjemne – zwłaszcza dla takiej osoby jak ja, która późno kładzie się spać. Zachowanie czujności nie było dla mnie problemem, choć nazajutrz rano sąsiad zadzwonił do mnie, by upewnić się, czy to na pewno ja pełniłem poprzedniej nocy wartę w budce parkingowej. Odpowiedziałem, że tak, na co szanowny sąsiad zniżył głos i odparł: – Wie pan, radio mi ukradli na pańskim dyżurze i teraz pytanie, jak się rozliczymy… Zajęło mi cenne sekundy, żeby skumać, że jestem wrabiany – wspomina ze śmiechem Mes, chwaląc przy tym Wyględów jako miejsce, w którym wciąż istnieje prawdziwa, zdrowa tkanka społeczna.
Niech wypie*dalają z tymi płotami
Na dziesiąte piętro dowiozła nas urocza oldskulowa winda. Główna postać Alkopoligamii otworzyła drzwi, a naszym oczom ukazała się skromna kawalerka, a w skromnej kawalerce – nieskromny nieporządek (łamane przez: artystyczny nieład). Przypominam Mesowi fragment jego zwrotki z wydanej przed jedenastoma laty płyty Małolata: “Najlepiej czuję się u siebie przy biurku / Opakowania od pizzy i jogurtu, mój burdel tu”. – O, widzisz, jogurt… Muszę go schować do lodówki – przypomina sobie.
Na biurku leży też inne opakowanie – od Korga. Pytam, czy to ten sam, który chciał ode mnie nabyć. – Tak! To jest dokładnie ten Korg, który chciałem od ciebie kupić, kiedy pomyślałem, że jesteś panem Norbertem ze sklepu Pasja! To jest ten sku*wysyn, ten niebieski! Mam na niego straszną zajawę, bez kitu – raper nie ukrywa podekscytowania nowym samplerem. Po tym, jak już opuściliśmy Wyględów, miał się nim cieszyć do wczesnych godzin porannych, rezygnując tym razem z nocnych wojaży.
Z niemniejszą pasją Ten Typ Mes opowiada o swoim przywiązaniu do niszowego mokotowskiego osiedla. Na stałe zamieszkał na nim w 2006 roku – po wyprowadzce z domu rodzinnego na ulicy Mazowieckiej kilka lat wcześniej, wynajmował jeszcze dwa kwadraty. Tę słodką kawalerkę, jak pieszczotliwie ją nazywa, kupił na chwilę przed boomem nieruchomościowym.
– Moja siostra w połowie lat dziewięćdziesiątych, zaraz po tym jak wyszła za mąż, kupiła mieszkanie w tej okolicy. Przyjeżdżałem do niej jako super kid i był to dla mnie świetny odpoczynek od centrum. Wyględów wydał mi się wspaniałym miejscem, w którym wysokie bloki współistnieją obok niskiej jednorodzinnej zabudowy, ale również… ambasad – tłumaczy.
Nie jest jednak tak, że w tej części Warszawy czas zatrzymał się w latach 70., opierając się naporowi szkła i aluminium. Wzdłuż Woronicza powstają nowe inwestycje, a okoliczne ulice są dzień w dzień rozjeżdżane przez pracowników zmierzających do – i z popularnego Mordoru, czyli największej dzielnicy biurowej stolicy, powstałej na terenie Służewca Przemysłowego. – Nie możemy jednak mieć o to do nich pretensji. Jako mieszkańcy Wyględowa, pretensje możemy mieć do deweloperów, którzy chcą tu stawiać kolejne zamknięte osiedle. Niech wypie*dalają z tymi płotami – dosadnie komentuje Ten Typ Mes.
Jako mieszkańcy Wyględowa, pretensje możemy mieć do deweloperów, którzy chcą tu stawiać kolejne zamknięte osiedle. Niech wypie*dalają z tymi płotami.
W końcu to w administracyjnych granicach Wyględowa mieści się słynna (?) Marina Mokotów, czyli największe grodzone osiedle w Polsce, które powstało – jak relacjonuje raper – na… polu ziemniaków. Zagorzały przeciwnik osiedli-fortec przywołał przy okazji niedawną podróż – celem wizyty u fryzjerki – do odległego Ursusa. – Przygoda, Ursus, samochód, muzyczka… Zajebiście, jadę! Minęło jednak dużo czasu, zanim się uspokoiłem i odegnałem frustrację spowodowaną tym, że fryzjer znajdował się w strzeżonym osiedlu inside strzeżonego osiedla… Przeklinałem to głośno – opowiada z wyczuwalną irytacją.
Czy pani syn pracuje w policji?
Do rzeczy jednak, bo miało być o domu. Mesie, z czym kojarzy ci się dom? – Z poczuciem bezpieczeństwa. Z mamą. Ze Śródmieściem. Kojarzy mi się też z domem mojej babci, w którym za młodu, do momentu wybuchu wszechrodzinnego beefu, spędzałem wakacje. Pod pojęciem: dom kryje się też pewna praca, którą trzeba wykonać, żeby było dobrze. Moja mama, która jest lekarzem i samotnie mnie wychowywała, musiała włożyć w to dużo pracy – i udało się jej, dlatego tak często składam jej hołd. Dom to przezwyciężanie problemów i cięcie rzeczywistości na mniejsze i lżejsze fragmenty – z pełną powagą odpowiada artysta, po czym łatwo wywnioskować, że domem jest dla niego przede wszystkim dom rodzinny. Swojej kawalerki nie postrzega w tych kategoriach. – To jest moje królestwo, moja pracownia. Coś jak domek na drzewie, tylko przeniesiony w dorosłe i w zawodowe życie – puentuje.
To jest moje królestwo, moja pracownia. Coś jak domek na drzewie, tylko przeniesiony w dorosłe i w zawodowe życie.
W tymże domku na drzewie znajduje się kabina do nagrań, w której Mes zarejestrował wszystkie swoje wokale na autorskie płyty, począwszy od Spaleni Innym Słońcem zespołu 2Cztery7 w 2008 roku. W dużej mierze w wyględowskim domowym studiu powstały także albumy tego pokroju co 27 Eldo czy Muzyka Rozrywkowa Pezeta. Możliwość nagrywania u siebie jest dla artysty dużą zaletą.
– Wiem, co chcę osiągnąć i najlepiej mi się to realizuje, kiedy sam wciskam record i stop. Dzięki temu mam wolność – wyjaśnia, wyraźnie zaznaczając przy tym, że w pojedynkę wiele by jednak nie zdziałał. – Szogun jest tym gościem, który z przebrzydłych pięćdziesięciu ścieżek robi gotowy utwór. On też zresztą pracuje w domowym studiu, w swojej kawalerce na Śródmieściu – dodaje.
Z sąsiadami Mes ponoć nie ma problemów. Zanim kupił mieszkanie, zapukał zresztą do drzwi wszystkich sąsiadów z piętra, żeby popytać o to i owo. – Wiecie… Czy pani syn pracuje w policji? Pani odpowiada, że nie – to upewniam się: w straży miejskiej też nie? Odpowiedź ponownie przecząca, więc już bez obaw mogłem kupić ten kwadrat – ot, cała historia.
Status mieszkaniowy: to skomplikowane
O ile jednak wszystkie wokale Mes rejestruje u siebie, tak pisać – zarówno zwrotki, jak i felietony – zdarza mu się w różnych miejscach. Tekst do “Pokaż mi dom”, na przykład, powstał w Kłodzku.
– Najlepiej myślało mi się o Warszawie, będąc czterysta kilometrów od stolicy – zauważa. Zapytany o to, jak dużo czasu spędza w swoim królestwie, odpowiada ze śmiechem: – Status mieszkaniowy: to skomplikowane. Granie koncertów w całej Polsce to raz, a wynajmowanie drugiego mieszkania z kobietą – to dwa. Owo wynajmowane mieszkanie w niedalekiej przyszłości chce zamienić na takie z tytułem własności, ale nie bez powodu – w kontekście rynku nieruchomości – mówi w kawałku będącym motywem przewodnim tego artykułu, że to miasto to dzi*ka. – Tu trzeba mieć naprawdę dużo pieniędzy, żeby zrobić wrażenie na kimś, kto sprzedaje kwadrat – precyzuje, określając swój stosunek do Warszawy jako tough love.
Wychodzimy na zewnątrz, zrobić jeszcze mały rajd po wyględowskich zakamarkach. W wątłym świetle intrygująco przedstawia się mural grupy Tworzywo: Dźwięk buduje atmosferę. Mes pokazuje nam dom, w którym przez lata mieszkał Stanisław Bareja. Kawałek dalej – zresztą tuż obok głównej siedziby Alkopoligamii – są dwie knajpki, które autor AŁA. gorąco poleca: Mandala i Bon Apetit. Parking społeczny też odhaczyliśmy i to w jego okolicy, po zrobieniu pętli, rozstajemy się. Mes pokazał nam dom, pokazał też dzielnicę – dokładnie tak, jak stoi w refrenie do wiadomego numeru. Teraz musi wracać do swojej kochanki, w pewnych kręgach znanej również jako Korg Electribe. Nie śmiałbym przeszkadzać.
zdjęcia: Maciej Bogucki
Sprawdź także:
Sarius: Mam szacunek do Częstochowy, ale ludzi tam ciągnie do dołu [rozmowa]
– Dzień dobry, panie Norbercie, dzwonię w sprawie tego Korga, którego chcę u pana kupić – słyszę w słuchawce głos Tego Typa Mesa. Chwilowa konsternacja wynikająca z tego, że ani ze mnie Norbert, ani żadnego Korga nie gonię, po chwili zaowocowała propozycją spotkania, które już wcześniej zaaranżowała prawa ręka artysty, czyli Stasiak. W ten oto […]
Obserwuj nas na instagramie: