Linkin Park „Meteora”

20 lat „Meteory” Linkin Park. Obciach czy muzyka, do której warto wrócić?


07 kwietnia 2023

Obserwuj nas na instagramie:

Z okazji 20-lecia Meteory premierę ma właśnie reedycja tej drugiej głośnej płyty Linkin Park. Czy to muzyka, do której warto wracać w 2023 roku?

Przypałowe nurty?

Najbardziej obciachowe gatunki muzyki? To pytanie raczej średnio przystaje do obecnych czasów. Wielu artystów od lat udowadnia, że w postinternetowej erze można łączyć wszystko ze wszystkim – tworzyć zaskakujące mash-upy, czerpać z nieoczywistych inspiracji czy balansować na granicy pastiszu. Niemniej – starsi millenialsi, zwłaszcza ci, którym przyszło śledzić sieciowe dyskusje muzyczne toczące się w poprzedniej dekadzie, mogą mieć inne zdanie. Pewnie wskazaliby kilka nurtów uchodzących za przypałowe. I nie byłoby to tylko wiążące się często z klasistowskimi stereotypami disco polo. To zbyt oczywisty przykład.

Dobra okazja

Jasne, w drugiej kolejności na myśl przyjdzie niektórym bardziej emblematyczny dla obciachu inny rodzimy gatunek. A raczej pewna hybryda. Znacie memy o polskim reggae? No właśnie. Niejeden były polski rastaman z pewnością ukrywa młodzieńczą fascynację Rasem Lutą czy – podając jeszcze bardziej skrajny przykład – Kamilem Bednarkiem. Ale jeśli mielibyśmy spojrzeć bardziej globalnie, znaleźlibyśmy coś jeszcze bardziej charakterystycznego dla kategorii wstydu. Bo na pewno do gatunków muzycznych, z których wielu prędko wyrosło i zaczęło kojarzyć je z tanią kontrowersją czy po prostu kiczem, zaliczylibyśmy nu metal. Czyli przede wszystkim „ostre”, łączące ciężkie riffy z rapem lub funkiem męskie kapele uwielbiane przez dzieciaków na przełomie lat 90. i 00. Ale czy w 2023 roku traktowanie tego nurtu z pobłażaniem jest wciąż zasadne? Wydaje się, że wypadająca niedawno 20. rocznica wydania płyty Meteora Linkin Park i premiera specjalnej reedycji albumu to dobra okazja, aby odpowiedzieć sobie na to pytanie.

Linkin Park „Meteora 20 Year Anniversary”

Linkin Park to rewers Limp Bizkit

Na początek warto podkreślić – zespół z Kalifornii był całkiem osobliwy w świecie nu metalu. Sytuował się po stronie bardziej emocjonalnej, co wzmacniały klipy – zwłaszcza te ilustrujące single z Meteory. Czy to stworzone w konwencji anime (Breaking The Habit), czy rejestrowane w gotyckim kościele (Numb).

Linkin Park stanowił wręcz rewers innego hitowego bandu z okresu nu metalowego peaku. W przeciwieństwie do Limp Bizkit – bo ich mam na myśli – twórczość grupy, przynajmniej na poziomie przekazu i otoczki zbudowanej wokół działań muzycznych, miejscami nie zestarzała się w złym stylu. Wystarczy porównać utwory z Meteory do kawałków ekipy Freda Dursta, które dziś mogą śmieszyć za sprawą krindżowej pseudoobrazoburczości. Twórcy głośnego dokumentu Music Box. Woodstock ’99: Pokój, miłość i agresja z 2021 przypomnieli niedawno zresztą że Limp Bizkit – headliner rzeczonej, katastrofalnej edycji festiwalu – poniekąd wpisywało się w obraz muzyki bezsensownie destrukcyjnej. Zgodnie z wizją przedstawioną przez reżysera Garreta Price’a, która wyłaniała się z produkcji – była to muzyka poruszająca u progu millenium przede wszystkie białe dzieciaki i studentów, którzy nie mieli przeciwko czemu się buntować. I faktycznie, Durst z zespołem, mimo że u szczytu popularności nie byli już dzieciakami, tworzyli muzykę wypełnioną gówniarską agresją. Choć warto dodać, że w kontekście nieszczęsnego Woodstocku – bzdurą jest powiązywanie ich twórczości ze zniszczeniami i napaściami seksualnymi dokonanymi na imprezie. Jedyne, co może być w tym kontekście wstydliwym faktem dla grupy z Florydy – że po prostu brzmiała jak idealny soundtrack do napędzanego testosteronem oblewania się piwem i podpalania namiotów.

Wrażliwcy w świecie samców

Z podobnie samczymi klimatami możemy kojarzyć także Slipknot. Z kolei Korn czy System of a Down sytuowali się po cięższej stronie, jeśli chodzi o samo brzmienie – podobnie jak P.O.D. czy Papa Roach. Linkin Park – o czym wspominał Mike Shinoda, jeden z członków zespołu – unikało testosteronowych klimatów. W jednym z ostatnich wywiadów dla „Vulture” stwierdził wręcz, że nie chciał być utożsamiany z ówczesną sceną, bo pełna była toksycznej męskości. I choć jego grupa sięgała po mocne riffy, jej kompozycje miały więcej lekkości. Cóż, wśród inspiracji Shinoda wymienia nawet tak zaskakujące przykłady, jak Aphex Twin i DJ-a Shadowa. Natomiast teksty z Meteory, nawiązujące do depresyjnych emocji czy wściekłości, z perspektywy współczesnej muzyki wydają się nie mniej aktualne niż w momencie premiery. A dodatkowo dziś – z oczywistych, acz tragicznych względów – wybrzmiewają nawet z większą mocą.

Czytaj też: Nie tylko SZA. Artyści i zespoły, których nazwy możecie wymawiać źle

Powodem stojącym za tym były nie tylko z problemy natury fizycznej (bóle brzucha), z jakimi zmagał się lider i współautor niektórych piosenek Chester Bennington podczas sesji nagraniowej. Chodziło także o kryzysy związane z psychiką. Gdy w 2017 roku gruchnęła wieść o jego samobójczej śmierci – w polskich mediach zaczęto przy tej okazji poruszać temat depresji, z którą również zmagał się wokalista. Nie dziwi więc, że tragiczne losy grupy splecione z przypływem nostalgii zacieśniają emocjonalny stosunek dawnych fanów do Linkin Park. Zwłaszcza że na zespole nigdy nie ciążyło odium większych kontrowersji – a wydawane płyty, zarówno w momencie premiery, jak i po latach, raczej cieszyły się przychylnością ze strony krytyki.

Patos, ale wdzięczny

Oczywiście, dorosły odbiorca wracający dziś do Meteory poczuje pewnie lekki niesmak, zderzając się z emfazą wokalną – w złym rozumieniu tego słowa – i specyficznym patosem nieodłącznie towarzyszącym twórczości grupy. Niemniej – jak wszystko, co w swoim czasie cieszyło się ogromną popularnością – płyta nawiedza dziś popkulturę, co sprawnie wykorzystuje przemysł napędzany wspomnieniami. Według oficjalnych danych album sprzedał się w liczbie 16 mln kopii na całym świecie i był powtórką z sukcesu debiutanckiego Hybrid Theory – a zarazem ostatnią głośną płytą tego zespołu. Dlatego reedycję Meteory w 2023 roku odpali wielu starych fanów, lecz zespół może liczyć także na przypływ słuchaczy, którzy dopiero odkryją te nagrania. Po pierwsze – Linkin Park to jeden z symboli kultury masowej początku millenium, do którego powraca teraz generacja Z, inspirującą się modą Y2K. W końcu ich utwór Session znalazł się nawet na ścieżce dźwiękowej do Matriksa: Reaktywacji – popkulturowego dzieła, które w ostatnim czasie było mielone przez tryby retromanii jak nigdy.

Po drugie – nu metal w pewnym sensie powraca, i do tego przybiera awangardowe oblicze. Rina Sawayama w zaskakujący sposób łączy ten podgatunek z popem, a 100 Gecs – duet tworzący naspidowany hyperpop – niezwykle gęsto wykorzystał go na ostatniej płycie 10,000 Gecs. Do tego ci drudzy wspomniani artyści stworzyli nawet swojego rodzaju „reanimację” kawałka Linkin Park One Step Closer, tworząc z niego cukierkowato-mroczną mieszankę elektroniki i gitar.

Meteora to zatem żadna wielka płyta, ale działająca na wyobraźnię zarówno współczesnych twórców, jak i słuchaczy młodzieńcza fascynacja. I jeśli sama łatka nu metal miałaby kojarzyć się z czymś przypałowym – to dobrze, że poza jej granice udaje się wyciągać dziś twórczość Linkin Park. To jakaś sprawiedliwość historii, że wrażliwcy z Kalifornii, którzy wbrew ówczesnym trendom odrzucali agresywne samcze pozy, znowu mogą poczuć smak chwały.

Z okazji 20-lecia Meteory premierę ma właśnie reedycja tej drugiej głośnej płyty Linkin Park. Czy to muzyka, do której warto wracać w 2023 roku? Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →