Ta pieprzna scena w „Idolu” została zjechana przez krytyków
Obserwuj nas na instagramie:
Wiemy już, że Idol opiera się na pikantnych fantazjach seksualnych. Teraz wiemy też, że za tym, jak zostały zrealizowane, idzie fala cringe’u. Krytycy nazwali fragment drugiego odcinka serialu „najgorszą sceną seksu w historii”.
Prostacka seksualność w The Idol
„Ale masz słodki tyłeczek”, „Rozciągnij tę malutką cipeczkę”, „Chcę złapać cię za tyłek i dusić moim kutasem” – mówi w „najgorszej scenie seksu w historii” (jak twierdzi autorka poczytnego tekstu w „GQ”) Tedros, grany przez Abla „The Weeknd” Tesfaye’a. Jego słowa w drugim odcinku Idola bez wątpienia oburzą pruderyjnego, amerykańskiego widza, ale też wywołają falę cringe’u u każdego innego. Bynajmniej nie z powodu samej treści, bo nie uwierzę, że żadna dorosła osoba nie usłyszała takiego tekstu w swojej sypialni lub na ekranie w erotycznej produkcji. Chodzi jednak o dopasowanie tych sprośnych komunikatów do ich autora, a tutaj The Weeknd wypada co najmniej niezadowalająco. Zagraniczne media twierdzą nawet, że ma „entuzjazm równy reakcji na to, że musisz robić nadgodziny”, a jego mowa ciała bliska jest Gollumowi „polującemu na rybę”. Trudno się nie zgodzić, choć sam aktor twierdzi, że było to intencjonalne i „nie ma w tym nic seksownego”. O swoim bohaterze mówi: „Nie ma w nim nic tajemniczego ani hipnotyzującego. I zrobiliśmy to celowo z jego wyglądem, strojami, włosami – ten facet to dupek”.
W scenie pod koniec odcinka Lily-Rose Depp stara się pokazać, że Jocelyn zanurza się w rozkoszy, słuchając komend swojego kochanka. Autorzy serialu wielokrotnie podkreślają tendencje bohaterki do sadomasochizmu, nie pozostawiając zresztą niemal nic dla wyobraźni widza. I może ten brak subtelności razi najmocniej, bo przecież seksualną sztuką nie jest pornograficzna bezpośredniość, ale zmysłowa gra pełna namiętności. A tej w serialu nie ma nawet na sekundę. Tak jak tego, jak złożony jest psychologiczny świat praktyk BDSM. I wychwyci to nawet ten, kto nie oglądał ostrej Pianistki Michaela Haneke, czy nawet sensualnej Sekretarki z Maggie Gyllenhaal. Idol to niestety serial pokroju infantylnego 50 twarzy Greya.
Klisza goni kliszę
O Idolu chciałabym myśleć tak: Kobieta ciepiąca z powodu samotności, mająca stany depresyjne, a nawet myśli samobójcze, wciąga się w wir seksualnych uniesień, żeby dać upust swoim emocjom. Tak pewnie byłoby, gdyby przy produkcji pracowała oryginalna twórczyni, Amy Seimetz. Reżyserka i scenarzystka stworzyła wcześniej Dziewczynę z doświadczeniem – wielowymiarowy portret studentki prawa, która prowadzi podwójne życie jako pracownica seksualna. Widz i tak mógł zanurzać się w pieprznych fantazjach, niejednokrotnie na granicy tego, co można, a co nie, ale bohaterka miała godność i złożony charakter, który wyjaśniał jej zachowania.
Popkultura już w przeszłości czerpała z motywu smutnej, a jednocześnie rozbudzonej seksualnie dziewczyny. Jest jednak różnica między kobiecą perspektywą na ten temat (weźmy oprócz Seimetz między innymi subtelność Przekleństw niewinności Soffi Coppoli), a spojrzeniem kilku facetów, którzy z zagadnienia czynią pornograficzny, pseudointelektualny bełkot. Autorzy Euforii i The Weeknd stworzyli karykaturę zniszczonej psychicznie, zdominowanej dziewczyny bez grama własnej myśli. Choć możemy łudzić się, że to intencjonalne, a widz ma zostać uderzony jej rozchwianym stanem dla jakiegoś wyższego celu, kolejny odcinek The Idol udowadnia , że słowa krytyków się sprawdzają, a serial jest tragicznie napisaną, „toksyczną, męską fantazją o gwałcie”.
Wiemy już, że Idol opiera się na pikantnych fantazjach seksualnych. Teraz wiemy też, że za tym, jak zostały zrealizowane, idzie fala cringe’u. Krytycy nazwali fragment drugiego odcinka serialu „najgorszą sceną seksu w historii”. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound […]
Obserwuj nas na instagramie: