5 osób protestowało na ulicy, bo Sting gra koncert w Toruniu

Występ organizowany w nowo wybudowanym Centrum Kulturalno-Kongresowym Jordanki nie jest biletowany – na wyraźne życzenia firmy reprezentującej Stinga.

Koncert ma być filmowany przez TVP i retransmitowany w Nowy Rok. Wejściówki na koncert podzielono między organizatorów: Urząd Miasta, Urząd Marszałkowski, S.O.S. Music, Universal Music Polska, grupę Energa i TVP.

Internet obiegły plotki, że miasto chce przeznaczyć swoją pulę “honorowym obywatelom Torunia”. Takimi mieli być, między innymi, rodzice trojaczków urodzonych w Toruniu w ostatnich latach. Ostatecznie okazało się, że dla miasta przeznaczono tylko 125 biletów z 900 i wszystkie pójdą na konkursy do mediów.

Grupie mieszkańców Torunia, która pojawiła się wczoraj przed wejściem miejsca CKK Jordanki, nie podobało nie tyle to, że bilety trafiły do niewielkiej grupy osób, ale fakt, że miasto z województwem dołożyły się do prywatnej imprezy telewizji. Zwracali uwagę, że zamiast na zamknięty koncert, pieniądze powinny pójść na dofinansowanie żłobków, przedszkoli i szpitali albo wybudowanie wodociągu dla Winnicy – dzielnicy, która w 2016 roku nie ma do niego dostępu.

I chociaż drobna grupa protestujących mogła wyglądać zabawnie, protest wydaje się sensowny. Skoro Sting nie bierze za ten występ żadnego honorarium, a miasto razem z województwem rzucają na imprezę 500 tysięcy złotych, dostając 125 wejściówek i nie sprzedając żadnych biletów, to czy aby na pewno wszystko jest w porządku?

Jeśli ktoś chce posłuchać Stinga na normalnym koncercie, może kupić bilety na 27 marca 2017 roku do warszawskiego Torwaru – tam Sting pojawi się z okazji trasy promującej nową płytę – 57th & 9th.

Sprawdź także:
Bogusław Linda o Powidokach: „Ten scenariusz był naprawdę ch**owy”