Samuel L. Jackson woli zabawę od nagród

Samuel L. Jackson preferuje zabawę

Samuel L. Jackson zdradził w wywiadzie, co tak naprawdę jest miarą jego spełnienia, jako aktora. Odtwórca roli Julesa Winnfielda w filmie Pulp Fiction zdradził, że nigdy nie chodziło o nagrody.

Nigdy nie zamierzałem dopuścić do sytuacji, w której Oscary byłyby miernikiem mojego sukcesu lub porażki jako aktora. Kryterium jest moje szczęście: czy jestem zadowolony z tego co robię? Nie łapię się nagradzanych filmów. Wiesz, „jeśli zagrasz w tej produkcji, to wygrasz Oscara”. Nie, dzięki. Wolę być Nickiem Furym albo powymachiwać mieczem świetlnym jako Mace Windu.

Chcę grać w filmach, na które chodziłem do kina jako dzieciak. Chcę grać w filmach, które ludzie chcą zobaczyć i które pomogą im się zrelaksować. Sam wybrałem, że chcę być takim gościem i jest mi z tym dobrze. Jestem zadowolony, bo to prawdziwy „ja”. Jestem kimś, kogo kwestie ludzie umieszczają na koszulkach. Są aktorzy, którzy mają imponujące kariery, a ludzie nie są w stanie zacytować żadnej linijki, którą wypowiedzieli. Ludzie chodzą oglądać filmy ze mną, żeby zobaczyć, jakiego szaleńca gram tym razem albo sprawdzić, ile razy powiem „skurwy*yn”

– powiedział Samuel L. Jackson.

Emocje na Oscarach

Podczas ostatniej gali rozdania Oscarów Samuel L. Jackson otrzymał jednak honorową statuetkę za całokształt twórczości. Odebrał ją z rąk swojego przyjaciela, Denzela Washingtona. Aktor zdradził, jakie emocje mu wówczas towarzyszyły.

Byłem troszkę zaskoczony. Byłem już znużony tym gadaniem, że kiedyś tam powinienem zdobyć Oscara za jakąś rolę, ale gdy mi przeszło, to nie była to już nic wielkiego. Lubię zjawiać się na galach rozdania Oscarów. Nigdy nie mogę się doczekać kosza z upominkami, który dostają prezenterzy. Rzeczy z niego rozdaję moim bliskim: córka i żona zawsze sobie coś biorą.