Przeżyjmy to jeszcze raz: polski trip-hop x 5


13 grudnia 2016

Obserwuj nas na instagramie:

Pati Yang, artystka, którą spokojnie można nazwać pionierką trip-hopu nad Wisłą, wydaje nową płytę. Sądząc po brzmieniu promujących ją singli, tym razem pure trip-hopu tam nie będzie. Ale to i tak idealny moment na to, by przypomnieć sobie, kto i jak próbował przełożyć inspiracje brytyjskimi mistrzami na polski grunt.

Po tym jak Massive Attack stworzyli trip-hop, a Portished swoim brzmieniem rozszerzyli jego definicję, dla gatunku zaczęły się złote czasy. W latach 90. – kiedy mówimy o Wielkiej Brytanii – a na początku lad dwutysięcznych na całym globie. Jak każda nowość, trip-hop doczekał się swoich specyficznych “narodowych” odmian. Prym w temacie wiedli przede wszystkim Włosi i Amerykanie, ale w zasadzie w każdym miejscu świata ktoś próbował inspirować się dokonaniami mistrzów. Także w Polsce.

 

1. Soja

Pierwszym skojarzeniem z hasłem “trip-hop z Polski” jest zespół Soja. Kto dziś pamięta zespół Anny Książkiewicz (głos), Marcina Trudnowskiego (gitara), Marka Sitkowskiego (bas), Pawła Skulimowskiego (perkusja) i Maćka Olewniczaka (elektronika)? SOJA pojawili się na składance Sleep Well Requiem Records i składance Kuby Wojewódzkiego, w którego programie też wystąpili. Supportowali Massive Attack podczas ich wizyty w warszawskiej Sali Kongresowej. Single “Obsesja” czy “Nie ma cię” świeciły triumfy wśród miłośników trip-hopu w Polsce, dziś trudno je gdziekolwiek znaleźć. W ogóle trudno cokolwiek na ich temat znaleźć. Tym bardziej więc cieszy mnie dziś posiadanie dwóch egzemplarzy tego… białego kruka chyba:

15540456_10202459449043141_669700731_o

– Trip-hop chyba raczej zostanie muzyką dla szukających – mówił mi Marcin trzynaście lat temu – Brak jej spektakularnych (czytaj banalnych) melodii. W tej muzyce bardzo ważne jest zaangażowanie słuchającego, a niestety w epoce konsumpcji i “podawaniu na talerza pod nos” i wmawianiu ludziom co jest dla nich dobre, a co złe, raczej marne są szanse na przetrwanie gatunku… – dodał.


 

2. Fiolka Najdenowicz

Jakkolwiek z zaszufladkowaniem grupy Soja do zespołów triphopowych większego problemu nie ma, tak z każdym innym zespołem i wykonawcą – jest już pod górkę. W 2001 roku Fiolka Najdenowicz, polska wokalistka pochodzenia bułgarskiego, wydała solową płytę Fiolka, na której znalazło się sporo brzmień inspirowanych trip-hopem (ale kto wtedy się nim nie inspirował po trosze?). Wielka szkoda, że już nic od niej nie słyszymy, bo takiego głosu ciągle mało. I takiej muzyki również.


 

3. Dr. No

Triphopową można też nazwać część twórczości zespołu Dr. No, tworzonego przez Marcina Orłowskiego i Michała Orła, w którym słyszymy głos Karoliny Kozak. Tu bliżej jednak już do nieco bardziej rozmytego brzmienia avant czy electro popu, szeroko rozumianego morcheebowego downtempo, którego – w odróżnieniu od trip-hopu – w zasadzie na polskiej scenie było całkiem sporo. Jeśli jednak szukać triphopowego mięcha, będzie nam coraz trudniej – zostańmy więc przy poszerzonej definicji gatunku i oddajmy honory.


 

4. Digit All Love

W poszukiwaniu wspomnianego nasycenia brzmieniem z pomocą przychodzi Wrocław i całe alternatywno muzyczne zaplecze tego miasta. Z grupą Digit All Love na czele. Grupa, z Natalią Grosiak przy mikrofonie, debiutowała na Antenie Krzyku w 2007 roku płytą zatytułowaną po prostu DIGITALLLOVE. Dwa lata temu zespół powrócił z nowym albumem Augusta, a także z nową wokalistką, Joanną Piwowar-Antosiewicz, która zastąpiła Natalię. Przyjęcie ostatniej płyty było równie ciepłe jak ciepłe są teraz stosunki szeroko pojętego grona słuchaczy i mediów z trip-hopem, czyli: średniawo. Niemniej, nazwa Digit All Love w polskiej historii tego gatunku zapisała się zgłoskami pokrytymi złotem.


 

5. Pati Yang i FlyKKiller

Last but not least – bohaterka tego tekstu i, miejmy nadzieję, najbliższych tygodni lub miesięcy. Pati Yang zadebiutowała płytą Jaszczurka w 1998 roku, którym w zasadzie dała początek polskiemu trip-hopowi, choć wtedy mało kto zdawał sobie z tego sprawę. Ale to cieszy (i trochę też dziwi) tym bardziej, że płyta byłą nominowana do Fryderyków. Triphopowo poszyte były też kolejne jej solowe albumy – Silent Treatment z 2005 roku (wielkie wydarzenie, wielki powrót), Faith, Hope + Fury z 2009 roku, Wires and Sparks z 2011 i, miejmy nadzieję, także War On Love, który powinien ukazać się na dniach. Nie inaczej było w jej projekcie FlyKKiller, który Pati współtworzyła ze swoim mężem, Stephenem Hiltonem.

Sprawdź także:
5 obiecujących numerów z Heartbreaks & Promises vol. 3

Pati Yang, artystka, którą spokojnie można nazwać pionierką trip-hopu nad Wisłą, wydaje nową płytę. Sądząc po brzmieniu promujących ją singli, tym razem pure trip-hopu tam nie będzie. Ale to i tak idealny moment na to, by przypomnieć sobie, kto i jak próbował przełożyć inspiracje brytyjskimi mistrzami na polski grunt. Po tym jak Massive Attack stworzyli […]

Obserwuj nas na instagramie:


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →