Porozmawiajmy o wiązaniu. Ten człowiek promuje zasady BHP w świecie BDSM [wywiad]
Obserwuj nas na instagramie:
Jak w merytoryczny sposób poruszać kwestie bezpieczeństwa w BDSM? Jak zainteresować ludzi tym tematem i sprawić, by zdawali sobie sprawę z zagrożeń zdrowia i życia? O tym wszystkim opowiedział nam Blacha – jeden z weteranów warszawskiej sceny BDSM.
Przyjemność za obopólną zgodą
Blacha jest częścią warszawskiej sceny BDSM od blisko dwóch dekad. Pierwsze klimatyczne imprezy zaczął współorganizować już na początku lat 00. Zapraszani są na nie artyści z Polski i z zagranicy — uczestnicy zabawy obserwują ich występy: podwieszanie na linach, taniec i śpiew, piercing na żywo. Spotykają się tam fetyszowe osoby. Te, które kochają lateks, skórę, odczuwają przyjemność z kontrolowanego zadawania i odczuwania bólu za obopólną zgodą. Kiedy rozmawiałem z tymi osobami o ich fetyszach, tłumaczyli mi, jak wiele daje im ta społeczność. Tam mogą być sobą, nikt nikogo nie ocenia, a każdy klaps czy tortura dzieje się tylko za ich zgodą.
Mainstream już się nie boi, ale czy mówi prawdę?
Wraz z rozrastaniem się fetyszowej sceny w kraju, zmieniał się też sposób jej postrzegania przez postronnych Polaków. BDSM przestało być kojarzone ze scenami z filmu Pulp Fiction, gdzie postacie grane przez Bruce’a Willisa i Vinga Rhamesa poznają Zeda i trzymanego przez niego w klatce „Pokraka”. Teraz, gdy ktoś powie BDSM, na myśl przychodzi głównie 50 twarzy Greya. Mainstream nie boi się już mówić głośno o BDSM, co nie oznacza jednak, że opowiada prawdę.
Bez narażania zdrowia lub życia
To jeden z powodów, dla którego Blacha postanowił prowadzić pokazy skupione na temacie bezpieczeństwa w trakcie fetyszowych zabaw. Chodzi w nich o to, jest niezbędne podczas wiązania drugiej osoby, by nie narazić jej na realne zagrożenia straty zdrowia lub życia. Czym wiązać, w jaki sposób uderzać pejczem itd. Takie swoiste BHP dla BDSM.
Trochę więcej o szkoleniach
Blacha zaprosił mnie na współorganizowaną przez siebie (wspólnie z wieloletnim kolegą Kudłatym) imprezę Ero Fetish Night w warszawskim klubie VooDoo. Na potrzebę naszej rozmowy udało mi się tam zrobić trochę zdjęć. Opowiedział mi też nieco więcej o swoich szkoleniach i o tym, dlaczego przestał je ostatnio organizować.
Czy pamiętasz swoje pierwsze doświadczenie z wiązaniem?
Blacha: To było tak dawno, że ciężko mi to sobie przypomnieć. Na początku nie wiedziałem, jak się robi japońskie wiązania, co to jest shibari czy kinbaku, więc przerabiałem jakieś węzły żeglarskie, które znałem od lat. Byleby ładnie wyglądało i było bezpieczne. Podobnie miałem z podwieszaniem drugiej osoby. Dotarłem do jakichś zdjęć w internecie, jak samemu zrobić alpinistyczną uprząż i stwierdziłem: zajebiście, zrobię coś takiego na lasce. Podejrzewam, że to musiały być też moje początki imprez BDSM, czyli jakiś 2002-2003 rok. Genezą wiązania u mnie było u mnie robienie show w klubie na występach. Raczej nie robiłem tego w domowym zaciszu. W domu nigdy mi się nie chciało tego robić.
Czym shibari różni się od kinbaku?
Shibari to inaczej bondage, czyli forma widowiska opierającego się na wiązaniu drugiej osoby. Kinbaku to też sztuka wiązania, ale dotyczy już bardziej intymnej relacji, gdzie wiązanie przestaje być celem samym w sobie, a jest jedynie narzędziem do celu. Czasami shibari i kinbaku się ze sobą przeplatają, gdzie np. para występuje na scenie, ale obserwujący ich ludzie są jedynie tłem do intymnego aktu tej dwójki.
A pamiętasz, czy przy swoich pierwszych próbach wiązania drugiej osoby czułeś stres?
Chyba bardziej stresowałem się tym, że osiągnę zły wynik, że któryś węzeł wyjdzie mi nierówno i będzie źle wyglądać. Natomiast pierwsze próby dotyczyły pewnie głównie tego, jak związać ręce, by wciąż krążyła w nich krew. To właściwie podstawowe wiązanie, od jakiego się zaczyna i zarazem najbezpieczniejsze. Bo osoba, która jest wiązania, może wyczuć, czy wszystko jest okej, czy palce działają itd.
Co ci dawało wiązanie?
Wtedy całkiem zajebisty fame w środowisku, bo nikt inny tego nie robił. Był też oczywiście fun, z tym że ja podchodziłem do tego bardziej od strony estetycznej, by te wiązania były zawsze ładne, równe itd. Co później zaczęło doprowadzać mnie do szału…
Dlaczego?
Tak się skupiałem na tych węzłach, że nie było w tym dla mnie już miejsca na seksualny aspekt tej czynności. Miałem przed sobą podnieconą kobietę, a ja się zastanawiałem, dlaczego jakiś sznurek wyszedł mi tą stroną, a nie inną.
Czy zdarzyła ci się kiedyś jakaś nieprzewidziana sytuacja w trakcie swojego show?
Raczej nie. Jeżeli jakaś część ciała partnerki robiła się bardziej czerwona lub sina, luzowałem węzły lub zmieniałem środek ciężkości podczas podwieszenia. Zawsze miałem też zasadę, by nie kneblować wiązanej osoby. Nie zawiązywałem też oczu. Polecam, by początkujące osoby w tym temacie też tego nie robiły. Kontakt wzrokowy z krępowaną partnerką, obserwowanie jej mimiki, słuchanie jakie dźwięki wydaje — to zawsze było dla mnie kluczowe podczas każdego show.
Podobno pomysł na „szkolenia BHP” wpadł ci do głowy przy okazji premiery 50 twarzy Greya. Czy to prawda?
To też się zbiegło ze śmiercią jednego z założycieli portalu społecznościowego FetLife, który ja nazywam „Facebookiem dla zboczeńców”. Koleś był znany z promowania bezpieczeństwa w zabawach BDSM, a sam się niechcący stracił życie w trakcie podduszania i masturbacji. Pomyślałem, że skoro ktoś taki mógł popełnić tak tragiczny błąd, który kosztował go życie, to tym bardziej mogą to zrobić osoby, które dopiero się uczą wiązań. Zwłaszcza że wtedy w kinach był właśnie puszczany ten totalnie gówniany film 50 twarzy Greya, gdzie tytułowy bohater kupował liny do wiązania drugiej osoby w sklepie budowlanym — co jest chyba najgorszym, co można zrobić.
Ja akurat wtedy robiłem kursy ratownictwa medycznego, miałem kilkanaście lat doświadczenia w robieniu piercingu, więc pracowałem z ciałem – uznałem, że moja wiedza i umiejętności mogą się przydać, by nauczyć kogoś, jak nie zrobić krzywdy sobie i innym. Okazało się, że przez chwilę był strzał w dziesiątkę, bo nikt wcześniej chyba tego w Polsce nie robił.
Gdzie robiłeś takie szkolenia?
Na współorganizowanych przeze mnie imprezach BDSM, ale też gościnnie na eventach w innych miastach oraz raz w klubie swingersów.
Co znalazło się w twoim programie szkolenia?
Pierwszą i podstawową zasadą, jaką przypominałem na temat bezpieczeństwa w trakcie wiązania – to by nigdy nie robić tego pod wpływem alkoholu lub innych używek. Człowiek nigdy nie zdaje sobie sprawy, jak przytępione są jego zmysły i nie zauważysz, że z twoim partnerem lub partnerką dzieje się coś złego, lub to właśnie tobie od supłów zaczynają obumierać palce.
Przez dwa lata ludzie ze środowiska toczyli ze mnie bekę, bo za każdym razem powtarzałem im, że w kwestii wiązania innych osób, zanim kupi się odpowiednią linę, to trzeba kupić nożyczki ratownicze. To rzecz, która zawsze powinna być gdzieś na widoku i pod ręką, bo gdy ktoś nagle dostanie ataku paniki i zacznie się rzucać w tych linach, to nie ma czasu na rozwiązywanie supełków.
Kolejnym ważnym tematem był rodzaj lin, jakich należało nie kupować. Teraz można łatwo dostać liny przygotowane specjalnie pod shibari, ale wtedy starałem się przypominać zebranym, by nie kupowali ich w sklepach budowniczych czy żeglarskich.
Następnym tematem była kwestia komunikacji z osobą, którą się wiąże, oraz to, by nawet na chwilę nigdy nie zostawiać jej samej w pomieszczeniu. Niezależnie, czy jest się w mieszkaniu i zostawiło się coś w drugim pokoju lub nagle do drzwi dzwoni ci kurier i trzeba pójść mu otworzyć. Nie ma takiej opcji. Trzeba pamiętać, że jesteśmy odpowiedzialni za czyjeś zdrowie, a nawet życie.
Jakie jeszcze tematy poruszałeś poza wątkiem wiązania?
Zaskakująco mało osób kumało wtedy, że jak ma się skórzaną packę do bicia po pupie lub jakiś pejcz, a jesteś osobą, która ma wielu partnerów seksualnych, to zawsze należy te rzeczy dezynfekować. Nie polecam dezynfekcji skórzanych zabawek alkoholem — są do tego specjalne preparaty. Myślę, że pandemia uświadomiła wielu osobom, że dezynfekowanie rzeczy jest ważne.
Niektórzy ludzie na pokazach byli też zdziwieni, że trzeba też dezynfekować zabawki służące do penetracji, typu dildo itp. Byli przekonani, że wystarczy opłukać je pod wodą. Pamiętam sytuację, jak podczas mówienia o tym jednemu kolesiowi wyrwało mu się na głos: „a po co to dezynfekować?”. Bardzo mnie rozbawiło, jak stojąca obok niego kobieta natychmiast się od niego odsunęła.
Jakie były reakcje ludzi na twoje szkolenia?
Nigdy nie było złego feedbacku, że przynudzam lub pierdolę głupoty. Zazwyczaj to u kobiet zauważałem reakcję, że właśnie dowiedziały się czegoś fajnego, ale czasem widziałem na ich twarzach też przerażenie. Jakby właśnie sobie uświadomiły, jak blisko były wcześniej jakiegoś poważnego fuck upu, bo nie znały tych zasad.
Chyba najlepsze, co mnie w tym temacie spotkało, to gdy dostałem wiadomość od jakiejś dziewczyny podrywanej przez faceta. Amant chciał ją zaprosić do siebie na sesję BDSM, ale uspokoił, że ona nie musi się martwić o bezpieczeństwo, bo typ „był już na trzech kursach u Blachy” (śmiech).
Dlaczego przestałeś prowadzić te szkolenia?
To trochę umarło wraz pandemią i zamkniętymi klubami. Inną kwestią było to, że w tamtym okresie mieliśmy już określoną pulę uczestników tych imprez. Byli na wcześniejszych szkoleniach, wiedzieli, o czym mówię. W pewnym momencie zacząłem to dzielić na bloki tematyczne, więc danego wieczoru opowiadałem np. tylko o spankingu.
Czyli co mówiłeś?
Pokazywałem, w jakie części ciała można bić drugą osobę, by jej nie poważnie nie skrzywdzić. Mówiłem, w jaki sposób to robić oraz przestrzegałem przed punktami, w których lepiej tego nie robić. Żebra i nerki odpadają. Dupa jest praktycznie niezniszczalna, chyba że bije się po wystającej kości miedniczej.
Rozumiem, że mimo wszystko trzeba było przerwać szkolenia.
Tak. Zaczynało brakować mi pomysłów, jak zaciekawić tę część publiczności, która już to widziała wcześniej. Poza tym, gdy znów otworzono kluby, mieliśmy tylu chętnych na występy, że nie było już gdzie wcisnąć szkoleń. One zawsze były na początku imprezy, by ludzie byli jeszcze na tyle trzeźwi, by coś z tego zapamiętać. A spora część uczestników przychodzi na miejsce znacznie później.
Planujesz kiedyś do tego wrócić?
Myślę, że tak. Zawsze to może być też jakiś niezapowiedziany come back, jeżeli w trakcie imprezy wysypie nam się jakiś pokaz. Bez problemu wtedy poprowadzę takie spotkanie. Dajcie mi tylko do ręki nożyczki ratownicze i kawałek sznurka.
Czy twoim zdaniem Polacy w 2022 roku są w tych tematach bardziej świadomi?
Moim zdaniem nie. Z jednej strony Polacy rozumieją już lepiej, że na świecie są ludzie z różnymi fetyszami. Nie wydaje mi się jednak, żeby nabyli wystarczająco dużo wiedzy w temacie bezpieczeństwa w BDSM. Pandemia może nauczyła ich, że dezynfekcja rzeczy jest ważna i potrzebna, ale nie sprawiła, że zaczęli kupować dobre liny do shibari.
Jak w merytoryczny sposób poruszać kwestie bezpieczeństwa w BDSM? Jak zainteresować ludzi tym tematem i sprawić, by zdawali sobie sprawę z zagrożeń zdrowia i życia? O tym wszystkim opowiedział nam Blacha – jeden z weteranów warszawskiej sceny BDSM. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, […]
Obserwuj nas na instagramie: