„Essa” wygrywa, ale co z tego? Dlaczego obchodzi nas Młodzieżowe Słowo Roku?
Obserwuj nas na instagramie:
Co roku plebiscyt na Młodzieżowe Słowo Roku budzi ogromne emocje. Skąd się to bierze? I czy organizowany przez PWN konkurs naprawdę spełnia wyznaczone przez siebie założenia?
Słowo 2022 roku mogło być tylko jedno
Jest i ono – tegoroczne Młodzieżowe Słowo roku. Wygrała „essa”, czego wiele osób się pewnie spodziewało. W końcu pojawia się ona zarówno w języku mówionym, jak i pisano-emotikonowym. Ma też swój odpowiednik w geście, z którym dumnie prezentują się już kilkulatki. – Zwycięskie słowo jest na tyle pojemne, że obwieści każdy stan – począwszy od ekstatycznego okrzyku radości z (łatwego) zwycięstwa w grze internetowej, uzyskania wysokiej oceny w szkole, szalonej akcji, nieoczekiwanego fartu, spotkania z dobrymi znajomymi aż po zasygnalizowanie „nieznośnej lekkości bytu – komentuje Młodzieżowe Słowo Roku 2022 dr hab. prof. ucz. Anna Wileczek, przewodnicząca jury plebiscytu. W tym roku w Młodzieżowym Słowie Roku wyróżniono także „odklejkę” (nagroda Jury), czyli „stan, ewentualnie osoby, które są oderwane od rzeczywistości”, a dużo głosów zebrały zwroty „slay“, „łymyn”, „betoniarz” czy „NPC”. Ale zacznijmy od początku – skąd bierze się aż taki „hype” na szukanie wyrażenia, którym posługuje się obecnie młodzież?
Młodzieżowe Słowo Roku atakuje po raz kolejny
Kiedy przychodzi w jesień, polski internet zaczyna żyć co roku tymi samymi, powtarzalnymi sprawami. Z jednej strony ważne stają się zarówno zaangażowane kwestie społeczno-polityczne, z drugiej odwracające uwagę od chłodu memowe głupoty i marketingowe akcje. Do tych ostatnich, oprócz przedświątecznej gonitwy w centrach handlowych, można zaliczyć na przykład podekscytowanie z okazji zbliżającej się premiery kanapki drwala z McDonald’s, a także plebiscyt na Młodzieżowe Słowo Roku. Jak sama nazwa wskazuje, organizowana od 7 lat przez PWN zabawa ma na celu wyłonienie spośród propozycji nadesłanych przez internautów tego jednego, definiującego młodzieżowy język słowa. Wszystko wydaje się tu jasne i oczywiste, poza jednym: dlaczego ten konkurs wzbudza tak duże emocje? I czy naprawdę – tak jak piszą organizatorzy – plebiscyt „na trwałe zmienia język polski”?
A komu to potrzebne?
Młodzieżą od kilku lat już się nie czuję, choć dorosłym nie jestem tak długo, aby zapomnieć, jak to było. Może więc dlatego przeglądając finałową dwudziestkę nominowanych słów wykręciłem całkiem niezły wynik, googlując znaczenie zaledwie dwóch określeń. Do mojego sukcesu mogło przyczynić się też intensywne obcowanie na co dzień z mediami społecznościowymi. Przeglądając jednak propozycje nadesłane do PWN-u, nasunęły mi się dwa wnioski. Jeden dotyczący wydźwięku, jaki mają te określenia. O drugi natomiast można by spytać cytatem z filmiku, który kilka lat temu w konkursie na Młodzieżowe Słowo Roku miałby spore szanse na wygraną: A komu to potrzebne?
Good vibes only
Szukając celu, który przyświeca temu plebiscytowi, spojrzałem na stronę jego organizatora. Znalazłem tam poniższe uzasadnienie:
Plebiscyt ma na celu wyłonienie najciekawszych i najbardziej popularnych wśród młodych ludzi słów, określeń lub wyrażeń. To dla nas okazja do zabawy językiem polskim i refleksji nad ciągłymi zmianami, które w nim zachodzą. Zależy nam, by plebiscyt wywoływał pozytywne emocje i przebiegał w przyjaznej atmosferze oraz z zachowaniem zasad dobrego wychowania.
I szczerze mówiąc, o ile jestem w stanie zrozumieć rzeczoną „zabawę językiem polskim i refleksję nad zmianami”, to rzeczywistość jest zupełnie inna. Autorami większości komentarzy dotyczących plebiscytu są przedstawiciele Generacji Z, którzy pytają: „kto niby używa tych określeń?”. Słowa, która walczą o miano Młodzieżowego Słowa Roku, określane są jako „boomerskie”. Z drugiej strony słychać też głosy starszych pokoleń, którzy bezrefleksyjnie twierdzą, że nic z tego nie rozumieją i szukanie młodzieżowych określeń to jedynie zaśmiecanie języka. Gdzie więc leży prawda? I jak te spory i kłótnie mają się do „wywoływania pozytywnych emocji”? Tym bardziej, że przeczy temu nie tylko zamieszanie wokół komentarzy, ale także same słowa dopuszczane do plebiscytu.
Utwór Natsu – Neternal, z którego wzięło się “siedemnaście” nominowane do Młodzieżowego Słowa Roku
Kwestia wolności słowa
W zeszłym roku spore kontrowersje wywołało określenie „julka”, które zostało zdyskwalifikowane za swój pejoratywny wydźwięk. O co chodzi? Początkowo to wyrażenie było stereotypowym określeniem nastolatki o konkretnych zainteresowaniach i zachowaniach. Z czasem stało się słowem używanym głównie przez mężczyzn do dyskredytowania kobiet w jakichkolwiek dyskusjach. Od razu, gdy tylko PWN podjął tę decyzję, podniósł się lament, że organizatorzy ograniczają wolność słowa. Dość typowy argument, gdy tylko zabroni się komuś obrażać drugą osobę w internecie. Jeśli więc tak cenicie wolność, moi drodzy urażeni, to uszanujcie wolność organizatora do podążania za ustalonym przez niego celem konkursu.
Strach czy niewiedza?
Problem jednak w tym, że PWN nie jest konsekwentny, a jednocześnie nie tłumaczy, co ich zdaniem oznaczają słowa, które znalazły się w tegorocznej pierwszej dwudziestce (ja przynajmniej takich tłumaczeń z ich strony nie znalazłem). Tym bardziej, że sytuacja lubi się powtarzać. Tegoroczne „łymyn” mające być fonetycznym zapisem angielskiego słowa “women” (kobiety), w rzeczywistości oznacza dokładnie to samo, co zeszłoroczna “julka”, tyle że w wypaczonej wersji. Znalazłem, owszem, tłumaczenie znaczenia tego słowa jako „żartobliwe określenie kobiet zachowujących się nieracjonalnie”, jednak w życiu nie widziałem, by ktoś użył go w internecie w taki sposób. Właściwa definicja powinna brzmieć: „pogardliwe określenie kobiet mających inne poglądy (najczęściej lewicowe), niż określająca je w ten sposób osoba (najczęściej mężczyzna)”. Ciężko powiedzieć, co dyktowało PWN-em, kiedy dopuszczali „łymyn” do konkursu. Strach przed obrońcami wolności słowa, a może zwyczajna niewiedza dotycząca nominowanych terminów?
Filmik, z którego wzięło się określenie “betoniarz” nominowane do Młodzieżowego Słowa Roku
Dyskusje i wyzwiska
Jako dużo mniej uderzające, ale mimo wszystko obraźliwe, postrzegam słowa „betoniarz” i „pokemon”. O istnieniu pierwszego z nich dowiedziałem się, gdy zobaczyłem finałową dwudziestkę, a drugie figuruje w przestrzeni internetowej od jakiejś dekady, choć od bardzo dawna nie słyszałem, by ktoś go używał. Prawdopodobnie ich realna popularność to kolejny kamyczek do ogródka PWN, choć biorę tutaj poprawkę na przypuszczenie, że być może jestem jeszcze mniej młodzieżowy niż mi się wydawało.
Nie trzeba wnikliwie śledzić dyskusji dotyczących konkursu, żeby zauważyć, że większość z trafiających do finału słów nie niesie pozytywnego, przyjaznego przekazu. W Młodzieżowym Słowie Roku zdarzają się oczywiście terminy kreatywne i stworzone w wyniku zabawy językiem; odnoszące się do kultury czy technologii. Te jednak, które noszą znamiona wyzwisk czy obelg nie powinny być akceptowalne. To właśnie przez obecność wspomnianych słów i ich pejoratywny charakter budzą się dyskusje, a plebiscyt oddala się od pierwotnych założeń.
Skąd to poruszenie nad Młodzieżowym Słowem Roku?
Wróćmy jednak na chwilę do samego początku – dlaczego samo istnienie Młodzieżowego Słowa Roku aż tak porusza ludzi? Co jest w tym plebiscycie takiego, co sprawia, że wiele osób chce się o to wykłócać w komentarzach? Być może chodzi o kwestię pokoleniową. O młodzież, która chce po raz kolejny pokazać starym, że kompletnie nic o nich nie wiedzą. A może najbardziej do konfliktu podburzają ludzie, którzy z młodzieńczości ledwo co wyszli, a teraz wykłócają się, nie dostrzegając, że coś bezpowrotnie przeminęło? Nie zapominajmy o starszych generacjach, które twierdzą, że wartości wyznawane przez młodych, przejawiające się także poprzez słownictwo, nie są tak istotne, jak ich. Czy one także podsycają napięcie w komentarzach? Istnieje też kolejne rozwiązanie: może niepotrzebnie doszukuję się głębszego sensu w tym, że Polacy w internecie zawsze znajdą jakiś powód, żeby się pokłócić? Niezależnie od tego, jaka jest prawda, PWN-owi nie udaje się osiągnąć zamierzonego celu. Żeby przypomnieć sobie, jakie słowo zostało Młodzieżowym Słowem Roku w 2021, musiałem to sprawdzić w Google’u. Natomiast to, ile pomyj przelało się przez portale społecznościowe w związku z tym plebiscytem, pamiętam doskonale.
Co roku plebiscyt na Młodzieżowe Słowo Roku budzi ogromne emocje. Skąd się to bierze? I czy organizowany przez PWN konkurs naprawdę spełnia wyznaczone przez siebie założenia? Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i […]
Obserwuj nas na instagramie: