Co nas czeka w 2024 roku w kinach? 7 kontynuacji, o które nikt nie prosił


12 stycznia 2024

Obserwuj nas na instagramie:

Odgrzewane po raz kolejny kotlety, kontynuacje historii, które dobrze znamy, a także na nowo otwierane serie. Czy naprawdę potrzebujemy tych filmów?

Kontynuacje, które trawią Hollywood

Kilka dni temu spekulowaliśmy, które z nadchodzących wysokobudżetowych przebojów zza oceanu zasługują, by poświęcić na nie nasze ciężko zarobione pieniądze i czas. Dzisiaj zaś przyglądamy się siedmiu produkcjom (głównie wysokobudżetowym), które wydają się być nade wszystko kolejnymi symptomami trawiącej Hollywood od lat groźnej choroby dopisywania nowych rozdziałów do filmów bądź serii, które ich nie potrzebują. Choć, któż to wie, być może niektóre z opisywanych poniżej produkcji zdołają nas zaskoczyć?

Czytaj też: 7 kinowych przebojów, które w 2024 roku powalczą o nasze portfele

Bad Boys 4

reż. Adil El Arbi, Bilall Fallah

Bad Boys for Life z 2020 r. okazali się bardzo przyjemną reaktywacją efektownej i efekciarskiej dylogii Michaela Baya. Mimo iż od Bad Boys II minęły prawie dwie dekady, aktorzy Will Smith i Martin Lawrence nie stracili charyzmy, a towarzyszące im „młode pokolenie” stworzyło wraz z nowoczesnymi efektami wizualnymi na tyle ciekawe tło, że łatwo było na chwilę zapomnieć, iż Mike Lowrey (Smith) i Marcus Burnett (Lawrence) są filmowymi reliktami specyficznego kina akcji lat 90. Ale mimo wysiłków reżyserów Arbiego i Fallaha, by zachować ich oryginalne oblicza, obaj „źli chłopcy” musieli przejść charakterologiczną przemianę, by wtłoczyć ich w obecne standardy kina akcji. W perspektywie jednego filmu miało to sens, ale w wyczekiwanej przez wielu widzów kontynuacji niegdyś wyjątkowi Lowrey i Burnett będą musieli oddalić się jeszcze bardziej od tego, kim byli, żeby stać się postaciami, jakich mamy dziś w kinach wiele. 

Bad Boys for Life
kadr z filmu „Bad Boys for Life”

Twisters

reż. Lee Isaac Chung

Twister Jana De Bonta to tytuł kultowy, zabarwiony licznymi dramatycznymi momentami film akcji, w którym naukowcy i łowcy tornad stają do nierównej walki z potężnym żywiołem, który z obojętnością niszczy wszystko, co ludzkie. Helen Hunt, Bill Paxton, Philip Seymour Hoffman i fabuła, która trzymała w napięciu, a zarazem dawała „popcornową” rozrywkę. Był to film, który można było na wiele sposobów kontynuować, remake’ować, spin-offować, ale nie wyszło Dlaczego umieściliśmy w zestawieniu Twisters, luźną kontynuację rozgrywającą się w tej samej filmowej rzeczywistości, lecz pozbawioną postaci z oryginału? Bo od premiery Twistera minęło prawie trzydzieści lat i kontynuowanie go nie ma żadnego uzasadnienia. Można było stworzyć po prostu osobny film. Nie zmienia to faktu, że nazwiska twórców intrygują, bo reżyserii podjął się autor świetnego Minari, a fabułę napisał Mark L. Smith, scenarzysta Oscarowej Zjawy.

Twister
kadr z filmu „Twister”

Alien: Romulus

reż. Fede Álvarez

To wspaniale, że Ridley Scott ustąpił ze stanowiska reżysera kolejnych prequeli oraz spin-offów Obcego i oddał znów sagę w ręce filmowców ze świeżymi pomysłami. To świetnie, że zastąpił go Fede Álvarez, twórca obyty z kreatywnym kinem grozy (Nie oddychaj, Martwe zło), mający dystans do budowanego od ponad czterdziestu lat uniwersum. Ale czy naprawdę potrzebujemy w trzeciej dekadzie XXI wieku kolejnego Obcego? A tym bardziej Obcego, którego akcja ma rozgrywać się pomiędzy wydarzeniami na „Nostromo” z pierwszego filmu i krwawą masakrą marines na księżycu LV-426, którą pamiętamy z Obcych – decydującego starcia? Jeżeli film będzie poszerzał naszą wiedzę o tym świecie, niezwiązaną z postacią Ellen Ripley, istnieje cień szansy, że się uda. Znając natomiast Scotta, który jest producentem, Romulus będzie usiłował nadbudowywać fabułę oryginalnych filmów. Co jest idealnym przepisem na kinową katastrofę.

Alien
plakat Alien: Romulus

Sok z żuka 2

reż. Tim Burton

Na kinową katastrofę zapowiada się także druga część Soku z żuka. Abstrahując od tego, na ile sensowne jest kontynuowanie zapomnianej przez większość czarnej komedii sprzed trzydziestu pięciu lat – Że co? Sok z żuka nie został zapomniany? A ile osób potrafi opisać w kilku zdaniach fabułę filmu, nie wspomagając się internetem? – największym problemem wydaje się Burton, który nie poszedł w ślady Scotta i nie ustąpił ze stanowiska reżysera. A jak dobrze wiemy, Burton jest od ponad dekady cieniem dawnego siebie i bliżej mu niestety do hollywoodzkiego wyrobnika niż tryskającego mroczną kreatywnością reżysera z lat 80. i 90. To znakomicie, że Michael Keaton powrócił do roli zwariowanego umarłego bioegzorcysty, a w obsadzie znalazło się miejsce dla Carherine O’Hary oraz Winony Ryder. To świetnie, że w filmową córkę Ryder wcieliła się Jenna „Wednesday” Ortega. Pytanie pozostaje jednak takie samo: po co? 

plakat „Soku z żuka 2”

Joker: Folie à deux

reż. Todd Phillips

Za ten tytuł pewnie nam się dostanie, bowiem Joker (z zasłużenie nagrodzoną Oscarem wybitną rolą Joaquina Phoenixa) nie tylko zyskał przychylność milionów widzów, ale zgarnął także w box-office ponad miliard dolarów, pokazując zupełnie inną stronę filmów o postaciach z kart komiksów (Phillips inspirował się pogłębionymi psychologicznie filmami Scorsese z lat 70. i 80.). Problem w tym, że Joker sprawdził się tak dobrze dlatego, że z jednej strony był genezą „narodzin” Jokera, ale z drugiej był tak mocno osadzony w rzeczywistości pozakomiksowej, że umieszczenie na ekranie rodziny Wayne’ów zdawało się przyjacielskim puszczeniem oka do fanów. Część druga na pewno nie pójdzie w ślady blockbusterów z filmowego uniwersum DC, jednak na ekranie zobaczymy choćby Harley Quinn i Harveya Denta, istnieje więc obawa, że Phillips zaburzy na zawsze równowagę, którą tak doskonale zbudował i utrzymał w Jokerze.

Joker
kadr z „Joker: Folie à deux”

Gladiator 2

reż. Ridley Scott

To dobrze, że Ridley Scott nie ustąpił nikomu miejsca i zdecydował się samemu wyreżyserować kontynuację Gladiatora, bo tylko on zdaje się mieć jakiekolwiek pojęcie, po co ten film w ogóle powstaje. Gladiator zdobył w 2000 r. szturmem kina, bo oferował coś świeżego dla ówczesnego widza, zrealizowane z rozmachem godnym XXI wieku kino sandałowe, mocny dramat akcji ubrany w szaty walki jednostki o sprawiedliwość. Co może dać dzisiejszemu widzowi opowieść o dorosłym Lucjuszu (zagra go Paul Mescal), siostrzeńcu Kommodusa z oryginału? Lata temu, gdy jedną z wersji scenariusza do Gladiatora 2 popełnił Nick Cave, skupiając się na powrocie Maximusa z zaświatów (!), żeby stawić czoła bezdusznemu cesarzowi Lucjuszowi, projekt wywoływał przynajmniej jakieś dyskusje. Wersja A.D. 2024 ma imponującą obsadę (Denzel Washington, Pedro Pascal i inni), jednak na razie wywołuje wyłącznie chęć zmiany tematu.

Gladiator
kadr z filmu „Gladiator”

Mufasa: Król lew

reż. Barry Jenkins

Finiszujemy być może najbardziej niepotrzebnym projektem roku, bo o ile zrealizowany przy pomocy niemalże fotorealistycznych efektów komputerowych remake Króla Lwa z 2019 r. miał sens kulturowy oraz pokoleniowy, tak koncepcja prequela opierającego się na młodzieńczych latach Mufasy i Skazy, zdaje się – eufemistycznie rzecz ujmując – zbędna. Mufasa – ani ten z 1994 r., ani ten z 2019 r. – nie potrzebował dopowiedzeń, z jego zachowania wobec poddanych i przekazywanych Simbie słów mądrości wiadomo było, dlaczego jest dobrym i poważanym królem. Wiadomo, że za klamrę narracyjną Mufasy posłuży lwia córka Simby i Nali, Kiara. Jej bowiem Rafiki będzie wespół z Timonem i Pumbą opowiadał historię dziadka Mufasy, tego jak został królem i – tak można śmiało przypuszczać – jak doszło do scysji ze Skazą. Czy jest to rzeczywiście komuś potrzebne, żeby cieszyć się magią Króla Lwa (obojętnie której wersji)?

kadr z „Króla Lwa”

Odgrzewane po raz kolejny kotlety, kontynuacje historii, które dobrze znamy, a także na nowo otwierane serie. Czy naprawdę potrzebujemy tych filmów? Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach prestiżowej serii NPR „Pies i Suka”, czyli Ralph Kaminski i Mery Spolsky połączeni w remiksie […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →