Klasyk Johna Carpentera w najlepszym wydaniu – recenzja “Halloween zabija”
Obserwuj nas na instagramie:
Halloween to jedna z najpopularniejszych serii kina grozy, której bohater, a właściwie złoczyńca należy do panteonu filmowych seryjnych morderców. Mitologia Michaela Myersa została zbudowana na chaosie i strachu, które są wywoływane przez grasującego po spokojnych przedmieściach mordercę. W najnowszym filmie Davida Gordona Greene’a Myers staje się finalnie nieśmiertelną ikoną horroru.
Kim jest zabójca w białej masce?
John Carpenter to jeden z najważniejszych twórców amerykańskiego kina grozy. Halloween to nie jedyny film, który przyniósł mu sławę wśród reżyserów dreszczowców. Carpenter stworzył także Coś, Christine i Wioskę Przeklętych, ale to “morderca w białej masce”, którego nie da się powstrzymać, stał się jego charakterystycznym symbolem. Halloween to także seria, która przyniosła sławę aktorce Jamie Lee Curtis, będącej obecnie jedną z producentów najnowszych części. Choć Michael Myers nie jest skomplikowaną postacią, ani nie korzysta w swoim arsenale z efektów specjalnych, jest dziś jednym z najbardziej rozpoznawalnych filmowych morderców wszech czasów. Swoją ekranową siłę zawdzięcza idealnej i prostej biografii, która bazuje na “nieznanym”. Polega na bliżej nieokreślonej grozie, której nie da się pojąć w żaden racjonalny sposób. To głównie z tego powodu w żadnym filmie nie zobaczyliśmy Myersa bez maski. Niepowstrzymany nożownik jest niczym niepohamowane zło, które nie cofnie się przed niczym, aby brutalnie mordować mieszkańców miasteczka Haddonfield – bez określonego motywu i powodu.
Nowe dziedzictwo
Halloween zabija zmienia timeline, w jakim do tej pory poruszaliśmy się po uniwersum Michaela Myersa. W poprzedniej części widzieliśmy, jak morderca wydostaje się ze szpitala psychiatrycznego, aby znów bezwzględnie zabijać. Po brutalnej konfrontacji z Laurie (Jamie Lee Curtis) jej córką Karen (Judy Greer) i wnuczką Allyson (Andi Matichak) zostaje spalony żywcem w domu kobiet, które postanowiły raz na zawsze pozbyć się go z Haddonfield. Halloween zabija pokazuje nam jednak, że Michael nie tylko wydostał się z płonącego budynku, ale ma wobec mieszkańców większe plany. W ten sposób na nowo zostaje zapisany jego życiorys, a David Gordon Green zabiera nas do pierwszej produkcji z 1978 roku. Tam dowiadujemy się, że Michael nie ucieka po “klasycznym” starciu z Laurie, tylko zostaje schwytany przez policję pod swoim domem. Dlatego wszystkie filmy, które powstały od lat 70., aż do eksperymentalnego Halloween Roba Zombie, zostają wymazane z osi czasu. Dopiero produkcja z 2018 roku pt. Halloween łączy się z wydarzeniami, które oglądamy w Halloween zabija. W najnowszej odsłonie Michael doprowadza do czegoś więcej niż tylko serii morderstw w rodzinnym mieście. Swoimi rzeźniczym wyczynami i nieoczekiwanym powrotem wprowadza chaos, a mieszkańców zamienia w bezmyślne potwory, które szukają winnego za wyrządzone im krzywdy. Haddonfield zamienia się w istne piekło na ziemi.
Pochwała krwawych lat 70.
Nowy film Davida Gordona Greena to przede wszystkim ukłon w stronę kina grozy z lat 70. Zdjęcia, które otwierają Halloween zabija wyglądają dosłownie tak samo, jak produkcja reżyserowana przez Johna Carpentera. Do klimatu serii dopasowana jest identyfikacja graficzna produkcji, a sam klimat tworzy z “jedynką” i filmem z 2018 roku znakomitą całość. Green umiejscawia również masakrę Myersa w bardzo aktualnych wydarzeniach, które nawiązują do problemów społecznych, jakie obecnie trapią Stany Zjednoczone. Można powiedzieć, że zachowując reguły obowiązujące w kinie grozy lat 70., Halloween zabija idealnie wpasowuje się w nowoczesny gatunek “gore”. Michael Myers jest przerażającą maszyną do zabijania, która nie przebiera w środkach i nie wybiera swoich ofiar. Niektóre sceny zadowolą nawet najbardziej wybrednych fanów kinowej makabry, którzy biografię mordercy w białej masce mogą recytować z pamięci.
Halloween zabija tylko na Halloween?
Najnowsze “przygody” Michaela Myersa to horror, który oddaje hołd serii, jednocześnie utrzymując swoją tożsamość. Nie brakuje w nim dobrze znanej obsady z poprzednich części, odwołań do pierwowzoru i zapadających w pamięć scen, gdzie Michael Myers sieje zniszczenie z piekła rodem. Świetnie ogląda się też pokoleniowy pojedynek prowadzący do przerażającej konkluzji. Według twórców Halloween zabija to druga część trylogii, więc pożegnamy mordercę w białej masce dopiero w 2022 roku podczas seansu Halloween ends. Tak, czy inaczej, jest to jedna z najlepszych gatunkowych propozycji na zbliżający się długi weekend z duchami.
Ocena: 7,5/10
Recenzja filmu powstała dzięki współpracy z siecią kin Cinema City, która umożliwiła udział w seansie.
Halloween to jedna z najpopularniejszych serii kina grozy, której bohater, a właściwie złoczyńca należy do panteonu filmowych seryjnych morderców. Mitologia Michaela Myersa została zbudowana na chaosie i strachu, które są wywoływane przez grasującego po spokojnych przedmieściach mordercę. W najnowszym filmie Davida Gordona Greene’a Myers staje się finalnie nieśmiertelną ikoną horroru. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? […]
Obserwuj nas na instagramie: