Kobieta w formacie MPC. Poznajcie polską producentkę, która połączyła rap i elektronikę


22 stycznia 2022

Obserwuj nas na instagramie:

„Na jednym z forów poznałam pewnego producenta z Lublina, który twierdził, że kobiety nie umieją produkować muzyki. Uraziło to moje ego, postanowiłam mu udowodnić, że się myli. Dziękuję za sprowokowanie, bo znalazłam rozwijającą pasję na lata” – mówi Kamska, która od ponad dekady sumiennie buduje swoją pozycję w opanowanej przez facetów dziedzinie.

Niespodziewana kontynuacja

W 2021 roku kobiecy rap zyskał zdecydowanie więcej uwagi niż dotychczas. Kariery Dziarmy, Young Leosi, Oliwki Brazil czy Margaret rozkręciły się w mainstreamie, umiejętności ulicznej Kary były przedmiotem dyskusji słuchaczy w całym kraju, a i płyta grupy WRR, stworzonej przez WdoWę, Renę i Ryfę Ri, spolaryzowała nadwiślańskich odbiorców. A gdzie w tym wszystkim producentki? W pierwszej dekadzie XX w. szerzej działała poznanianka Kada, która w CV ma m.in. współprace z Fenomenem, Mezo i Guralem oraz dorzucenie muzyki na trzecią część winylowego JuNouMi. Potem nastała cisza w eterze.

Pochodząca z Podkarpacia 25-letnia Kamila Kamska Bąk skontrowałaby pewnie, że to cisza pozorna, bo przecież ona latami działała w undergroundzie i ma szansę wypłynąć na szersze wody – nie tylko w rapie. Nie każdy dostaje bowiem szansę, by wyprodukować kawałek, w którym pojawiają się Aero, niegdyś podpisany wraz z Kizo i Specem jako TROYA w ważnym środowiskowo Step Records, no i przede wszystkim Gedz, wizjoner rodzimego newschoolu. I też nie każdy może wejść w skład hype’owanej w alternatywnych kręgach Czeluści.

Trueschool z Sevres

„W pracy śmieją się, że zaczęłam tworzyć muzykę, bo nie podobała mi się niczyja inna. A to nieprawda!” – wspomina już na początku producentka. Jak sama mówi, rap i elektronika pojawiły się w trakcie jej młodzieńczego buntu, a wtedy człowiek szuka kawałków do utożsamiania się. Przerobiła jednocześnie sporo gatunków, od punka do reggae, ale pozostała przy tych dwóch pierwszych.

Grammatik, W.E.N.A., Rasmentalism, Smarki Smark, Ortega Cartel, Reno, no i Pezet, a szczególnie jego Muzyka Poważna. To nie esencja gustu przeciętnego trueschoolowca z lat 00., tylko wykaz nastoletnich inspiracji Kamskiej. Pierwszym kreatywnym zapalnikiem do tworzenia był jednak kolega z rapowego forum. Potem było tysiące prób i błędów oraz setki godzin spędzonych na nauce DAW-a.

Muode Koty – Stranger Things (prod. Kamska)

„Jako że słuchałam produkcji Noona, Menta, Kixnare’a i Ajrona, a później choćby Returnersów, szybko wiedziałam, że chcę się nauczyć samplowania. Chciałam tworzyć ten nieopisywalny klimat, jaki mieli wspomniani producenci. Dzięki niemu zatapiałam się w dyskografiach różnych grup soulowych i funkowych, poszerzając horyzonty. W ogóle wiele starszych utworów zawdzięcza swój sukces właśnie warstwie muzycznej, a często jest ona niedoceniana” – diagnozuje sama zainteresowana. Na pytanie o to, czy próbowała kiedyś rapować, odpowiada, że tak, ale freestyle przy alkoholu był zabawny tylko podczas imprezy. Dzień później zostawał po nim wyłącznie cringe.

Nie mówi jednak „nie” w kwestiach wokalnych. Skoro autotune stał się dawno powszechny, ma zamiar wypuścić w tym roku coś z własnym głosem, choć nie w stricte rapowym anturażu. Na razie jednak powoli rozbudowuje swoje domowe studio producenckie, co jest dla niej dużym wydarzeniem. W końcu zaczynała wyłącznie z laptopem, słuchawkami i chęcią rozwoju.

Samplerem po głowie

Jeśli chcesz być wyświetlającą się beatmakerką w tak zmaskulinizowanym środowisku, musisz mieć grubą skórę. Przekonała się o tym oczywiście bohaterka tego tekstu, choć zapewne nie w taki sposób, jak dotąd mogliście podejrzewać. Raperzy byli serdeczni i niemal zawsze postać „dziewczyny od podkładów” wzbudzała w nich ciekawość. U producentów mogła liczyć albo na specjalne traktowanie, albo wręcz przeciwnie – szykany ze względu na płeć. Ostatecznie jednak czasy się zmieniły.

„Tamte wydarzenia powodowały u mnie utratę pewności i wątpliwości, czy moje produkcje są lepsze niż wcześniej, a wręcz, czy w ogóle są dobre. Kiedy wmawiają ci, że wszystko zawdzięczasz tylko i wyłącznie byciu kobietą, możesz się konkretnie wkurwić. Tym bardziej, że zawsze liczyłam na konstruktywną krytykę ze strony kolegów i podkreślałam, że chcę być coraz lepsza. Nie rozumiałam, dlaczego ktoś nie może pojąć, że chciałam się zająć produkcją muzyki, a nie malowaniem paznokci. Potem jednak poznałam masę życzliwych mi pasjonatów, zbijałam piony z moimi idolami, z których część kojarzyła mnie z działalności producenckiej, odwiedziłam wiele miast i zagrałam kilka setów DJ-skich, które wciąż znakomicie wspominam – podsumowuje rzeszowianka.

Guova – Śmietnik (prod. Kamska)

Do propsów i hejtów miała czas się przyzwyczaić, bo zaznacza swoją obecność na scenie od 2011 roku. Ale to chwilę przed 2014 wyprodukowała kawałek uznawany przez nią samą za przełomowy dla jej kariery. Mowa o Tylko po to Arika, czyli gościa, który najpierw dał się poznać jako związany ze Szczecinem grafik i twórca klipów, a później utalentowany, nieźle rokujący raper. Przy tej rozpoznawalności duetu ponad 100 tysięcy wyświetleń to faktycznie nie w kij dmuchał. Najpopularniejszym numerem pozostaje zaś Stranger Things mało znanych Muodych Kotów, nagrywających m.in. z Anatomem, dawnym podopiecznym Mediuma/Tau, który został wyróżniony w akcji promowania talentów portalu Popkiller.

Po drodze udało jej się również stworzyć bit dla Guovy do tytułowego Śmietnika czy pojawić się na kanale QueQuality dzięki singlowi Ain Eingarp Filipka. Drobnica to to nie jest, jednak najciekawsze i potencjalnie największe zostało za kulisami.

HuczuHucz odezwał się do mnie w 2012 albo 2013 roku na SoundCloudzie, ale ostatecznie nie doszło do współpracy. W mojej szufladzie leżało sporo bardziej aktualnych utworów z Qrym; mieliśmy kilka rozpoczętych utworów i żaden z nich nie ujrzał światła dziennego. Kiedyś miałam też kontakt z ekipą Viva La Bragga, do której należeli Żabson czy ZetHa. Dotyczył spraw producenckich i nawet próbowałam robić im remixy, ale wtedy ostatecznie nie dopasowaliśmy się. Wpływ na to miały też moje skillsy, teraz myślę, że na pewno miałabym coś ciekawego i świeżego do zaoferowania. Miał też powstać wspólny utwór z reprezentacją wschodu: Hukosem i AdMą. Czy jednak jest mi z tego powodu bardzo przykro? Trochę jest, bo to na pewno zmarnowany czas i chęci, ale trzeba żyć dalej” – sumiennie wylicza Kamska, nie sugerując nawet przez moment, że któraś z tych kooperacji może jeszcze dojść do skutku.

Otwarta głowa i nowa karta

Jak się zapewne domyślacie beaty początkowo były trueschoolowe lub trueschoolopodobne, w duchu czasów, w których powstały. Z boku na bok Aero i Gedza to już jednak zupełnie inna bajka, prowadząca do brytyjskich brzmień. To słodki owoc progresu: „Rozwinęłam umiejętności w kilku nowych stylach produkcji. Cieszę się, że jestem w stanie stworzyć drill rodem z UK, a – jeśli tylko chcę – następnego dnia zrobić samplowany oldschool type-beat. Chcąc być bardziej profesjonalną, nie mogę zamykać się na trendy. Sądzę nawet, że dobrze się w nich odnajduję” – stwierdza Kamila bez cienia wymuszonej kurtuazji. Chwilę później dodaje, że od 2015 rozwija swoje profile na SoundCloudzie i Facebooku, więc ma świadomość, że słuchają ją ludzie w Polsce i na świecie. Sama przyznaje, że to nie są wyżyny marketingu, ale też nie miała nigdy umowy z żadnym labelem, stawiając na rozwój we własnym zakresie.

Nie kryje zresztą, że obecnie więcej daje jej podglądanie artystów, którzy są dalecy stylistycznie od tego, co sama obecnie robi. Na pierwszym miejscu wymienia Sylvię Massy, inżynier dźwięku i producentkę, która współtworzyła kawałki Prince’a czy zespołu Tool, dalej – serię Mix with the masters. Jest pod wrażeniem wiedzy tej pierwszej i jej pomysłowości, śledzi z uwagą masterclassy: „Kobieta robi efekty z ogórków, a później przepuszcza przez nie dźwięki. Efekt jest spektakularny” – nie ukrywa wkrętki Kamska, lecz zaznacza, że lista obserwowanych i szczególnie podsłuchiwanych twórców jest zdecydowanie dłuższa.

Kamska – Utopia

Znajdują się na niej m.in. Eprom, G Jones, QUIX, Disclosure, Flume, Baauer czy duet TNGHT. Jak twierdzi, ich rozwiązania również wpłynęły na kierunek obecnych produkcji, bo zmusiły jej mózg do kombinowania i poszukiwania właściwej formy. Inspirują ją też starsze dokonania EDM-u czy trance’u, rzeczy wydawane przez Scootera, ATB czy Armina van Buurena. Nie robi takiej muzyki, ale dba o to, by słuchacz zauważył takie smaczki. Ma to jednak swoje skutki uboczne: praktycznie nic, co stworzy, nie przypada jej do gustu. Zwraca uwagę głównie na własne mankamenty, stała się wybredna wobec samej siebie.

Wyrazem śledzenia mód jest nawiązanie współpracy ze wspomnianą na początku Czeluścią, zmaterializowanej dzięki kawałkowi Utopia z piątej składanki tego kolektywu. Zaczęło się niepozornie, od zastąpienia jednego z artystów na festiwalu w 2018 roku, po którym już pozostała w – jak sama określa – rodzince będącej bardzo na bieżąco z poszukującą, miejską elektroniką. Potem dołożyła utwór 1996 do szóstego woluminu wydawniczego, nie udało się jej za to wystąpić na festiwalu, bo doznała kontuzji. To ostatnie musi ją – nomen omen – boleć, bo sama mówi, że granie setów to jej druga muzyczna pasja. Zazwyczaj stawia na ciężkie bassowe brzmienia, które przeplata z trapem, tworząc tym samym taneczną mieszankę. Odhaczyła już Rzeszów, Kraków i Gdańsk, teraz czeka na więcej. Jak brzmi jej elektronika przełamana z trapem, możecie usłyszeć w utworach takich jak temptation czy fortune favors the brave. Bez trudu znajdziecie je w cyfrze.

Muzyka po godzinach

No dobrze, ale gdzie w tym wszystkim pieniądze? Kiedyś było bardziej kieszonkowe niż pensja, ale to nie problem, bo summa summarum chodzi o coś zupełnie innego.

„Nie stawiałam sobie nigdy za cel zrobienia z produkcji pełnoprawnej pracy, bardziej traktowałam ją jako urozmaicenie życia codziennego. Tworząc muzykę, odpoczywam psychicznie, a gdy jest się coraz starszym i wjeżdża typowe dorosłe życie, trzeba mieć jakąś odskocznię. Na co dzień pracuję w nowym, prężnie rozwijającym się fin-techu (branża finansowo-technologiczna – red.). Patrząc na to, jak wszystko wokół tworzy się na moich oczach, czuję wręcz satysfakcję z pracy na etacie. Nie jest oczywiście łatwo, ale to potężna dawka wiedzy i doświadczenia na lata” – wykłada bez wahania swoje credo. Ani przez chwilę nie wyklucza stabilnego zawodu, może w charakterze korp-robo, może nie. Życie.

Kamska – Temptation

Planów muzycznych jednak nie zarzuca. Kiedyś chciałaby się znaleźć na składance Flirtini, a na razie jej nowe kawałki pojawiają się również na kanale Soho Palace, innego rodzimego kolektywu. Nie brakuje jej szczerego zapału, dodatkowo podsycanego tym, że znalazła kolejne ciekawe towarzystwo muzyczno-przyjacielskie zwane Morenka Squad. Są w nim All your friends, XIII IQ, Sokos, Adash, Guovatzky, Plughub czy Bingo Bongo, znany niegdyś jako Brus (pod koniec pierwszej dekady XXI wieku nagrał nieźle przyjęty materiał EP ci w D z Bonsonem).

„Każdy twórca marzy o utrzymywaniu się z muzyki i zdobywaniu dobrze płatnych zleceń. Ja jednak chciałabym coś bardziej przyziemnego – żeby po prostu dźwięki towarzyszyły mi w życiu coraz częściej. Jeśli będę w stanie poświęcić się temu w pełni, to będę bardzo szczęśliwa. A produkujące dziewczyny? Mam nadzieję, że niedługo nie będzie to aż tak szokujące zajęcie” – kończy optymistycznie Kamska, ujawniając, że jej szczęśliwa cyfra to dwójka, więc chciałaby niedługo wypuścić elektroniczną EP-kę, na której usłyszymy ją też wokalnie. A czy jej historia którąś z czytelniczek zmotywuje to do wbicia w Abletona na przekór wampirom energetycznym? To się dopiero okaże.

„Na jednym z forów poznałam pewnego producenta z Lublina, który twierdził, że kobiety nie umieją produkować muzyki. Uraziło to moje ego, postanowiłam mu udowodnić, że się myli. Dziękuję za sprowokowanie, bo znalazłam rozwijającą pasję na lata” – mówi Kamska, która od ponad dekady sumiennie buduje swoją pozycję w opanowanej przez facetów dziedzinie. Zobacz także Co […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →