Serial Netflixa pobił rekord Guinnessa w natężeniu jump scare’ów w jednym odcinku

Rekord Guinnessa pobity!

Jump scare to zabieg stylistyczny, który jedni kochają, a inni nienawidzą. Dla wielu osób to wręcz powód, dla którego nie oglądają horrorów. Potwory wychodzące spod łóżka, zeskakujące z sufitu, wyślizgujące się z szafy… jeśli tylko lubicie się bać, doskonale wiecie o czym mowa. Jesteście ciekawi, ile takich momentów jest w stanie pomieścić jeden odcinek serialu? Najnowsza produkcja Netflixa, Klub Północny, właśnie pobiła rekord. Reżyser Mike Flanagan, odpowiedzialny w przeszłości m.in. za Doktora Sen, Grę Geralda, czy serial Nawiedzony dom na wzgórzu, zmieścił ich w pierwszym odcinku swojego najnowszego serialu aż 21! Co ciekawe… sam nie jest fanem tego zabiegów.

Zwiastun serialu Klub Północny

Jeszcze więcej

Mike Flanagan, reżyser serialu, udzielił „Deadline” krótkiego wywiadu, w którym w bardzo ciekawy sposób wypowiadał się na temat rekordu, który udało mu się ustanowić:

Pomyślałem, „Wciśniemy je wszystkie naraz, w jeden odcinek, a potem, jeśli zrobimy to dobrze, jump scare będzie pozbawiony jakiegokolwiek znaczenia przez resztę serialu”. Ten zabieg miał zniszczyć jump scare’y, zabić je. Ale to się nie stało. Producenci krzyczeli: „Świetnie! Więcej!”. (…) Teraz moje nazwisko jest w Księdze Rekordów Guinnessa pod hasłem „jump scare”. Następnym więc razem, gdy ktoś zasugeruje mi użycie tego zabiegu, będę mógł powiedzieć: „słuchaj, jako obecny rekordzista świata w ich liczbie w jednym odcinku serialu uważam, że nie warto”.

A co wy sądzicie o jump scarach? Czy to konieczny zabieg czyniący horror horrorem, czy pójście na łatwiznę w straszeniu widza?