kadr z filmu „Pewnego razu... w Hollywood”

Filmy, które byłyby lepsze, gdyby je trochę skrócić


07 kwietnia 2023

Obserwuj nas na instagramie:

Dłuższe nie znaczy lepsze!

O godzinę czy dwie za długo

Kilka dni temu świat obiegła informacja, że nowy film Martina Scorsese, Killers of the Flower Moon, będzie trwał niemal cztery godziny, dłużej niż krytykowany przez wielu za czas trwania Irlandczyk tegoż reżysera. Jeszcze dekadę temu niektórzy widzowie burzyli się, że kandydujące do Oscarów i innych istotnych nagród filmy trwają grubo ponad dwie godziny, a tymczasem do kin trafiają coraz częściej produkcje co najmniej trzygodzinne – zarówno filmy artystyczne/autorskie, jak i duże hollywoodzkie widowiska. Nie zawsze dłuższy czas trwania wiąże się jednak z jakością, postanowiliśmy więc wspomnieć siedem produkcji, które naszym zdaniem byłyby lepsze, gdyby je skrócić.

To: Rozdział 2 (2019), reż. Andy Muschietti

czas: 169 min

Gdy reżyser jednego z najbardziej kasowych horrorów w historii kina – To zarobiło na świecie 701 milionów dolarów – kręci kontynuację swojego dzieła, trudno mu powiedzieć, że czasami mniej znaczy więcej. Tym bardziej, gdy ma się w obsadzie Jessicę Chastain, Jamesa McAvoya, Billa Hadera oraz przerażającego Billa Skarsgårda w roli Pennywise’a. O ile natomiast trwająca ponad dwie godziny część pierwsza obroniła się ekscytującą historią młodości opierającej się dzielnie odwiecznej grozie, tak pół godziny dłuższa, dorosła „dwójka” – akcja rozgrywa się 27 lat po zwycięstwie bohaterów nad upiornym klaunem – zaczyna szybko nużyć i rozłazić się w szwach. Reżyser postanowił pogłębić każdą z głównych postaci, a zatem każda dostaje swoje dodatkowe 10 minut, które wyglądają zadziwiająco podobnie. W rezultacie gdy reżyser dociera do wielkiego finału, nie czujemy większej ekscytacji i chcemy, żeby film po prostu się skończył.

Irlandczyk (2019), reż. Martin Scorsese

czas: 209 minut

Dla jednych jest to skończone arcydzieło, którego każda minuta jest istotna. Pozwala bowiem Scorsese pełniej zarysować zawiłą sytuację społeczno-polityczną powojennej Ameryki oraz pogłębić zależności między głównymi postaciami, zwłaszcza gangsterem Sheeranem (De Niro) i związkowcem Hoffą (Pacino). Dla innych Irlandczyk jest z kolei wydłużonym ponad wszelką miarę projektem, który mógłby być wybitny, gdyby ktoś śmiał kontrolować reżysera. Scorsese nigdy tak naprawdę nie kręcił krótkich filmów, jednak w przypadku Irlandczyka, którego chciał zrealizować od lat 80. zeszłego wieku, czuć, że przesadził. Albo inaczej, będąc mistrzem kina mając i największy budżet w karierze, zrealizował dokładnie taki film, jaki chciał zrealizować, nie zastanawiając się, czy powinien go w takiej formie realizować. Choć doceniamy jego wizję, uważamy, że Irlandczyk wiele by nie stracił, gdyby zamiast trzech i pół godziny trwał trzy.

Czytaj też: Nie tylko SZA. Artyści i zespoły, których nazwy możecie wymawiać źle

Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu (2022), reż. Ryan Coogler

czas: 161 minut

Film jest nade wszystko medium wizualnym, nic zatem dziwnego, że do kina chodzi się często po to, żeby zatracić się w efektownych i efekciarskich światach. Zwłaszcza w czasach post-Covidowych, gdy mniej wizualnym filmom trudniej przebić się w natłoku superbohaterskich przebojów. A ten zaproponowany w pierwszej Czarnej Panterze i rozwinięty jeszcze bardziej w Wakandzie jest wart każdej spędzonej w nim minuty. Nie zmienia to faktu, że filmy Cooglera są nadal superbohaterskimi spektaklami, w których powinna dominować rozrywka, a refleksje przewijać się wyraźnie w tle. Wakanda trwa dobrze ponad dwie i pół godziny – dwadzieścia minut dłużej niż „jedynka” – i nie radzi sobie aż tak dobrze z balansem rozrywka/refleksja. Z jednej strony to dobrze, że więcej tu pogłębienia psychologicznego i miejsca na rozwój postaci, ale z drugiej rzeczony rozwój zdaje się chwilami pusty i wnosi do fabuły mniej niż sceny akcji.

Pewnego razu… w Hollywood (2019), reż. Quentin Tarantino

czas: 161 minut

Podobnie jak Scorsese, Tarantino nigdy nie ograniczał się w realizacji filmów – jego drugi pełny metraż, Pulp Fiction, trwał dwie i pół godziny. Zawsze stawiał na pierwszym miejscu dialogi i rozwój postaci. Jednak od czasu Django – po śmierci Sally Menke, która montowała wszystkie jego filmy od Wściekłych psów po Bękarty wojny – filmy reżysera straciły swą dawną precyzję. Dialogi są tak samo dobre, postaci tak samo ciekawe, lecz zmienił się ich rytm. Szczytem była trwająca ponad trzy godziny Nienawistna ósemka, ale najbardziej widoczne jest to w Pewnego razu. Ponad dwuipółgodzinny list miłosny Tarantino do dawnego Hollywood – zarówno tego realnego, jak i wyobrażonego – przypomina momentami bardziej zbiór scen oraz pomysłów niż pełnoprawną opowieść filmową. Cierpi jednocześnie na bolączkę wielu filmów słynnych reżyserów: nikt nad nimi „nie stał” i zrobili taki film, jaki chcieli, nie zważając na nic poza własną wizją.

Zjawa (2015), reż. Alejandro González Iñárritu

czas: 156 min

Zjawa to jeden z krótszych filmów w zestawieniu, trwa „zaledwie” dwie i pół godziny, ale cierpi na to, na co cierpią inne omawiane tytuły: powstała na skutek sukcesu reżysera. Gdy Iñárritu podejmował się projektu, miał na koncie trylogię Amores Perros, 21 gramów, Babel. Gdy kręcił Zjawę, Birdman zdobywał już serca i umysły widzów i branży. Gdy kończył pracę nad filmem, był laureatem trzech Oscarów za Birdmana (film, scenariusz, reżyseria). Zrealizował więc taki film, jaki sobie wymarzył, wizualnie cudowny, technologicznie wyszukany, zanurzający widza w świecie, w którym przetrwanie na łonie obojętnej natury graniczy z cudem. Zjawę doceniono za te aspekty, jednakże przykryły one fabułę, historię mężczyzny, któremu udaje się przetrwać i dokonać krwawej zemsty. Gdyby film był pół godziny krótszy, emocje nie niknęłyby w natłoku pięknych ujęć, imponującej pracy kamery i powracających symboli, refleksji i metafor.

Babilon (2022), reż. Damien Chazelle

czas: 188 min

Najnowsza produkcja w zestawieniu, ale w przeciwieństwie do pozostałych na liście, Babilon okazał się kasową porażką, zarabiając w światowych kinach 63 miliony dolarów przy budżecie sięgającym 80 milionów. Trudno nie winić za to faktu, że opowiadający o sukcesach i ekscesach wczesnego Hollywood film trwa ponad trzy godziny, zaś jego twórca – najmłodszy w historii artysta z reżyserskim Oscarem – włożył sporo wysiłku, by odtworzyć na ekranie przepych, rozpustę i kapitalistyczny wyzysk Fabryki Snów. Problem w tym, że w zatrzęsieniu imponujących ujęć i kostiumów, atrakcyjnych ciał i hedonistycznej rozrywki, zagubiła się ujmująca i wartościowa opowieść o zatracaniu własnej tożsamości na rzecz sukcesu. Główny bohater, imigrant z Meksyku, zdradza rodzinę i zapomina o korzeniach, my zaś odczuwamy na ekranie wyłącznie wizualny i emocjonalny przesyt.

Avatar (2009), reż. James Cameron

czas: 162 min (wersja kinowa), 178 minut (wersja rozszerzona)

Film, który zmienił kino głównego nurtu, uświadamiając możliwości nowoczesnej technologii (nie tylko „efektu 3D”, ale również korzystania z motion capture w budowaniu imponujących komputerowych światów). Cameron odniósł spektakularny sukces, widzowie wychodzili z kin oczarowani Pandorą i Na’Vi, lecz szybko się okazało, że to w gruncie rzeczy jednorazowy efekt. Ci, którzy wybrali się znowu do kin, narzekali na fabularną miałkość, a ci, którzy obejrzeli film w domowym zaciszu, nie byli często w stanie zrozumieć jego popularności. Choćby dlatego, że w dwuipółgodzinnym Avatarze za dużo wizualnych wodotrysków, za mało „mięsa”, emocji, treści. Cameron niewiele się nauczył: druga część jest dłuższa o pół godziny i pozwala zatracić się w jeszcze piękniejszym, bardziej szczegółowym świecie, ale szybko uświadamiamy sobie, że wizualne doświadczenie nie usprawiedliwia doskwierającego bólu czterech liter.

Dłuższe nie znaczy lepsze! Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins O godzinę czy dwie za długo Kilka dni temu świat obiegła informacja, że nowy film Martina Scorsese, Killers of the […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →