Daj im rok #4 – polskie brzmienia, które nie tylko rapem stoją
Obserwuj nas na instagramie:
Daj im rok to zupełnie nowy cykl, w którym przeczesywać będziemy najgłębsze zakątki wszelakich playlist w poszukiwaniu artystów, którzy w naszym odczuciu mają przed sobą świetlaną muzyczną przyszłość.
Daj im rok w czwartej odsłonie – wracamy do Polski
Zapewne wielu z Was choć raz starało się odkryć coś nowego na platformie Spotify. Sam robiłem to naprawdę wielokrotnie, ale czasami miałem wrażenie, że słyszałem już tak naprawdę wszystko, i po bezowocnych poszukiwaniach poddawałem się, odchodząc z niczym. Z pomocą przyszła jednak playlista Spotify Fresh Finds Polska, która ułatwiła mi znajdowanie nowej muzyki.
To właśnie z nią udało mi się odkryć artystów, którym niedane jeszcze było zabłysnąć w świetle wielkich reflektorów, ale uwierzcie mi – słowo JESZCZE jest tu naprawdę kluczowe. Nie od dziś wiadomo przecież, że rynek muzyczny to prawdziwy przesiew. Nie zawsze talent i umiejętności to jedyne rzeczy, które pozwolą Ci się wybić. Czasami musisz pokazać się światu we właściwym miejscu i o właściwej porze, czyli w skrócie mówiąc – musisz mieć szczęście.
W cyklu Daj im rok chcielibyśmy, by artyści, którzy mniej lub bardziej rozwinęli już swoje skrzydła, mogli dać się poznać Wam – słuchaczom. Byście mogli przy którymś z nich powiedzieć „wow, to naprawdę solidna porcja talentu”.
Przeczytaj także: Daj im rok #1 – polskie światełka w tunelu
Tak że szykujcie się, bo pokażemy Wam teraz kilka nazwisk, które już dawno powinny były wyjść z tak zwanej muzycznej niszy.
Daj mu rok: T.Ok.I
Łukasz swoją muzykę tworzy głównie w zaciszu rodzinnych Gorlic. Mimo przeprowadzki do Krakowa twórczością wraca w tamto miejsce, doceniając jego ciszę i spokój. Nie zdziwi Was więc pewnie to, że to właśnie one są przewodnimi muzami prezentowanych przez niego brzmień, które również pełne są melancholii, ale też stale ujawniającego się pazura. Jego muzyka nabrała rozpędu dzięki zajawce na dorobek Kurta Hugo Schneidera, którego covery obalały mit wątpliwej mainstreamowej jakości.
Wtedy jeszcze nie myślałem, że kiedykolwiek sam będę śpiewać, bo nigdy nie była to moja najmocniejsza strona. Ale to był taki moment „wow, czyli można tak robić”. Choć tak naprawdę to zawsze marzyłem o tym, żeby być na scenie. Od tych coverów w końcu przyszła myśl, że skoro już umiem odtwarzać czyjeś, to czemu nie robić swoich utworów. Od tamtej pory zgłębiam tajniki pracy z dźwiękiem, choć od zawsze bardziej na własną rękę. Obecny świat daje naprawdę dużo możliwości nauki, więc jeśli się chce, to się da nawet samemu zrobić co potrzeba
– mówi o swoich początkach wokalista.
T.Ok.I – Disco, posłuchaj!
Artysta nie zamyka się w jednej stylistyce czy też gatunku, a jego EP-ka, o której stale myśli, na pewno nie będzie monotonna stylistycznie.
W projekcie T.Ok.I do tej pory wydałem kilka numerów, które zdobyły garstkę słuchaczy, od zawsze pracuję nad tym sam, zaczynając od tekstów, poprzez muzykę, aż po klipy muzyczne czy grafiki do social mediów. Dlatego to wszystko mogłoby być lepiej zrobione, ale nie wstydzę się rezultatów, bo nie jestem wykształconym grafikiem, fotografem czy producentem muzycznym. Po prostu na tym etapie cel uświęca środki. Chciałbym móc robić muzykę i mieć swoje grono odbiorców. Móc grać koncerty, na które ludzie będą chętnie wpadać, śpiewać i bawić się razem ze mną. Im więcej, tym lepiej, ale liczby nie są tak istotne, jak przywiązanie odbiorcy do tego, co tworzę
– dodaje twórca projektu T.Ok.I.
Daj mu rok: Arthur Samuel
Swoje pierwsze brzmienia Artur zaprezentował w 2018 roku. Wydana wtedy piosenka The Stars dotarła do szerszej publiki, serwując tym samym bardzo pozytywne komentarze jej autorowi. Już wtedy wiedział on, że jest to droga, którą chciałby w życiu podążać. Mimo tego, że do wydania swojej debiutanckiej EP-ki Artur dorastał bardzo długo, a proces jej tworzenia okupiony był licznymi upadkami i momentami zwątpienia, udało mu się finalnie dopiąć swego. Efektem jest świeżo wydana w tym roku propozycja BACKSPACE. Była ona emocjonalnym tańcem, do którego Artur zapraszał wszystkich swoich słuchaczy.
Powoli odsłaniam karty i te emocjonalne, i te gatunkowe, cieszy mnie, że ludzie mogą się do mnie teraz przybliżać. Poświęcam dużo czasu na to, żeby tworzyć z Tobą, ty, który to czytasz realną i szczerą więź, której kiedyś się bałem, a teraz nie wyobrażam sobie bez niej publikacji utworu. Bardzo zależy mi na relacji z każdym, kto mnie wspiera. Chciałbym, żeby mój słuchacz rozumiał to co czuję i co chcę przekazać, a ja w zamian będę mógł mu dać wszystko, co mam w serduchu jak na tacy
– mówi o procesie tworzenia nowej muzyki artysta.
Jego największymi inspiracjami są Ed Sheeran, James Bay, Jogn Meyer, a także Anna-Marie czy też Mery Spolsky. Z tym pierwszym chciałby nagrać w przyszłości nagrać wspólną piosenkę, co byłoby dla niego spełnieniem najskrytszych marzeń. Ten szeroki artystyczny przekrój wpływa też na gatunki obierane przez Artura, które tak naprawdę przeplatają się ze sobą w całej jego twórczości.
Od zawsze lubiłem mieszać wszystkie gatunki, tak jak jestem muzycznym wszystkożercą, to sam zawsze chciałem być restauracją z kuchnią z całego świata. I to taką dobrą! Bardzo często ludzie mówią, że jak jest za różnorodne menu, to prawdopodobnie żadne danie nie jest dobre, a ja właśnie chcę przełamać ten schemat i pokazać, że można robić każdą muzę w każdym stylu i przy tym zostać sobą. Czy się uda? Mam nadzieje, że po prostu będziecie obserwować i sami to ocenicie.
Arthur Samuel – Nie mam czasu na wakacje, posłuchaj!
Daj im rok: B.L.U.E
Zespół B.L.U.E został założony w 2017 roku przez wokalistę i autora tekstów Szymona Ciszka. Po bardzo krótkim czasie do Szymona dołączyli również obecny perkusista formacji, który nauki pobierał u Mirosława Hadego i Wojtka Siatkiewicza – Arkadiusz Pajorski, a także gitarzysta, uczeń Krakowskiej Szkoły Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w klasie gitary – Stefan Chyrc. Ostatnim puzzlem układanki był Marcin Łosiowski, uczeń szkoły produkcji muzyki Pianolab, którego pochłonęły basy.
Muzyka zespołu (tak jak jego nazwa) jest jak nieograniczony błękit. Ma on różne odcienie, które przedstawiają nam szeroką paletę emocji. W prezentowanych przez B.L.U.E utworach znajdziemy wszystko, czego do wewnętrznego oczyszczenia potrzebuje człowiek – od radości, po smutek i nostalgię.
Podczas każdego koncertu dajemy z siebie wszystko – nieważne, czy jest to scena krakowskiego klubu, czy plener: najważniejsze zawsze są emocje i energia. Pozytywny ładunek energetyczny, bogaty repertuar, muzyka, którą moglibyśmy określić jako swoisty mariaż popu z rockiem to nasze brzmienia przewodnie
– mówi o swoich koncertach zespół.
Pomimo szerokiej gamy inspiracji muzycznych B.L.U.E wyciskają z muzycznych esencji swoje własne brzmienia, które nie powstałyby, gdyby nie poszczególna praca każdego z członków. Do tej pory zespół B.L.U.E wystąpił m.in. w krakowskich klubach: Pub Pod Ziemią, Single Scena, Rock House, w Tarnowie (Stowarzyszenie Przepraszam), podczas plenerowych imprez w Łapanowie, Gdowie, na Zamku w Niepołomicach, w Szczecinie (Koncertowanie na Ekranie) oraz na WOŚP, jak i odwiedził Studio Marka Sierockiego, a także zagrał koncert Integracyjny dla Ukrainy.
Już teraz możecie również posłuchać debiutanckiego albumu zespołu – 9.
B.L.U.E. – D O T Y K, posłuchaj!
Daj mu rok: Bart Gałązka
Członek Niebieskiego Labelu, dla którego muzyka zaczęła się już w gimnazjum, gdzie ucząc się grać na gitarze, grał covery z zespołem szkolnym na przeróżnych pokazach talentów. Do jego głównych inspiracji zaliczają się takie zespoły, jak Nirvana czy Muse, ale z czasem horyzonty sięgnęły tak naprawdę wszelakich brzmień – od tych proponowanych nam przez Radiohead, aż po Taylor Swift. Bart ma już na swoim koncie albumowy debiut. Krążek Bełkot jest spisem prywatnych przeżyć i emocji artysty, które pozwoliły mu zamknąć jego przemyślenia w idealnie skrojonej płycie zawierającej esencję jego twórczości.
Jeśli chodzi o moją pierwszą płytę, z której mocno bije melancholią, to myślę, że największą inspiracją był dla mnie Joji, który swoją muzyką towarzyszył mi przy większości z opisywanych przeze mnie na płycie sytuacji i pozwalał bardziej szczerze przelać te emocje na tekst
– mówi Bart.
Jeśli jeszcze jej nie słuchaliście, to musicie nadrobić zaległości jak najszybciej, ponieważ Bart nadchodzi z kolejnym już krążkiem, który jak sam mówi, będzie jeszcze bardziej rozbudowany od swojego poprzednika. Wokalista ma również nadzieję, że przed jej premierą kilka utworów zostanie zaprezentowanych w formie występów na żywo, bowiem właśnie trwają pracę nad formowaniem zespołu, który pozwoli artyście na dopięcie własnych marzeń.
Jeśli chodzi o nadchodzącą płytę, to staram się trochę bardziej poszerzyć repertuar gatunkowy, jaki miałaby ona reprezentować względem pierwszego krążka. Tutaj myślę, że sporą siłą napędową jest dla mnie Gorillaz, Dope Lemon czy Metronomy.
W przyszłość patrzę dość optymistycznie, jako że wreszcie podjąłem działania związane z formowaniem zespołu do grania na żywo, więc liczę, że jeszcze przed premierą drugiej płyty uda się usłyszeć trochę materiału na żywo.
Bart Gałązka – Obiad, posłuchaj!
Daj im rok: Chvost
Punktem wyjścia w powstawaniu projektu Chvost były pieśni ludowe znalezione w archiwach Radia Kraków, a także piosenki śpiewane przez grupy śpiewacze z Małopolski. Chodziło w nich głównie o prezentowaną przez nie bliskość i przynależność do pewnych schematów, które nigdy się nie zestarzeją. Nie przeszkadzała temu nawet ewolucja języka, a także gwary, które całej twórczości dodawały jedynie ponadczasowości.
Obydwoje zajmujemy się muzyką od lat, ale żyliśmy w innych, muzycznych światach. Minoo tworzy elektronikę, wydawał dla Asfalt Records, Mad Hopu, a od jakiegoś czasu zajmuje się ambientem. Ja śpiewałam piosenki autorskie, ale od dawna nieśmiało marzyłam o elektronice, bo zawsze wydawało mi się, że daje więcej wolności, niż inne gatunki. Nie pomyliłam się. Tak jest. Tu nie trzyma Cię metrum, intonacja, możesz się zapomnieć i wyginać, modelować tę rzeczywistość, łamać frazy. Tak też jest z muzyką ludową.
Jeśli chodzi o inspirację tego magicznego duetu, to ciężko jest tu mówić o jakichkolwiek wpływach na ich twórczość, bowiem przelot muzycznych brzmień w tym przypadku jest naprawdę ogromny.
O inspiracjach trudno nam mówić, bo obydwoje prowadzimy radiowe, muzyczne programy i słuchamy dosłownie wszystkiego. Trudno już stwierdzić co w nas zostaje, a co przelatuje bez rezonansu.
Może właśnie to pozwala więc na tak szeroki przekrój prezentowanych pomysłów w swojej twórczości przez Chvost. Zespół chciałby je Wam zaprezentować w niedalekiej przyszłości w koncertowej formie, żebyście sami mogli ocenić ich flow.
Plany mamy trywialne. Chcemy grać fajne koncerty, w wymarzonych miejscach i na festiwalach, bo takie spotkania cieszą nas najbardziej. Chcemy docierać z muzyką na wszystkie sposoby. O całej płycie na razie nie myślimy, chociaż materiał mamy i cały czas coś dłubiemy.
Chvost – Uśnij (Zeu5 remix), posłuchaj!
Daj mu rok: Flying Hippo
Artysta, który o swojej twórczości wypowiedział się w jednym zdaniu – “piszę smutne piosenki, 3 razy w tygodniu gram i śpiewam dla ludzi z internetu, a czasem zdarzy mi się też zagrać koncert na żywo w Warszawie”. Jak prosto, ale jak prawdziwie, prawda?
Pierwsze muzyczne kroki przez Flying Hippo były stawiane już w okolicach gimnazjum, kiedy to słuchał on kawałków prezentowanych przez Green Day, Linkin Park, System of a Down, Korn, a także Children of Bodom. Wchodzenie głębiej w muzykę metalową zainspirowało go również do kupienia pierwszej gitary elektrycznej, której pierwsze brzmienia zostały wydane w wieku około 10 lat. Po drodze pojawił się również indie-rockowy zespół, założony razem ze znajomymi, którego skutkiem ubocznym były pierwsze wersje robocze własnych piosenek artysty. Obecnie aktywnie działa on na platformie Twitch.tv, gdzie możecie posłuchać jego twórczości 3 razy w tygodniu pod tym linkiem – https://www.twitch.tv/Bobczak.
Własne pierwsze solowe kroki muzyczne zacząłem na platformie Twitch.tv [jedna z głównych platform livestreamingowych – przyp. red.], kiedy to ze streamowania gry League of Legends po polsku stopniowo przechodziłem na streamowanie muzyki po angielsku. Szybko pokochałem tutejszą społeczność muzyczną i jestem jej częścią do dziś – nadal streamuję 3 razy w tygodniu, a moi widzowie cały czas są jedną z głównych grup odbiorców mojej muzyki.
Kto natomiast zainspirował Flying Hippo do tworzenia własnej muzyki?
Ed Sheeran okazał się moją największą inspiracją do stworzenia solowego projektu – podobała mi się idea zwykłego chłopaka z gitarą i looperem, uprawiającego coś w rodzaju akustycznego śpiewo-rapu. Na studiach zacząłem próbować nieudolnie podśpiewywać do piosenek, które akurat lubiłem grać na gitarze. W międzyczasie wszedłem głębiej w świat indie folku, gdzie jednymi z moich większych inspiracji stali się np. Damien Rice i Sufjan Stevens.
Wokalista na ten moment jako Flying Hippo nagrał i wydał 6 piosenek. Dalsze muzyczne plany obejmują kolejne projekty, a ostatecznie – wydanie albumu i zagranie kilku kolejnych koncertów w Warszawie.
Flying Hippo – Best Friend, posłuchaj!
Daj im rok #1 – polskie światełka w tunelu
Daj im rok #2 – polskie nadzieje alternatywnych brzmień
Daj im rok #3 – islandzka dawka prawdziwego mrozu
Daj im rok to zupełnie nowy cykl, w którym przeczesywać będziemy najgłębsze zakątki wszelakich playlist w poszukiwaniu artystów, którzy w naszym odczuciu mają przed sobą świetlaną muzyczną przyszłość. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, […]
Obserwuj nas na instagramie: