Kadr z teledysku "Krowodrza"

ĆPAJ STAJL “Złoty Strzał”: tam, gdzie się zdycha, a nie rozkwita [recenzja]

Obserwuj nas na instagramie:

Kolektyw Ćpaj Stajl z Krakowa wypuścił 18 marca swój trzeci krążek. Jest on prawdopodobnie najsmutniejszym w ich dyskografii, a zarazem najbardziej świadomym i dojrzałym.

Scena uliczna? Poustawiana na nowo

Przyjrzymy się dotychczasowemu dorobkowi (z początku undergroundowej) grupy ĆPAJ STAJL, w stałym składzie Kony’ego i Cool P, a dorywczym całej masy mało rozpoznawalnych twórców z Krakowa. W 2018 światło dziennie ujrzał ich debiutancki krążek o nazwie Lato W Ghettcie, który bynajmniej nie był pierwszym muzycznym ruchem tworzącego od lat Cool P. Album z miejsca bardzo dużo namieszał w podziemiu. Dla wielu było to odkrycie roku, w zachwyt wpadli nie tylko słuchacze, ale także co bardziej diggujący podziemie recenzenci. Co się kryło za tym niekwestionowanym fenomenem? Łączące tradycjonalizm z nowatorskością podejście do ulicznego rapu.

Mówimy o hip-hopie tradycjonalnym ze względu na hardcore’owe podejście do nawijania – chłopaki bez jakichkolwiek upiększeń rapowali o ciężkiej blokowej rzeczywistości, trop znany na naszym rodzimym podwórku od lat. Progresywne było podejście pozbawione często spotykanego w tej odnodze rapu patosu, nadmiernej wczuty. Robili to z takim luzem i bezpretensjonalnością, że w mig porwali również ludzi w teorii niebędących targetem, niemających nic wspólnego z przedstawianą w tej sztuce rzeczywistością. Pamiętacie refren Gangów? Przecież to się tak niosło, że wszyscy przestali zwracać uwagę na to, że mają do czynienia z często piętnowanym przez słuchaczy rapem ulicznym. Ten doczekał się zasłużonego powiewu świeżości, pokazał, że nigdzie się nie wybiera, wręcz przeciwnie – że wciąż wiele znaczy na naszej scenie.

Muzyczna wizjonerskość

Nie musieliśmy długo czekać na kolejny materiał – Melodramat zadebiutował na rynku zaledwie rok później. Wydawał się pewnym uzupełnieniem do Lata W Ghettcie. Nie odbił się aż tak szerokim echem, z racji tego, że poprzeczka za sprawą poprzednika wisiała bardzo wysoko. Ciężko oczekiwać od tych wizjonerów, że będą przestawiać całą rapgrę raz za razem – zrewolucjonizowali, co mieli do zrewolucjonizowania swoim debiutem, potem tylko podążali wyznaczoną, indywidualną ścieżką. Niemniej był to projekt naturalnie bardzo dobry – pokazali nim, że nie stracili formy i że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. I bardzo dobrze. Autorzy tego typu przełomowych ruchów w rapie mają bardzo przykry nawyk znikania tak szybko, jak się pojawiają, wyznaczania zasad dla innych na nowo, by samodzielnie z nich nie korzystać. Nie tym razem – można odetchnąć z ulgą.

Czy to jeden z tych przypadków, gdy artyści raczą nas projektem w rocznych odstępach czasu? Nie. Na ZŁOTY STRZAŁ czekaliśmy aż trzy lata. W końcu jednak się ukazał i okazał się o wiele bardziej osobistym i wrażliwym materiałem niż to, co otrzymaliśmy do tej pory.

Oczywiście, całemu albumowi przyświeca nowatorskość, do której ĆPAJ STAJL zdążył nas już przyzwyczaić. Ponownie, grupa chwyta motywy w rapie wielokrotnie przerabiane i dokonuje ich translacji na swój własny, unikatowy język. W tym wypadku pada w przeważającej mierze na trop narkotyków. Nie są one ani gloryfikowane, ani piętnowane – stanowią po prostu stały element codzienności narratora. Nie jest to jednak krążek przedstawiający tylko i wyłącznie przeżycia głównego bohatera. Substancje są umieszczone w kontekście społecznym. Album to swojego rodzaju rozprawa o tym, jak najbardziej narażona na destrukcyjny wpływ używek grupa, czyli dzieciaki z blokowisk interpretują rzeczywistość. Spoiler – jest ona dla nich niezwykle przykra.

Turpistyczna przewózka

Cool P nikogo nie moralizuje. To jeden z gwarantów i filarów świeżości jego muzycznych posunięć. Uliczny rap bardzo często stara się być odstraszaczem od dragów (wszystkich za wyjątkiem marihuany), tymczasem tutaj jeśli przy odsłuchu stwierdzisz, że nie warto zażywać, to będzie to Twój osobisty wniosek. Co prawda wydźwięk płyty może Cię na niego nakierować – narkotyki są dla artysty ograniczającym, natrętnym utrapieniem.

Na próżno tu szukać instrukcji w życie, a jednocześnie łatwo odnieść wrażenie, że narrator bardzo wiele przeżył. Siłą tego albumu jest to, że choć jest wyjątkowo treściwy, to jednak nie bywa ani przez chwilę męczący. A to za sprawą leciuteńkiej warstwy muzycznej – te podkłady są chwytliwe, zapadające w pamięć, nośne. O ile można się tak wyrazić o kawałku muzyki – charyzmatyczne. Porywają. Dzięki temu warstwa liryczna, którą bez wahania można nazwać ciężką i trudną, staje się wręcz zabawna. W dobrym znaczeniu tego słowa – ta muzyka bawi.

Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że teksty na tym krążku są mimo wszystko poetycko przerysowane. Nikt nikomu by nie życzył doświadczeń, o których jest tu mowa. Mimo to powinniśmy być wdzięczni za to, że w bogatym katalogu polskiego rapu w roku 2022 znajduje się wciąż miejsce na najbardziej pierwotny dla rodzimego hip-hopu trop – sztukę wyrosłą z brzydoty, tytułowy artyzm z marginesu. Ma on w sobie pewną niepodrabialną prawdziwość, unikatową moc.

Ćpaj Stajl nowy singiel
Cool P, fot. Maciej Stępień

Przeczytaj także: RIP Scotty i Leeo „Borderline”: od Opola do mainstreamu [recenzja]

Kolektyw Ćpaj Stajl z Krakowa wypuścił 18 marca swój trzeci krążek. Jest on prawdopodobnie najsmutniejszym w ich dyskografii, a zarazem najbardziej świadomym i dojrzałym. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →