fot. Szymon Golendzinowski

Córy: „Dziewczyny mogą robić coś razem i nie musi być w tym toksycznej rywalizacji” [wywiad]


15 maja 2023

Obserwuj nas na instagramie:

W swojej muzyce łączą neo-soul, r&b i hip-hop z szacunkiem i miłością do korzeni. Córy to duet, który na polskiej scenie udowadnia, że pasja do muzyki, połączona z doświadczeniem, może w dobrym momencie dać owoce w postaci współpracy idealnej między kobietami. Bez toksycznej rywalizacji, skakania sobie do gardeł i porównywania się nawzajem.

Pozytywne Córy zmieniają polską scenę hip-hopową

„Najczęściej mówiło się, że kobiety mają swoje tematy, najczęściej błahe i płytkie” – mówi na temat toksycznych stereotypów wokół kobiet Natalia Hoffman. Dziś ma przy sobie rzeszę inspirujących kobiet, w tym Kasię Tontor, z którą współtworzy soul’n’rapowy duet Córy. Obie chcą zmieniać polską scenę i narrację o współpracy między dziewczynami. Dalekie jest im podejście toksycznej rywalizacji i tworzenia niepotrzebnych podziałów na scenie. W czerwcu 2022 roku wydały debiutancki album IDZIEMY PO SWOJE, na którym opowiedziały bez ogródek o rzeczywistości kobiet z perspektywy artystek, ale również matek, żon i przyjaciółek, które znajdują w muzyce ukojenie. W wywiadzie Córy zdradziły nam, czy scena r&b w Polsce ma się dobrze, co uważają na temat kobiet we współczesnej muzyce hip-hopowej, kto inspiruje ich w działaniach oraz dlaczego debiutowanie po 30-stce ma swoje plusy.

Córy, fot. Szymon Golendzinowski

Ania Lalka: Ujmuje mnie to, że w swojej muzyce przekazujecie sporo spokoju i szczęścia.

Kasia Tontor: Dla mnie to jest swego rodzaju medytacja. Leczy mnie to, koi. Obie z Natalią słuchamy zresztą swojej muzyki. Gdy wsiadam w samochód, odpalam naszą płytę i zawsze poprawia mi ona nastrój. To zapis naszych wspomnień.

Natalia Hoffmann: Odczuwam szczęście, kiedy gram muzę z Kasią. Nawet, jak poruszamy trudniejsze tematy, bo takich nie unikamy. Każda już swoje w życiu przeszła, a nasze drogi nie były usłane fiołkami. Chciałabym mieć w muzyce przestrzeń do mówienia o trudnościach i przełamywania tabu – głównie tych, dotyczących ról kobiecych; tego, jaka powinna być kobieta, partnerka, matka, żona, czy nauczycielka. Przede wszystkim jednak potrzebuję w życiu ukojenia i harmonii. Dużo było już zaciskania zębów i powstrzymywania się przed tym, żeby kogoś przypadkiem nie rozczarować. Taki stan na dłuższą metę obciąża. Szukam w życiu i w muzyce czegoś, co mnie będzie rozluźniać. 

Córy – Palo Santo

W takich utworach, jak Palo Santo, podkreślacie, że dobrostan i spokój to proces, do którego długo dochodziłyście. To odświeżające w czasach, gdy wielu artystów zaczyna młodo swoje kariery i dzieli się bardzo wzburzonymi emocjami.

Kasia: To jest dojrzałość. Poznałyśmy się w odpowiednim momencie. Kto wie, czy zażarłoby to wcześniej, gdy żadna z nas nie miała doświadczenia życiowego i zawodowego. 

Natalia: Rzadko jesteśmy ze sobą w opozycji, bo najczęściej wajbujemy tak samo i odczuwamy podobnie, choć zdarzają się oczywiście momenty rozjazdów. W duecie ważna jest gotowość na tego, żeby schować do kieszeni własne ego. Dobro muzyczne, dbałość o wizerunek i długofalowe działanie projektu to zdecydowanie więcej. Coś pięknego powstaje wtedy, kiedy możesz być z kimś w synergii, a nie w indywidualistycznym pędzie pt. ja, moje ego oraz „moje zdanie jest najważniejsze”. A trudno jest w dzisiejszych czasach z tego zrezygnować. 

Kasia: Szczególnie gdy mówimy o ludziach, którzy już coś osiągnęli. Każdy stara się zaznaczyć swoje granice i kompromisy, co we współpracy nie jest łatwe. Cieszę się, że my mamy ten sam tor myślenia, a przede wszystkim wspólną drogę. Nawet jeśli zmieniamy gatunek, chcemy zostać w tym samym brzmieniu, głosie. Być sobą, Córami, niezależnie od sytuacji, w jakiej się znajdziemy. 

Ania Lalka: Wydajecie niezależnie. To świadoma decyzja, by nie nawiązywać współpracy z wytwórnią? Na rynku polskim łatwiej działać, będąc z kimś zrzeszonym. 

Kasia: To my od A do Z jesteśmy swoimi menedżerkami. Czasami nas to obciąża, bo wolimy się skupiać na działaniach artystycznych. Z drugiej strony plus jest taki, że robimy wszystko po swojemu. Wydajemy się niezależnie w MUGO, który działa z ramienia MyMusic. Na razie jesteśmy zadowolone, bo działają tylko wydawniczo, a całym wizerunkiem i promocją kreujemy same. Obecnie pracujemy na drugą EP-ką Chodź na feata, tej. Wyszedł już z niej singiel Po prostu z Madą. Jeśli chodzi o wydawanie, wiemy, że obecnie jedyne, czego nam brakuje do kompletnego sukcesu, to zasięgi i wyświetlenia. Poza ciekawą współpracą stąd pomysł na to, żeby pokazać się ze znanymi już raperami. Wiadomo – mogłybyśmy odezwać się do dużej wytwórni, która by nam pomogła, ale wtedy odbyłoby się to na ich zasadach. Przeprowadziłyśmy pewne rozmowy, ale tak szczerze – bardzo ufamy swojej intuicji i uważamy, że wszystko dzieje się po coś. Nasza droga, nawet jeśli będzie trwała dłużej i wolniej się rozkręcała, wciąż pozostaje nasza. 

Córy, fot. Szymon Golendzinowski

Natalia: Czuję dyskomfort, wyobrażając sobie to, że ktoś wchodzi z butami w nasze tempo i proces, który jest ważnym elementem tego, jak ta muza ostatecznie brzmi. Wiadomo, że potrzeba do tego trochę cierpliwości. Chcę przejść tę drogę i to nie jest myślenie na rok, czy dwa, ale na dekadę. Trochę patrzymy na to, jak działa to u naszych kolegów w branży hip-hopowej. Wiele osób wydaje się samodzielnie lub zakłada wytwórnie. Nie ma takiego precedensu w popie. No może sanah się była wyłamała, której udało się samodzielnie dojść do sukcesu.  

Kasia: Konsekwencja jest kluczem. Tak jak my – no idziemy po swoje (śmiech)

Natalia: Ale wiesz, tak naprawdę, czemu nie? Czemu by nie zbudować swojego labelu, który zrzeszy artystów, a może głównie artystki, romansujące z r&b, soulem, hip-hopem, funkiem? Jest nas dość mało w Polsce. Zgłosiłyśmy się do Fryderyków do kategorii r&b-soul, która się w ogóle nie otworzyła, bo było w niej oprócz nas 4 innych wykonawców. A widzę, że są w branży tacy artyści czy artystki oraz słuchacze. 

Kasia: To chyba dalej jest kwestia wytwórni i tego, że one tym kierują. Jak mają do wyboru artystę r&b, który zapewne wymaga więcej rozkręcenia, wolą wziąć kogoś innego. Przez to ten gatunek wciąż jest niszą. Ale można to zmienić, ziomeczku!

Natalia: Chcemy to zmienić, tak jak Sistars w latach dwutysięcznych, które dokonały przełomu, jeśli chodzi o polską muzę. 

Słyszycie do nich sporo porównań? Trochę widać te inspiracje, nawet w nazwie. 

Natalia: Nawet mamy fragment w swoim utworze: „Wychowane na Sistars i TLC, mamy swój własny styl”. To jest muzyka, której słuchałyśmy, podziwiamy, szanujemy. Jest respect i znanie rootsów, nie tylko zagranicznych, ale także polskich. Jednak brzmieniowo, lirycznie, trochę się różnimy. Bardzo podobają nam się te rodzinne konotacje – Sistars, Syny, Córy. Śmiejemy się, że robimy taki family business. W teledyskach występuje córka Kasi, a na koncertach biznesu pilnuje tata Kasi,  a klip do Palo Santo i okładkę do naszej debiutanckiej płyty  zrobił mój mąż. Staramy się robić to rodzinnie, trochę jak Bitamina. Ważne jest to, że dogadujemy się muzycznie, ale też czujemy się ze sobą tak dobrze, że aż familijnie. Spędzamy ze sobą dużo czasu, to są bardzo bliskie relacje. Nazwa Córy odnosi się też do tego, co nas łączy. Każda z nas jest córą, niezależnie od wieku, stylu i preferencji muzycznych. Chciałyśmy pokazać taki game changer – dziewczyny mogą robić coś razem i nie musi być w tym toksycznej rywalizacji, skakania sobie do gardeł i porównywania. Chciałabym, żeby dziewczyny wiedziały, że każda z nas może być wyjątkowa. Jeśli mi się coś uda, jest też przestrzeń na to, żeby tobie się udało. 

Media za to często nakręcają te porównania i rywalizację. 

Kasia: Ludzie mają bardzo dużą potrzebę porównywania. Skąd się to bierze? 

Natalia: Myślę, że bierze się to z wychowania. Jeżeli twoi rodzice porównywali cię do twoich braci czy dzieci z klasy, a media podsuwają ci cały czas nagłówki z topkami, twój mózg w końcu będzie robił to z automatu. Kategoryzowanie jest najszybszym działaniem. Nie ukrywajmy też, że jak ktoś porównuje, czuje się też trochę „lepiej”. Dokonując porównań, jest w pozycji sędzi, oceniającego, a wielu osobom daje to poczucie sprawczości. Mam też wrażenie, że mimo wszystko, wciąż wśród artystek dominuje trend rywalizacji w ich narracji. „Ja jestem piękniejsza, bardziej sexy, mam lepsze ciuchy, flex, a twój chłopak chciałby być moim chłopakiem”. W świecie hip-hopu musi się jeszcze zadziać trochę rewolucji. Na początku ta kultura opierała się na beefach, dissach, a jeśli chodzi o raperki, to zaczęło się później. Fajnie jednak, żeby dochodziły różne głosy. 

Kasia: To się zmienia. Widać, że coraz więcej jest narracji, by nie dzielić, a łączyć.

Natalia: Little Simz ma bardzo bliski mi utwór Woman, w którym śpiewa: „Woman to woman, I just wanna see you glow”

Kasia: Ja mam aż ciary, jak pomyślę o tym, jaki to ma kontekst pełny wspierania i wzajemnego inspirowania! Jest tyle dobrych wartości, które można sobie przekazać. 

W jednym z waszych utworów jest wers: „A w sumie dobrze się gada z dziewczynami”. Dla dorastającej mnie nie było to oczywiste, bo wydawało mi się, że dziewczyny rozmawiają ze sobą na powierzchowne tematy, co zresztą cały czas podkreślała popkultura. Potem oczywiście dotarłam do tego, że kobiety są wspaniałe, ale trudno było przebić się przez tę toksyczną narrację. 

Natalia: Tak, najczęściej mówiło się, że kobiety mają swoje tematy, najczęściej błahe i płytkie. Miałam dokładnie tak jak ty. Całe moje dzieciństwo spędziłam właśnie dlatego z chłopakami. Byli bardziej wyluzowani, robili fajniejsze rzeczy, a mnie w wieku nastoletnim nie interesowały rzeczy związane z makijażem, czy modą. Teraz, będąc dorosłą kobietą, mam dalej kumpli, ale mam również niesamowite relacje z laskami. Cieszę się, że w moim życiu są wspaniałe kobiety: mama, przyjaciółki, nauczycielki, czy nawet terapeutka. Może dojrzałam do tego, że te więzi i energia kobieca są dla mnie dzisiaj twórcze, witalne. Ważne jest dla mnie to, że nasz projekt nie oznacza, że kobiety robią coś kosztem kolesi. Nasza muza jest dla wszystkich, ale jest od kobiet. Nie lubię też z drugiej strony separatystycznych trendów. Liczy się to, jakim jesteś człowiekiem. 

Miałyście okazję pokazać ten duch siostrzeństwa podczas Popkillerów. Wystąpiłyście na jednej scenie z różnymi raperkami – Wdową, Ryfą Ri, Meggie, Zui, Mei Bee.

Kasia: To była super okazja, żeby stworzyć numer wspólnie z dziewczynami. Niektóre z nich mają zupełnie inny styl. Musiałyśmy odnaleźć się, rozmawiać, stworzyć spójnie jeden przekaz, ale pozostać sobą. Był pozytywny feedback, bo nie chciałyśmy nikomu nic udowodnić, tylko po prostu stworzyć coś razem. 

To też takie utarcie nosa ludziom, którzy powtarzają, że kobiet w rapie nie ma. 

Kasia: Jest wiele wspaniałych artystek. Pierwsze z brzegu: Maggy Moroz, Ryfa Ri, Kara. 

Natalia: Spodobała nam się też bardzo Meggie z Def Jamu, z którą wykonałyśmy numer. Zresztą mogłybyśmy wymieniać i wymieniać, dobrej muzy sporo, ale nie zawsze jest ona łatwa do odnalezienia, trzeba diggować . Bardzo chciałybyśmy mieć też taki projekt np EPkę z innymi kobietami – raperkami, wokalistkami, instrumentalistkami, producentkami. Tych ostatnich w ogóle mało widać. My same produkujemy swoje bity. 

Kasia: Jedynie skit Double Rumianek jest Wojtka Doleżyczka. Było to bardzo spontaniczne nagranie, ale cała reszta jest nasza. Zapraszamy różnych muzyków do tego, żeby się dogrywali. W niektórych utworach można usłyszeć naszego trębacza Marcina Felka oraz Kajetana Sobieraja i basistów: Paweł Świtoń i Marcel Prążyński.

Córy, fot. Szymon Golendzinowski

Marzą wam się wielkie koncerty symfoniczne?

Kasia: Bardzo! Na przykład z JIMKIEM. 

Natalia: Byłoby fajnie, chociaż wolałabym mieć dęciaki. Tak jak Mrozu, który ma świetny skład. Na koncertach jest wszystko spójne – brzmienia, rytmika, pauzy, groove, kontakt z publiką. Gdybyśmy miały gitarę, bas, klawisze, synthy, dęciaki, perkusję z perkusjonaliami i chórki, byłoby idealnie. Ważne są dla nas harmonie, ale wciąż wspieramy się backing trackami, żeby było to pełne.

Bije od was duża pewność siebie. Niewiele jest aż tak konkretnych osób. Często artyści zdają się na intuicję, bieżące potrzeby. U was słychać bardzo konkretny pomysł. 

Natalia: Mamy taki wers: „Odpowiedni moment, by przecięły się historie”. To jedno, a drugie, tak jak już wspomniałyśmy, że miałyśmy swoje doświadczenia zarówno życiowe, jak i zawodowe. Pierwszy utwór Morele Bax zrobiłyśmy stricte dla funu. Ale jak już nagrałyśmy ten jeden, to potem już było wiadomo, że na tym się nie skończy. Tak dobrze zrozumiałyśmy się na levelu ludzkim, muzycznie, ale również jeśli chodzi o przekaz i cele.

Córy – Morele Bax

Pamiętacie wasze pierwsze śpiewanie?

Kasia: Poznałyśmy się na balkonie. Natalia grała tam koncert ze swoim zespołem NEONS. Zaczęłyśmy rozmawiać o inspiracjach. 

Natalia: Do 5 rano!

Kasia: Nie mogłyśmy przestać rozmawiać. Wymieniałyśmy się kolejnymi artystami. Okazało się, że łączy nas mnóstwo tematów. Później, jak zaczęłyśmy się poznawać, okazało się, że również życiowo. 

Natalia: Chodzi o wspólne przekminy, czego potrzebujemy, a czego już nie. Ten wiek ma znaczenie. Muzę tak naprawdę robię od zawsze. To dla mnie sposób przeżywania. Jednak jak sobie wyobrażę, że odnoszę sukces komercyjny, mając 19 lat – nagle kontrakt, wyświetlenia, hajs – to wiem, że bardzo źle by mi to zrobiło. 

Kasia: Miałam takie same refleksje na tych Popkillerach. Byłyśmy pierwszy raz na ściance i wiesz, jaki to jest klimat – alkohol, dużo ludzi i te sprawy. Powiedziałam wtedy Natalii, że bardzo się cieszę z tego, że to wszystko dzieje się teraz. Gdyby działo się to z moją świadomością sprzed dekady, pewnie bym tego nie udźwignęła. Może poszłabym w melanż. Dzisiaj mam córkę, mam inne priorytety, tak jak Nati. Obie się wyszalałyśmy. Mamy fokus. Na takiej imprezie wiemy, co chcemy osiągnąć, jakie kontakty zdobyć. Następnego dnia wstajemy rano i robimy swoje. 

Natalia: Mając te trzy dychy, będąc w różnych rolach, mając te doświadczenia, łatwiej dbać o priorytety. Żaden melanż nie przebije radości ze wspólnego tworzenia albo grania na żywo. Przez to mamy o wiele większy fokus i determinację. Pewnym wzorem w tym temacie jest dla mnie KęKę. Udało mu się, to gdy miał na karku ponad trzydzieści lat. W 5 pięć lat  zrobił  platynę i wyprzedawał koncerty. Wcześniej pracował jako listonosz i zmagał się z uzależnieniem.  Ta droga też była ważna. Pewnie w dzisiejszych czasach łatwiej o sukces komercyjny, jak jest się młodszym, bo aktywnymi odbiorcami są młodsi ludzie, ale to może być zgubne. Dla mnie to i tak jest długofalowy plan, żeby robić muzykę, nie zależy mi na byciu one hit wonder. Są raperzy w Polsce czy w Stanach z milionowymi wyświetleniami. To jest fajne, bo z pewnością festiwale chętniej zapraszają takich artystów. Natomiast często jest tak, że ci artyści nie mają za sobą społeczności. Zasięg w necie nie jest równoznaczny z zaangażowaniem. Nasza droga może jest wolniejsza, ale naprawdę tworzymy więzi z ludźmi. Co koncert przychodzi coraz więcej obcych ludzi na spotkanie z nami. Może zbudujemy to córowe imperium w kilka lat, ale za tym pójdą ludzie i biznes, a nie tylko puste liczby. 

W swojej muzyce łączą neo-soul, r&b i hip-hop z szacunkiem i miłością do korzeni. Córy to duet, który na polskiej scenie udowadnia, że pasja do muzyki, połączona z doświadczeniem, może w dobrym momencie dać owoce w postaci współpracy idealnej między kobietami. Bez toksycznej rywalizacji, skakania sobie do gardeł i porównywania się nawzajem. Zobacz także Nowe […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →