Cleo: Chcę wyjść z szufladki Słowianki, która ubija masło [wywiad]
Obserwuj nas na instagramie:
Tydzień po premierze nowej płyty porozmawialiśmy z Cleo o dorastaniu na Ursynowie i hip-hopie, o polish dream, ujarzmieniu trapu i odklejaniu łatki Słowianki.
Od paru dni udzielasz wielu wywiadów i podejrzewam, że duża część z nich jest oparta na podobnym schemacie, dlatego postarajmy się tę rozmowę zacząć nieco inaczej: już jakieś dziesięć-dwanaście lat temu można było cię usłyszeć, udzielającą się wokalnie na różnych produkcjach hiphopowych. Pamiętasz, jaki był pierwszy oficjalny utwór, w którym wystąpiłaś?
Nie pamiętam dokładnie, natomiast w tamtych czasach głównie po prostu dogrywałam chórki na jakieś płyty hiphopowe. Wychowałam się na warszawskim Ursynowie, więc byłam mocno związana z całą tą kulturą – nie mówię tylko o muzyce, ale też o graffiti, deskorolce, modzie na szerokie spodnie… Mieszkałam w tym samym bloku, wręcz drzwi w drzwi z Pezetem i Małolatem. Siłą rzeczy wsiąkłam w ten klimat.
Hip-hop zawsze był obecny w moim życiu. Lubiłam słuchać rapu, ale też soulu i r&b – a z tej racji, że umiem śpiewać, chłopaki uderzali do mnie i z tego powstawały wspólne numery. Musiałam dostosowywać się i stricte trzymać się tego, co dany raper już stworzył. To nie były jakieś moje autorskie kawałki, ale wspominam je z sentymentem, choć nie wszystkie już dziś dobrze pamiętam.
Najwcześniejsza rzecz, z której cię kojarzę, to chyba “Cokolwiek” Piha z 2005 roku. Tam jeszcze występowałaś w duecie Dwie Asie.
Tak, z tym jest związana zresztą zabawna historia. Nazwę Dwie Asie – no, rewelacyjna nazwa po prostu (śmiech) – wymyślił właśnie Pih. Nie wiedział, jak nas wpisać we wkładce, a jako że razem z koleżanką z chóru obie mamy na imię Asia, powiedział w końcu: dobra, to wpiszę was Dwie Asie – i tak już zostało. Później pojawiłyśmy się jeszcze m.in. na płytach Płomień81 czy Endefisu.
Nazwę Dwie Asie wymyślił właśnie Pih. Nie wiedział, jak nas wpisać we wkładce, a jako że razem z koleżanką z chóru obie mamy na imię Asia, powiedział w końcu: dobra, to wpiszę was Dwie Asie – i tak już zostało.
Kiedy przyszedł ten moment, w którym poczułaś, że potrzebujesz stworzyć coś w pełni autorskiego?
To obudziło się we mnie chyba zaraz po tym, jak po sześciu latach skończyłam śpiewać w chórze gospelowym. Ta decyzja powoli we mnie dojrzewała i zwyczajnie chciałam nagrać w końcu coś swojego – tak, żeby słuchacz nie zapamiętał mnie jako wokalistkę, która tylko gdzieś tam się dogrywała.
To zbiegło się w czasie z tym, jak poznałaś Donatana?
Jak najbardziej. Zaraz po sukcesie Równonocy, która pokryła się diamentem, dowiedziałam się, że Donatan poszukuje wokalistki do kolejnego projektu i najzwyczajniej w świecie wysłałam przez naszego wspólnego kolegę-producenta swoje zgłoszenie. Don usłyszał to nagranie, nie znając mnie jeszcze, i stwierdził, że właśnie ze mną chce zrobić ten projekt. Tak się zaczęła nasza współpraca, z której zrobiło się takie małe polish dream.
Dlaczego mówisz: “małe” polish dream? Granice “małego” już chyba dawno pękły…
Rzeczywiście, przeskoczyliśmy je. To był olbrzymi sukces.
Bardzo mocno akcentujesz rolę Donatana w twojej karierze.
Racja, bo to on był ojcem tego projektu i to on tak naprawdę wprowadził mnie w świat muzyki…
…świat muzyki na poważnie?
Dokładnie. Donatan przetarł szlaki już sporo wcześniej, zrobił produkcje na dziesiątki płyt i był bardzo doświadczony w stąpaniu po tym gruncie. Wydeptał te ścieżki na tyle, że z powodzeniem mógł mnie przez nie przeprowadzić.
Na Bastet już nie ma Donatana, a ty eksperymentujesz z różnymi gatunkami.
Tak, na Bastecie dość mocno pobawiłam się różnymi brzmieniami – od typowego popu po nieco soulowe dźwięki; miejscami nawet rockowe. Jest też oczywiście trap, który ujarzmiłam chyba jako pierwsza polska wokalistka.
Ten trap przyszedł do ciebie niedawno czy już od dłuższego czasu chodziło za tobą, żeby nagrać coś w takiej stylistyce?
Słucham bardzo dużo zagranicznej muzyki i na Zachodzie topowe piosenkarki, takie jak Beyonce czy Rihanna, już od dawna robią takie utwory. U nas to dopiero raczkuje, więc pomyślałam: właściwie to dlaczego by nie zrobić na płytę chociaż dwóch utworów trapowych? I zrobiłam – “Astrofizyka” i “Echo” są mocno nacechowane niskim, typowo trapowym brzmieniem. Z pierwszych opinii, które do mnie docierają, dowiaduję się, że te kawałki się ludziom podobają – zwłaszcza “Astrofizyka”.
Okładka płyty Cleo Bastet
Zadomowiłaś się już w showbiznesie czy nadal są w nim rzeczy, które cię krępują, zaskakują…?
Showbiznes to jest taki dziwny świat, że bez przerwy coś mnie w nim zaskakuje. Jestem jednak już na tyle zahartowana i asertywna, że chyba jest już spoko. Czuję się dobrze.
I czujesz, że to jest ten świat, do którego w stu procentach pasujesz czy czasem masz takie momenty, że chciałabyś się gdzieś na chwilę zaszyć i się odciąć?
Dokładnie tak jak mówisz – ja wolę się gdzieś zaszyć i w spokoju tworzyć muzykę, by potem wystawiać ją na światło dzienne. Dla mnie to lepsze niż blichtr, czerwone dywany i wyginanie się na ściankach. To jest totalnie nie w moim stylu.
Wolę się gdzieś zaszyć i w spokoju tworzyć muzykę, by potem wystawiać ją na światło dzienne. Dla mnie to lepsze niż blichtr, czerwone dywany i wyginanie się na ściankach.
Bastet udało się zrobić w takim systemie, że mogłaś spokojnie usiąść, napisać i nagrać, czy raczej trzeba było siłą wyrywać każdą chwilę ku temu?
Trudno jest skupić się i tworzyć, mając dwieście pięćdziesiąt koncertów w roku. Łatwo można mnie wybić z rytmu. Kiedy się za dużo dzieje, nie potrafię się skupić na muzyce, ale – z drugiej strony, jak już się zaczynam wkręcać w jakiś kawałek, to odstawiam wszystko na bok – i nie ma mnie. Nie istnieję dla nikogo, dopóki go nie skończę.
Jaki numer z płyty zatem utkwił ci w pamięci właśnie jako ten, który pochłonął cię na tyle, że – choćby się waliło i paliło – nie istniałaś dla nikogo?
Powiem ci fajną historię à propos wspomnianej już “Astrofizyki”. To był pierwszy trapowy bit, który dostałam na warsztat, i zaczęłam pisać ten utwór tak trochę szkicowo. Tekst napisałam szybciutko, na kolanie – wyrzuciłam z siebie to, co po prostu akurat przyszło mi do głowy. Siedziałam w studiu z moim realizatorem Jarosławem “Jaro” Baranem, pokazałam mu ten szkic i on powiedział: tak, to jest właśnie to! Co ty chcesz tu zmieniać? – Ale przecież to jest tylko szkic! – odpowiedziałam, na co Jaro: nie, to jest dobre! Zostaw to…
…to siedzi…
…to siedzi, no! I tak właśnie powstała “Astrofizyka” (śmiech).
A jak się w ogóle sparowałaś muzycznie z DobroBITem?
W zasadzie to właśnie przez Jaro, ale też częściowo przez Dona, z którym DobroBIT się kumpluje. Można wręcz powiedzieć, że to uczeń Donatana. Wcześniej tworzył trochę do szuflady i trochę na różne produkcje hiphopowe.
Prawdę mówiąc, zupełnie go nie kojarzę sprzed Bastetu…
…bo tak naprawdę on trochę pozazdrościł Donatanowi, że ten ma pseudonim i stwierdził: dobra, to ja się nazwę DobroBITem! – No, dobra, stary, to jedziesz – odpowiedziałam (śmiech). Dopiero więc przy współpracy ze mną przyjął taką ksywkę. Wcześniej już wysyłał dużo demówek do naszego studia i gdy zakończyłam “Hiper / Chimera” z Donatanem, pomyślałam, że – skoro te rzeczy są naprawdę dobre, to warto je wykorzystać. Znaleźliśmy fajny, wspólny język.
Wciąż często słyszę o sobie: pierwsza Słowianka Rzeczypospolitej. OK, to jest miłe, ale chcę pokazać coś więcej.
Myślisz, że uda ci się nową płytą odkleić tę łatkę jako Cleo od…
…taki był mój zamiar – chcę wyjść z tej szufladki Słowianki, która ubija masło… Przekornie więc na Bastet nie zamieściłam żadnego kawałka folkowego. Powiedziałam sobie: wszystko fajnie, kocham folk, ale muszę od niego na chwilę odejść. Na nowoczesnych brzmieniach poruszam się dość swobodnie i to przejście nie było dla mnie trudne, natomiast wciąż często słyszę o sobie: pierwsza Słowianka Rzeczypospolitej. OK, to jest miłe, ale chcę pokazać coś więcej. Lubię robić takie psikusy, żeby – słuchając mnie – ludzie dostawali zupełnego error (śmiech).
Czyli Cleo na Bastet jest nową Cleo?
Tak, na Bastet jestem nową Cleo, ale to pewnie jeszcze nie ostatnia moja metamorfoza. Muzyka kręci mnie w każdej postaci i może niedługo zdecyduję się nagrać coś bluesowego… Mam tyle pomysłów, że jeszcze nie raz was zaskoczę.
Sprawdź także:
G-Eazy: „Zawsze mam w sobie pierwiastek undergroundu” [wywiad]
Tydzień po premierze nowej płyty porozmawialiśmy z Cleo o dorastaniu na Ursynowie i hip-hopie, o polish dream, ujarzmieniu trapu i odklejaniu łatki Słowianki. Od paru dni udzielasz wielu wywiadów i podejrzewam, że duża część z nich jest oparta na podobnym schemacie, dlatego postarajmy się tę rozmowę zacząć nieco inaczej: już jakieś dziesięć-dwanaście lat temu można […]
Obserwuj nas na instagramie: