fot. Williams + Hirakawa

Banks “Serpentina”: odciąć się od cierpienia za wszelką cenę [recenzja]


08 kwietnia 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Po wielu latach pełnych trudności i przeciwności losu Banks powraca. Nowe wydawnictwo wokalistki, Serpentina, to lek na nagromadzone w jej głowie cierpienia.

Banks zrzuca skórę przeszłości

Najnowszy album Serpentina ma symbolizować odrodzenie. Odrodzenie, którego Banks bardzo potrzebowała. Po złamaniu kręgosłupa, atakach lęku, a także wykrytej w 2019 roku chorobie Hashimoto Banks zdawała się być na równi pochyłej w swojej twórczości. Wielu zarzucało nawet, że przychodząca w najmniej odpowiednim momencie pandemia tylko dobije wokalistkę, która być może już nigdy nie powróci na muzyczne salony.

Okazało się jednak, że Banks nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, a jej nowe wydawnictwo niczym wąż zrzuca z siebie dawne niepowodzenia. Wokalistka łapie w nim pierwsze oddechy powietrza i odżywa na nowo. Z jakim skutkiem?

Przeczytaj także: Banks ogłasza trasę koncertową ze swoim nowym albumem Serpentina

Banks
Banks/ fot. Facebook

Wyzbyć się cierpienia

Na swoich mediach społecznościowych Banks określiła produkcję nowego albumu jako poczucie nowej, nieodkrytej siły w samej sobie: „Po prostu czuję się bardziej dzika i wolna”. Jest to bowiem pierwsze wydawnictwo artystki, nad którym Banks sprawuje pełną kontrolę i stała się jego główną producentką.

Nic więc dziwnego, że w album wchodzimy z buta. Emocjonalnego buta, który w piosence Misunderstood serwuje nam spowiedź artystki przed swoją przeszłością. Błagalnym tonem Banks wyśpiewuje w niej, by być tą złą, tą niezrozumiałą i tą popełniającą błędy. Szczególnie w pamięć zapada tutaj pierwszy wers utworu, który brzmiąc „Gdybym tylko miała grosz, za każdym razem, gdy ktoś mnie nie zrozumiał, nie potrzebowałabym tego całego pośpiechu, ale w sumie kocham ten zgiełk” idealnie podsumowuje nam drogę, którą musiała przejść artystka. Cały album jest bowiem hołdem w kierunku jej ciężkiej wędrówki, która doprowadziła ją do tego miejsca.

BANKS – Misunderstood, posłuchaj!

Ten ciężki przekaz Banks kontynuuje również w utworze Birds By The Sea. Piosenka, w której oprócz głosu wokalistki i grającego pianina nie słyszymy tak naprawdę nic. Jest to bowiem utwór docierający do najgłębszych zakamarków naszych emocji. Rozdarta w nim Banks rozpamiętuje przeszłość ze swoim kochankiem, który obecnie ma dziecko z inną kobietą. Samotność doskwiera jej coraz bardziej, a jej pełny rozdarcia ton stwierdza jasno „Nigdy dla mnie nie śpiewałeś”.

W sumie to naprawdę nigdy nie powiedziałbym, że Banks w wolniejszym i balladowym wydaniu spodoba mi się bardziej niż ta popowo-gotycka gwiazda, którą poznaliśmy przy okazji jej poprzednich krążków. Jednak Serpentina jasno pokazuje nam, że wokalistka potrzebowała spokojnego i powolnego oczyszczenia. Widzimy to na przykład w utworze Burn, w którym poruszające wokale Banks przyznają, że coś stale ciągnie ją do mrocznej przeszłości, w której jej dawna miłość spotyka się ze zrozumieniem i wyrozumiałością. „Będę tu dla Ciebie” wyśpiewuje Banks, a nam pozostaje jedynie wierzyć w to, że cierpienie wokalistki nie obciąży jej już nigdy więcej.

BANKS – Burn, posłuchaj!

Ciekawą propozycją jest również utwór Holding Back, który na albumie uderza nas niczym fala euforii pośród tych mrocznych i wręcz depresyjnych tekstów. Wydanym w lutym singlu, nie licząc eterycznych i hipnotyzujących wokali, Banks uraczył nas również ciekawymi i eksperymentalnymi refrenami, w których krzyczący i zmodyfikowany głos wokalistki napawa nas coraz to większym poczuciem wyzwolenia i wolności, które zmywają z nas przeszłość. Przeszłość, do której wokalistka powoli i mozolnie nas zaprasza.

BANKS – Holding Back, posłuchaj!

Słodko-gorzka Serpentina

Album możemy jednak rozdzielić na dwie, równe sobie części. Pierwsza z nich naprawdę nie zawodzi i udowadnia nam, że Banks w roli producentki może naprawdę zdziałać cuda. Jej niekonwencjonalne pomysły idealnie zgrały się w większości piosenek i zaserwowały nam zupełnie nowe brzmienia, do których wokalistka nie wpuściła nas na łamach swoich poprzednich krążków.

Jednak jest też kilka utworów, które niestety nie zgrały się ze sobą najlepiej i brzmią niczym odrzucone z poprzednich płyt pomysły. Taka moim zdaniem jest przede wszystkim końcówka Serpentiny. Od duetu nagranego w utworze Spirit z Samohtem do kończącego album I Still Love You nic nie przykuło już niestety mojej uwagi. Oczywiście, zdarzały się tam przebłyski dość ciekawych pomysłów i niebanalnych zabiegów tekściarskich, ale nie można się oszukiwać, że są to jednak 4 piosenki, które blakną na tle innych i kończą nam album, pozostawiając nas z lekkim niedosytem.

BANKS – I Still Love You, posłuchaj!

Mozolna droga ku lepszej przyszłości

Serpentina jest albumem niewątpliwie ciekawym. Ciekawym, jeśli chodzi o brzmienia i przeróżne zabiegi, ale również ciekawym przez zakulisowe informacje jego powstawania. Czuć w nim bowiem autentyczność i rozdzierające poczucie tego, że ostatnie lata odbiły się na Banks w bardzo zauważalny sposób.

Banks
Banks/ fot. Pitchfork

Nie jest to album fenomenalny. Nie jest to też najlepszy powrót ostatnich lat. Jest to przede wszystkim wydawnictwo wielowymiarowe, które uwydatnia nam kreatywność produkcyjną artystki. Na jego łamach Banks niczym wąż zrzuca bowiem swoją dawną skórę, która odradza się na nowo. Do pełnego rozkwitu jeszcze daleka droga, ale obecny stan rzeczy jest na pewno intrygujący i niewart pominięcia!

Po wielu latach pełnych trudności i przeciwności losu Banks powraca. Nowe wydawnictwo wokalistki, Serpentina, to lek na nagromadzone w jej głowie cierpienia. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Banks zrzuca […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →