Kadr z filmu „Mission: Impossible – Fallout”

A mogli to zrobić na komputerze. 7 widowiskowych scen filmowych stworzonych bez udziału CGI


30 grudnia 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Widowiskowe sceny w filmach zrealizowane bez wygenerowanych komputerowo efektów? Te przykłady pokazują, że to możliwe.

Siła analogowych efektów

Parę (no, trochę więcej) kliknięć myszką i mamy film? To duże uproszczenie, ale w dobie komputerowych efektów specjalnych wiele rzeczy można stworzyć już po zejściu z planu, na etapie postprodukcji. CGI to niewątpliwie fantastyczne narzędzie, ale są twórcy, którzy wciąż jeszcze wierzą w siłę sztuki analogowej. Christopher Nolan pracuje właśnie nad Oppenheimerem i wszystko wskazuje na to, że jego ekipa odtworzyła wybuch bomby atomowej bez użycia CGI. Z tej okazji wracamy do kilku widowiskowych scen, w których twórcy nie podpierali się komputerowymi efektami – woleli kręcić „na żywca”.

7 widowiskowych scen filmowych bez CGI:

Mroczny rycerz powstaje (2012), reż. Christopher Nolan

Gdy wydaje się, że przeszedł już samego siebie, Christopher Nolan mówi: „potrzymaj mi piwo”. Pisaliśmy o odtwarzaniu wybuchu bomby atomowej, ale portfolio Brytyjczyka pęka w szwach od podobnych pomysłów. Na planie Teneta wysadził prawdziwego Boeinga 747. Na potrzeby Dunkierki powyciągał z hangarów autentyczne samoloty Spitfire z czasów II wojny światowej, na których zamontował kamery IMAX. W Mrocznym Rycerzu wywrócił do góry nogami 18-kołową, długą na 12 metrów ciężarówkę w środku miasta. Nolan nie bawi się w półśrodki, ale szczytem, jak dla mnie, pozostaje otwarcie trzeciego Batmana i scena abordażu mknącego po niebie samolotu. Nolan szykował się do tego przedsięwzięcia miesiącami, pojawiło się wiele logistycznych wyzwań. Na prośbę produkcji zamknięto spory fragment szkockiej przestrzeni powietrznej, scena została sfilmowana z kilku kamer i – żeby było ciekawej – przy udziale aktorów. Jednym słowem: KINO.

Sceny bez CGI – Mission: Impossible – Fallout (2018), reż. Christopher McQuarrie

Czy ktoś mówił o podniebnych scenach? W tym miejscu powinien wyskoczyć Tom Cruise z własnym spadochronem na plecach i licencją pilota w garści. Aktor skończył w tym roku 60 lat, ale nie chce rezygnować ze scen kaskaderskich, w których nieraz balansował na krawędzi życia i śmierci. Jeśli dobrze poszukacie, to znajdziecie w sieci rankingi scen, w których Cruise otarł się o tragedię: prawie utonął na planie Top Guna, mógł stracić głowę podczas kręcenia Ostatniego samuraja, a w Mission: Impossible – Ghost Protocol wspinał się na 130. piętro Burdż Chalifa. Sceny z kolejnych Mission Impossible to materiał na osobny tekst, ale my bierzemy pod lupę Fallouta. Dlaczego? Cruise zdecydował się w nim na skok z samolotu z ekstremalnej wysokości, przy możliwie późnym otwarciu spadochronu i powtórzył to… 106 razy. Idąc dalej: na potrzeby sceny finałowej wisiał na lecącym helikopterze, po czym rzucił się na ładunek ciągnięty przez maszynę i łapał się go w powietrzu. Nawiasem mówiąc skręcił też kostkę, skacząc z dachu jednego budynku na drugi. Ale to dla niego szczegół.

Skyfall (2012), reż. Sam Mendes

Była już mowa o rzeczach kręconych w powietrzu, to teraz scena na pędzącym pociągu. Pewnie można było to zrobić w studiu na greenscreenie, potem wygenerować i podłożyć tło, ale twórcy ostatnich Bondów za punkt honoru przyjęli sobie przekraczanie wszelkich granic i robienie „na żywca” scen akcji. W przypadku Skyfall to było niemałe wyzwanie – walka na dachu pociągu została nakręcona w Adanie w Turcji, pociąg był prawdziwy i mknął z prędkością 40 mil na godzinę. Daniel Craig (w doskonale skrojonym garniturze projektu Toma Forda) i Ola Rapace byli przymocowani cienką metalową linką, poza tym aktor miał w pogotowiu dublera kaskadera, ale nie skorzystał z jego pomocy. O poświęceniu Craiga napisano już wszystko, wspomnę tylko, że na planie pięciu Bondów doznał szeregu poważnych kontuzji: pozrywał mięśnie, stawy, stracił zęby. Czy było warto? Nie wiem, o to trzeba by zapytać Cragia, co nie zmienia faktu, że nakręcone przez niego sceny to wciąż top liga.

Sceny bez CGI – Mad Max: Na drodze gniewu (2015), reż. George Miller

Nostalgiczny, staroświecki, analogowy – te przymiotniki chyba najlepiej oddają charakter ostatniego Mad Maxa. Zacznijmy od tego, że na potrzeby tego filmu odegrano przeszło 300 scen kaskaderskich na motocyklach, a na czele grupy 150 kaskaderów stanął Stephen Gall, legenda motocrossu. Gall koordynował również proces przerabiania maszyn – motocykle zostały przemalowane, przedłużone, wzbogacone o masę gadżetów, na niektórych zamiast klasycznych siedzeń zamocowano… siodła konne. Na pewno pamiętacie też postać gitarzysty, który w jednej ze scen pościgu skradł show Tomowi Hardy’emu. Otóż ikonicznym Doof Warriorem (z wiosłem wzbogaconym o flamethrower) okazał się australijski muzyk Sean Hape, występujący pod pseudonimem iOTA. Miller miał masę podobnych pomysłów na ten film, choć nie wszystkie z perspektywy czasu są pochlebnie oceniane. Mad Max był kręcony w Namibii, na prawdopodobnie najstarszej pustyni świata. Efekt wow został osiągnięty – jednak kosztem cennej flory i fauny, które zginęły pod kołami.

Blade Runner 2049 (2017), reż. Denis Villeneuve

No cóż, żeby zachować ciągłość, powinniśmy napisać w tym miejscu o Diunie Villeneuve’a – wykorzystaniu naturalnego otoczenia i 18 tonach piasku, które poszły na produkcję. Zamiast tego przenosimy się do świata wywiedzionego z prozy Philipa Dicka. A to dlatego, że Blade Runner 2049 to kopalnia praktycznych efektów specjalnych. Jeśli myśleliście, że widoczne w kilku scenach panoramy miasta są robotą grafików i speców od CGI, to nic bardziej mylnego – mamy do czynienia z efektami w staroszkolnym wydaniu. Na potrzeby filmu powstały pełne detali i szczegółów makiety, zbudowane wyłącznie przy pomocy ludzkich rąk. Łącznie było ich 38, niektóre miały nawet 4,5 metra wysokości, a za całość odpowiadała nowozelandzka firma Wētā Workshop, która wspierała m.in. produkcję trylogii Władca pierścieni, dwóch ostatnich Thorów, nowego Avatara i Pierścieni władzy.

Sceny bez CGI – Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia (2001), reż. Peter Jackson

Po latach o trylogii Petera Jacksona można by mówić w zasadzie tylko w liczbach i wymieniać wszystko, co zostało uszyte, zbudowane i wykonane na planie Władcy pierścieni. Ngila Dickson, kostiumografka, w licznych wywiadach opowiadała o skali i kulisach swojej pracy – okazuje się, że w Stonestreet Studios pracowało 40 szwaczek, które łącznie stworzyły 19 tys. kostiumów dla hobbitów, elfów, krasnoludów i bohaterów innych ras. Licząc dalej: ekipa rzemieślników ręcznie wykonała około 20 tys. przedmiotów codziennego użytku, a technicy zbudowali tysiące modeli i miniatur, które były trzymane w gigantycznym hangarze o powierzchni 2,5 km kwadratowych. Dowodem na to, że praca przy tym przedsięwzięciu była iście koronkową robotą, niech będzie fakt, że ekipa własnymi rękami przykleiła do wielkiego drzewa w Hobbitonie – uwaga – 250 tys. sztucznych jedwabnych liści. Nie będę wymieniał tu żadnej konkretnej sceny, bo trudno się zdecydować, powiem tylko, że Władca pierścieni, jako całość, to po prostu kwintesencja analogowego myślenia o kinie.

Spider Man 2 (2004), reż. Sam Raimi

Zmieniają się czasy, zmieniają się metody pracy. Gdy Alfred Molina wrócił w roli Doktora Octopusa w Spider-Man: No Way Home, mechaniczne macki zostały mu dodane dopiero w postprodukcji. Inaczej wyglądało to w roku 2004, kiedy Sam Raimi stawiał na praktyczne rozwiązania. Ekipa techniczna Spider Mana 2 własnoręcznie zbudowała macki Octopusa, a każda z nich była sterowana pilotem przez osobnego operatora. Jakby tego było mało, każdy ruch był ćwiczony z Moliną, aby sprawić wrażenie, że cała maszyneria jest rzeczywiście połączona z ciałem i umysłem bohatera. Jeśli chodzi o CGI, to posiłkowano się nim w kilku większych, bardziej wymagających scenach, ale to i tak niebo a ziemia w porównaniu z tym, co dzisiaj serwują produkcje spod szyldu MCU.

Widowiskowe sceny w filmach zrealizowane bez wygenerowanych komputerowo efektów? Te przykłady pokazują, że to możliwe. Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach prestiżowej serii NPR „Pies i Suka”, czyli Ralph Kaminski i Mery Spolsky połączeni w remiksie Siła analogowych efektów Parę (no, trochę […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →