Watsky: Treść ponad formę. Rozdajemy bilety na koncert w Warszawie
Obserwuj nas na instagramie:
W sobotę w Miłości wystąpi pochodzący z San Francisco raper George Watsky (lub – jak kto woli – po prostu: Watsky). Ze święcącym duże sukcesy artystą porozmawialiśmy przed koncertem o poezji, obecnej scenie hiphopowej czy polskich korzeniach… Mamy też dla Was bilety na ten koncert!
Watsky od 15. roku życia specjalizuje się w poetyckim slamie. Po kilku latach licznych sukcesów amerykański performer zaczął wydawać swoje autorskie albumy. Do Warszawy przyjeżdża krótko po premierze swojej ostatniej płyty – x Infinity, która dotarła na czwarte miejsce hip-hopowej listy Billboardu.
Mamy dla Was dwa podwójne zaproszenia na ten koncert. Jeśli chcecie je zdobyć – na adres redakcja@rytmy.pl wyślijcie odpowiedź na pytanie: “W jakim serialu komediowym pojawił się Watsky?”. W mailu prosimy o wpisanie swojego imienia i nazwiska. Nagrodzimy dwie pierwsze osoby, które udzielą poprawnej odpowiedzi.
Jesteś pisarzem, poetą i raperem – która z tych aktywności jest dla ciebie najbardziej naturalna?
Zacząłem od poezji i to ona jest dla mnie czymś najbardziej naturalnym. To kombinacja wielu rzeczy, które kocham robić, więc gdybym miał wybrać jedną rzecz, która opisuje mnie najpełniej, powiedziałbym o sobie: poeta.
Czy doświadczenia wyniesione ze slamów poetyckich wpływają na muzykę, którą dziś tworzysz?
Tak, oczywiście, poezja w dużym stopniu wpływa na moje utwory. Bardzo mocno skupiam się na tekstach – to, o czym piszę, jest dla mnie bardzo ważne. Lubię, kiedy ktoś słucha moich kawałków i stara się wyczuć ich sens i kontekst, w jakim treść została osadzona.
Wygrałeś na slamach wiele nagród – jakie jest twoje największe osiągnięcie w tej dziedzinie?
Bitewna poezja to rozdział, który zamknąłem już wiele lat temu, ale sądzę, że najbardziej jestem dumny z tego, że z moją twórczością dostałem się do telewizji, a konkretnie do szóstego sezonu produkowanego przez HBO show Def Poetry Jam w 2007 roku. Wtedy poczułem, że marzenia stały się faktem.
Twój nowy album dostał się na czwarte miejsce hiphopowe Hot 100 Billboardu – tak szczerze, spodziewałeś się tego?
Nie, w żadnym wypadku. To pierwszy raz, kiedy moja płyta jest notowana na Billboardzie – a przecież nie jestem debiutantem. Bardzo mnie cieszy to, że x Infinity tak dobrze się sprzedaje.
Który numer z tej płyty jest twoim ulubionym i dlaczego?
Najbardziej lubię cztery ostatnie utwory, których nazwy zaczynają się od “Lovely Thing”. Myślę, że mogę to śmiało nazwać czymś na kształt małej hiphopowej symfonii. Wszystkie te numery są ze sobą bezpośrednio powiązane. Jestem dumny z historii, którą tam opowiedziałem.
X Infinity niewątpliwie zdobyło uznanie – a co z twoją pierwszą książką, How to ruin everything? Dlaczego w ogóle zdecydowałeś się ją wydać?
Dostałem po prostu wspaniałą okazję, żeby wydawać u tak renomowanego wydawcy, jakim jest Penguin Random House. To pozwoliło mi, żeby pokazać się środowisku literackiemu i zwykłym odbiorcom, że mogę być również pełnoprawnym pisarzem – postanowiłem więc to wykorzystać. Przy odrobinie szczęścia, w przyszłości ukaże się ode mnie więcej takich projektów.
Załóżmy, że musisz wybrać między formą a treścią – na co stawiasz?
Uważam, że forma jest tylko czymś, co wykorzystuje się, by przekazać swoje emocje – jednak gdy nie ma się nic do powiedzenia, samą formą nic się nie wskóra. Treść jest dla mnie zdecydowanie ważniejsza, prawdziwsza. Forma przy niej blednie.
Czujesz się już częścią hiphopowej społeczności czy nadal trzymasz się gdzieś na uboczu?
Dziś nie ma już czegoś takiego jak jedna, ogromna hiphopowa społeczność, tak jak było kilkanaście lat temu. Obecnie jest ona bardzo rozproszona – na co duży wpływ miał Internet – więc w takim szerszym kontekście mogę powiedzieć: tak, czuję się częścią tej społeczności.
Co sądzisz o obecnej scenie rapowej w Stanach? Treść coraz częściej schodzi tam na dalszy plan.
Myślę, że od strony muzycznej scena jest obecnie super różnorodna. Jasne, są rzeczy, których nie trawię, ale więcej jest takich, które uważam za niesamowite. Obserwuję poczynania takich ludzi jak Chance the Rapper, Kendrick Lamar czy Vic Mensa – oni robią świetną, treściwą muzykę i cieszę się, że wstrzelili się już w czasy Internetu, ponieważ wcześniej wiele rzeczy pozostawało pod kontrolą majorsów. Dziś nawet bez dużej wytwórni można wiele zdziałać z wartościową muzyką. W pewnym sensie, mamy dziś do czynienia z kolejnym Złotym Wiekiem w hip-hopie.
Ludzie wciąż patrzą na ciebie przez pryzmat “Pale kid raps fast” czy wiedzą już, że Watsky ma dużo więcej do zaprezentowania?
Gram koncerty na całym świecie i nikt, nigdy i nigdzie nie pyta o ten numer, serio! Dla moich fanów “Pale kid raps fast” to już tak naprawdę temat, który nie istnieje. Oczywiście, wielu z nich poznało mnie dzięki temu, ale śledzą moje nowe rzeczy i to one bardziej ich obchodzą. Jest też jakaś grupa tzw. casual fans i dla nich jestem tą osobą, która nagrała jeden numer, w którym szybko rapuję – ale spoko, nie przeszkadza mi to.
A słyszałeś może o MC Silku?
Tak. Kiedy wyskoczyłem ze swoim video, on na nie odpowiedział. Nie zrozumiałem go, bo nie znam polskiego, ale przetłumaczyłem sobie tekst i było to całkiem niezłe.
W jednym z wywiadów powiedziałeś, że podróżowanie jest czymś, co lubisz najbardziej. Jakie jest twoje najfajniejsze doświadczenie z tym związane?
Po prostu odwiedzam nowe miejsca i jestem zafascynowany każdym z nich, uwielbiam być w trasie. Teraz jestem w Skandynawii, grałem w Sztokholmie i Helsinkach, byłem tym mega zajarany! Bardzo się cieszę, że za chwilę wpadam do Warszawy, ponieważ w połowie jestem Polakiem. Duża część mojej rodziny jest Polakami żydowskiego pochodzenia i to właśnie z Polski przyjechali do Ameryki. Mam nadzieję, że uda mi się spotkać z kimś z dalszej rodziny… Byłoby miło.
Na koniec rozmowy – na swoim fanpage’u napisałeś niedawno: If Trump wins, I start moon colony…
…tak, bo Trump jest szalonym i okrutnym człowiekiem i uważam, że to wstyd dla naszego kraju, że taka osoba jak on w ogóle bierze udział w wyścigu o prezydenturę. Nie wyobrażam sobie, żeby Trump mógł wygrać – szczególnie po tym, ile dobre zrobił i jak godnie reprezentował nasz kraj Barack Obama. To wszystko zaszło za daleko…
Sprawdź także:
Drugie urodziny Winyl Marketu w Miłości
W sobotę w Miłości wystąpi pochodzący z San Francisco raper George Watsky (lub – jak kto woli – po prostu: Watsky). Ze święcącym duże sukcesy artystą porozmawialiśmy przed koncertem o poezji, obecnej scenie hiphopowej czy polskich korzeniach… Mamy też dla Was bilety na ten koncert! Watsky od 15. roku życia specjalizuje się w poetyckim slamie. […]
Obserwuj nas na instagramie: