„Fineasz i Ferb” obchodzą piętnaste urodziny. Przypominamy kilka ikonicznych kwestii
Obserwuj nas na instagramie:
Piętnaście lat temu serial animowany Fineasz i Ferb trafił na polskie Disney Channel. Z tej okazji przypominamy kilka, naszym zdaniem, ikonicznych kwestii.
Piętnaście lat Fineasza i Ferba
5 października 2007 roku polskie Disney Channel na zawsze zmieniło życia wczesnego pokolenia Z. W stacji zadebiutował animowany serial Fineasz i Ferb, opowiadający o dwóch przyrodnich braciach, którzy wakacje spędzają, tworząc najróżniejsze wynalazki, budowle i czego to jeszcze się nie wymyśli. Nie od dziś wiadomo, że dzięki polskiemu dubbingowi zupełnie inaczej patrzymy na niektóre produkcje, a kwestie nie brzmią już tak samo w oryginalnej wersji. Dodatkowo, spędzając godziny przed telewizorem (albo nawet ostatnio przed laptopem, polecam teraz obejrzeć sobie Fineasza i Ferba) na oglądaniu często tych samych odcinków, wiele dialogów czy monologów po prostu zostaje nam w głowie. Część z nich jest już na tyle ikoniczna, że zna je każdy. Z okazji piętnastolecia polskiej premiery Fineasza i Ferba, przypominamy kilka z nich.
Fineasz i Ferb – czołówka
„Skamieliny ta-ta-ta”
Fineasz i Ferb to bajka pełna wyjątkowo barwnych postaci. Żadnego z drugoplanowych bohaterów nie można uznać tylko za tło dla przygód braci (no, może poza Izabelą), każdy ma ostro zarysowany charakter oraz swoje sekrety. Jedną z bardziej tajemniczych postaci jest Lawrence Fletcher, tata Ferba i przybrany rodzic Fretki i Fineasza. Flegmatyczny (jak to stereotypowy Brytyjczyk) i małomówny, interesuje się historią i sztuką oraz pracuje jako sprzedawca antyków. Niektóre z teorii spiskowych mówią o tym, że pan Fletcher jest mafiosem i że to on sponsoruje wszystkie wynalazki swoich synów. Lawrence w serialu miał wiele dobrych momentów (choćby wędkowanie i złowienie gadającego okonia), jednak chyba najbardziej ikoniczną sceną z jego udziałem jest odsłuchiwanie muzealnego przewodnika. „Skamieliny ta-ta-ta” i bzzzzt, odgłos przewijanej taśmy i od początku. Obejrzałam dziś to video i guess what? Wciąż bawi tak samo, jak za pierwszym razem. (Maja Kozłowska)
„To zaczęło się w dniu moich urodzin. Oboje moi rodzice nie przyszli”
Dundersztyc jest niezaprzeczalnie najlepszym czarnym charakterem – to znaczy najmilszym i najbardziej wrażliwym ze wszystkich złoli. I na pewno zasługuje na więcej. Czynienie przez niego zła coraz to bardziej absurdalnymi wynalazkami z końcówką -inator zawsze miało źródło w traumatycznej sytuacji z jego dzieciństwa. Robienie za krasnala ogrodowego, chodzenie do szkoły w sukience, wychowywanie przez oceloty, piasek zawsze sypany w oczy… Dundersztyc swoje przeżył, choć na szczycie tych szykan i udręk, których doświadczył ze strony świata i bliskich zdecydowanie jest to, że żadne z jego rodziców nie było obecnych przy jego narodzinach. Nic dziwnego, że dorobił się swojej Spółki Zło, dżingla zła i nawet swojego arcywroga. Z takim dzieciństwem… (Maja Kozłowska)
„A tak swoją drogą, wiesz czego nigdy nie zrozumiem? Dżinów.”
Zostajemy jeszcze przy Dundersztycu, bo należy pamiętać, że jako naukowiec, który opracowuje te wszystkie zmyślne wynalazki i pułapki, dysponuje on sporą inteligencją. Złe charaktery i wielcy przeciwnicy często mają to do siebie, że lubią prowadzić intelektualne monologi, w którym wskazują wady jakichś zjawisk czy grup społecznych (w tym przypadku ciężko też o dialog z dziobakiem). Często bywa też tak, że mają oni dużo racji w swoich rozważaniach. Podobnie było w sytuacji, kiedy Dundersztyc objadając się kurczakiem, dzielił się z Pepe Panem Dziobakiem swoimi spostrzeżeniami na temat dżinów: „A tak swoją drogą, wiesz, czego nigdy nie zrozumiem? Dżinów. Mówią, że możesz mieć wszystko, czego zapragniesz, a potem dodają jakiś haczyk. Na przykład: chcesz wysoko skakać, a on zamienia cię w żabę. Dlaczego? Kto na tym zyska? Może dżin? Ale gdzie w tym sens? Powinieneś walczyć z dżinami, a nie ze mną. To nie ja jestem zły. Dżiny: one stanowią problem”. Cóż, trzeba przyznać, że jest w tym sporo racji. (Daniel Łojko)
„Jak to mówią w Chinach: arrivederci!”
Chociaż Dundersztyc jest naukowcem i za poprzedni monolog należy mu się uznanie, tak ten tekst… No cóż, może i głupi, ale jest również absurdalny. Zawsze bierze z zaskoczenia. A może to kwestia stresu lub chwilowego braku skupienia? Odnosząc się do klasyka, skończył podstawówkę, a nie geografię. (Daniel Łojko)
„Ja nie płaczę, to tylko oczy mi się pocą”
Nawet najwięksi twardziele okazują czasem uczucia. Zwłaszcza kiedy zaginie ich najlepszy przyjaciel. A tym bardziej, kiedy przyjacielem okazuje się być wygrana za dzieciaka złota rybka – Bysio. Los taki spotkał serialowego łobuza Buforda, którego życie zostało przed laty odmienione przez Bysia. Kiedy Buford wygrał rybkę, inny szkolny łobuz postanowił mu ją odebrać i zjeść. Wściekły Buford stanął w obronie swojego przyjaciela, zwyciężając swojego przeciwnika. Wtedy właśnie stał się postacią, którą doskonale znamy. Kiedy Fineasz zarzuca Bufordowi płacz, ten w kontrze rzuca: „Po pierwsze, wyjaśnijmy sobie coś. Ja nie płaczę, to tylko oczy mi się pocą. A po drugie, zgubiłem Bysia”. Nawet najtwardsze serducho pęka w obliczu takiej straty. (Daniel Łojko)
Sprawdź także: Velma ze Scooby-Doo jest lesbijką. Fani są zachwyceni
Piętnaście lat temu serial animowany Fineasz i Ferb trafił na polskie Disney Channel. Z tej okazji przypominamy kilka, naszym zdaniem, ikonicznych kwestii. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Piętnaście lat […]
Obserwuj nas na instagramie: