FKA twigs – „CAPRISONGS”: jak bawić się muzyką, to właśnie tak? [recenzja]
Obserwuj nas na instagramie:
Mamy już CAPRISONGS, czwarte studyjne wydawnictwo brytyjskiej wokalistki FKA twigs. Artystka umieściła w nim to, co najlepsze w jej dorobku, jednocześnie zapewniając swojej dyskografii powiew świeżości.
Słowem wstępu
CAPRISONGS, tytuł wydawnictwa, nawiązuje do astrologii. CAPRI to skrót od angielskiego capricorn, słowa, które oznacza koziorożca, czyli znak zodiaku wokalistki.
To moje uparte słońce w koziorożcu, które mówi mi, bym przepracowała swój ból i przekuła go w pracę, bym nie myślała, tylko szła do studia i tworzyła
– pisała twigs w zapowiedzi płyty.
Ewidentnie ta idea przyświecała pracy nad krążkiem. Choć jest on, jak każdy kawałek twórczości sygnowany pseudonimem twigs, starannie dopracowanym produktem, to jednak słychać, że tym razem piosenkarka dała się porwać kreatywnemu wirowi – więcej śpiewała, tańczyła i produkowała, doskonale się przy tym bawiąc, a mniej… myślała. To zdecydowanie inne podejście od tego, do którego zdążyła nas przyzwyczaić.
MAGDALENE z 2019 było konceptualnym albumem. Powstał on w okresie, w którym rozpadł się długi związek artystki, a u niej samej zdiagnozowano mięśniaki macicy oraz endomitozę. Jak opowiadała FKA w wywiadach dotyczących płyty, była rozczarowana swoim funkcjonowaniem, zarówno tym na płaszczyźnie artystycznej, jak i prywatnej. Za sprawą tych uwierających kwestii zaprezentowała światu opowieść o byciu empatyczną wobec samej siebie i porzuceniu oceniania. Nawet gdy znajdujemy się w bardzo niewdzięcznym położeniu.
Za tymi dziewięcioma wizjonerskimi piosenkami stała również gorzko-słodka obserwacja, jakoby każda kobieca historia była pozbawiona większego znaczenia tak długo, jak długo nie ma męskiej narracji, z którą można byłoby ją spleść. Odwołała się chociażby do Marii Magdaleny, która w Biblii stanowiła tylko pewien dodatek do historii Jezusa. Ona sama zrobiła z niej postać pierwszoplanową, tłumacząc, że jej historia była morzem inspiracji.
Głęboko, prawda? Dotychczas niemal wszystkie muzyczne posunięcia Brytyjki miały swoją wartość symboliczną. Nie powinno dziwić, że w trakcie prawdopodobnie najgorszego okresu jej życia (jedynego, podczas którego nie mogła tańczyć, czym zajmuje się od dziecka) nie dostaliśmy od niej luźnego mixtape’u, który przypominałby, że muzyka to przede wszystkim rozrywka. Na taki trzeba było jeszcze trochę poczekać. Ale jest. Panie i panowie, oto CAPRISONGS.
FKA twigs – Tears In The Club (feat. The Weeknd)
FKA twigs na dancefloorze?
Nie można zacząć analizy tego wydawnictwa inaczej, niż zwracając uwagę na absolutne bangery, jakimi są hyperpopowe pamplemousse, dancehallowe papi bones z Shygirl czy uk-bassowe tears in the club z The Weekndem. Bo to coś, czego po twigs chyba nikt się nie spodziewał. Dotąd była outsiderką wybierającą niespotykane rozwiązania, eksperymentującą z unikatowymi brzmieniami i definiującą alternatywność w brzmieniu alt-r’n’b. Daleko jej było do podbijania parkietów. Nie zrozumcie mnie źle, nie straciła swojego indywidualizmu. Po prostu zaczęła interpretować po swojemu muzyczne trendy, sprawiając tym samym, że jej muzyka stała się nieco bardziej przyjazna mainstreamowi.
Musiało to być dla niej sporym wyzwaniem: zachowanie kojarzących się z nią unikatowości i oniryzmu przy jednoczesnej próbie dotarcia do szerszego grona słuchaczy. Choć w sumie… Czy ona robi cokolwiek, mając na uwadze słuchacza? Na każdym kroku podkreśla, że muzyka to jej sposób na wyrażanie samej siebie. Nigdy nie prosiła się o bycie zrozumianą i zadziałało to na jej korzyść. W ten sposób wypracowała magnetyzm, który sprawia, że nawet jeśli nie zawsze rozumiemy jej przelot, to robimy wszystko, by pojąć go choćby częściowo. CAPRISONGS są pod tym względem nieco łagodniejsze. Dzięki przetworzeniu mód stały się nieco bardziej przystępne.
Przypomnimy, że materiał został zapowiedziany zaledwie tydzień przed premierą. Taki sposób promocji wydaje się właściwym dla wydawnictwa, w przypadku którego spontaniczność to słowo klucz. Wystarczy posłuchać, jak napisano numer which way, który wydaje się zlepkiem luźnych skojarzeń zaśpiewanych i doklejonych do bitu. „You could be careless with me” – śpiewa w jednym z lovesongów i prawie udaje się jej być w tym przekonującą. Prawie, bo obcowanie z kobietą pozbawioną zmartwień i zobowiązań to nie jest coś, na co się nastawiam, włączając album FKA twigs. Nie uda jej się zmienić wizerunku dzięki jednej płycie, bo ten był dotychczas bardzo poważny. Nie oznacza to jednak, że najlżejsze numery z płyty, czyli te, które wskazałam, nie sprawiają mi frajdy. Musimy pamiętać, że mamy do czynienia z jedną z najbardziej utalentowanych zawodniczek na współczesnej scenie muzycznej. Jakich klimatów nie zechciałaby eksplorować, nie zejdzie poniżej pewnego poziomu.
„I’m still that mysterious bi*ch”
No dobra, taneczne utwory mogą wywołać gwałtowne uniesienie brwi. Co z drugą częścią, w której twigs już nie eksperymentuje, a serwuje to, z czego dotychczas była znana? Podobnie jak MAGDALENE, także i ten krążek ma swój motyw przewodni. Jest nim odrodzenie. Choćby w utworze meta angel artystka decyduje się na wynurzenia w temacie przeszkód, które stoją na jej drodze do stania się najlepszą wersją siebie. Są nimi aktywność wewnętrznego krytyka czy brak pewności siebie. Nie jesteśmy jednak uczestnikami festiwalu użalania się nad sobą, to raczej wyprawa w poszukiwaniu wewnętrznej siły i inspiracji, podczas której można przyznać się do porażek i dzielić tym, w czym znajduje się moc. Jak zwykle jej szczerość, gdy mówi o własnych słabościach, jest ujmująca. Nie piętrzy truizmów, nie kroczy nudną, wydeptaną ścieżką – jej rozwiązania są za każdym razem odkrywcze, oryginalne.
Choć motyw nieśmiałości jest na CAPRISONGS niemal wszechobecny, to jednak całość można uznać za manifest czegoś zupełnie odwrotnego. Trzeba mieć bowiem bardzo dużo odwagi, by wyjść przed szereg z tak mocnym indywidualizmem, który twigs niezmiennie zachowuje – nawet wtedy, gdy zajmuje się adaptowaniem popularnych prądów muzycznych. Ogólnoświatowy odbiór jej twórczości, który jest w ogromnej mierze bardzo pozytywny, przywraca wiarę w główny nurt. Okazuje się, że nie trzeba powielać, gdy ma się talent, by świadomie czerpać. Jest miejsce dla wyrazistych charakterów, które robią wszystko w zgodzie ze swoją wizją, nie zważając na to, czy zostaną odpowiednio docenione.
FKA twigs – thank you song
Mamy już CAPRISONGS, czwarte studyjne wydawnictwo brytyjskiej wokalistki FKA twigs. Artystka umieściła w nim to, co najlepsze w jej dorobku, jednocześnie zapewniając swojej dyskografii powiew świeżości. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i […]
Obserwuj nas na instagramie: