American Horror Story: Genialna serialowa Incepcja
Obserwuj nas na instagramie:
Niedawno zakończył się najświeższy sezon antologii American Horror Story. Jak zwykle zostaliśmy zderzeni z absolutnym szaleństwem, które pogłębia się z każdym odcinkiem i budzi pytanie o granice fantazji twórców.
Sęk w tym, że to nie strachy są szalone, ale operowo-mydlana konwencja. Na dodatek Roanoke zdaje się być czarną dziurą, która miesza w warstwach rzeczywistości.
Czym w zasadzie jest Roanoke?
Jeśli ktoś nie miał wcześniej styczności z antologią American Horror Story, warto wyjaśnić na czym polega ta produkcja. Założenie jest takie, że każdy sezon jest osobną historią, jednak zawsze odgrywaną przez tych samych aktorów. Ryan Murphy i Brad Falchuk mają specyficzny gust w kwestii obsady i często możemy się spotkać z sytuacją, że jeden aktor gra więcej niż jednego bohatera naraz.
Sezony różnią się nie tylko historią, ale także czasem i miejscem – część z nich dzieje się w przeszłości, część współcześnie. Sezon szósty dzieje się w naszych czasach i przedstawia historię młodego małżeństwa próbującego pozbierać się po ciężkich przeżyciach i zacząć nowy etap związku. Niestety, na swoją enklawę wybrali dom mieszczący się na terenie, gdzie pod koniec XVI wieku tajemniczo zaginęła całą ludność osady kolonizatorskiej.
Horrory, horrory wszędzie
Wbrew dotychczasowym strategiom promocyjnym, Roanoke do samej premiery było dla fanów zagadką. Pojawiła się masa teaserów, ale każdy z zupełnie innej bajki – a w zasadzie z innego schematu horroru. Pojawiły się więc owady wychodzące z ciała, dzieci kukurydzy, potwory z filmów klasy B, koszmarne lalki i różne inne straszaki. Wszystko to opatrzone znakiem zapytania oraz numerem sześć.
Już tutaj można wyczuć autoteliczny motyw, którym AHS jest naznaczone od początku. Horror o horrorach, zabawa konwencją i puszczanie oka (które wypada z czaszki) do widza. Można to traktować jako ironiczny komentarz do współczesnego przemysłu produkcji opierających się na kliszach, ale tak nie jest. To właśnie uwolnienie tych klisz z puszki pandory i przywrócenie im blasku. Żonglerka motywami tworzy nową jakość – nie mamy już do czynienia z masakrą piłą mechaniczną, ani szesnastą częścią slashera – mamy wielowątkowe, złożone historie, o wielu szalonych zakrętach.
Ta żonglerka motywami tworzy nową jakość – nie mamy już do czynienia z masakrą piłą mechaniczną, ani szesnastą częścią slashera – mamy wielowątkowe, złożone historie, o wielu szalonych zakrętach.
Na początku był serial
Roanoke kontynuuje schemat poprzednich części antologii – mamy straszny dom, mordercze duchy kolonizatorów i upiorne mary. Jednak tym razem oglądamy serial o serialu.
Motyw przewodni Roanoke to program telewizyjny, w którym ofiary opowiadają do kamery swoją historię, a aktorzy je dla nas odgrywają. To znaczy, oglądamy aktorów, którzy opowiadają o wydarzeniach, które odgrywają inni aktorzy – jednocześnie istnieje kilka rzeczywistości. I kiedy już myślimy, że jesteśmy z taką zabawą dobrze zapoznani, Murphy i Falchuk urywają ten sposób narracji. Wszystko się rozsypuje i staje się zabawką w rękach producentów chcących stworzyć reality show na bazie serialu, o którym jest oglądany przez nas serial.
Że co? Tak, Roanoke w połowie sezonu zaczyna pokazywać, jak powstaje kolejna produkcja telewizyjna, tym razem jednocząca w strasznym domu zarówno pierwotnych bohaterów, jak i odgrywających ich aktorów. I wtedy mamy okazję obejrzeć prawdziwie makabryczne reality show.
Piekielna opera mydlana
Twórcy pokazali już swój talent do tworzenia telenoweli podczas tworzenia Nip/Tuck, tam jednak pozostawali przy przekraczaniu granic absurdu jeszcze w ramach konwencji serialowej. W AHS natomiast burzą ten porządek, mnożą powiązania pomiędzy oddzielnymi sezonami i kształtują nową rzeczywistość. W ten sposób Sarah Paulson może jednocześnie odgrywać rolę aktorki występującej w show, postaci przez nią odgrywanej i dodatkowo wrócić do kreacji dziennikarki z AHS Asylum.
Czy to jest zjadanie własnego ogona? Nie, to jest genialna zabawa, w którą bardzo łatwo jest się wkręcić. Do kotła dorzuceni są także łowcy duchów, którzy przepuszczają historię przez kolejną soczewkę. Są to nastolatki zachęcone strasznym serialem i jego planowanym sequelem, które chcą uchwycić duchy Roanoke w swojej własnej amatorskiej produkcji. W ten sposób my też stajemy się soczewką, kolejnymi obserwatorami obsesyjnie wracającymi do przeklętej zagadki.
Śmiech ze strachu
Pojawia się wokół nas masa nowych, świetnych seriali i w tej chwili trudno znaleźć kogoś, kto nie ogląda chociaż jednej produkcji. W tym wszechświecie wyboru wybitnych dramatów i skomplikowanych zagadnień moralnych, American Horror Story wciąż doskonale się odnajduje, pomimo swojej kompletnej odmienności.
W Roanoke każdy znajdzie coś dla siebie: pogańskie ofiary, makabryczne duchy i zjawy, kanibali, a także dramatyczne historie rodzinne, złamane serca i wielkie wyrzeczenia. Zaburzenia rzeczywistości i siekanie ludzi rzeźnickim nożem spotyka się z kwestiami rasowymi, czy też mistyczną kobiecością. To szalona karuzela, ale warto do niej wsiąść – Roanoke to genialna serialowa Incepcja.
Sprawdź także:
Lady Gaga zagra Donatellę Versace w American Crime Story
Niedawno zakończył się najświeższy sezon antologii American Horror Story. Jak zwykle zostaliśmy zderzeni z absolutnym szaleństwem, które pogłębia się z każdym odcinkiem i budzi pytanie o granice fantazji twórców. Sęk w tym, że to nie strachy są szalone, ale operowo-mydlana konwencja. Na dodatek Roanoke zdaje się być czarną dziurą, która miesza w warstwach rzeczywistości. Zobacz […]
Obserwuj nas na instagramie: