Iwaneczko i Herdzin – akademicki duet, który spotkał się w studiu – [wywiad]


15 grudnia 2020

Obserwuj nas na instagramie:

Origami to efekt współpracy Krzysztofa Herdzina i Krzysztofa Iwaneczko. Artyści opowiedzieli nam o kulisach powstawania tego albumu.

Krzysztof Herdzin i Krzysztof Iwaneczko – niecodzienny duet

Dwóch Krzysztofów. Pierwszy – wybitny pianista, kompozytor, aranżer, dyrygent, producent muzyczny i multiinstrumentalista. Drugi – obiecujący wokalista i muzyk młodego pokolenia z udanym debiutem na koncie i wysokimi aspiracjami. Jeden wykłada na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, drugi jeszcze chwilę temu był jednym z jego studenckich podopiecznych. Niedawno stanęli razem w studiu, jak równy z równym i stworzyli Origami – album będący odpowiedzią na dzisiejsze czasy.

Krzysztof Herdzin i Krzysztof Iwaneczko to duet, który powrócił do brzmień lat 80. Artyści zabawili się harmonią i formą piosenki, mieszając ze sobą aurę minionych lat z aktualnym przekazem i opowieścią o prostocie dnia codziennego. Finalnym efektem ich współpracy jest pełen muzycznego kolorytu album Origami, który właśnie się ukazał i o którym obaj opowiedzieli nam nieco więcej.


Krzysztof Herdzin i Krzysztof Iwaneczko – wywiad

Weronika Szymańska: Krzysztof Herdzin, to Twój były nauczyciel. Pewnie również idol, a nawet autorytet, sam zresztą nazywasz go swoim mistrzem. Jakie to uczucie nagrywać z nim wspólny album? 

Krzysztof Iwaneczko: Owszem. Krzysztof jest jedną z osób, których nazwiska przyciągały mnie do bydgoskiej Akademii Muzycznej. To wszystko wiąże się z moim zamiłowaniem do fortepianu, który przez lata był moim głównym instrumentem. Zawsze z wielką przyjemnością uczęszczałem na zajęcia, które prowadził Krzysztof i to właśnie tam wymienialiśmy pierwsze spostrzeżenia na temat muzyki, ale także filozofii i istoty sztuki. Myślę jednak, że podczas pracy w studio staliśmy się dobrymi kompanami. Nagranie tej płyty odbieram jak przejście niezapomnianej wędrówki ze świetnym przewodnikiem.

W takim razie w drugą stronę – jak to jest nagrywać album z własnym studentem? Chyba nie często się tak zdarza?

Krzysztof Herdzin: Od początku przyciągnął moją uwagę, jako ciekawy, głodny wiedzy student przychodzący na moje zajęcia. Potem obserwowałem go na egzaminach i koncertach uczelnianych. Nie sądzę, że nasza kooperacja różniła się czymkolwiek od zwyczajnej pracy nad materiałem w studio. Traktowałem go przyjacielsko, z pełnym zaufaniem, otwarty na wszelkie sugestie. Byliśmy zatopieni w muzyce i to się liczyło. Myślę, że dzięki temu udało nam się wszystko zrealizować w tak fajnych, naturalnych emocjach.

Kto kogo namawiał do tej współpracy i jak długo musiał to robić?

Krzysztof Herdzin: Wszystko zaczęło się od mojego telefonu do Krzysia. Pytanie było proste i krótkie: chcesz ze mną nagrać płytę? Odpowiedź padła po 3 sekundach, więc rozpoczęcie współpracy odbyło się w iście ekspresowym tempie.

Krzysztof Herdzin Krzysztof Iwaneczko
Krzysztof Iwaneczko i Krzysztof Herdzin w studiu

Krzysztof Herdzin i Krzysztof Iwaneczko – wyjątkowo udana współpraca

Patrząc na różnicę w Waszym stażu sceniczno-artystycznym, zastanawiam się, co było dla Was największym wyzwaniem przy pracy nad tym albumem? Wasze wizje jego brzmienia często się mijały, czy wręcz przeciwnie?

Krzysztof Herdzin: Różnica w naszym stażu scenicznym rzeczywiście jest faktem, niemniej od razu określiliśmy kierunek stylistyczny, w którym chcemy podążać. Napisałem piosenki, które wydały mi się pasujące jak ulał do wrażliwości Krzysia. Potem to już tylko technikalia: dostosowanie wygodnej tonacji i precyzyjnie dobrane rozwiązania aranżacyjne, które umożliwiły mu komfortowe śpiewanie. Dwie piosenki na pierwszym etapie pracy wypadły z listy, ale to normalne. Nic na siłę. Zawsze najważniejsze dla muzyki to wybrać te utwory które obie strony akceptują.

Krzysztof Iwaneczko: Realizacja tego albumu to wielka przygoda, wyłącznie w pozytywnym sensie. Stało się tak, ponieważ obydwoje chcieliśmy w jakiś sposób się wypowiedzieć twórczo, mimo trudnej sytuacji. Na początku, kiedy Krzysztof zadzwonił do mnie – nie wiedziałem czym będzie ta płyta oraz jaka będzie moja rola w jej tworzeniu. Można powiedzieć, że podjąłem rękawice „w ciemno”, po prostu chciałem stworzyć coś, co będzie miało wysoką jakość artystyczną. Wiedziałem, że jeśli Krzysztof stoi za jakimś projektem, to jest gwarancja dobrych dźwięków. Tym bardziej byłem zaskoczony, kiedy okazało się, że to jest tak naprawdę koncepcja nagrania płyty – duetu, gdzie nie ma nadrzędnego i podrzędnego twórcy. To niezwykłe fascynujące doświadczenie, kiedy możesz słuchać niezliczonych demówek tak znakomitego twórcy i „przebierać w nich” do woli. Tak właśnie wyglądała ta współpraca na początku. Krzysztof wysyłał pomysły, ja wybierałem je tak de facto sercem. Coś albo mnie „kupiło” albo nie. Bardzo szybko taki stan zainspirował mnie także do stworzenia czegoś na ten krążek. Fantastyczne teksty wysyłała mi ciągle Dorota Kopka, niekiedy tuż przed zaśnięciem i mnie udało się „skrobnąć” jakąś opowieść. Wciąż mam jednak poczucie, że lepiej pracuje mi się z własnymi dźwiękami, niż ze słowem, dlatego zaproponowałem Krzysztofowi utwór Nie odchodź. Bardzo się ucieszyłem, kiedy natychmiast go zaakceptował. Wygląda to więc na współpracę pełną zdrowego kompromisu. Obydwoje chcieliśmy dać odbiorcy to, co mamy w sercach i tym bardziej cieszę się, że udało się stworzyć ten album naprawdę wspólnie.

Krzysztof Herdzin Krzysztof Iwaneczko
Krzysztof Herdzin. Krzysztof Iwaneczko – “Origami”, okładka albumu

Krzysztof Herdzin i Krzysztof Iwaneczko: brzmienie retro, lecz historia aktualna

Nazywacie tę płytę pandemiczną, bo powstała w czasie lockdownu. Nagrywaliście ją na odległość? Jak to wyglądało?

Krzysztof Herdzin: Wszystko przygotowywałem w domu na komputerze. Podczas lockdownu każdy z nas głównie spędzał czas w domu, pełen obaw o jutro, więc z radością dałem się porwać codziennej, twórczej pracy. Korzystałem z szerokiej biblioteki brzmień wirtualnych. Dzisiaj można już korzystać z tak doskonałych imitacji prawdziwych instrumentów, że po pierwszych, chyba normalnych wątpliwościach, zdecydowałem się właśnie na taką drogę nagrań. Gdyby można było wtedy pracować w studio z żywymi muzykami, nie wahałbym się ani chwili. Niestety okoliczności były niesprzyjające. Jedynie ślady wokalne Krzysia i moje chórki zostały nagrane w studiach w Gdańsku i Toruniu, kiedy życie na chwilę wróciło do normy.

Ten album, mimo dość wyszukanych brzmień, często bardzo jazzowych, co kojarzy się raczej ambitnie, opowiada o bardzo przyziemnych i prozaicznych rzeczach – niemożności twórczej, pędzie dnia codziennego. Skąd ta przewrotność?

Krzysztof Iwaneczko: Właśnie o to chodziło. Chcieliśmy opowiedzieć bardzo aktualną historię. Zamknięci w domach z najbliższymi dla nas osobami niezwykle doceniliśmy ich bliskość i wsparcie. Chcieliśmy o tym opowiedzieć w sposób spójny i przystępny dla każdego odbiorcy. Sięgnęliśmy jednak po elementy, które nas niezwykle inspirują, a które jednak chyba już nie są tak często spotykane we współczesnych kompozycjach. Stąd taki miks brzmień nawiązujących do lat 80. z jak najbardziej aktualną opowieścią. Osobiście mam jednak poczucie, że ta płyta w warstwie muzycznej jest jak najbardziej „do posłuchania”. Ma w sobie bardzo dużo elementów, które kiedyś były po prostu popowe. A że pop się tak zmienił, cóż… Mówiąc zupełnie serio, nie demonizowałbym tak bardzo tej „jazzowości” płyty. Przede wszystkim melodyka nie jest zbyt skomplikowana. Jedynie jest to oparte o nieszablonowe harmonie, jednak mam nadzieję, że nasi słuchacze się do tego przekonają.

Z tej prozy życia przechodzimy w drugą część albumu, którą nazwałabym prawdziwym listem miłosnym, pełnym poetyckiego romantyzmu. Czuć, że kierowaliście się trochę stylistyką miłosnych klasyków Wodeckiego, czy Zauchy.

Krzysztof Iwaneczko: Myślę, że nie uciekniemy od tego. Wymienieni przez Ciebie wokaliści wywarli ogromny wpływ na postrzeganie muzyki tamtych lat, do których my – jak już wcześniej przyznałem – nieco nawiązujemy. Osobiście jednak kierowałem się tym, co mnie otacza, jak postrzegam świat. Teksty, których jestem autorem opowiadają o moich przemyśleniach i skupiają się w zamkniętych ramach czasowych. To pytanie można by było skierować również do Doroty Kopki, która napisała sporą cześć tekstów na tę płytę. Czuję, że tutaj odpowiedź mogłaby być ciekawa. Dla mnie praca z tymi tekstami to też troszkę odkrywanie czegoś, czego nie mogłem przeżyć, ponieważ nie było mi dane tworzyć choćby do tekstów znakomitej Agnieszki Osieckiej. Z zachowaniem wszelkich proporcji, przyglądając się tekstom Doroty, czułem zupełnie podobną wrażliwość, która trochę może nie przystaje do dzisiejszych czasów.

Krzysztof Herdzin i Krzysztof Iwaneczko: paleta inspiracji

Ostatnio w muzyce szczególnie widoczny jest trend powracania do brzmień lat 80., ale częściej chodzi o tę bardziej taneczną, klubową odsłonę tamtej dekady. Wy podeszliście do niej od zupełnie innej strony. Myślicie, że taka muzyka wciąż jest w stanie zachwycać i dotrze do dzisiejszego słuchacza?

Krzysztof Herdzin: Wierzę, że tak. Powracamy przecież do swingu, do funky, do soul jazzu z lat 80. To chyba nigdy się nie ze starzeje. Wyrosłem na przełomie lat 70. i 80., więc zespoły, jak Earth, Wind and Fire, Chicago, piosenkarze, jak All Jarreau czy Michael McDonald to mój świat. Wciąż głęboko w moim sercu i pamięci. Ta muzyka oddziaływuje dobrą energią, nie jest agresywna i zaprasza do lepszego świata.

Skoro już jesteśmy przy interpretacjach, chciałam zapytać również o okładkę tego albumu, bardzo kolorową i wyróżniającą się. To Wasz autorski pomysł? Ma jakieś konkretne znaczenie?

Krzysztof Iwaneczko: Zupełnie nie. Takie rzeczy zawsze zostawiam fachowcom, ponieważ niestety mam dwie lewe ręce do prac plastycznych wszelkiego rodzaju. Projekt grafiki płyty, powierzyliśmy Robertowi Królowi, artyście mocno związanemu z szeroko pojętą sztuką. Moim pomysłem było jednak nadanie płycie takiego tytułu. Pomysł narodził się podczas nagrywania utworu, który otrzymał także nazwę Origami, kiedy zdałem sobie sprawę, że dla mnie ta płyta opowiada właśnie o takich małych kawałeczkach, które razem mają sens, które po poprawnym złożeniu dają coś fajnego. Poza tym Japończycy twierdzą, że składanie origami jest niesamowicie odprężające. Liczę na to, że ta płyta także będzie wlewała fajne emocje w serca. Wracając do okładki – założenie było takie, aby ona nawiązywała do tytułu i treści, zawartych na płycie.

Krzysztofie, Twój debiutancki album Jestem był zdecydowanie bardziej popowy. Twoja publiczność z pewnością oczekuje podobnych brzmień, w związku z czym Origami może ich trochę zaskoczyć. Jak się z tym czujesz?

Krzysztof Iwaneczko: Myślę, że wciąż jestem na etapie docierania do różnorodnej publiczności i bardzo się z tego faktu cieszę. Czuję, że na scenie muzycznej jest tyle możliwości, że nie warto ograniczać się do jednego gatunku, projektu czy producenta. Tym bardziej, kiedy mam możliwość współpracy z tak uznanym i wybitnym twórcą, jak Krzysztof Herdzin. Czasami lubię także zdjąć z siebie presję bycia jedynym twórcą i naczelnym danego projektu. Oddaję wtedy inicjatywę lepszym od siebie i… uczę się i to jest świetna przygoda. Mam także nadzieję, że te wszystkie współprace, koncerty, w których wziąłem udział i artyści, których spotkałem na swojej drodze dadzą mi zarówno inspirację jak i dobrą energię do stworzenia naprawdę dobrego drugiego krążka solowego. Muszę przyznać, że pierwszy był jednak takim efektem moich poszukiwań i próbą odnalezienia własnego języka.

Krzysztof Iwaneczko
Krzysztof Iwaneczko

Krzysztof Herdzin i Krzysztof Iwaneczko – co dalej?

Mówicie, że ten album jest spełnieniem Waszych najskrytszych, artystycznych marzeń, co mogłoby znaczyć, że w muzyce osiągnęliście już wszystko, co chcieliście. Domyślam się, że tak jednak nie jest. W takim razie jak wyglądają kolejne marzenia, które się przed Wami klarują?

Krzysztof Herdzin: Nie sądzę, że osiągnięcie wszystkiego, o czym marzę, jest możliwe. Pracuję jednak wciąż intensywnie i mam wielkie szczęście, że los obchodzi się ze mną łaskawie. Spełniam swoje marzenia powolutku i staram się realizować kolejne wyzwania. Noszę w sobie teraz kilka pomysłów, a które z nich uda się wykonać – pożyjemy, zobaczymy.

Krzysztof Iwaneczko: Oczywiście tak było. Któregoś dnia, dawno temu naprawdę pomyślałem, jak super byłoby stanąć z Krzysztofem na jednej scenie, albo być przez niego zaproszonym do jakiegoś projektu, którym się zajmuje. Kilka dni później poszedłem na jego koncert (trio, z Robertem Kubiszynem i Czarkiem Konradem). Pamiętam, że Krzysiek zachwycał wszechstronnością, grał, śpiewał, a kiedy brakowało rąk, przyczepiał do butów różne „przeszkadzaje”. Uznałem wtedy, że jednak się chyba nie doczekam, za wysokie progi, aż tu nagle… Wracamy do początku opowieści… To właśnie sprawia, że kocham swoją robotę, ponieważ wiele z moich marzeń spełnia się, sprawiając mi potężną frajdę, a jednak ciągle chcę więcej i więcej – poznawać, tworzyć, grać. No właśnie… grać. Czasy w których żyjemy także sprowadziły nas na ziemię. Teraz przecież największym marzeniem każdego artysty jest granie koncertów, kontakt z publicznością, emocje i żywe, prawdziwe reakcje. Ale wierzę, że już niedługo, już niebawem. Czego sobie i Państwu życzę.


Krzysztof Herdzin i Krzysztof Iwaneczko – Origami, posłuchaj albumu

Origami to efekt współpracy Krzysztofa Herdzina i Krzysztofa Iwaneczko. Artyści opowiedzieli nam o kulisach powstawania tego albumu. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Krzysztof Herdzin i Krzysztof Iwaneczko – niecodzienny […]

Obserwuj nas na instagramie:


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →