3 powody, dlaczego warto czekać na nadchodzącego “Logana”
Obserwuj nas na instagramie:
Zapowiada się jeden z najciekawszych filmów o superbohaterach, jakie trafiły do kin w ostatnich miesiącach.
Na początku było słowo. A raczej obietnica, że Hugh Jackman kolejny raz powróci w roli najbardziej ikonicznego mutanta z uniwersum X-Menów. Skądinąd było to oczywiste, chociażby ze względów finansowych, ale trzeba oddać Jackmanowi sprawiedliwość, że w przerwach od pompowania bicków i podcinania kultowej brody, starał się urozmaicić swoje filmowe emploi. A ja to #szanuję.
Z czasem Studio 20th Century Fox zaczęło powoli odsłaniać karty. Że widowisko będzie na kanwie komiksu Old Man Logan, a poza Jackmanem powróci Patrick Stewart w roli Profesora Xaviera. Że produkcja będzie miała kategorię wiekową R (tylko dla dorosłych) i pojawi się damska wersja Wolverine’a, czyli X-23. Gdy większość domysłów została już wyjaśniona, a fabuła pokrótce opisana, pod koniec października światu ukazał się pierwszy zwiastun.
Minęło trochę czasu, emocje opadły, a studio dozuje ilość informacji oraz plotek dochodzących z planu zdjęciowego. I bardzo dobrze, wszak do premiery zostały jeszcze dwa miesiące, a samobójstwem byłoby zmarnowanie hajpu, który konsekwentnie od miesięcy budowali. W oczekiwaniu wiosny, przedstawiam listę trzech powodów, dlaczego jaram się nadchodzącym Loganem.
1. R jak rewolucja
Hollywood mówi językiem pieniędzy. Tak było i będzie, sorry. Dla producentów z fabryki marzeń, zestawienie słów “dochodowy” i “tylko dla dorosłych” jest oksymoronem. Tym bardziej, jeżeli dotyczy kina typowo mainstreamowego. Żaden zdrowo myślący sponsor nie da choćby centa na tak szalone imaginacje jak “film superbohaterski dla dorosłych”. Trudno się nie zgodzić z taką logiką, gdy fundamentem widowni tegoż gatunku są dzieci i młodzież.
Dopiero olbrzymie sukcesy finansowe takich filmów jak “Deadpool” i “Batman vs Superman” zakwestionowały dotychczasowy układ sił i w szerszej perspektywie można szukać jakichś większych zmian. Tylko i co z tego, że producenci spojrzeli łaskawszym okiem na produkcje z kategorią R? A to, że może wreszcie, blisko dekadę po “Sin City” i “300” Franka Millera, za sprawą “Logana”, komiksy o mniej subtelnej kresce i fabule niźli “Tytus, Romek i Atomek”, dostaną po prostu R-kę i przestaną być artystycznie wątpliwe i komercyjnie ryzykowne?
2. Jest brzydko, smutno, źle. I bardzo dobrze!
Akcja Logana ma rozgrywać się w postapokaliptycznej przyszłości, gdzie Wolverine jest schorowany, jego moce zanikają, a tak w ogóle to ma problemy z wódką. Mutanci są na wyginięciu, Profesor X również nie ma się zbyt dobrze, a świat przedstawiony, oględnie nazwano wasteland (zgliszcza).
Pozostając przy wizualnej stronie: zwiastun filmu spełnia wszystkie oczekiwania. Kadry są jałowe, szorstkie i twarde jak świat, w którym przyszło Loganowi żyć. Na dodatek samotność, cierpienie i namacalna śmierć, która wcale nie okazuje się zbawieniem. Ciekawostka: miesiąc temu na Instagramie powstało tajemnicze konto o nazwie Wponx, na którym raz w tygodniu pojawia się kolejne zdjęcie związane z filmem. Nie wiadomo, czy w większości czarno-białe i stylistycznie wyśrubowane fotografie są autorstwa Mathiesona, ale jeżeli tak będzie wyglądać “Logan” na wielkim ekranie, to jestem na tak.
Mianownikiem trailera jest piosenka Johnny’ego Casha “Hurt”, która oddaje wszystko, co metaforyczne: ból, stratę, wygasanie. Trzeci samodzielny film o przygodach Wolverine’a nie dość, że wychodzi poza ramy własnego świata przedstawionego, to przekracza również granice własnego gatunku filmowego. Film superbohaterski, tylko dla dorosłych, pełen cierpienia, przemocy i śmierci. Nie spodziewam się bergmanowskich rozkmin nad przemijaniem, ale może chociaż uda się Mangoldowi stworzyć klimat podobny do “Drogi Hillcoata”, tyle że w wersji superhero. Świat otrzymałby kolejny film osadzony w komiksowych realiach, który śmiało będzie można postawić obok wysokoartystycznych produkcji dramatycznych. Ciągle tylko Christopher Nolan i jego “Dark Knight”.
3. Old will be a new sexy?
Już nie tylko artystycznie, ale również komercyjnie. Takie tytuły jak “Zapaśnik” Aronofsky’ego, “Pan Holmes” Condona czy “Birdman” Ińarritu spotkały się z szerszym zainteresowaniem i uznaniem. Czyżby dopiero komiksowe ujęcie tychże aspektów miało pchnąć je na pierwsze miejsca box office’ów? Chociaż ostatni Batman jest już “dojrzalszym” mężczyzną, a zaczesane włosy Bena Afflecka są maciupeńko przyprószone siwizną, jednak nie taką starość mam na myśli.
A propos Batmana: gdzieś na peryferiach filmowego półświatka pojawiają się głosy zainteresowania, które można ubrać w jedno zdjęcie.
Czy potencjalny sukces artystyczny/kasowy Logana mógłby dać zielone światło pełnometrażowemu filmowi aktorskiemu o przygodach starszego Batmana, w którego wcieliłby się Batman anno domini 1989 o twarzy Michaela Keatona? A co tam, niech za kamerą stanie i ten sam Tim Burton. #oglądałbym.
Zapowiada się jeden z najciekawszych filmów o superbohaterach, jakie trafiły do kin w ostatnich miesiącach. Na początku było słowo. A raczej obietnica, że Hugh Jackman kolejny raz powróci w roli najbardziej ikonicznego mutanta z uniwersum X-Menów. Skądinąd było to oczywiste, chociażby ze względów finansowych, ale trzeba oddać Jackmanowi sprawiedliwość, że w przerwach od pompowania bicków […]
Obserwuj nas na instagramie: