Dominika Płonka: „Moją siłą są autorskie teksty”
Obserwuj nas na instagramie:
Miękki wokal, r&b i elektronika, wrażliwe teksty, pasja do tworzenia. Dominika Płonka mówi nam, jak doszło do wydania DD EP.
Muzyka zapukała do jej drzwi
Po udanym koncercie zapisała w pamiętniku „To totalnie to, co chcę robić!”. Trudno uwierzyć, że Dominika Płonka nie planowała kariery muzycznej. A wszystko zaczęło się od momentu, kiedy do drzwi jej pokoju zapukał jej brat, Dawid Płonka. Jeden, drugi, trzeci singiel później wiedziała już, że z muzyką zwiąże się na stałe. Rozmawiamy z artystką, która 26 maja podzieliła się swoim pierwszym wydawnictwem DD EP.
Ania Lalka: Twoim pierwszym utworem, który usłyszałam, było Milion Warstw z ciicho. Od razu stwierdziłam, że jest między wami dobre połączenie.
Dominika Płonka: Bardzo się zaprzyjaźniłyśmy przy tworzeniu utworów. Najpierw Milion Warstw, potem Proces Art i to jest na siedem. Moim pierwszym producentem jednak był i jest nadal mój brat. Najpierw, kiedy po prostu tworzył własną muzykę i nie miał nikogo na wokal. Któregoś dnia zapukał do drzwi obok – moich drzwi – i tak zaczęła się przygoda z muzyką. Każdy następny kontakt był przez pocztę pantoflową. Gabrysia (ciicho) akurat chodziła z moim bratem na te same zajęcia na produkcji muzycznej i usłyszałam ją na żywo podczas krakowskiego festiwalu. Przy utworze Milion warstw w wersji instrumentalnej popłakałam się pod sceną. Od razu po koncercie podbiegłam do niej, pokazałam nagrany fragment i powiedziałam, że dokładnie ten numer mi się podoba i bardzo bym chciała do niego zaśpiewać. Okazało się, że Gabi też lubi moje rzeczy, bo kojarzyła mnie z piosenek nagrywanych z moim bratem. Wspólny utwór wydałyśmy chyba miesiąc później. Szybka akcja! I tak właściwie wyglądała większość moich pierwszych muzycznych kontaktów. Odkąd jestem w Island Records networking wygląda trochę inaczej. Podsuwają mi propozycje współprac, na co jestem jak najbardziej otwarta. Idę z flow tam, gdzie mnie poniesie. Chociaż trzymam przy sobie też tych najbliższych producentów, bo czuję, że jest między nami najsilniejsza energia.
Mówisz, że wszystko było spontaniczne, ale masz kawał głosu – na żadnym etapie nie marzyłaś o tym, żeby go wykorzystać?
Bardzo mi miło, ale ja tego nie czuję. Od dwóch tygodni odczuwam mocny syndrom oszusta. Miałam być u Dawida (Płonki, brata Dominiki – przyp. red.) tylko na jeden utwór. Nawet wtedy na początku nie chciałam się pod tym podpisać, bo się wstydziłam. Nasza mama jest po szkole wokalno-aktorskiej i nigdy nie pchała nas do szkoły muzycznej, bo bała się, że nas to pozamyka i pospina. Nigdy nie byłam na lekcji śpiewu – to straszny wstyd! Brat ciśnie mnie, żebym się zapisała. Wiem, że bardzo mi to pomoże. Cały czas zastanawiam się: „Co ja tu robię?”. Na pewno mam na siebie pomysł, bo sporo słucham i oglądam, więc wiem, co podoba mi się u innych artystek na scenie. Jeśli słychać w mojej muzyce luz i radość, to dlatego, że wciąż jest to czysta zajawa. Po zagranym koncercie wpisuję do pamiętniczka: „To totalnie to, co chcę robić!”. Czuję się wtedy najlepiej na świecie. Wydawanie porównuję czasem do Dnia Dziecka albo Mikołajek.
Wiem o tym, że inspiruje cię Jorja Smith. Na twoich playlistach jest też sporo czarnej, współczesnej muzyki. Chciałabyś wprowadzić do Polski więcej r&b?
Poza Rosalie. czy siostrami Przybysz wciąż jest tego bardzo mało. Szczerze mówiąc, ja też sama nie wiedziałam, że tworzę r&b, dopóki ktoś mi tego nie uświadomił. Nie było u mnie takich założeń gatunkowych, bo na początku robiłam więcej rzeczy pod elektronikę, jak księżyc klik. Teraz poszło to bardziej w stronę r&b, bo tworzę z Miroffem, producentem hip-hopowym LOWPASS-u. Lubię też drum’n’bass – bardzo inspiruje mnie PinkPantheress.
Wybierasz się na jej koncert podczas Open’era?
Jeszcze nie wiem. Trochę ostatnio straciłam do niej serce. Na pewno czekam jednak na Caroline Polachek. To dla mnie duży wzór, jeśli chodzi o ruch sceniczny i teksty.
A jak piszesz swoje? Wspomniałaś o pamiętniku, a na twoim Instagramie widziałam też sporo publikowanych przez ciebie fragmentów codzienności. W tekstach poznajemy „prawdziwą” ciebie?
Moją siłą są autorskie teksty. Najważniejsze jest dla mnie to, że dzielę się tym moim „sztućcem” i „obuwiem” (fragment tekstu trzy zestawy – przyp. red.). Pamiętnik piszę od dzieciaka, nigdy nie przestałam. Gdy Dawid przyszedł do mnie z pytaniem o pierwszy utwór, tekst wyzbierałam właśnie z pamiętnika. To jest taki nawyk, że jak potrzebuję, to „wypisuje się” w pamiętniku. Myślę, że stąd teksty są tak osobiste i można się z nimi utożsamiać.
Sama gdy słuchałam utworu trzy zestawy z tekstem: „Mam trzy zestawy sąsiadów i trzy zestawy kluczy. Jeden sztuciec, zdarte obuwie” przypomniały mi się czasy, gdy pracowałam w gastro, musiałam piąty raz się przeprowadzić, byłam w trakcie rozstania i zastanawiałam się, co dalej. Tekst działa na wyobrażenia.
To ten vibe! Wcale nie sądziłam, że ten utwór pójdzie tak szeroko, ale ludzie zaczęli do mnie pisać, że na maxa utożsamiają się ze słowami. Robili nawet rolki z trzema miejscami, między którymi się przemieszczają.
Nawet podczas koncertu w Poznaniu nawiązywali z tobą interakcje. Po utworze Czy wyjechałaby?, pytali na głos, czy faktycznie wyjechałaś. I jak było? Wyjechałaś?
W tekście jest: „Gdyby nie twoje uniki, zgrabne teksty i popychanie przez przyciąganie, czy wyjechałaby?”. To naprowadza na to, że nie wyjechałam. Tak naprawdę stało się to później i chodziło o studia w Amsterdamie. Na początku się na nie nie dostałam, co pewnie było spowodowane właśnie burzliwą relacją, w której byłam. Studiowałam Digital Business and Innovation, więc kierunek kompletnie nieartystyczny.
Kierunek racjonalny.
Tak i chociaż dalej pracuję w zawodzie blisko tematów managementowych, nie dokończyłam tej magisterki. Powiedzenie sobie, że muzyka jest dla mnie priorytetem, było dla mnie kluczowe. Musiałam coś odpuścić.
Jesteś najbardziej zakochana w koncertowaniu?
Chyba tak, chociaż też w nowych wydaniach. Wypuszczam EP. Oprócz premierowego singla TAK MI PRZYKRO (że mi przeszło) pojawia się na niej emocjonalne intro i outro. Bardzo się cieszę, że w końcu będę miała całościowe body of art.
Ostatnio zadałam to samo pytanie innej artystce, ale nieustannie jestem tej rzeczy ciekawa. Zdarza ci się interpretować dziś inaczej teksty, które kiedyś napisałaś? Z czasem zyskują nowych znaczeń?
Bardzo dużo spraw siedzi we mnie nadal i przeżywam te emocje, ale też wieloma tekstami afirmuję pewne rzeczy. W utworze Głusza jest taki tekst: „Czuję, jak po wielkim finale ciągle miało coś się stać” i to dotyczyło też relacji, która wydawała mi się już na końcówce i nagle po wydaniu tego utworu się wznowiła. Często te sprawy z utworów są dość prorocze. Ale do niektórych wracam z sentymentem, że nic się nie zmieniło i dalej czuję się tak samo. Mam tak właśnie z utworem Milion Warstw.
Cieszę się, bo to mój ulubiony utwór. Masz też za sobą współprace z takimi artystami, jak Marceli Bober, Wuja HZG. Nie boisz się trochę, że otrzymasz łatkę takiej featuringowej artystki? Czasami tak dzieje się z głosami r&b.
W hip-hopowym świecie tak to wyglądało. Kiedy nagrałam się Miłemu ATZ na chórki do utworu 7 razy, to odzywała się kolejna i kolejna osoba. Jest mi bardzo miło, lubię te alt-rapowe, polskie hip-hopowe klimaty. Nie boję się być „laską od featuringów”, bo wiem, że później będę mogła zaprosić tych artystów na własny album. Myślę też o tym, żeby zacząć się w którymś momencie udzielać rapowo. Chcę to robić, ale nie chce zejść całkiem w ten styl. To tak jak Jorja, która czasem pośpiewa, czasem porapuje. Chcę, żeby to było luźne i nienazywalne.
Zamierzasz kiedyś sama produkować utwory?
Oj, daleko mi do tego. Kiedyś bym chciała, ale na razie mega ufam Dawidowi. Mamy te same inspiracje muzyczne i uważam, że jest wybitnym producentem. Siedzę też w studiu z Chloe Martini, więc można spodziewać się takiej współpracy. Najważniejsze w robieniu muzyki jest poznawanie ludzi. Takie osoby, jakie poznałam przy tworzeniu – pewnie normalnie bym ich nie spotkała.
Coś zaskoczyło cię podczas procesu wchodzenia w branżę?
Chyba to, że to bardzo małe podwórko. Kiedyś mi się wydawało, że to szerokie grono i jest do nie do ogarnięcia. Okazuje się, że łatwo wiele osób poznać, szczególnie, gdy mieszka się w Warszawie.
Teraz EP-ka, później album?
Nawet jestem do tego zobowiązana (śmiech). Oczywiście, że nie jest tak, że muszę to robić. Bardzo lubię pracować z Island, bo to ekipa świeżych ludzi, którzy lubią to robić i mają dobre tempo.
Miękki wokal, r&b i elektronika, wrażliwe teksty, pasja do tworzenia. Dominika Płonka mówi nam, jak doszło do wydania DD EP. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Muzyka zapukała do jej […]
Obserwuj nas na instagramie: