kadr z filmu „Infinity Pool”

Czyste szaleństwo. Mocno odjechane filmy, które trzeba znać


30 września 2024

Obserwuj nas na instagramie:

Dziwią, szokują, zaskakują i grają na emocjach. Jeśli jeszcze nie widzieliście tych filmów, to tylko na własną odpowiedzialność!

Konsternacja i dyskusje w kinie

Do polskich kin zawitała niedawno odjechana, odjazdowa i często odpychająca Substancja Coralie Fargeat, film, który jednych zachwyci, a innych odrzuci, ale z pewnością wywoła mnóstwo dyskusji. Jeżeli jeszcze nie byliście w kinie, lećcie prędko kupować bilety, my zaś postanowiliśmy przypomnieć siedem równie odjechanych i bulwersujących filmów, które przez ostatnią dekadę szokowały, dziwiły, konsternowały i wywoływały ostre dyskusje.

Czytaj też: 7 filmów, które miały zmienić oblicze kina. Nie wyszło

Bo się boi
kadr z filmu „Bo się boi

Zabicie świętego jelenia, reż. Yórgos Lánthimos, 2017 r.

Obecnie Lanthimos jest jednym z najbardziej celebrowanych autorów światowego kina, zaś na jego szalenie trudne w odbiorze filmy widzowie czekają z ekscytacją, ale przed Faworytą (2018 r.) Grek był dla szerokiej publiczności co najwyżej artystyczną ciekawostką. Świetnie obrazuje to Zabójstwo świętego jelenia, opowieść o zamożnej rodzinie postawionej na skraju przepaści przez decyzje patriarchy. Z jednej strony jest to klasyczna historia winy, odkupienia i zemsty, gdyż protagonista, władczy kardiochirurg, jest nękany przez syna człowieka, który zginął „pod jego nożem”. Z drugiej jednakże wylewająca się z ekranu dziwność – postaci nagle upadają na ziemię, tracą czucie w nogach i ciele, odmawiają jedzenia – w połączeniu z wizualną makabrą (poznajemy pracę kardiochirurga w bardzo obrazowy sposób) sprawia, że do samego końca nie wiadomo, o co chodzi. A i po napisach końcowych nie jest to aż tak oczywiste. 

mother!, reż. Darren Aronofsky, 2017 r.

W tym samym roku słynny amerykański prowokator, autor bardzo kontrowersyjnych Requiem dla snu czy Źródła, nakręcił swój bodaj najbardziej radykalny film. mother! to jedynie z pozoruopowieść o młodym małżeństwie, którego idylliczną egzystencję w rajskiej okolicy zaczynają sukcesywnie zakłócać coraz to bardziej odjechani i roszczeniowi goście, doprowadzając panią domu stopniowo na skraj szaleństwa. Stwierdzić, że to film wielowarstwowy byłoby za dużym uproszczeniem. Istnieją różne teorie wyjaśniające sedno historii snutej przez Aronofsky’ego, w tym ta najsłynniejsza sięgająca odważnie po biblijną symbolikę i alegorie, ale jest to także – a może przede wszystkim – pełnokrwiste kino grozy. Na ekranie jest intensywnie, w niektórych fragmentach robi się klaustrofobicznie, w innych gęsty surrealizm staje się nie do wytrzymania, zaś scena z pewnym niemowlęciem zapadnie wielu widzom głęboko w pamięci.  

Titane, reż. Julia Ducournau, 2021 r.

Twórcy, jurorzy i widzowie festiwalu w Cannes uwielbiają tytuły, w których pod zdrową dozą fabularnego i wizualnego szaleństwa skrywa się ogromna głębia znaczeń i refleksji. Substancja została w tym roku nagrodzona za scenariusz, zaś analizujące równie efektownie współczesną kobiecość  Titane wyjechało z Francji trzy lata temu z prestiżową Złotą Palmą. Oto film, który może służyć za podręcznikową definicję produkcji wywołującej skrajne reakcje. Dosłownie: od zachwytu nasączoną seksem, przemocą i lśniącym metalem mieszanką kulturowych tropów po oskarżenia o pseudo-intelektualny bełkot ubrany w szaty kina dla domorosłych voyeurów. Trudno się dziwić, mamy w końcu do czynienia z historią kobiety z tytanową płytką w głowie, która niszczy, morduje, uprawia seks z samochodem i… staje się w pewnym sensie maszyną. Tego po prostu nie da się opisać. To trzeba obejrzeć. I albo się zachwycić, albo odrzucić.

Infinity Pool, reż. Brandon Cronenberg, 2023 r.

Jeden z nowszych filmów w naszym zestawieniu, gdyż zaledwie zeszłoroczny, a zatem jeszcze trochę zbyt świeży, żeby móc stanowczo stwierdzić, na ile odcisnął się w umysłach widzów i świadomości kultury masowej. Fakt pozostaje faktem, iż Brandon Cronenberg odziedziczył po ojcu, Davidzie, nie tylko nazwisko, ale także talent do fabularnego i wizualnego przekraczania granic, żeby opowiadać ciekawe historie. Pewne małżeństwo spędza urlop w pięknym, jednak odgrodzonym od świata zewnętrznego ośrodku wypoczynkowym. Nie zważając na ostrzeżenia, wyjeżdżają pewnego razu poza bezpieczny teren, co kończy się pijaństwem, seksualną zdradą i śmiercią przypadkowego człowieka. To dopiero początek koszmaru, bo do gry wchodzą takie atrakcje jak klonowanie, erotyczne fetysze i mordercze ludzkie instynkty. Infinity Pool nie do końca sprawdza się jako satyra czy głębsza refleksja, ale przynamniej próbuje czegoś nowego.

Tenet, reż. Christopher Nolan, 2020 r.

Tenet miał dużego pecha, był bowiem pierwszym hollywoodzkim blockbusterem wystawionym do dystrybucji kinowej w trakcie pandemii COVID-19, nic zatem dziwnego, że okazał się zbyt ambitny i ambiwalentny dla znacznej części widzów pragnących nade wszystko efektownego powrotu do normalności i przewidywalności. Film opowiada o infiltrującym sekretny świat międzynarodowych szpiegów agencie CIA, który musi stawić czoła bandytom posiadającym technologię manipulowania czasem, a zarazem precyzyjna łamigłówka wymagająca od widza sporego wysiłku. Śledzenia rozwoju postaci, zawiłej fabuły, podrzucanych wizualnych tropów, a także zwracania uwagi na detale zakrzywianego nagminnie przez twórców czasu (na postaci wpływa coś, co się nadal nie stało). Tenet jest przez wielu uznawany za najsłabszy film Nolana, jednak przyjdzie kiedyś czas, że zostanie bardziej doceniony. Tyle że jeszcze tego nie wiemy.

Bo się boi, reż. Ari Aster, 2023 r.

Świetny przykład kina autorskiego, w którym uznanego filmowego artysty nie pilnował żaden racjonalnie myślący producent, więc rzeczony autor uznał, że powinien wykorzystać wszystkie swoje pomysły. Rezultatem jest trzygodzinna intelektualna filmowa jazda bez trzymanki, gdzie każda kolejna sekwencja ugina się coraz bardziej pod ciężarem groteski, emocjonalnych traum postaci, motywów fallicznych, czarnego humoru i ostrych psychoanalitycznych zwrotów akcji. Główny bohater to znerwicowany ponad wszelką miarę dorosły facet, który żyje w cieniu swej władczej matki i stara się bezskutecznie nauczyć normalnie funkcjonować w społeczeństwie. W zasadzie od pierwszych minut film przyjmuje jego spaczoną perspektywę, zatem wszystko, co przewija się przez ekran, jest w mniejszy lub większy sposób filtrowane przez jego zahukaną wyobraźnię. Jednak Bo się boi jest dzięki temu dosłownie filmem jedynym w swoim rodzaju.

Lekarstwo na życie, reż. Gore Verbinski, 2016 r.

Finiszujemy filmem, który miał być efektownym hollywoodzkim kinem grozy, lecz okazał się kuriozalną, aczkolwiek szalenie ambitną i wizualnie stymulującą ciekawostką pełną makabry, ohydy oraz absurdalnych rozwiązań. Protagonista, nowojorski finansista, trafia do położonego głęboko w Alpach Szwajcarskich kurortu, by przekonać szefa swojej firmy do powrotu. Zastaje jednak miejsce, w którym nic nie jest takim, jakie się wydaje, zaś to, co się wydaje prawdą, jest zaledwie częścią znacznie bardziej skomplikowanej historii. Czego tu nie ma! Eksperymenty medyczne, tajemnicze dziewczyny, wodne tortury, koszmarne labirynty, mordercze węgorze, poszukujący nieśmiertelności szaleńcy, itp. Klimatem można by obdzielić tuzin pomniejszych produkcji. Reżyser Gore Verbinski nie jest w stanie połączyć całego tego szaleństwa w spójną całość, ale jeśli ponosić filmową porażkę, to tylko w tak efektownym stylu! 

Dziwią, szokują, zaskakują i grają na emocjach. Jeśli jeszcze nie widzieliście tych filmów, to tylko na własną odpowiedzialność! Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Konsternacja i dyskusje w kinie Do […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →